( Nicole )
Dzień wcześniej
Rażące słońce zagościło w moim pokoju. Wakacje. Nareszcie! Tak długo czekałam na ten dzień, kiedy nie muszę wstawać do szkoły. Przeciągnęłam się, żeby rozprostować kości po śnie. Chciałam położyć rękę na poduszce obok, jednak nie byłam sama. Natychmiastowo otworzyłam oczy i ujrzałam mojego pięknego bruneta, który masował czoło krzywiąc się.
- Auć - jęknął i otworzył oczy. - Dzień dobry księżniczko - uśmiechnął się i podarował mi lekki i niewinny pocałunek w nos.
Zachichotałam i przytuliłam się do niego.
- Witaj mój książę, jak się spało? - zapytałam ziewając.
- Z tobą zawsze najlepiej mi się śpi - pocałował mnie w czubek głowy. - Powiesz mi, która jest godzina?
Oderwałam się niechętnie od jego torsu i odwróciłam się w stronę stolika nocnego, na którym leżał mój telefon. Przeciągnęłam kciukiem przez ekran.
- Dochodzi dziesiąta - odparłam odkładając telefon i zamarłam gdy się odwróciłam.
Nie, nie, nie
- Zostaw mnie! - wyskoczyłam z łóżka.
- Och maleńka, dalej jest mi mało, myślę, że już nie jesteś taka ciasna jak ostatnio - wstał z łóżka, a na sam jego widok miałam ochotę zwymiotować.
Podbiegłam do drzwi i zaczęłam ciągnąć za klamkę, jednak ją urwałam, a on stał już przy mnie i przygwoździł do ściany.
- Pamiętasz tych kolegów? - zapytał ukazując przed moją twarzą dwa krawaty, którymi mnie ostatnio przywiązał do łóżka.
- Louis! Ratunku! - krzyknęłam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Zaczęłam się wyrywać, jednak mocno oberwałam w brzuch po czym znalazłam się skręcona na ziemi.
- Jego tu nie ma - zaśmiał się drwiąco - Teraz twoim panem jestem ja. Były szef twojego pieprzonego exa - poczułam kopnięcie w żebra i zawyłam.
- Z..zostaw mnie - wydusiłam ledwo. - Louis mnie kocha - załkałam.
- Brednie! - zaśmiał się głośno. - Nie gadaj bzdur - chwycił mnie za ręce i zaczął ciągnąć w stronę łóżka. - Gdyby cię kochał to by dawno tu był - stwierdził kiedy przywiązywał mnie do poręczy mojego posłania.
- Nie... proszę... - powiedziałam resztkami sił.
- Będzie dobrze - wyszeptał mi do ucha liżąc mój policzek. - Będę cię tak rżnął, aż to pokochasz.
Gwałtownie usiadłam na łóżko łapiąc oddech. Spojrzałam na zegarek. 3.21. Znowu ten sam koszmar, codziennie ten sam. Zakryłam twarz swoimi spoconymi dłońmi i zaczęłam odliczać do dziesięciu po czym znowu się położyłam. Kolejna nieprzespana noc.
- Kochanie, znowu masz koszmar? - w drzwiach ujrzałam swojego tatę, lecz nie odzywałam się.
Dawno nie słyszałam swojego głosu. Jednak nie miałam sił się odzywać. Jestem zmęczona życiem, nienawidzę siebie. To wszystko moja wina, nie chcę być dotykana przez żadnego chłopaka. Mimo, że śni mi się Louis, to go nienawidzę, że nie pomógł mi na czas, że zostałam z tym wszystkim sama, może to i lepiej, skoro nienawidzę każdego osobnika płci przeciwnej, nawet mojego taty. Nie ufałam nikomu, chociaż w głębi tęskniłam za Lou.
- Nicole... - usłyszałam ponownie.
Odwróciłam się do niego plecami. Poczułam jak materac się ugina, a tata usiadł na skraju mojego łóżka.
- Proszę, odezwij się. Chcemy ci pomóc. Nie pozwolę ci, żeby ktoś cię skrzywdził jak ten kutas, który cię zgwałcił i twój popierdolony kolega - warknął pod nosem.
- Nie mów tak o Louisie - szepnęłam niedosłyszalnie.
- Co powiedziałaś? - wstał, nie dowierzając, że od tak dłuższego czasu się wreszcie odezwałam.
- Nie. Nie nazywaj go tak kurwa! - krzyknęłam w poduszkę. - Nie masz prawa go tak nazywać, więc wracaj kurwa do pokoju i daj mi spokój - znowu zaczęłam płakać.
- Nicole, nie przesadzaj i nie przeklinaj... - przerwałam mu.
- Przestań mi mówić co mam robić i wyjdź do cholery!
Ojciec spojrzał na mnie zszokowany i wyszedł zrezygnowany. On i mama są chyba jeszcze bardziej psychiczni niż ja. dlaczego nie zostawią mnie w spokoju? Ile ja bym dała, żeby Lou tu był. Z jednej strony tak bardzo go nienawidzę, a z drugiej się boję. Ale tak bardzo ciągnie mnie do tego, żeby go znów zobaczyć. Nawet jeśli, nie pozwoliłabym mu się dotknąć. Nigdy. Już nigdy żaden facet mnie nie dotknie.
Późny wieczór
Postanowiłam zejść na chwilę na dół. W kuchni siedziała mama. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się smutno i widziałam, że ma zapłakane oczy. Dlaczego ona przeze mnie płacze? To mnie zgwałcili, nie ją. Jest mi jej szkoda, a mnie już nie, bo jestem tylko szmatą i tak się czuję.
- Chcę żebyś była szczęśliwa Nicole... - szepnęła.
Nie odpowiedziałam. Do kuchni wszedł tata.
- Nikki. W tą noc, kiedy się przebudziłaś to... co ci się śniło? - zapytał.
Wbiłam wzrok w jeden punkt, nie mając zamiaru odpowiadać.
- Nie rozumiem... - złapał się za głowę - Jak cały ten pieprzony kochaś miał czelność tu jeszcze przychodzić. Zobaczysz, że bez niego się wszystko ułoży.
Chciałam powiedzieć coś, co go bardzo zaboli, ale nie miałam sił.
- Wiesz, jak miałem te zlecenia w pracy to... No poznałem kolegę w moim wieku, on ma miłego syna i myślę... - przerwałam mu.
- Co?! Ty jesteś popieprzony! Nienawidzę cię! Myślisz, że jak przyjedziesz po nie wiadomo jakim czasie to wszystko się ułoży?! Dla twojej świadomości zostałam zgwałcona! - zaczęłam zanosić się płaczem. - Tak, tatusiu! - krzyknęłam ironicznie - Nie będziesz mieć już idealnej córki. Gdy ciebie nie było, ja mama i Shannon byliśmy sami. - sama byłam w szoku, że tak się rozgadałam. - A wiesz kto mnie wspierał najbardziej? Louis! Tak Louis! Mam cię dość, jak dla mnie możesz wracać skąd przyjechałeś - spojrzałam na mamę. - Przepraszam, mamo - przytuliłam ją do siebie.
Spojrzałam ostatni raz na mojego ojca i wybiegłam z domu zabierając ze sobą kurtkę. Wiem, że i tak będę musiała wracać do domu.
***
- Lou... - przełknął ślinę - Masz gościa.
Podszedłem bliżej wyjścia z boiska, bo nie słyszałem co Liam do mnie mówi.
- Co? - uśmiechnąłem się.
- Lou... - patrzył w bok.
Powędrowałem wzrokiem tam, gdzie on, a gdy zobaczyłem tą osobę, uśmiech zszedł mi z twarzy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i nie mogłem utrzymać równowagi. Gdy ten stan minął nie mogłem wydusić z siebie słowa. Przełknąłem ślinę, a oczy miałem szeroko otwarte. Spiąłem barki i klatkę piersiową starając się wykonać jakiś ruch, ale mój szok mi na to nie pozwalał. Przyłożyłem rękę do czoła i mrugając parę razy sprawdzałem, czy to sen. Cała radość z dzisiejszego grania w piłkę minęła. Stopniowo zapominałem. Ale teraz już się do tego nie uwolnię. Otrząsnąłem się, a serce wyrywało mi się z piersi. Wybiegłem przez bramkę otwierającą boisko i potknąłem się o własne nogi, ale nic się teraz nie liczyło. Nie mogłem w to uwierzyć. Ona tu jest... Stanąłem przed nią jak wryty, układając słowa i zdania w mojej głowie, ale to na nic. Wyciągnąłem odruchowo ramiona w jej stronę, starając się ją utulić. Szybko wyrwała się z mojego odcisku i wykonała dwa kroki w tył, zachowując jak dla mnie za duży dystans. Chcę ją dotknąć, cholera. Brakuje mi jej.
- Nie chciałem, boże. Przepraszam cię za wszystko, nie odwrócę czasu, pewnie mi nie wybaczysz, ale Nicole, nie masz pojęcia jak cię kocham. Nie było dnia kiedy o tobie nie myślałem. Chciałem, żebyś była szczęśliwa beze mnie. Ułoży ci się, tak? - spojrzałem na dziewczynę. - Co ja pierdolę... - powiedziałem pod nosem. - Jesteś dla mnie wszystkim, ale musiałem dać ci odejść - układałem całą tą sytuację w głowie. - Czekaj... Dlaczego jesteś sama? Przecież... Nie, nie możesz... Odwieźć cię do domu? Dobrze się czujesz? Nie wybaczysz mi? - zasypywałem ją pytaniami i skierowałem dłoń w jej stronę, by poczuć jej skórę, ale ona szybko się odsunęła.
Chciałem się rozbeczeć. Tak po prostu. Ja. Beczeć. Całe moje ciało było spięte i czułem się tak, jakby moje serce rozpadło się na kawałki. Jest chyba jeszcze gorzej niż wcześniej, gdy wyjeżdżałem. Wszystko wróciło.
- Nie możesz tutaj tak stać... Odwiozę cię, widzę, że jest ci zimno, chodź. Przepraszam, ja nie umiem tego złożyć w zdania, chciałabym, żebyś mi wybaczyła, co mogę zrobić?
Nicole oparła się o siatkę i wydusiła z siebie zdanie.
- Cofnij czas... - szepnęła i nawet na mnie nie patrzyła.
- Ale... ale ja nie potrafię... - umieściłem rękę na swoich włosach i zacząłem je przeczesywać.
- Louis! - usłyszałem za sobą głos swojego przyjaciela.
Nicole odwróciła się w jego stronę i zaczęła się odsuwać kiedy Liam do nas podszedł.
- Nie.. Nie.. Nicole, nie bój się... Nie zrobimy ci krzywdy - jąkałem się.
Pewnie dla Liama był to szok, że zachowywałem się tak w stosunku do Nicole, no ale kurwa, to chyba nazywa się miłość, nie?
- Zabierz mnie stąd... - zatrzymała się i wyszeptała patrząc na swoje zmarznięte dłonie.
- T..tak, zawiozę cię do domu - powiedziałem pospiesznie, a Liam skinął do mnie głową w znaku, że wszystko rozumie. Zawsze tak robił gdy nie chciał się odzywać w takich sytuacjach jak ta. Podszedłem do niej powoli. Chciałem złapać ją za rękę jednak się powstrzymałem.
- Nie do domu... do ciebie, musimy pogadać.. - powiedziała spokojnie, ale w jej głosie było jednak słychać obawę.
- Dobrze, chodź - szepnąłem, a ona chwyciła za mój palec wskazujący a ja ruszyłem w stronę samochodu z lekkim uśmiechem. Mały gest, a jednak.
Otworzyłem jej drzwi od samochodu i pomogłem jej wejść, chociaż czułem jak cała spina się gdy tylko ją dotknę. Dorwę Drake'a i najpierw połamię mu kości, potem pokroję piłą na drobne kawałki, a na koniec spalę go w piecu. Zemsta będzie słodka. Dopadnę tą jego wielką dupę.
Przez całą drogę Nicole ani razu na mnie nie spojrzała przez co ta cisza coraz bardziej stawała się nieznośna. Chciałbym ujrzeć jej uśmiech, zdaję sobie sprawę, że to wszystko moja wina, gdybym tylko własnie mógł cofnąć czas, pozwolić jej odjeść gdy tylko mnie o to poprosiła, nie byłoby tego co jest teraz. Dalej twierdziłbym, że nie potrafię kochać, ale dziewczyna obok właśnie pokazała mi miłość, której nigdy nie miałem.
Stanęliśmy pod moim domem. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi Nicole. Wiedziałem, że Kate nie ma w domu więc mamy chwile prywatności. Otworzyłem drzwi, które były zakluczone, a moja piękna weszła do środka. Moja piękna.
- Stój - powiedziałem a ona zatrzymała się patrząc na mnie.
Ukucnąłem przed nią i zacząłem zdejmować jej buty.
- Dziękuję - szepnęła gdy wyprostowałem się przed nią.
- Zawsze do usług - powiedziałem delikatnie - Chcesz się czegoś napić?
Potrząsnęła głową i ruszyła w stronę salonu, a ja za nią. Wciąż jeszcze kuśtykała, ale wyglądała lepiej niż wtedy kiedy ją ostatni raz widziałem. Usiadłem naprzeciwko niej, a ona bawiła się swoimi palcami.
- Dlaczego mnie zostawiłeś? - obawiałem się tych słów.
Przygryzłem wargę zdesperowany.
- Wiedziałem, że przynoszę ci tylko nieszczęście. Nie potrzebujesz mnie. Każdy ci wmawia, że to ja jestem powodem twoich cierpień, dlatego zdecydowałem, że to będzie najlepsze wyjście - odparłem a każde słowo wypowiedziane przeze mnie bolało bardzo.
- Nie kochasz mnie - wyszeptała i spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
Otworzyłem szerzej oczy i zbliżyłem się do niej. Nicole nabrała powietrza, ale nie odsunęła się.
- Kocham cię najbardziej na świecie - szepnął i schowałem kosmyk jej włosów za ucho. Widząc, że mój dotyk nie sprawia jej przyjemności, odsunąłem się na swoje poprzednie miejsce.
- Zostawiłeś mnie. Nie powinieneś. Rozumiesz mnie jak nikt inny, ale mnie zostawiłeś i pozwoliłeś, żebym zmagała się z tym ciężarem całkiem sama. Nie odzywałam się, bo boję się, nie rozumiesz? To było straszne, nie chciałbyś czuć się tak jak ja. Kocham cię Louis, ale z jednej strony nienawidzę. Nienawidzę każdego chłopaka, bo boję się, że znowu ktoś mnie tak skrzywdzi jak ten gruby, pierdolony kutas - schowała twarz w dłonie i zaczęła łkać.
Chuj kurwa! Dość już tego dystansu, może się odsuwać, ale nie mogę znieść jak płacze. Usiadłem obok niej i wziąłem ją do siebie na kolana. Nie miała siły, żeby się wyrywać, jednak czułem jej upór, lecz wtuliła się we mnie.
- Widzisz... sprawiam ci za dużo bólu, nawet kiedy nie jestem tego świadomy... Beze mnie będziesz szczęśliwa - głos mi się załamał jednak nie płakałem.
- Jak widzisz nie jestem szczęśliwa.
- Chcę ci pomóc - odparłem i pocałowałem ją w głowę.
- Dlatego mi pomóż - szepnęła wycierając swoje łzy w moją koszulkę.
Nicole odsunęła się szybko ode mnie, jakby zapomniała, że sekundę temu wtulała się we mnie jak dawniej. Zabolało mnie to, ale nie mogę się temu dziwić.
- Ja... Nie chcę żebyś mnie dotykał - powiedziała cicho, ale stanowczo.
Spojrzałem na nią, siedzącą na końcu kanapy z dala ode mnie. Cholera, w głębi duszy chciałem się na nią wydrzeć, że tak za nią tęskniłem, że oprócz niej nie mam nikogo ważnego i powinna dać mi się dotknąć. Ale jeśli zrobiłbym to, to byłbym skończonym dupkiem. Co miałem jej powiedzieć? Dobra, okej, nie dotknę cię już nigdy bo zostałaś zgwałcona. Przecież nic jej nie zrobię! Kocham ją i jestem jej chłopakiem. Chyba. Zaczynam wariować. Może powinienem zostać w Sheffield. Chciałbym cofnąć czas. Może wcale jej nie poznać. Jestem idiotą. Nie powinienem tak myśleć. Kocham ją, ale nie mogę tego znieść, że nie mogę jej dotykać.
- Przepraszam... Zniszczyłam ci życie. Nie wiem, jak możesz mówić, że mnie kochasz skoro nie jest już jak kiedyś i nie będzie - otarła łzy z policzków.
Przysunąłem się bliżej, by chociaż pogłaskać jej skórę, ale zatrzymałem rękę przed jej szyją i odsunąłem się. Wstałem z kanapy i spojrzałem bez słowa na Nicole. Nie miałem siły, żeby tłumaczyć jej, że jest moją jedyną nadzieją. Chciałem wyjść na podwórko, by zapalić papierosa i zostawić ją na chwilę samą ale do domu wbiegła Kate, zdyszana i zmęczona.
- Kate?! - podniosłem głos.
Kate szybko skierowała się do łazienki, ale zdążyłem złapać ją za ramię.
- Kate! - krzyknąłem.
Zauważyłem, że Nicole odwróciła się i nas obserwowała. Cholera, wiem, że się mnie boi, a jeśli zobaczy, że drę się na moją siostrę, to jej zaufanie do mnie spadnie do zera.
Spojrzałem w oczy Kate kurczowo trzymając ją za ramiona. Już wiedziałem. Wyrwałem kurtkę z wieszaka i spojrzałem na nią.
- Zamykasz drzwi i pilnujesz Nicole. To było ostatni raz, gdy przyszłaś do domu roztrzęsiona. Wybiegłem z domu rozglądając się po bokach ulicy. Dorwę sukinsyna, choćby nie wiem co. Teraz będzie już po wszystkim. Wybiegłem w stronę sąsiednich domów i poczułem ukłucie w plecach. Jakieś łapy ściskały moje przedramiona. Wykorzystałem tą sytuację przewracając faceta na brzuch.
- Ty skurwysynie! - wydarłem się na całe osiedle.
Z całej siły cisnąłem go o chodnik, wcześniej zadając mu cios w jego obrzydliwy ryj. Po jego źrenicach zauważyłem, że coś brał i przypomniałem o tym, jaki kiedyś ja byłem. Byłem gnojem i za to też siebie nienawidzę. Przed głową miałem obraz Nicole, a następnie Kate. Chwyciłem go za tył podnosząc i zadając cios w brzuch. Colin skulił się, a gdy go puściłem, to w szybkim tempie wstał i wtedy zauważyłem co miał w dłoni. Nóż. On biegł z tym nożem do Kate... Nie żyje. Złapałem jego lewą dłoń, w której trzymał swoją "broń" starając się ją obezwładnić, ale niespodziewanie odeszły mi siły.
- Kurwa, ty psie! - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
Moje całe ciało było napięte, a mięśnie cholernie rozgrzane. Lekko poluźniłem uścisk przy jego ręce, by jakoś położyć go na ziemię i wtedy poczułem przeszywający ból. Ten gnój zdążył przejechać tym nożem po moim przedramieniu. Złapałem się za nie starając się zatamować krew, ale to na nic. Leciała strużkami i nawet skapnęła na chodnik.
- Jesteś popierdolony!
Colin wymruczał coś i zataczał się w moją stronę. Teraz to ja resztkami sił wytrąciłem nóż z jego dłoni i zacisnąłem ręce na jego szyi, zwiększając uścisk, mocniej i mocniej. Poczułem puls pod moją rozgrzaną skórą dłoni i wiedziałem, że zaraz padnie. Wykręcał się jak mógł, ale już sobie nie radził. Z zaciśniętą szczęką starałem się zmniejszyć ból w rannym przedramieniu i wymierzyłem mu ostatni cios nogą w brzuch. Spojrzałem ostatni raz na Colina. Trzymał się za szyję ciężko oddychając. Na jego koszulce była moja krew. Kurwa, moja. Nie wierzę, że dałem się komuś takiemu. Pokuśtykałem w stronę domu, wchodząc od tyłu. Po cichu otworzyłem drzwi od kuchni. Nie chciałem, żeby widziała mnie Kate, a tym bardziej Nicole. Moja prawa noga ciągnęła się za mną jakby wcale nie była potrzebna. Zawsze wdawałem się w jakieś bójki, ale nigdy nie miałem takich blizn i ran! Teraz mam kolejną do kolekcji, tym razem na przedramieniu. Z pewnością moje ciało nie będzie wyglądać tak dobrze jak kiedyś. A jeśli z Nicole będę na dobrej drodze i wrócimy do tego co kiedyś? Zdejmę koszulkę i gdy zobaczy moje blizny, to się dziewczyna załamie. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale ból dał szybko o sobie znać. Starając się przemknąć przez kuchnię stuknąłem o krzesło i to wywołało niepokój Kate, bo od razu wbiegła do pomieszczenia. Zapłakana i wystraszona. Teraz jestem pewien, że niszczę życie wszystkim. Czemu nie może być normalnie, tak jak było jeszcze niedawno?
- Idioto, gdzieś ty był?! - krzyknęła i stanęła kilka metrów ode mnie. Wytarła łzy i zmrużyła oczy, przyglądając się mi ze szczególną uwagą. - Gdzie byłeś? - powtórzyła i zacisnęła pięści.
Podparłem się o stół i wpatrywałem się w nią. To rzadki widok, kiedy widzi się swoją siostrę tak zdenerwowaną, ale zapewne już się domyślała, albo i nie.
- Nie mów, że... - zakryła usta swoją dłonią.
- Tak kurwa, biłem się z twoim jebanym byłym, albo i nie, bo kurwa nic mi nie mówisz - warknąłem i jęknąłem z bólu odkrywając trochę zakrwawioną rękę.
Kate natychmiastowo znalazła się przy mnie i odsłoniła do końca moje ranne ramię.
- Zostaw - wyrwałem się z jej uścisku. - Sam sobie poradzę - podszedłem do szafki wymijając ją. Wyjąłem apteczkę i zdjąłem koszulkę. Syknąłem, bo wcale kurwa to dobrze nie wyglądało.
- Daj sobie pomóc, musi cię obejrzeć lekarz.
- Pomóc? A kiedy ja chcę ci pomóc to ty wszystko taisz przede mną! Dlaczego?! - krzyknąłem.
Westchnęła skonsternowana i przygryzła swoją wargę.
- Pisał do mnie kilka listów i jeśli powiedziałabym tobie, to by mnie zabił - powiedziała cicho.
- I wiesz co kurwa jest najlepsze? Że gdybym nie wyszedł z domu to by przylazł tu w nocy i pewnie cię zabił! - moje skronie zaczęły pulsować i nagle spiąłem się bo poczułem czyjś dotyk na mojej ranie. Gwałtownie się odwróciłem. To była Nicole. Trzymała swoją rękę przy piersi i patrzyła na swoje stopy. Dotknęła mnie? Dlaczego? Jednak ten dotyk sprawił, że się trochę rozluźniłem.
- Nie kłóćcie się - wyszeptała. Podszedłem do niej, ale odskoczyła ode mnie, a ja cofnąłem się.
- Louis, ona potrzebuje czasu - odezwała się Kate.
Westchnąłem i chwyciłem za apteczkę po czym skierowałem się do swojego pokoju.
Położyłem pudełko na łóżko i wyszedłem do łazienki żeby przemyć trochę wodą moje " zadrapanie ". Szło mi masakrycznie. Nie miałem czasu, żeby jeździć do lekarzy i się z nimi użerać, a co najgorsze zostać skierowanym do szpitala, na kolejne jebane dni. Wtedy znowu byłbym zestresowany. Nie wiedziałbym czy moi bliscy są bezpieczni, czy wszystko jest okej. Dlatego wolę nie ryzykować. Sam umiem się sobą zająć.
Teraz jęknąłem głośniej. Jebany kutas. Do łazienki zaczął ktoś pukać.
- Kate, nie mam zamiaru słuchać twoich pierdoleń o lekarzach, więc daruj sobie i zajmij się Nicole, bo ona widocznie wcale nie chce ze mną gadać - warknąłem i dalej przemywałem swoje ramie, jednak ona nie chciała przestać krwawić.
- Zostaw - usłyszałem słodki i cichy głosik.
Odwróciłem się i znowu ujrzałem Nicole.
- Sama umiem się sobą zająć, tobą też... - powiedziała trochę pewniej, ale dalej nie patrzyła na mnie. Halo, przecież nie gryzę. - Mogę? - spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami i chwyciła ranną rękę. Wiedziałem, że nie chciała mnie dotykać, jednak liczą się chęci. Myślę, że Nicole walczy ze swoją fobią. Oby tak było.
Nie wyrywałem się. Dziewczyna na chwilę wyszła z łazienki, chwilę później w rękach trzymała apteczkę. Ponownie chwyciła mnie za rękę i oglądała ją.
- Nie chcę cię martwić, ale rana jest głęboka i potrzebny jest lekarz - powiedziała i zaczęła przemywać ją jakimś cholernie piekącym płynem.
- Nie potrzebuje lekarza - odparłem.
- Nie chcę żebyś miał zakażenie - powiedziała cicho.
- Potrzebuje ciebie, nie żadnych lekarzy, tylko ciebie - powiedziałem poważnie a ona spojrzała na mnie, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Przepraszam, że nie mogę być taka jaką teraz mnie oczekujesz - wyszeptała i zaczęła wiązać bandaż wokół mojego ramienia.
- Chcę ci pomóc - powiedziałem stanowczo. - Nie chcę żebyś płakała, chcę żebyś była szczęśliwa. Chcę móc cię dotykać - sprawną ręką uniosłem jej podbródek. - Widzisz? Nie zrobię ci krzywdy - powiedziałem a ona wyrwała swój podbródek i patrzyła na podłogę.
- Wiem to, ale nie zrozumiesz mnie. Kate mnie rozumie.
- Ja też chcę spróbować - wyprostowałem się i nabrałem powietrza.
- Musiałbyś przeżyć to samo co ja, jednak to nie jest możliwe - nagle zadzwonił telefon.
- Przepraszam - burknąłem i wyminąłem ją, po czym spojrzałem na wyświetlacz. Liam. Bez zastanowienia odebrałem
- Halo... Co jest?... Co... Zaraz będę... - rozłączyłem.
- Kto to? - zapytała Nikki.
- Przepraszam, Nicole. Kolejny raz cię zawiodłem - ścisnąłem swoje ramię żeby ukoić ból i syknąłem. - Zostaniesz z Kate?
Ujrzałem jej zrezygnowaną minę. Ile ja bym dał, żeby ją teraz przytulić. To jest okropne. Stać obok ukochanej osoby i nie móc jej przytulić.
- Ja... - ściszyła głos. - I tak wystarczająco dużo tu jestem. Muszę wracać do domu - odparła słabo.
- Odwiozę cię - wyprzedziłem ją.
Zauważyłem, że ma dreszcze. Ona boi się ze mną jechać... Jestem potworem. To ja jej to wszystko zapewniłem. Chciałbym wymazać to z pamięci.
Kate weszła do mojego pokoju. Nie dość, że sprawiam ból Nicole to jeszcze też mojej siostrze.
- Kate, zakluczysz się, dobrze? - ścisnąłem jej dłoń. - Postaraj się zgasić każde światło jakie możesz. Mam nadzieję, że wrócę szybko... - okłamywałem sam siebie.
Dzisiaj nie wrócę na noc. Muszę wszystko przemyśleć. Lubiłem być sam i wspominać chwile z Nicole. Nie wiem czy one jeszcze wrócą.
Musnąłem dłoń Nikki, ale szybko ją odsunęła. Cholernie bolą mnie takie gesty. To okropne. Ścisnąłem pięść i starałem się opanować.
- Idź do samochodu - odparłem, zachowując dystans.
Dziewczyna nie odezwała się i spełniła moją prośbę, chociaż brzmiało to jak rozkaz. Wybrałem pierwszą lepszą czystą czarną koszulkę i wziąłem klucze od auta. Pocałowałem Kate w policzek.
- Kiedyś wynagrodzę ci te cierpienie, obiecuję - rzuciłem jej przepraszające spojrzenie i poszedłem do Nicole.
- Dlaczego usiadłaś do tyłu? - zapytałem zdziwiony.
Była zakłopotana. Bawiła się palcami i nawet nie odważyła się na mnie spojrzeć. Co jeszcze takiego ten gnój jej zrobił?! Chyba powiedziała coś pod nosem.
- Okej, przepraszam. Nie tłumacz się. Rozumiem - nie kurwa, wcale nie rozumiem!
Nie jestem wyrozumiały i bałem się, że wybuchnę, każę jej usiąść obok mnie z przodu, żebym mógł na nią patrzeć i jej dotknąć. Jeśli tak będzie jestem stracony.
W czasie drogi do Liam'a starałem się nawiązać z nią jakąś rozmowę, ale to na nic. Bardziej gadałem sam do siebie.
- Czy... - zawahałem się. - Czy kiedyś będzie tak jak dawniej?
- Nie potrafię ci na to odpowiedzieć - szepnęła.
To mi wystarczyło. Starałem się odgonić od siebie słowa Nicole rozbrzmiewające w mojej głowie, myśląc o Liam'ie, ale to na nic. Podjechałem pod jedną z wielu siłowni w Doncaster. Dzwonił, żebym tu przyjechał, ale za cholerę nie wiedziałem dlaczego.
- Kurwa mać... - powiedziałem głośno.
Nicole spojrzała na mnie ukradkiem, a ja wgapiałem się w auto Liam'a stojące na parkingu kilka metrów dalej od drzwi wejściowych siłowni. Jego wóz miał poprzebijane opony. Nie musiałem zastanawiać się nad tym, kto to zrobił. Byłem pewien. Kurwa on ma na prawdę nasrane w bani! I tak będę miał go w garści i tak.
- Zaczekaj w samochodzie.
Nie czekałem na odpowiedź, bo wiem, że dla niej jest to na rękę, żeby być jak najdalej mnie. Spojrzałem na dwie opony, a z drugiej strony auta stał Liam z papierosem.
- Widzę, że teraz nie tylko ty masz problemy z Drake'iem - wysyczał przez zęby.
- Kurwa Liam! Ty też będziesz mnie obwiniać o wszystko! - uniosłem ręce w górę.
- Nie. Nie spinaj się tak. Chcę to po prostu szybko załatwić, bo nie mam zamiaru pilnować wszystkiego, do czego ten gnój może się przyczepić.
- Dobra, dobra... - rozmasowywałem kark. - Co chcesz zrobić?
- Pamiętasz co zaproponowała Diana? - spojrzał na mnie.
- Nie... Nie wierzę.
Wyrzucił resztę papierosa i spojrzał na mnie całkiem poważnie.
- Chyba nie mam wyboru - widziałem jak zaciska pięści. - Ale. Jeden mały ruch z jego strony i nie ma opcji, żebyś prosił mnie, żebym się zatrzymał. Nie ma takiej opcji.
Skinąłem głową i czekałem aż kontynuuje.
- Tak sobie pomyślałem. Może weźmiemy na rozgrzewkę jedną białą kreskę, co?
Spiąłem się i zacisnąłem szczękę.
- Nie, Liam. Nie prowokuj mnie. Rób co chcesz. Albo nie. Nie rób tego co chcesz. Nie będziesz ćpał, jak chcesz odegrać ze mną jakąś grubszą akcję.
- Mhm. Myślisz, że to był ostatni raz jak wziąłeś?
- Nie pytaj mnie teraz o to. Staram się ograniczyć, nieźle mi idzie - puściłem mu oko. - W samochodzie jest Nicole, muszę odwieźć ją do domu. Potem będziemy wszystko planować. Zadzwoń do Diany i chodź do auta.
Liam skinął głową wyjmując telefon, a ja ruszyłem do samochodu. Spojrzałem na tylne siedzenie. Nicole siedziała skulona, a większość jej włosów zasłaniała jej twarz. Odgarnęła je i o dziwo spojrzała na mnie. Serce mocniej zabiło mi w piersi.
- Poczekamy tylko na Liam'a i możemy jechać.
Dziewczyna zacisnęła rękawy swojej bluzy, nie wiedzieć czemu. Payne wsiadł od strony pasażera z przodu i schował telefon do kieszeni. Znów dwie godziny jazdy. Ale dla niej mogę zrobić wszystko.
Nicole nie odzywała się przez całą drogę. Została nam mniej niż godzina i zauważyłem, że Liam zaczął się irytować.
- Co jest? - spojrzałem na niego, przerzucając biegi.
- Usiądź z tyłu. Ona się boi. Kurwa, jedzie z dwoma facetami. Mogłeś się tego domyślić - podniósł głos.
Zahamowałem i pozwoliłem mu usiąść jako kierowca. Przesiadłem się do tyłu, ale tak szybko jak usiadłem na siedzeniu, tak szybko Nicole odsunęła się na drugi koniec.
- Nie chcę żeby tak było - szepnąłem. - Daj sobie pomóc. - przysunąłem się lekko, w końcu nie ma gdzie uciec.
- Mi się nie da pomóc - zadrżała, gdy dotknąłem jej ramienia.
Nie udawałem dłużej. Przyciągnąłem ją do siebie, czując jej zapach. Boże, jak mi tego brakowało. Obiecałem sobie, że takimi małymi kroczkami wrócimy do tego co było kiedyś. Gładziłem jej plecy.
- Louis, przestań... - powiedziała cicho. - Proszę. Nie teraz, ja... Ja się do tego nie nadaję. Jeszcze nie teraz...
- Przepraszam - odparłem zrezygnowany i wróciłem na swoje miejsce.
Przez resztę drogi jechaliśmy w ciszy.
- Ja... Nie chcę żebyś mnie dotykał - powiedziała cicho, ale stanowczo.
Spojrzałem na nią, siedzącą na końcu kanapy z dala ode mnie. Cholera, w głębi duszy chciałem się na nią wydrzeć, że tak za nią tęskniłem, że oprócz niej nie mam nikogo ważnego i powinna dać mi się dotknąć. Ale jeśli zrobiłbym to, to byłbym skończonym dupkiem. Co miałem jej powiedzieć? Dobra, okej, nie dotknę cię już nigdy bo zostałaś zgwałcona. Przecież nic jej nie zrobię! Kocham ją i jestem jej chłopakiem. Chyba. Zaczynam wariować. Może powinienem zostać w Sheffield. Chciałbym cofnąć czas. Może wcale jej nie poznać. Jestem idiotą. Nie powinienem tak myśleć. Kocham ją, ale nie mogę tego znieść, że nie mogę jej dotykać.
- Przepraszam... Zniszczyłam ci życie. Nie wiem, jak możesz mówić, że mnie kochasz skoro nie jest już jak kiedyś i nie będzie - otarła łzy z policzków.
Przysunąłem się bliżej, by chociaż pogłaskać jej skórę, ale zatrzymałem rękę przed jej szyją i odsunąłem się. Wstałem z kanapy i spojrzałem bez słowa na Nicole. Nie miałem siły, żeby tłumaczyć jej, że jest moją jedyną nadzieją. Chciałem wyjść na podwórko, by zapalić papierosa i zostawić ją na chwilę samą ale do domu wbiegła Kate, zdyszana i zmęczona.
- Kate?! - podniosłem głos.
Kate szybko skierowała się do łazienki, ale zdążyłem złapać ją za ramię.
- Kate! - krzyknąłem.
Zauważyłem, że Nicole odwróciła się i nas obserwowała. Cholera, wiem, że się mnie boi, a jeśli zobaczy, że drę się na moją siostrę, to jej zaufanie do mnie spadnie do zera.
Spojrzałem w oczy Kate kurczowo trzymając ją za ramiona. Już wiedziałem. Wyrwałem kurtkę z wieszaka i spojrzałem na nią.
- Zamykasz drzwi i pilnujesz Nicole. To było ostatni raz, gdy przyszłaś do domu roztrzęsiona. Wybiegłem z domu rozglądając się po bokach ulicy. Dorwę sukinsyna, choćby nie wiem co. Teraz będzie już po wszystkim. Wybiegłem w stronę sąsiednich domów i poczułem ukłucie w plecach. Jakieś łapy ściskały moje przedramiona. Wykorzystałem tą sytuację przewracając faceta na brzuch.
- Ty skurwysynie! - wydarłem się na całe osiedle.
Z całej siły cisnąłem go o chodnik, wcześniej zadając mu cios w jego obrzydliwy ryj. Po jego źrenicach zauważyłem, że coś brał i przypomniałem o tym, jaki kiedyś ja byłem. Byłem gnojem i za to też siebie nienawidzę. Przed głową miałem obraz Nicole, a następnie Kate. Chwyciłem go za tył podnosząc i zadając cios w brzuch. Colin skulił się, a gdy go puściłem, to w szybkim tempie wstał i wtedy zauważyłem co miał w dłoni. Nóż. On biegł z tym nożem do Kate... Nie żyje. Złapałem jego lewą dłoń, w której trzymał swoją "broń" starając się ją obezwładnić, ale niespodziewanie odeszły mi siły.
- Kurwa, ty psie! - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
Moje całe ciało było napięte, a mięśnie cholernie rozgrzane. Lekko poluźniłem uścisk przy jego ręce, by jakoś położyć go na ziemię i wtedy poczułem przeszywający ból. Ten gnój zdążył przejechać tym nożem po moim przedramieniu. Złapałem się za nie starając się zatamować krew, ale to na nic. Leciała strużkami i nawet skapnęła na chodnik.
- Jesteś popierdolony!
Colin wymruczał coś i zataczał się w moją stronę. Teraz to ja resztkami sił wytrąciłem nóż z jego dłoni i zacisnąłem ręce na jego szyi, zwiększając uścisk, mocniej i mocniej. Poczułem puls pod moją rozgrzaną skórą dłoni i wiedziałem, że zaraz padnie. Wykręcał się jak mógł, ale już sobie nie radził. Z zaciśniętą szczęką starałem się zmniejszyć ból w rannym przedramieniu i wymierzyłem mu ostatni cios nogą w brzuch. Spojrzałem ostatni raz na Colina. Trzymał się za szyję ciężko oddychając. Na jego koszulce była moja krew. Kurwa, moja. Nie wierzę, że dałem się komuś takiemu. Pokuśtykałem w stronę domu, wchodząc od tyłu. Po cichu otworzyłem drzwi od kuchni. Nie chciałem, żeby widziała mnie Kate, a tym bardziej Nicole. Moja prawa noga ciągnęła się za mną jakby wcale nie była potrzebna. Zawsze wdawałem się w jakieś bójki, ale nigdy nie miałem takich blizn i ran! Teraz mam kolejną do kolekcji, tym razem na przedramieniu. Z pewnością moje ciało nie będzie wyglądać tak dobrze jak kiedyś. A jeśli z Nicole będę na dobrej drodze i wrócimy do tego co kiedyś? Zdejmę koszulkę i gdy zobaczy moje blizny, to się dziewczyna załamie. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale ból dał szybko o sobie znać. Starając się przemknąć przez kuchnię stuknąłem o krzesło i to wywołało niepokój Kate, bo od razu wbiegła do pomieszczenia. Zapłakana i wystraszona. Teraz jestem pewien, że niszczę życie wszystkim. Czemu nie może być normalnie, tak jak było jeszcze niedawno?
- Idioto, gdzieś ty był?! - krzyknęła i stanęła kilka metrów ode mnie. Wytarła łzy i zmrużyła oczy, przyglądając się mi ze szczególną uwagą. - Gdzie byłeś? - powtórzyła i zacisnęła pięści.
Podparłem się o stół i wpatrywałem się w nią. To rzadki widok, kiedy widzi się swoją siostrę tak zdenerwowaną, ale zapewne już się domyślała, albo i nie.
- Nie mów, że... - zakryła usta swoją dłonią.
- Tak kurwa, biłem się z twoim jebanym byłym, albo i nie, bo kurwa nic mi nie mówisz - warknąłem i jęknąłem z bólu odkrywając trochę zakrwawioną rękę.
Kate natychmiastowo znalazła się przy mnie i odsłoniła do końca moje ranne ramię.
- Zostaw - wyrwałem się z jej uścisku. - Sam sobie poradzę - podszedłem do szafki wymijając ją. Wyjąłem apteczkę i zdjąłem koszulkę. Syknąłem, bo wcale kurwa to dobrze nie wyglądało.
- Daj sobie pomóc, musi cię obejrzeć lekarz.
- Pomóc? A kiedy ja chcę ci pomóc to ty wszystko taisz przede mną! Dlaczego?! - krzyknąłem.
Westchnęła skonsternowana i przygryzła swoją wargę.
- Pisał do mnie kilka listów i jeśli powiedziałabym tobie, to by mnie zabił - powiedziała cicho.
- I wiesz co kurwa jest najlepsze? Że gdybym nie wyszedł z domu to by przylazł tu w nocy i pewnie cię zabił! - moje skronie zaczęły pulsować i nagle spiąłem się bo poczułem czyjś dotyk na mojej ranie. Gwałtownie się odwróciłem. To była Nicole. Trzymała swoją rękę przy piersi i patrzyła na swoje stopy. Dotknęła mnie? Dlaczego? Jednak ten dotyk sprawił, że się trochę rozluźniłem.
- Nie kłóćcie się - wyszeptała. Podszedłem do niej, ale odskoczyła ode mnie, a ja cofnąłem się.
- Louis, ona potrzebuje czasu - odezwała się Kate.
Westchnąłem i chwyciłem za apteczkę po czym skierowałem się do swojego pokoju.
Położyłem pudełko na łóżko i wyszedłem do łazienki żeby przemyć trochę wodą moje " zadrapanie ". Szło mi masakrycznie. Nie miałem czasu, żeby jeździć do lekarzy i się z nimi użerać, a co najgorsze zostać skierowanym do szpitala, na kolejne jebane dni. Wtedy znowu byłbym zestresowany. Nie wiedziałbym czy moi bliscy są bezpieczni, czy wszystko jest okej. Dlatego wolę nie ryzykować. Sam umiem się sobą zająć.
Teraz jęknąłem głośniej. Jebany kutas. Do łazienki zaczął ktoś pukać.
- Kate, nie mam zamiaru słuchać twoich pierdoleń o lekarzach, więc daruj sobie i zajmij się Nicole, bo ona widocznie wcale nie chce ze mną gadać - warknąłem i dalej przemywałem swoje ramie, jednak ona nie chciała przestać krwawić.
- Zostaw - usłyszałem słodki i cichy głosik.
Odwróciłem się i znowu ujrzałem Nicole.
- Sama umiem się sobą zająć, tobą też... - powiedziała trochę pewniej, ale dalej nie patrzyła na mnie. Halo, przecież nie gryzę. - Mogę? - spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami i chwyciła ranną rękę. Wiedziałem, że nie chciała mnie dotykać, jednak liczą się chęci. Myślę, że Nicole walczy ze swoją fobią. Oby tak było.
Nie wyrywałem się. Dziewczyna na chwilę wyszła z łazienki, chwilę później w rękach trzymała apteczkę. Ponownie chwyciła mnie za rękę i oglądała ją.
- Nie chcę cię martwić, ale rana jest głęboka i potrzebny jest lekarz - powiedziała i zaczęła przemywać ją jakimś cholernie piekącym płynem.
- Nie potrzebuje lekarza - odparłem.
- Nie chcę żebyś miał zakażenie - powiedziała cicho.
- Potrzebuje ciebie, nie żadnych lekarzy, tylko ciebie - powiedziałem poważnie a ona spojrzała na mnie, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Przepraszam, że nie mogę być taka jaką teraz mnie oczekujesz - wyszeptała i zaczęła wiązać bandaż wokół mojego ramienia.
- Chcę ci pomóc - powiedziałem stanowczo. - Nie chcę żebyś płakała, chcę żebyś była szczęśliwa. Chcę móc cię dotykać - sprawną ręką uniosłem jej podbródek. - Widzisz? Nie zrobię ci krzywdy - powiedziałem a ona wyrwała swój podbródek i patrzyła na podłogę.
- Wiem to, ale nie zrozumiesz mnie. Kate mnie rozumie.
- Ja też chcę spróbować - wyprostowałem się i nabrałem powietrza.
- Musiałbyś przeżyć to samo co ja, jednak to nie jest możliwe - nagle zadzwonił telefon.
- Przepraszam - burknąłem i wyminąłem ją, po czym spojrzałem na wyświetlacz. Liam. Bez zastanowienia odebrałem
- Halo... Co jest?... Co... Zaraz będę... - rozłączyłem.
- Kto to? - zapytała Nikki.
- Przepraszam, Nicole. Kolejny raz cię zawiodłem - ścisnąłem swoje ramię żeby ukoić ból i syknąłem. - Zostaniesz z Kate?
Ujrzałem jej zrezygnowaną minę. Ile ja bym dał, żeby ją teraz przytulić. To jest okropne. Stać obok ukochanej osoby i nie móc jej przytulić.
- Ja... - ściszyła głos. - I tak wystarczająco dużo tu jestem. Muszę wracać do domu - odparła słabo.
- Odwiozę cię - wyprzedziłem ją.
Zauważyłem, że ma dreszcze. Ona boi się ze mną jechać... Jestem potworem. To ja jej to wszystko zapewniłem. Chciałbym wymazać to z pamięci.
Kate weszła do mojego pokoju. Nie dość, że sprawiam ból Nicole to jeszcze też mojej siostrze.
- Kate, zakluczysz się, dobrze? - ścisnąłem jej dłoń. - Postaraj się zgasić każde światło jakie możesz. Mam nadzieję, że wrócę szybko... - okłamywałem sam siebie.
Dzisiaj nie wrócę na noc. Muszę wszystko przemyśleć. Lubiłem być sam i wspominać chwile z Nicole. Nie wiem czy one jeszcze wrócą.
Musnąłem dłoń Nikki, ale szybko ją odsunęła. Cholernie bolą mnie takie gesty. To okropne. Ścisnąłem pięść i starałem się opanować.
- Idź do samochodu - odparłem, zachowując dystans.
Dziewczyna nie odezwała się i spełniła moją prośbę, chociaż brzmiało to jak rozkaz. Wybrałem pierwszą lepszą czystą czarną koszulkę i wziąłem klucze od auta. Pocałowałem Kate w policzek.
- Kiedyś wynagrodzę ci te cierpienie, obiecuję - rzuciłem jej przepraszające spojrzenie i poszedłem do Nicole.
- Dlaczego usiadłaś do tyłu? - zapytałem zdziwiony.
Była zakłopotana. Bawiła się palcami i nawet nie odważyła się na mnie spojrzeć. Co jeszcze takiego ten gnój jej zrobił?! Chyba powiedziała coś pod nosem.
- Okej, przepraszam. Nie tłumacz się. Rozumiem - nie kurwa, wcale nie rozumiem!
Nie jestem wyrozumiały i bałem się, że wybuchnę, każę jej usiąść obok mnie z przodu, żebym mógł na nią patrzeć i jej dotknąć. Jeśli tak będzie jestem stracony.
W czasie drogi do Liam'a starałem się nawiązać z nią jakąś rozmowę, ale to na nic. Bardziej gadałem sam do siebie.
- Czy... - zawahałem się. - Czy kiedyś będzie tak jak dawniej?
- Nie potrafię ci na to odpowiedzieć - szepnęła.
To mi wystarczyło. Starałem się odgonić od siebie słowa Nicole rozbrzmiewające w mojej głowie, myśląc o Liam'ie, ale to na nic. Podjechałem pod jedną z wielu siłowni w Doncaster. Dzwonił, żebym tu przyjechał, ale za cholerę nie wiedziałem dlaczego.
- Kurwa mać... - powiedziałem głośno.
Nicole spojrzała na mnie ukradkiem, a ja wgapiałem się w auto Liam'a stojące na parkingu kilka metrów dalej od drzwi wejściowych siłowni. Jego wóz miał poprzebijane opony. Nie musiałem zastanawiać się nad tym, kto to zrobił. Byłem pewien. Kurwa on ma na prawdę nasrane w bani! I tak będę miał go w garści i tak.
- Zaczekaj w samochodzie.
Nie czekałem na odpowiedź, bo wiem, że dla niej jest to na rękę, żeby być jak najdalej mnie. Spojrzałem na dwie opony, a z drugiej strony auta stał Liam z papierosem.
- Widzę, że teraz nie tylko ty masz problemy z Drake'iem - wysyczał przez zęby.
- Kurwa Liam! Ty też będziesz mnie obwiniać o wszystko! - uniosłem ręce w górę.
- Nie. Nie spinaj się tak. Chcę to po prostu szybko załatwić, bo nie mam zamiaru pilnować wszystkiego, do czego ten gnój może się przyczepić.
- Dobra, dobra... - rozmasowywałem kark. - Co chcesz zrobić?
- Pamiętasz co zaproponowała Diana? - spojrzał na mnie.
- Nie... Nie wierzę.
Wyrzucił resztę papierosa i spojrzał na mnie całkiem poważnie.
- Chyba nie mam wyboru - widziałem jak zaciska pięści. - Ale. Jeden mały ruch z jego strony i nie ma opcji, żebyś prosił mnie, żebym się zatrzymał. Nie ma takiej opcji.
Skinąłem głową i czekałem aż kontynuuje.
- Tak sobie pomyślałem. Może weźmiemy na rozgrzewkę jedną białą kreskę, co?
Spiąłem się i zacisnąłem szczękę.
- Nie, Liam. Nie prowokuj mnie. Rób co chcesz. Albo nie. Nie rób tego co chcesz. Nie będziesz ćpał, jak chcesz odegrać ze mną jakąś grubszą akcję.
- Mhm. Myślisz, że to był ostatni raz jak wziąłeś?
- Nie pytaj mnie teraz o to. Staram się ograniczyć, nieźle mi idzie - puściłem mu oko. - W samochodzie jest Nicole, muszę odwieźć ją do domu. Potem będziemy wszystko planować. Zadzwoń do Diany i chodź do auta.
Liam skinął głową wyjmując telefon, a ja ruszyłem do samochodu. Spojrzałem na tylne siedzenie. Nicole siedziała skulona, a większość jej włosów zasłaniała jej twarz. Odgarnęła je i o dziwo spojrzała na mnie. Serce mocniej zabiło mi w piersi.
- Poczekamy tylko na Liam'a i możemy jechać.
Dziewczyna zacisnęła rękawy swojej bluzy, nie wiedzieć czemu. Payne wsiadł od strony pasażera z przodu i schował telefon do kieszeni. Znów dwie godziny jazdy. Ale dla niej mogę zrobić wszystko.
Nicole nie odzywała się przez całą drogę. Została nam mniej niż godzina i zauważyłem, że Liam zaczął się irytować.
- Co jest? - spojrzałem na niego, przerzucając biegi.
- Usiądź z tyłu. Ona się boi. Kurwa, jedzie z dwoma facetami. Mogłeś się tego domyślić - podniósł głos.
Zahamowałem i pozwoliłem mu usiąść jako kierowca. Przesiadłem się do tyłu, ale tak szybko jak usiadłem na siedzeniu, tak szybko Nicole odsunęła się na drugi koniec.
- Nie chcę żeby tak było - szepnąłem. - Daj sobie pomóc. - przysunąłem się lekko, w końcu nie ma gdzie uciec.
- Mi się nie da pomóc - zadrżała, gdy dotknąłem jej ramienia.
Nie udawałem dłużej. Przyciągnąłem ją do siebie, czując jej zapach. Boże, jak mi tego brakowało. Obiecałem sobie, że takimi małymi kroczkami wrócimy do tego co było kiedyś. Gładziłem jej plecy.
- Louis, przestań... - powiedziała cicho. - Proszę. Nie teraz, ja... Ja się do tego nie nadaję. Jeszcze nie teraz...
- Przepraszam - odparłem zrezygnowany i wróciłem na swoje miejsce.
Przez resztę drogi jechaliśmy w ciszy.
***
Byłem bardzo zdenerwowany, ponieważ nie wiedziałem co mam robić. Nicole nie odzywała się, nie patrzyła się w moją stronę i nie ruszała się. Była wgapiona w krajobraz za szybą samochodu. Stanęliśmy pod domem mojej słodkiej brunetki. Wyjść i odprowadzić ją do drzwi, czy może jednak wypuścić ją i pojechać w pizdu? Spojrzałem na Liama w lusterku, a on dał mi znać, że mam ruszyć swoją dupę i otworzyć jej drzwi.
Wysiadłem z samochodu i okrążyłem samochód, po czym otworzyłem jej drzwi. Chciałem wyciągnąć w jej stronę rękę, żeby mogła utrzymać równowagę przy wychodzeniu, ale nie zrobiłem tego. Gdy chciała wyskoczyć z samochodu, zachwiała się i to była okazja, że mogłem ją dotknąć. Odstawiłem ją na ziemię, a ona odsunęła się ode mnie. Spojrzałem zrezygnowany na Liama, a on pokazał palcem w stronę drzwi mieszkaniowych Nicole.
Dziewczyna ruszyła w stronę domu, a ja szedłem za nią, tylko po co?
- Um.. Louis? - odezwała się, gdy wreszcie stanęliśmy pod drzwiami.
- Tak? - spojrzałem na nią.
- Wejdziesz ze mną? Mama o ciebie pytała... - powiedziała cicho.
- Nie wiem czy jestem mile widzianym gościem w twoim domu - odparłem i oparłem się ręką o framugę drzwi.
- Ja chcę... chcę im udowodnić, że to nie ty mnie skrzywdziłeś.
- Ty i ja wiemy bardzo dobrze, że to tylko moja wina - zamknąłem oczy. - To wszystko przeze mnie, chciałbym żebyś o mnie zapomniała, bo to, że jesteś w takim stanie oznacza, że to moja wina. Wciągnąłem cię w te niepotrzebne gówno. Zrobiłbym wszystko, żebym to ja za ciebie mógł znosić te męki przez jakie teraz musisz przechodzić.
- Nie chcę zapominać. Ja wierzę, że... kiedyś wszystko będzie normalnie, musisz dać mi tylko trochę czasu, a teraz chodźmy - pociągnęła za klamkę i weszła do środka a ja nabrałem powietrza i wszedłem za nią.
- Nicole! - krzyknęła jej matka po czym stanęła na nogi i zaczęła biec w naszą stronę, ale ustała gdy tylko mnie zobaczyła.
- Dzień dobry - powiedziałem i udałem, że wcale kurwa nie jestem spięty.
- Louis, miło cię widzieć - jej twarz nie ujawniała żadnych emocji. - Napijesz się czegoś? - zapytała uprzejmie.
- Ja...
- Co ty tu robisz zasrany szczeniaku! - nagle przede mną stanął jakiś mężczyzna. - Masz czelność tu jeszcze się pokazywać?! Kto go tu wpuścił? - odwrócił się w stronę mamy Nikki a ja uniosłem jedną brew i czekałem na dalszy ciąg zdarzeń.
- Przyszedł ze mną - szepnęła Nicole.
- Z tobą? Ile razy ci mówiłem, że masz się z nim nie widywać?! Lepiej się stąd wynieś albo zrobię ci krzywdę! - widziałem jak jego skronie pulsują ze złości. Okej, czyli kolejna osoba jest na mojej liście, które mnie nienawidzą, rób tak dalej Tomlinson.
- Przestań tato, ja chcę żeby tu był - ustała bliżej mnie, żeby udowodnić mu, że jestem tu dla niej. Jeden zero dla Tomlinsona stary kutasie.
- Sam się o to prosisz - warknął i popchnął mnie.
- Ej no kurwa tak się nie bawimy! - krzyknąłem i tak samo jak on odepchnąłem go.
- Przestańcie! - krzyknęła matka Nicole i stanęła między nami, a Nikki pobiegła do swojego pokoju. - To ja chciałam, żeby Louis tu był, więc nie rób awantur! - krzyknęła do niego. - A my porozmawiamy kiedy indziej, bo jak widzisz nie ma teraz do tego warunków, dlatego proszę cię wyjdź stąd - pokazała ręką na drzwi, a ja zgromiłem facia stojącego za nią swoim wzrokiem po czym wyszedłem.
- I jak? - usłyszałem głos Li jak usiadłem na miejsce obok niego.
- Chujowo, jej stary to debil. Powinien przelecieć jej matkę, bo niedługo dostanie zadyszki jak tylko pojawię się w pobliżu - wywróciłem oczami.
- No nieźle - zaśmiał się. - Teraz do Diany.
- Okej.
***
- Tylko błagam cię uważaj na siebie, z tego co wiem zaraz będzie tędy jechał. Całe szczęście, że nie ogarnął, że ma na samochodzie nadajnik. - odparł Liam, a ja wypuściłem dym z moich ust.
- Dobra nie jęcz tak, wszystko będzie dobrze - otarła swoim nosem o jego. Zaraz chyba się zrzygam od tych czułości.
Zagasiłem papierosa i podszedłem do nich.
- Teraz serio wyglądasz jak prawdziwa dziwka - odparłem z ironią.
- Louis... - Liam zgromił mnie wzrokiem a ja uniosłem ręce w geście obrony.
- Daj spokój Liam, przyzwyczaiłam się do jego humorów jakby miał niekończący się okres.
- Dobra, nie kłóćcie się, zajmijmy swoje miejsca. Chodź Louis.
Diana
Strasznie nie komfortowo czułam się w tym wydaniu. Przykro mi było, że Liam musiał patrzyć na mnie właśnie w tym stroju. Zaczęłam krążyć po poboczu. Oby wszystko wypaliło. Ten stary kutas zapłaci za to co zrobił dla mojej małej Nicole. To nie on miał odebrać jej niewinność! Każdy, nawet Louis ale nie ten jebany zgred! Okej, uspokój się Diana, zaraz czas działać. Dobrze, że znajdowaliśmy się w lesie. Nigdy nie wyszłabym tak na ulice. Nagle zatrzymał się jakiś samochód. What the fuck? Postanowiłam udawać, że to mnie nie rusza i dalej kręciłem się wokół pobocza.
- Wskakuj piękna, jeśli chcesz się zabawić - ujrzałam w miarę przystojnego kolesia. Chyba był dziany, ale mam Liama, a poza tym zadanie do wykonania. Schyliłam się żeby być na równi z jego spojrzeniem. Oh tak mam ładne cycki, ale to nie twój czas.
- Słuchaj przystojniaczku, widzisz tamtą drogę? - pokazałam prosto na ulicę.
- Tak - odparł ochryple i się zbliżył.
- Świetnie, a więc jedź i niech bóg będzie z tobą - poklepałam go po policzku i wyprostowałam się.
- Co? Dziwka zakonnica, nowość. Ja pierdole, nawet na pięć minut nie chcesz na tyle mojego porsche? - zrobił minę smutnego pieska.
- Jedź kurwa albo przebiję ci opony - warknęłam.
Zamknął szybę i pojechał. Uf, matko, żeby Liam się nie wściekał.
Jest. Cholera. Nogi zaczęły się pode mną uginać. Dopiero teraz zaczęłam się bać. Wcześniej tak o tym nie myślałam. Starałam się wyglądać najseksowniej jak mogłam. "To za Nicole, gnoju. " - pomyślałam. Samochód zatrzymał się obok mnie, a ja zniżyłam się, żeby móc na niego spojrzeć. Był obrzydliwy, okropny. Co ta Nikki musiała przeżywać... Drake otworzył mi drzwi.
- No, no... Będzie ciekawie - oblizał się.
Chciałam zwymiotować na ten jego ryj! Nie odezwałam się, czekając na jego ruch.
- Postawisz mi tu, czy gdzieś w ustronnym miejscu? - wydał z siebie śmiech, o ile można było to tak nazwać. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, a on skończył. - Wiesz co, przejedźmy się - spojrzał na mój biust i przejechał mi ręką po kolanie.
Tak bardzo chciałam mu przyjebać. Udawałam, że jestem nim zainteresowana. Ludzie, jak można być zainteresowaną takim starym gnojem? Był bezczelny. Jechaliśmy może dwie, trzy minuty, a przez ten czas zdążył powiedzieć o mnie wszystko, że mam ponętne usta, które chce wykorzystać, długie nogi, a pod majtkami to już w ogóle raj. Modliłam się w duchu, żeby Liam i Louis szybko to zakończyli. Za żadne skarby nie będę dziwką.
- Słuchaj, ja nie mam dużo czasu. Płacisz z góry, jasne? - uniosłam brew, a on zwolnił samochód.
- Spokojnie... - ściszył głos - Nie zakończymy tylko na zabawie w samochodzie...
CO? CO KURWA? W głębi duszy zaczęłam panikować, musiałam się stamtąd wydostać.
- Co jest? Co ty kuźwa, ochroniarzy masz? Co to za samochód? - spojrzał przez lusterko, na auto chłopaków.
Mam nadzieję, że nie rozpoznał Louis'a.
- Nie mam pojęcia - skłamałam.
- Oni nas kurwa śledzą. Ty to zaplanowałaś?! - krzyknął i wdepnął pedał gazu z całej siły, przez co zachwiałam się na siedzeniu.
Odpięłam powoli pas, ale on zwiększał prędkość. Nie może tak być. Jestem silna, poradzę sobie. Pocieszałam się w duchu i obmyślałam plan. Zapierdalał jakby mu się dom palił. Pewnie nie tylko Louis jest jego wrogiem. Chyba go nie poznał, bo raczej powiedziałby to. Spojrzałam na jego rękę. Kierował ją w stronę schowka, więc teraz kierował tylko jedną.Skorzystałam z okazji i złapałam za kierownicę, skręcając w lewo. Opony zapiszczały, a Drake odepchnął mnie z całych sił. Zabolało. Samochód stoczył się w rów, a ja uderzyłam głową najpierw w szybę, a potem zatoczyłam się do tyłu. Nic nie widziałam, bo chyba mnie zamroczyło. Szyba z mojej strony rozbiła się, a jeden kawałek wbił się w moje udo. Zawyłam z bólu, bo nie byłam do tego przyzwyczajona. Płakałam nawet, gdy połamał mi się paznokieć, a co dopiero teraz. Usłyszałam krzyki i spojrzałam na tego sukinsyna. Nie do końca wiedział co się dzieje i próbował wydostać się z auta, a uniemożliwiały mu to poduszki powietrzne. Ja miałam ułatwione zadanie, bo wcześniej odpięłam pas. Ledwo wytoczyłam się z samochodu i pobiegłam w byle jaką stronę, jak najdalej od niego. Byłam w lekkim szoku i zobaczyłam, że Drake ucieka. Nie, to nie tak miało się skończyć! Nie po to stałam na tym poboczu żeby on sobie uciekł! Wydusiłam z siebie zduszony krzyk, najgłośniej jak mogłam.
- Louis!
Zobaczyłam go w oddali, jak wybiegał z samochodu. Widziałam, że nic go nie zatrzyma. Był wściekły. Nie, to mało powiedziane. On go zabije. Usłyszałam krzyk Liam'a skierowany do Lou, ale on już doganiał Drake'a. Opadłam na zimny asfalt, a w mgnieniu oka dobiegł do mnie mój chłopak.
- Diana, kochanie. Diana! - poklepał mnie po policzku, a ja bez słowa wtuliłam się w jego tors.
Wziął mnie na ręce, wcześniej nakładając swoją kurtkę. Jak dobrze, że go mam. Położył mnie na tylnym siedzeniu. Nie pamiętam, co dalej się działo. Chyba zasłabłam, bo nie byłam w stanie znieść tego wszystkiego.
Jak wam się podobał? Przepraszamy, że tyle nie dodawałyśmy, miałyśmy dużo kartkówek i sprawdzianów, na dodatek to jeszcze nie koniec naszych męk, ale mam nadzieję, że ten bardzo przypadnie wam do gustu i jak myślicie? Czy Drake ucieknie? Mamy nadzieję, że w tym rozdziale przekroczycie 21 komentarzy! Dwudziesty rozdział to taka pełna liczba i mamy nadzieję, że będzie cierpliwie czekać na niego, bo naprawdę, naprawdę, naprawdę, naprawdę warto xD Mamy teraz taki pomysł, że będziecie tonąć w kisielu ze swoich majtasów hehs, to tyle bajooos i kochamy was! <3
Już się nie mogłam doczekać :D szkoda że tak się potoczyły losy Niki, strasznie mi jej szkoda i żadna dziewczyna nie powinna przejść tego co ona :( Lou zabije tego kutasa i dobrze, takiego to powinno się wykastrować :* już chce next
OdpowiedzUsuńNie wiem co myśleć o Nikki. Raz się do niego zbliża, raz oddala. Okej, jest zgwałcona, ale niech się zdecyduje, bo jakby niszczy Louisa.
OdpowiedzUsuńBiedny Lou. Niby jestem świadoma, że to po części jego wina, ale kurde.. No biedny! I Liam z Dianą.. Domyślam się co Lou musi czuć, kiedy patrzy na nich szczęśliwych, wtulonych DOTYKAJĄCYCH SIĘ!!!!
Luv ya! xxx
Ale akcja! Na początku, jak to ja, miałam nieogar i myślałam, że nie przeczytałam poprzedniego rozdziału, ale doszłam do tego! Od początku wydawało mi się, że to będzie tylko sen, no bo bez kitu, ale Louis tak z nikąd by się nagle nie pojawił u niej w łóżku :P Już w poprzednim rozdziale myślałam, że to Nikky przyszła na boisko, ale coś mi się nie chciało wierzyć, no bo jakim cudem znalazła go akurat tam? Nevermind. Ważne, że go znalazła i dużym postępem było już to, że poprosiła go o rozmowę, a jakby tego było mało, u niego w domu! Gdyby mu nie ufała i tak strasznie się go bała, to nigdy by tego nie zaproponowała. Przeraziłam się, gdy Colin był naćpany, a na dodatek z nożem. Pojeb. Dobrze, że Kate dała radę w miarę szybko uciec i że Lou był w domu, choć ten narwaniec i tak nie powinien do niego wychodzić -.- Nicole się rozszalała, a jej ojciec to kolejny kutas, z którym musi mieć styczność w swoim życiu. Powoli przywyknie do dotyku, może chociażby tego Louisa, tyle wystarczy, jemu musi zaufać, skoro wciąż ją do niego ciągnie. Nie mogę wciąż uwierzyć, że Liam zgodził się na plan Diany. Tak btw to ta dwójka naprawdę czuje do siebie coś więcej, aww. Jestem ciekawa, jak chłopcy rozprawią się z tym Drakiem, ale chcę, by nie wyszdł z tego z małymi obrażeniami...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! x
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
Super ! Warto było czekać ;)
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
Super <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział. Myślałam, że zawiesiłyście pisanie a tu taka niespodzianka. Czekam na kolejny rozdział xx
OdpowiedzUsuńZajebisty! <3 Czekam na nn
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że dopiero teraz ale net mi padł :c rozdział jest super czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńNo hej ! Dzisiaj znalazłam twojego bloga i jest ZAJEBISTY ! Powiem przyjaciółką żeby przeczytały, myśle, że im też się spodoba :D Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niebawem :**
OdpowiedzUsuńKate W.
No faktycznie jest świetny ~.~ No to co ? Weny wam życzę ^-^ Do następnego rozdziału ;3 Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńSupcio :] Czekam na dalszą część !
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie z Dianą ? Ona i Li to urocza para *.* Wyczekuje na next !
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńhttp://all-to-make-the-shelter.blogspot.com/
Oh, wybacz, że dopiero teraz. Rozdział jest genialny! Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńprosimy o cierpliwość, jesteśmy w trakcie pisania i obiecuję Ci na słowo, że warto było czekać! :)
UsuńOki, w takim razie czekam :D
UsuńSwietny <3 Czekam z niecierpliwoscia na next :) Kiedy bedzie nastepny rozdzial ?
OdpowiedzUsuńAle akcja...
OdpowiedzUsuńNa początku myslałam że nie uda mi się dotrwac do tego rozdziału ale udało się!!!
Cudowny!
Czekam na kolejny rozdział z kolejną dawką emocji i akcji
W między czasie zapraszam do mnie http://dreamfanfictiononedirection.blogspot.com/
Niesamowity rozdzial , czekam z niecierpliwoscia na next <3
OdpowiedzUsuń