Wstałem z łóżka i skierowałem się do kuchni. Jedyne co mi zostało to wspomnienia po moim słoneczku. Racja, już nie moim. Wszedłem do pomieszczenia i przed oczami miałem wszystko to co się wydarzyło w ciągu tych trzech miesięcy. Wiem, znaliśmy się niedługo jednak zdążyła zawrócić mi w głowie. Nalałem do szklanki trochę wody i usiadłem na krześle przy stole wgapiając się w ścianę. Czułem, że czegoś mi brakuje. Pustka, która mnie wypełniała była nie do zniesienia. Nicole zajmowała sporą część mojego serca, jednak wiem, że gdy kogoś znajdzie, będzie z nim szczęśliwa, bo ja nie jestem normalny. Jestem jedynie dla niej zagrożeniem.
- Smutno mi bez ciebie samemu w ... - szeroko otworzyłem oczy, gdy ujrzałem jej matkę. - łóżku... - wykrztusiłem.
- Nicole, może wytłumaczysz mi kto to jest? - zapytała ją jej mama całkiem zszokowana i nie spuszczała ze mnie wzroku. Nie przejąłem się zbytnio zaistniałą sytuacją, lubiłem gdy coś się działo, a zwłaszcza pierwszy raz miałem miejsce patrzeć na taką komedię, która się zaraz wydarzy.
- Tak właśnie Nicole spędzała wczorajszy dzień, mamo - odparł Shannon z uśmiechem zwycięstwa.
Nienawidzę szczeniaka. Czułem spojrzenie Nicole, ale nie spojrzałem na nią, bo byłem zajęty spuszczaniem gromów z moich oczu w stronę tego jebniętego na mózg bachora.
- Nicole, odpowiesz coś wreszcie? - spojrzała na nią.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem Louis. - podszedłem do jej mamy i wyciągnąłem rękę. Wiedziałem, że jej nie uściśnie, ale zostałem nauczony dobrych manier, no może nie do końca.
Uśmiechnąłem się pod nosem na samo to wspomnienie. Wtedy spędziłem taką przyjemną noc z Nicole. Wciąż czuję jej dotyk na swojej skórze i smak jej ust. Ile bym dał żeby znowu ją poczuć. Tak cholernie mi jej brakuje.
- O czym tak myślisz? - usłyszałem głos mojej siostry po czym odwróciłem się do niej, a ona stała oparta o framugę drzwi do kuchni.
Spuściłem wzrok na swoje palce, a jedna łza spłynęła po moim policzku, już nie obchodziło mnie to czy moja siostra widzi, że się mażę, nie chciałem zgrywać już twardziela. Bez niej jestem nikim.
- Przepraszam - starłem łzę, wstałem i ruszyłem do Kate.
Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami, a ja odruchowo ją przytuliłem.
- Nie masz za co, domyślam się co musisz czuć, jednak czas leczy rany. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - pogładziła mnie po plecach.
- Potrzebuję jej. - mój oddech drżał za każdym razem gdy łapałem powietrze. Byłem na skraju poryczenia się jak małe dziecko.
- Wiem... pomyśl, że ona będzie szczęśliwa, może nie dałeś jej wystarczająco szczęścia - odparła delikatnie.
- Starałem się. - szepnąłem.
- Wiem, widzę, że ją kochasz.
- Jak jasna cholera... - odsunąłem ją od siebie i skierowałem się do wyjścia.
Czułem wzrok Kate na sobie jednak wiedziała, że nie musi się teraz odzywać. Wyszedłem z domu i powolnym krokiem kierowałem się tam. " Tam" mam na myśli miejsce gdzie spotkałem Nicole pierwszy raz.
- Luck zajmie się twoim autem. A tymczasem chodź ze mną. - złapałem ją lekko za ramię.
- Co proszę? Nie mam zamiaru się z tobą szwędać, nawet się nie znamy.
- Mogłabyś być dla mnie milsza, jesteś w moim warsztacie i staram się ci pomóc. - zmieniłem wyraz twarzy na bardziej zirytowany, naprawdę udawanie miłego chujowo mi wychodziło.
- To przynajmniej powiedz jak mam na imię, panie idealny - powiedziała ironicznie.
- Myślę, że byłem dla ciebie uprzejmy i powiedziałem ci jak się nazywam, a twojego imienia nie znam. Olśnisz mnie? - uśmiechnąłem się.
Kolejne wspomnienie, a ja nigdy nie byłem tak zdołowany jak teraz. Wtedy gdy przyszła do mnie do warsztatu, bo zepsuł się jej samochód. Cieszę się, że wybrała ten warsztat a nie inny.
- Gdzie jedziemy?
- Na Scarborough. - odpowiedziałem grzecznie nie odrywając wzroku od drogi.
- Po co jedziemy nad morze? - zapytała zaciekawiona.
- Nie zadawaj tyle pytań - odparłem z uśmiechem na ustach.
W ten sam dzień zabrałem ją nad to morze i wtedy spadła z tego małego urwiska. Zabrałem ją do domu i jeśli dobrze sobie przypominam to już powoli zaczynało się piekło. Przez te wszystkie zamyślenia nawet nie wiedziałem, że dotarłem na to miejsce gdzie pierwszy raz ujrzałem moją nieśmiałą, piękną brunetkę, którą tak bardzo chciałem zobaczyć.
Usiadłem pod drzewem. Głowę oparłem o pień i skuliłem się. Było cholernie zimno, ale ja chciałem powspominać.
Nicole nie odpisywała na moje smsy, to oznaczało, że coś jest nie tak, dlatego postanowiłem do niej jechać i to sprawdzić. Zacząłem pukać w jej drzwi. Wiedziałem, że tam jest, ponieważ widziałem światło w jej pokoju. Czułem, że siedziała przy drzwiach jednak chciała mnie zrobić w chuja.
- Nicole otwórz, wiem że tam jesteś! - waliłem w drzwi coraz głośniej.
Czułem i słyszałem jak osuwa się przy drzwiach jednak nic nie mówiła tylko zapewne czekała aż sobie pójdę. Niedoczekanie jej. Nie dam się tak łatwo spławić.
- Otwórz te pierdolone drzwi! - krzyknąłem wkurwiony i sfrustrowany .
Wiedziałem, że tego nie zrobi, więc do głowy przyszedł mi inny pomysł.
- Okej... - odsunąłem się od drzwi i skierowałem się w stronę rynny.
Tego dnia dowiedziała się o mnie zdecydowanie za dużo, jednak nie wycofała się i po krótkim czasie wyznała mi miłość. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, a ja złapałem się za głowę opierając ją o swoje kolana.
- W życiu nie ma tak łatwo Nikki. - odparłem, po czym dodałem. - Ale jeśli dasz mi tą cholerną szansę, to postaram się... Postaram się dla ciebie... Dla nas. - ostatnie słowa wypowiedziałem ciszej.
- Nas? - zapytała zdumiona. - Jest coś w ogóle takiego jak my? - podniosła jedną brew do góry.
Nie dawała za wygraną, ah jak ją pragnę.
- Myślę, że już trochę.
- Chyba się mylisz. - cały czas oschła i cały czas seksowna.
- Ja nigdy się nie mylę. - uśmiechnąłem się zawadiacko.
- I do tego jesteś cholernie skromny. - odpowiedziała sarkastycznie.
- Nicole, nie drażnij się ze mną. - przygryzłem wargę. - Pamiętaj, jeśli będziesz dla mnie taka oschła, jak jesteś teraz, to zostawię ci "pamiątkę" tu. - zbliżyłem swoje wargi do jej szyi i lekko musnąłem jej skórę. - Więc uważaj, bo to się źle skończy. - położyłem dłoń na jej plecach.
- Nie boję się ciebie. - odepchnęła mnie od siebie i wystawiła mi język jak jakaś dwunastoletnia dziewczynka i zaczęła uciekać wprost polany.
Już nie wytrzymałem i opadłem całym ciałem na wilgotną trawę. Kierowałem cios za ciosem w ziemię i już nie mogłem powstrzymywać jęków. Nigdy nie przyśniłbym sobie, że będę płakać przez dziewczynę. Nigdy nie sądziłem, że kogoś pokocham jak kurwa ją cholernie kocham.
Nie ociągałem się. Byłem tuż za nią, po czym złapałem ją i upadliśmy razem na trawę. Nie mogła opanować śmiechu. Jej chichot jest piękny. Miała zamknięte oczy, a ja nachyliłem się nad nią i nie mogłem przestać się uśmiechać. Halo, widzę anioła. Otworzyła oczy, a ja po chwili dałem jej buziaka w usta. Uśmiechnęła się. O tak!
- Oj chyba bez kary się nie obejdzie maleńka - puściłem do niej oczko i wyszczerzyłem swoje zęby.
- Sugerujesz coś? - uformowała swoje usta w dzióbek i patrzyła się na mnie a ja skorzystałem z okazji i znowu ją pocałowałem.
- Zależy, czy ty tego chcesz. - uśmiechnąłem się.
W tym momencie zaniepokoiła się. Chyba nie ma na myśli że...?
- Nie, nie chodzi mi o to... - zaśmiałem się a ona westchnęła zaspokojona.
Była wtedy mokra, taka piękna. Straciłem wszystko, nie mogę żyć dalej z myślą, że ona kiedyś znajdzie sobie kogoś i będzie kierować w stronę tej osoby te cholernie ważne dwa słowa. "Kocham cię". Było zbyt wiele wspomnień, a każde przyprawiało mnie o kolejne złamanie serca. W tym miejscu było tego za dużo. Nie chcę tak żyć.
Wróciłem do domu i zacząłem pakować do walizki najpotrzebniejsze rzeczy. Może to dobrze, że nie miałem żadnego zdjęcia z Nicole. Muszę się od tego wszystkiego jakoś odciąć. Do pokoju wparowała Kate.
- Louis, co ty wyprawiasz? - spytała zszokowana.
- Pakuję się - odpowiedziałem spokojnie.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji! Takim sposobem nie odzyskasz Nicole.
- Nie chcę niczego odzyskiwać, nie rozumiesz? Nie ma już nas.
- Zostań w domu... - poprosiła.
- Przykro mi, Kate - było mi ciężko, że musiałem ją tu zostawiać, ale nie miałem wyboru. - Zostawiłem ci trochę pieniędzy w salonie, zapłaciłem rachunki więc na razie nie musisz się o nic martwić. - złożyłem jedną z wielu koszulek i schowałem do torby. - Uważaj na siebie, dobrze? - spojrzałem w jej oczy.
- Dlaczego tak jest? Kiedyś wszystko było inne... - opadła zrezygnowana na łóżko.
- Wiem, siostrzyczko, wiem - przytuliłem ją do siebie.
- Powiedz mi tylko, gdzie wyjeżdżasz?
- Do Sheffield... Pamiętasz jak kiedyś byliśmy tam z mamą? - ściszyłem głos. - Będę w hotelu Ashton, później będę myślał co dalej. Ale nie zostawię cię. Obiecuję... - podniosłem walizkę i podszedłem do drzwi - Bądź ostrożna.
- Ty też, Louis.
***
Droga zajęła mi ponad pół godziny, bo Sheffield nie było daleko od Doncaster. Zakwaterowałem się w hotelu, zostawiając walizkę w pokoju. Chciałem przejść się do Sheffield Botanical Gardens, bo to przypominało mi dawne czasy, kiedy ja, Kate i mama byliśmy razem. Miałem wtedy około szesnaście lat. Mama zawsze wolała chodzić w tak zwanych "Szklanych Domach" gdzie było można podziwiać różne rośliny. Ona to uwielbiała. Wtedy ja z Kate korzystaliśmy z wolnego czasu i wybieraliśmy się na lody. Moja siostra zawsze wybierała smak arbuzowy, ja brałem wszystkie po kolei. Często się z nią kłóciłem, ale jak to rodzeństwo. Z mamą było inaczej. Nie doceniałem jej starań. Coś ruszyło mnie w środku i chciałem się z nią spotkać. Wiedziałem jednak, że nie mam na co liczyć. Ona nie chce mnie znać. Zagryzłem wargę i pojechałem do tych ogrodów. Uśmiechałem się na myśl tych starych wspomnień. Nie wytrzymałem jednak tam długo, bo wróciłem myślami do Nicole. Kurwa, jak nie mieć uczuć? Zapomnieć? Cały czas jednak myślałem jak ona się teraz czuje, co robi, czy chociaż raz o mnie pomyślała, czy cieszy się z tego, że odszedłem. Chodziłem po ścieżkach, a w jednej chwili zaczepiła mnie jakaś czarnowłosa dziewczyna.
- Przepraszam? - uśmiechnęła się. - Zauważyłam cię, jak wchodziłeś do tych ogrodów. Masz ochotę się przejść i pogadać? - wysunęła rękę w moją stronę. - Jestem Robyn.
Z uprzejmości, a może i bezsilności podałem jej rękę.
- Louis.
- To co, przejdziemy się? - zarzuciła długie włosy.
- Nie, dzięki.
- Ej, nie pożałujesz! - przygryzła wargę i lustrowała mnie wzrokiem.
A wydawała się taka miła. Kolejna napalona suka. Gdzie jest moja Nicole, która jest krucha i delikatna i nie stara się, żeby wskoczyć mi do łóżka?
- Wątpię - odparłem i ruszyłem w przeciwną stronę.
Wróciłem do pokoju w hotelu i rozsiadłem się na balkonie. Zbliżał się wieczór, a ja dalej myślałem o moim aniołku. Nie. Nie mogę odzwyczaić się od tego, że ona nie jest już moja i nie będzie. Tęsknota rozrywała mnie od środka i myślałem, że w nowym miejscu zapomnę, ale to zbyt trudne. Ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka nawet nie czekając, aż otworzę. Pomyślałem, że to obsługa hotelowa więc rozłożyłem nogi na sąsiednim krześle i zamknąłem oczy, starając się nie myśleć o krzywdzie jaką wyrządziłem Nikki.
- Louis.
Co? Czy ja słyszę głos Harry'ego? Otworzyłem oczy i wstałem z krzesła. Patrzyłem na niego bez słowa. Chłopak miał zatroskane oczy.
- Co ty tu robisz? Skąd wiesz, że tu jestem? - spojrzałem na niego wrogo.
Przypominając sobie o tym, jak się zachowywał to moja złość wcale nie minęła, ale nie była już tak wielka jak wtedy, gdy zadzwonił do Nicole.
- Kate podała mi adres.
Uderzyłem się dłonią w czoło. No tak. Kate dla wszystkich chce jak najlepiej, ale nie ma tej świadomości, że nie chcę się z kimkolwiek widzieć.
- I co w związku z tym? - zapytałem niewzruszony. - Przyjechałeś tu, żeby kolejny raz dać mi w mordę? Sory, tu nie ma ringu i publiczności - prychnąłem.
- Nie. Chciałem cię przeprosić.
Zatkało mnie. Otworzyłem lekko usta z zaskoczenia i patrzyłem na niego zdziwiony.
- Ty? Mnie? Jesteś pewien?
- Mhm... - skinął głową.
- Odechciało ci się posunąć Nicole? Śmiało, jest wolna.
- Co? Nie. Louis, nie chciałem... Wiesz, jaki jestem... To nie tak. Nie wiem, jak to ułożyć w słowa, ale jesteś dla mnie kumplem. Nic się nie zmieniło.
Nie odpowiedziałem, czekałem aż kontynuuje.
- Zrozumiałem, że wszystkiemu zawiniłem ja. To co się stało, nie było twoją winą. Nie mogłeś tego przewidzieć, a ja zachowałem się jak chuj.
- Nooo - przyznałem.
- To jak będzie? Nie chcę tracić kumpla przez moją bezmyślność.
Spojrzałem na jego rozłożone ręce. Poklepaliśmy się po plecach jak dawniej, a Harry szeroko się uśmiechnął.
- Jak się trzymasz? - zapytał.
- Wcale się nie trzymam. Sam mówiłeś, że jeśli się kogoś kocha to trzeba dać mu odejść.
Przez chwilę się nie odzywaliśmy. Spojrzałem na Harrego a on na mnie. Do moich oczu napłynęły łzy, nie wiem czemu tak się rozkleiłem przy nim, ale nie myśląc już praktycznie o niczym przytuliłem się do niego i zacząłem wyć żałośnie. Potrzebowałem teraz czyjegoś wsparcia.
- Wszystko będzie dobrze... - szepnął i pogładził mnie po plecach
- Nic nie będzie takie samo, rozumiesz? - spojrzałem na niego załzawionymi oczami i odsunąłem się. Przeszedłem na drugi koniec balkonu. Patrzyłem na krajobraz i co chwila przecierałem swoją twarz.
Harry podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
- Po prostu mi zaufaj. Jeżeli zajmiesz się czymś innym co także zajmie twoje myśli, to z łatwością o niej zapomnisz.
Chciałem już wybuchnąć, jednak wiedziałem, że nie warto, a on starał się tylko mi pomóc. To nic złego. Westchnąłem i odwróciłem się do niego.
- Kochałeś kiedyś kogoś, za kogo mógłbyś oddać wszystko co masz, nawet życie? - zapytałem, zachrypniętym głosem. - Ty i ja znamy tą odpowiedź. Nie da się zapomnieć. To piękne uczucie kiedy ona była przy mnie. Kiedy spędzaliśmy wspólnie dni. Jej uśmiech, jej głos, sposób jaki była, jest. Kocham ją całą, za to jaka jest, tylko jak zwykle musiałem wszystko schrzanić i teraz każdy mnie dobija, mówiąc, że to tylko moja wina zamiast mnie wspierać, skąd miałem wiedzieć, że tak się to wszystko potoczy? Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek pożałowałem tego, że ją poznałem, skoro ona wniosła w moje życie tyle szczęścia ile nigdy nie miałem, a co najważniejsze pokochała mnie za to kim jestem, nie zważając na moją jebaną przeszłość. A ty? Nie wiesz co to miłość - pokręciłem głową. - Wyrywanie panienek to już jest uzależnienie, jednak z tego wyszedłem i spróbowałem czegoś nowego, czegoś lepszego, a ty dalej siedzisz w tym gównie i jeszcze chciałeś mi wmówić, że zależy mi jedynie na Nicole żeby dobrać się do jej majtek. Na początku tak było. Jednak z perspektywy czasu, żałuję, że kiedykolwiek tak o niej pomyślałem. Nie mógłbym wykorzystać jej ciała. Zastanów się nad swoim życiem Styles. Bo nawet nie zauważysz jak wszystko tracisz. Wiem z własnego doświadczenia - po zakończeniu swojej wypowiedzi, zostawiłem Harrego samego na balkonie, a ja wszedłem do pomieszczenia kierując się do kuchni.
Nalałem sobie soku do szklanki i zacząłem pić.
- Louis... - usłyszałem głos chłopaka za plecami i odwróciłem się do niego.
- Chcesz coś do picia? - zapytałem.
Pokręcił głową i przyglądał mi się na co zmarszczyłem czoło.
- Przepraszam... - wyszeptał po czym dodał. - Naprawdę, nie wiedziałem, że jesteś zakochany, myślałem, że po prostu chciałeś ją uwieść, też chciałem tego spróbować, bo spodobała mi się, ale nie w taki sposób jak tobie i naprawdę tego żałuję - podrapał się po głowie. - Chciałbym kiedyś znaleźć miłość mojego życia, spróbować czegoś innego. Nie chcę sobie wmawiać, że nie jestem zdolny do miłości, ponieważ byłoby to bzdurą, może jestem w stanie, tylko nie umiem, bo nigdy nie odczułem na czym polega miłość, skoro od dziecka zajmowały się mną niańki. Nie mam żadnego zdjęcia z rodzicami, nawet czasami zapominam jak oni wyglądają. Myślą, że ten cały majątek z jakim mnie zostawiają daje mi szczęście, a tak naprawdę nie potrzebuje tego. Chciałbym mieć normalną, kochającą rodzinę, dziewczynę... jednak zdałem sobie sprawę, że nie można mieć wszystkiego na wyciągnięcie ręki, mam tylko ciebie i Liama, nie wiem, co bym bez was zrobił. Chyba zwariowałbym - uśmiechnął się wreszcie. - Chcę, żeby było po staremu. Żebyś się już na mnie nie gniewał... - przygryzł wargę i spuścił wzrok.
Staliśmy przez chwilę w ciszy. Naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć, wybaczyłem Harremu, myślałem, że już o tym wie.
- Wrócisz do Doncaster? Nudno jest bez ciebie - spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem i w duchu dziękowałem mu, że przerwał ta niezręczną ciszę.
- Chciałem właśnie odizolować się od świata, pobyć sam, pomyśleć... - przerwał mi.
- Nie możesz uciekać od ludzi, którzy się o ciebie martwią. Chcemy ci pomóc, tak czy siak będziesz o niej myślał, ale poukładasz sobie życie - odparł.
Westchnąłem i zastanawiałem się nad odpowiedzią, nie wiedziałem co mam już robić. Chciałem pobyć tu sam, ale Harry w jakimś stopniu miał rację, nie znoszę samotności.
- Zgoda - uśmiechnąłem się.
- Wszystko będzie dobrze... - szepnął i pogładził mnie po plecach
- Nic nie będzie takie samo, rozumiesz? - spojrzałem na niego załzawionymi oczami i odsunąłem się. Przeszedłem na drugi koniec balkonu. Patrzyłem na krajobraz i co chwila przecierałem swoją twarz.
Harry podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
- Po prostu mi zaufaj. Jeżeli zajmiesz się czymś innym co także zajmie twoje myśli, to z łatwością o niej zapomnisz.
Chciałem już wybuchnąć, jednak wiedziałem, że nie warto, a on starał się tylko mi pomóc. To nic złego. Westchnąłem i odwróciłem się do niego.
- Kochałeś kiedyś kogoś, za kogo mógłbyś oddać wszystko co masz, nawet życie? - zapytałem, zachrypniętym głosem. - Ty i ja znamy tą odpowiedź. Nie da się zapomnieć. To piękne uczucie kiedy ona była przy mnie. Kiedy spędzaliśmy wspólnie dni. Jej uśmiech, jej głos, sposób jaki była, jest. Kocham ją całą, za to jaka jest, tylko jak zwykle musiałem wszystko schrzanić i teraz każdy mnie dobija, mówiąc, że to tylko moja wina zamiast mnie wspierać, skąd miałem wiedzieć, że tak się to wszystko potoczy? Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek pożałowałem tego, że ją poznałem, skoro ona wniosła w moje życie tyle szczęścia ile nigdy nie miałem, a co najważniejsze pokochała mnie za to kim jestem, nie zważając na moją jebaną przeszłość. A ty? Nie wiesz co to miłość - pokręciłem głową. - Wyrywanie panienek to już jest uzależnienie, jednak z tego wyszedłem i spróbowałem czegoś nowego, czegoś lepszego, a ty dalej siedzisz w tym gównie i jeszcze chciałeś mi wmówić, że zależy mi jedynie na Nicole żeby dobrać się do jej majtek. Na początku tak było. Jednak z perspektywy czasu, żałuję, że kiedykolwiek tak o niej pomyślałem. Nie mógłbym wykorzystać jej ciała. Zastanów się nad swoim życiem Styles. Bo nawet nie zauważysz jak wszystko tracisz. Wiem z własnego doświadczenia - po zakończeniu swojej wypowiedzi, zostawiłem Harrego samego na balkonie, a ja wszedłem do pomieszczenia kierując się do kuchni.
Nalałem sobie soku do szklanki i zacząłem pić.
- Louis... - usłyszałem głos chłopaka za plecami i odwróciłem się do niego.
- Chcesz coś do picia? - zapytałem.
Pokręcił głową i przyglądał mi się na co zmarszczyłem czoło.
- Przepraszam... - wyszeptał po czym dodał. - Naprawdę, nie wiedziałem, że jesteś zakochany, myślałem, że po prostu chciałeś ją uwieść, też chciałem tego spróbować, bo spodobała mi się, ale nie w taki sposób jak tobie i naprawdę tego żałuję - podrapał się po głowie. - Chciałbym kiedyś znaleźć miłość mojego życia, spróbować czegoś innego. Nie chcę sobie wmawiać, że nie jestem zdolny do miłości, ponieważ byłoby to bzdurą, może jestem w stanie, tylko nie umiem, bo nigdy nie odczułem na czym polega miłość, skoro od dziecka zajmowały się mną niańki. Nie mam żadnego zdjęcia z rodzicami, nawet czasami zapominam jak oni wyglądają. Myślą, że ten cały majątek z jakim mnie zostawiają daje mi szczęście, a tak naprawdę nie potrzebuje tego. Chciałbym mieć normalną, kochającą rodzinę, dziewczynę... jednak zdałem sobie sprawę, że nie można mieć wszystkiego na wyciągnięcie ręki, mam tylko ciebie i Liama, nie wiem, co bym bez was zrobił. Chyba zwariowałbym - uśmiechnął się wreszcie. - Chcę, żeby było po staremu. Żebyś się już na mnie nie gniewał... - przygryzł wargę i spuścił wzrok.
Staliśmy przez chwilę w ciszy. Naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć, wybaczyłem Harremu, myślałem, że już o tym wie.
- Wrócisz do Doncaster? Nudno jest bez ciebie - spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem i w duchu dziękowałem mu, że przerwał ta niezręczną ciszę.
- Chciałem właśnie odizolować się od świata, pobyć sam, pomyśleć... - przerwał mi.
- Nie możesz uciekać od ludzi, którzy się o ciebie martwią. Chcemy ci pomóc, tak czy siak będziesz o niej myślał, ale poukładasz sobie życie - odparł.
Westchnąłem i zastanawiałem się nad odpowiedzią, nie wiedziałem co mam już robić. Chciałem pobyć tu sam, ale Harry w jakimś stopniu miał rację, nie znoszę samotności.
- Zgoda - uśmiechnąłem się.
(Kate)
Nie wiedziałam co mam ze sobą począć. Przechodziłam z kąta w kąt. Rosaline była w pracy, a Jade zajmowała się swoim trzymiesięcznym dzieckiem, tak czy inaczej oznaczało to, że ten dzień spędzę na lenistwie i umierania z nudy. Nie chciałam nigdzie wychodzić, bo dalej się bałam. Zastanawiałam się co mój kochany braciszek może teraz robić, czy Harry był już u niego? Czy dobrze zrobiłam, że mu o tym powiedziałam? Louis chciał pobyć w samotności, a z Harrym był skłócony. Przygryzłam wargę i weszłam do pokoju Louis'a, rzucając się na jego łóżko. Chciałabym, żeby wrócił, strasznie za nim tęskniłam, a wiele czasu nie minęło odkąd wyjechał. Bolało mnie serce gdy Louis rozpłakał się na moich oczach. On nigdy nie płakał, był silny. Za każdym razem mi to udowadniał, mimo, że tyle razy się kłóciliśmy i tak był dla mnie wzorem, mogłam na niego liczyć i wiedziałam, że jestem dla niego ważna. Jednak teraz pojawiła się Nicole. Pierwsza, prawdziwa miłość mojego brata, a także moja przyjaciółka. Tak, uważam ją za przyjaciółkę. Przeszłam dokładnie to samo. Może nie tak boleśnie jak ona, ale jednak rany w mojej głowie są jeszcze świeże i wiem, że nie chcę być dotykana przez żadnego chłopaka. Strasznie się brzydziłam tego gdy ktoś mnie dotykał, Nicole pewnie ma tak samo.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc ruszyłam się z łóżka, żeby bardziej nie denerwować osoby za nimi.
Zajrzałam przez wizjer, ale nikogo nie było za drzwiami. Może odsunął się czy coś? Otworzyłam drzwi i nikogo nie zastałam. Przeszłam przez próg drzwi żeby bardziej się rozejrzeć. Nic, jednak na coś ustałam. Schyliłam się by podnieść list. Do mnie? Weszłam do środka i usiadłam na kanapę. Mam kogoś oprócz Rosaline i Jade? Ktoś... może pomylił adres? Jednak było to zaadresowane do mnie. Nie zastanawiając się już dłużej rozerwałam kopertę i wyjęłam z niej mniejszą kartkę, która była zgięta. Rozprostowałam się i zaczęłam czytać.
Witaj Piękna.
Nie załatwiłem z tobą naszych ostatnich spraw. Nic nie stoi mi na drodze, a zwłaszcza twój pojebany brat. Widzimy się niebawem, a wtedy dowiesz się co to koszmar.
Twój Anonim.
Do moich oczu zebrały się łzy. Zgniotłam kopertę z listem i rzuciłam gdzieś w kąt. Pospiesznie podbiegłam do drzwi by je zakluczyć, następnie sprawdziłam wszystkie okna, czy aby na pewno są zamknięte. Po sprawdzeniu mieszkania, pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, kuląc się na nim. Boję się. Louis... wróć.
***
(Louis)
Minęły dwa tygodnie. Dwa tygodnie od czasu, gdy ostatni raz widziałem moją Nicole. Cholera, zapominam, że ona nie jest już moja i nie będzie. Muszę się do tego przyzwyczaić ale te miasto mi tego nie ułatwia. Mam tu z nią tyle wspomnień. Zastanawiam się tylko, jak się czuje, czy te siniaki nie są już takie widoczne, czy dalej płacze po nocach... Oh, ile ja bym dał, by móc pogłaskać ją po głowie, żeby mogła się przy mnie wypłakać. Zacisnąłem szczękę i ruszyłem do salonu, wychodząc ze swojego pokoju. Chciałem chwilę posiedzieć i pogadać z Kate, bo mimo wszystko była sama w domu, kiedy ja wyjechałem do Sheffield. Siedziała na kanapie i czytała jakiś magazyn.
- Hej - uśmiechnąłem się.
- Cześć.
Od kilku dni gdy wróciłem wydawała się jakaś nieobecna i smutna.
- Coś cię gryzie? - usiadłem na sofie obok niej.
- Nie, dlaczego? - odłożyła czasopismo.
- Wydajesz się smutna - pogładziłem jej kolano. - Jak nie mnie było, to stało się coś? - spytałem.
- Nie - posłała mi lekki uśmiech. - Wszystko dobrze - zamyśliła się. - Dobrze, że jesteś - po tych słowach niespodziewanie wtuliła się we mnie.
Odwzajemniłem uścisk, mocno trzymając ją w moich ramionach. Pogładziłem jej włosy i spojrzałem w jej oczy.
- Nie spodziewałbym się, że siedzielibyśmy tak do siebie przytuleni. Zawsze się kłóciliśmy, a nawet trochę biliśmy - uśmiechnąłem się na myśl o starych czasach.
- Ta... - uśmiechnęła się leniwie. - Trochę za tym tęsknię, wiesz?
- Wiem... Ja też - odparłem.
- Ciekawe, co teraz robi mama...
Spiąłem się na myśl o tym.
- Kate... Gdy byłem w Sheffield to odwiedziłem Ogrody Botaniczne. Często tam bywaliśmy, nie?
Skinęła głową.
- Nie chciałabyś jeszcze kiedyś ją zobaczyć, spotkać się z nią? - zapytałem.
- Um... Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. Nie wiem, czy to ona chciałaby nas zobaczyć. Przecież wyrzuciła cię z domu... Ja się za tobą wstawiłam... To dobry pomysł? - spojrzała na mnie z troską w oczach.
- Słuchaj, Kate. Straciłem Nicole, teraz mam tylko ciebie i chłopaków. Jeśli mama mnie odrzuci, przecież i tak nie mam nic do stracenia. Ale gdzie ona teraz może być? - wstałem z kanapy i zacząłem krążyć po pokoju.
- Louis...
- Jeśli nie chcesz, wcale nie musisz się z nią spotykać. Może chociaż mamę uda mi się odzyskać.
- Pomogę ci. Ja też za nią tęsknie. - podeszła do mnie i znów się we mnie przytuliła.
- Wow, a co ty taka czuła? Znów tuli-tuli? - zaśmiałem się.
Uderzyła mnie lekko w tors i zachichotała.
- Ale na pewno wszystko w porządku, tak?
- Tak, tak...
- Więc... Masz jakiś pomysł, gdzie możemy znaleźć mamę?
- Hmmm... Chyba tak.
Po paru godzinach poszukiwań dotarliśmy do domniemanego domu mamy. Wziąłem głęboki wdech.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Nie... - ścisnęła moją dłoń. - Ale zróbmy to.
Wysiadłem razem z nią z samochodu i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Serce wyrywało mi się z piersi. Nie wiedziałem, jak ona może zareagować, kiedy nas zobaczy. Bałem się i to cholernie. Zadzwoniłem jeszcze kilka razy i spojrzałem na Kate.
- Chyba jej nie ma...
- Albo to wcale nie jest jej dom. Może to i lepiej, że nam nie otworzyła.
- Wiesz co, wróćmy do domu. Pomyślimy o tym kiedy indziej.
Kate skinęła głową, więc wróciłem razem z nią do samochodu i odpaliłem silnik. Ktoś się do mnie dobijał, więc odebrałem telefon.
- Cześć, stary... Nie... Czemu nie? Nie jestem pewien... Tak, już jest lepiej, staram się o niej nie myśleć... Okej, to tam pogadamy - rozłączyłem się.
- Nie wracasz do domu? - spojrzała na mnie, jakby ze strachem w oczach.
- Liam chce żebym pograł z nim w piłkę na boisku, pamiętasz, tamto przy McDonalds'ie.
- Mhm... - była jakaś zakłopotana.
- Co jest? Nie chcesz być sama w domu? Możesz iść z nami, popatrzeć - zaśmiałem się.
- Nie, jest dobrze. Jakoś sobie poradzę. Zawieź mnie do domu.
Z Kate chyba jednak nie jest w porządku. Będę musiał znów coś z niej wydusić. Mam złe przeczucia. Odwiozłem moją siostrę do domu i pojechałem na boisko, gdzie już czekał na mnie Liam.
- Cześć, stary! - przybiliśmy sobie piątki.
- Łap, przebierz się tam gdzie zawsze - podał mi koszulkę z moim ulubionym numerem siedemnaście.
Wróciłem przebrany i wziąłem łyk wody.
- Dawno razem nie graliśmy - odparł.
- Kupę lat...
- Jak się trzymasz, Lou?
- Staram się zapomnieć... - oblizałem usta. - Nie gadajmy dziś o tym, okej?
- Dobrze.
Graliśmy z dobre półtorej godziny, robiło się już ciemno jednak boisko było oświetlone. Zmienialiśmy się na bramkach, albo kiwaliśmy się ze sobą. Podszedłem do jednego z krzesełek i napiłem się zimnej wody.
- Teraz ty stoisz na bramce, Liam! - krzyknąłem.
- Wiem, wiem!
Wróciłem na swoje miejsce, gdzie mój kumpel już na mnie czekał. Musiałem się trochę rozgrzać, bo długo nie grałem w piłkę i straciłem kondycję. Obiecałem sobie jednak, że po stracie Nicole zajmę się sobą. Chodzę na siłownię i staram się być tam regularnie. Dzisiaj prawie cały dzień o niej nie myślałem. Chyba robiłem postępy. Strzeliłem Liam'owi bramkę na co on chciał się mi odegrać i kopnął piłkę w moją stronę, ale nie trafił.
- Ciota - zaśmiałem się.
Spojrzał na mnie udawanym gniewnym wzrokiem. Wybuchłem śmiechem, bo mu to nie wychodziło. Patrzył gdzieś w stronę za boiskiem po prawej stronie chodnika.
- Co tam znalazłeś? E! Ziemia do Liam'a - krzyknąłem.
- Lou... - przełknął ślinę. - Masz gościa.
_______________________________________________________________
Hej x Możecie jęczeć, że za krótki, że za mało tego, tamtego. Ale nie zawsze będzie jakaś akcja, prawda? Nie wiemy, kiedy pojawi się następny ale postaramy się jak najszybciej. Fajnie, że w 17 rozdziale było 14 komentarzy, ale ostatnio było 21, więc dalej prosimy o taką samą liczbę.
A więc 20 komentarzy = 19 rozdział ;)
Cudownee ^^ aww Lou tak bardzo za nią tęskni <3 czekam na next
OdpowiedzUsuń@NiallAkaAngel_
Cudowny <3 Popłakałam się <3 Czekam na następny
OdpowiedzUsuńUhm, znów trzymacie nas w niepewności. Kto to może być Nicole? A może ten mężczyzna który zgwałcił Kate ? Jak czytałam to było mi smutno, sama nie wiem co bym zrobila na miejscu Nicole. Ciekawe czy to ona pierwsza się do niego odezwie.. szkoda ze nie wtrąciłyscie nic o niej. Zastanawiam sie jak wyglądało jej życie przez te 2 tygodnie, kto ją wspieral, czy zaczęła rozmawiać. Intryguje mnie watek z mama Kate i Lou.. wybaczy im? W koncu to matka. A moze jednak nie wybaczy? Tyle scenariuszy w glowie haha.
OdpowiedzUsuńBiedna Kate, co jesli znow cos jej zrobi ? Niech powie Louisowi ! Zgwalcona drugi raz..o nie nie niie. A Harry? Hmmm.. cos mi tu nie pasuje, taka nagla zmiana? Nawrocil sie ? Mam wrazenie ze to tylko ustawka, ale moze sie myle. Rozdział okej, macie racje, nie zawsze musi sie cos dziac. Wybaczcie ten krotki komentarz ale jak wiecie zdrowie mi nie dopisuje i jest pozno a musialam przeczytac ten rozdzial. Czekam na kolejny! <3
Oooo ja... W takim momencie? Na serio? Ciekawe kto to był, kto tam stał? Już się nie mogę doczekać następnego rodziału :D ten oczywiście jak zawsze super, ale cały świat już o tym wie, więc luz :* no nie wytrzymam więc PISZCIE TE KOMENTARZE!!! W poprzednim było tak mało, bo fani byli w szoku, musieli się otrząsnąć i w tym rozdziale pokażą na co ich stać:*
OdpowiedzUsuńhahahah jesteś kochana :) cały świat? może nie. mam nadzieje że pokażecie na co was stać x
UsuńSuper ! Jestem ciekawa kto jest tym gościem ! No nic.. Weny życze i wyczekuje następnego rozdziału ! ;)
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
Świetny <3
OdpowiedzUsuńDawajcie kolejny djxneomsodmekdmd
OdpowiedzUsuńO BOŻE...!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona, bo cieszę się, że Harry pogodziła się z Lou! <3
Myślę, że tym gościem jest Nikki...chyba...i mam jednak taka nadzieję!
KOCHAM...KOCHAM...KOCHAM...I JESZCZE RAZ KOCHAM WAS DZIEWCZYNY! <3
Macie niesamowity talent...i czy musicie być takie okrutne?!?!?!?! aż 20 komentarzy?!?!?!?! Ja przecież będę cierpieć!!
Pozdrawiam Was cieplutko <3
Trolololo, od razu przepraszam za błędy, ale nie widzę klawiatury, a nie chce mi się zaświecić lampki xD
OdpowiedzUsuńHmm, myślałam, że Louis tak łatwo się nie podda, ale jednak się pomyliłam. Znaczy, ja wciąż mam nadzieję na jakiś powrót tej dwójki, bo chyba jeszcze nie planujecie zakończenia tego opowiadania... Dobrze, że pogodzili się ze Styles'em. Ja zawsze mówię, że miłość przemija, a prawdziwa przyjaźń pozostaje, dlatego trzeba ją pielęgnować. Rozjebał mnie tekst: "Kolejna napalona suka". Jakby faceci byli lepsi...Jebany hipokryta. Biedna Kate. Mam wrażenie, że dziewczyny w tym opowiadaniu mają cholernie pod górkę. To nie skończy się dobrze :< Fajnie, że postanowili odnaleźć swoją matkę, mimo iż im się nie udało, to liczą się chęci, nie? Lou, grający w piłkę= milion feelings :D Ciekawi mnie, bo wątpię, by to Drake do niego przyszedł, chyba że jest samobójcą... Nicole, to też mało prawdopodobne ;/ Stawiam na byłego Kate, ale jeszcze nie jestem w 100% pewna, muszę się nad tym dłużej zastanowić...
Czekam na kolejny i nie zapomnijcie mnie o nim poinformować! :P
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
po pierwsze to tak: kocham te piosenki na blogu, chcę wszystkie tytuły, to nie wiem gdzie mi je napiszecie, ale proszę Was, zróbcie to! będę mega mega wdzięczna. <3 tak szczerze? to czasami wchodzę tutaj żeby po prostu posłuchać sobie tych piosenek, haha.
OdpowiedzUsuńa teraz rozdział. xd
cieszę się, że Hazza pogodził się z Lou, mam nadzieję, że więcej między nimi nie będzie spin. przerwać w takim momencie?! nie wybaczalne! ale oczywiście mam miękkie serce, więc Wam wybaczam, ale musicie dodać szybko następny co by zaspokoić moją ciekawość. zawsze jak pomyślę o Kate to mi smutno. ona to ma przerąbane. niech się w końcu zacznie u niej układać, bo lubię ją i mi jej szkoda. w ogóle u Was często jest smutno i mi przy okazji też, ale lubię taką atmosferę, a te piosenki dopełniają całe to opowiadanie i sprawiają, że jest idealnie. ( a ja znowu o tych piosenkach. :x )
nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać na następny cudowny rozdział. ;-*
tak btw. u mnie nowy: http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com/
Bardzo nam miło haha :D jesli chcesz tytuly piosenek to podaj mi swoje gg, fb, tt cokolwiek xd
Usuńjuż Wam daję tt @ohmyluckystrike i proszę Was, napiszcie mi te tytuły, haha. <3
Usuńach, jak już tutaj jestem to przy okazji daję znać, że u mnie nowy rozdział http://miracle-drug-fanfiction.blogspot.com/ ;-*
Boziu, epickie opowiadanie, świetny rozdział. Niestety teraz mam małą możliwość wyrażenia swojej opinii ;-; Chciałam tylko zapytać co to za piosenka na początku :) No i zapraszam do mnie na rozdział po miesiącu przerwy. Liczę na szczery komentarz, bo takie są dla mnie najważniejsze. " - Poczekaj! – wrzasnęłam, a kiedy znaleźliśmy się w przeciwnej orientacji zarzuciłam ramiona na szyję chłopaka mocno się w niego wtulając. Zdezorientowany także objął mnie mocno w talii – jestem ci dozgonnie wdzięczna – wyszeptałam. I trwaliśmy w owym uścisku z pięć, może dziesięć minut, aż wreszcie oderwałam się od niego i ..." http://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com/ xx Niewierna @YourLittleBoo1
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie! Czemu to zrobiłyście?! Jak możecie... w takim momencie skończyć, a dodatkowo ten list dla Kate. Jesteście okropne. Myślę, że tą osobą na boisku może być "Anonim" Kate. Jednak z drugiej strony, gdyby to był on, Liam pewnie powiedziałby coś innego a nie "masz gościa". Więc mogło też chodzić o Nicole. Ale czy minęło wystarczająco dużo czasu aby chciała się z nim spotkać. Trzecia opcja to mama Lou i Kate. Mogła widzieć ich, kiedy przyjechali, ale nie chciała otwierać, nie była gotowa? Nie wiem, ale pomyślałam o tym. Cieszę się, że Harry przeprosił i że chłopaki się pogodzili. Tak jak chłopak nie może zniszczyć przyjaźni dziewczyn, tak dziewczyna chłopaków. Nawet Nicole. a pro po niej, jestem ciekawa co się z nią teraz dzieje. Szkoda, że nic o tym nie było, np. oczami Diany, albo nawet mamy Nikki. W ogóle nie wiem czemu, ale bardziej szkoda mi Kate niż Nicole. Wydaje mi się, że cierpi bardziej, nie ma rodziców, brat tez nie jest idealny, gwałt, cięcie się, zastraszanie i ma na głowie jeszcze problemy brata, zamartwia się, ale mimo wszystko pomaga wszystkim i jest taka kochana. Wrócę jeszcze do początku, świetne był te wspomnienia :) Pierwszy raz się z tym spotkałam w ff, naprawdę dobry pomysł. Czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, @magdazyne xx
Ej no ! Kto jest tym gościem !? Tu mnie lubisz w takich momentach zostawiać nie ? Czekam na next ! *_*
OdpowiedzUsuńEj no ! Kto jest tym gościem !? Tu mnie lubisz w takich momentach zostawiać nie ? Czekam na next ! *_*
OdpowiedzUsuńKurde no kto to jest ? Przepraszam, że komentuje tak późno ale z moim laptopem się coś stało i nie mogłam wcześniej :c Mam nadzieje, że się nie gniewasz :) Rozdział jest naprawde super! Nie moge się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńjezuuu *.* szybko next już nie wytrzymam . czekam i czekam :(
OdpowiedzUsuńProsze dajcie nastepny rozdzial , juz sie nie moge doczekac :)
OdpowiedzUsuńnie wiem, gdzie mam robić spam, więc wybaczcie mi, ale tutaj zaspamuje. : p ofc możecie usunąć ten komentarz, co nie.
OdpowiedzUsuńsoooł.. u mnie nowe rozdziały:
http://miracle-drug-fanfiction.blogspot.com/
http://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com/