(Harry)
Temu gnojowi się należało. Nie chciałem brudzić sobie rąk, więc go zastrzeliłem. Nie żyje i jestem tego pewien. W sumie chyba nie jest ich tak dużo, bo każdy z nas pewnie załatwił chociaż jednego. Ciekawe gdzie jest gwiazda wieczoru? Ciekawe czy Louis zdążył już go zabić. Może nie znalazł Nicole? Wbiegłem do domu, w którym on był wcześniej, żeby powiedzieć mu o mojej ofierze. Na parterze nikogo nie było, więc skierowałem się do piwnicy. Też nic, pustka. Tylko łóżko z poduszką, świeca i wyważone drzwi. Drzwi... Cholera. Spóźniłem się. Louis ją znalazł. Miałem taka nadzieję, że to ja będę pierwszy, odciągnę ją od tego koszmaru, zbliżę się do niej. Chciałem ją zobaczyć, pocałować ją w czoło i przeczesywać jej włosy obiecując, że się nią zaopiekuję. Ale Pan Mam Wszystko Co Najlepsze I Wara Od Tego niestety mi w tym przeszkodził. Zawsze miał lepiej niż ja. Pierwsze spotkanie, kiedy przyszła na tą imprezę, widziałem, że była zagubiona, więc miałem okazję żeby ją bliżej poznać. Jestem chamem, ale mam cichą nadzieję, że Louis na nią nie zasłuży i Nicole odezwie się kiedyś do mnie.
Wyszedłem z piwnicy z dłonią w ręku na wszelki wypadek. Szukałem Liam'a, ale nie było go ani widać, ani słychać Poszedłem za bramę tak jak się umawialiśmy. Podbiegłem truchtem w stronę samochodów. O dziwo był tylko jeden. To znaczy, że Louis ją zabrał. Ze sobą. To nie ja ją zabrałem. Nie ja zobaczyłem ją pierwszy. Nie ja. Zazdrość zżerała mnie od środka.
- Myślisz, że się udało? - zapytał Liam, wsiadając do auta.
- Mam taką nadzieję, jeśli Lou nie ma. Jak poszło? Były jakieś problemy?
- Postrzeliłem dwóch, ale Drake musiał uciec. - odparł.
- Jak myślisz, Louis będzie go szukał? - zapytałem szczerze zaciekawiony zamiarami Louis'a.
- Nie popuści mu. Jestem tego pewny. - odpalił i ruszyliśmy wreszcie z tego pojebanego miejsca.
- Najgorsze jest to, że panienka rozjebał swój telefon o asfalt i nie ma z nim żadnego kontaktu, a zanim zafunduje sobie nowy to ja już mu szybciej kupię. - bąknąłem i spojrzałem przez okno.
- Tak Louis za bardzo jest nerwowy, ale nie dziwię mu się. - wzruszył ramionami. No, on był już przyzwyczajony do jego napadów i wiedział jak radzić sobie w takich sytuacjach, ale ja nie potrafiłem być tak opanowany jak Liam i podchodzić do wszystkiego z dystansem. Także byłem nerwowy, ale nie tak jak Lou.
- Racja... Ciekawe co z Nicole. - zmarszczyłem czoło.
- Mam nadzieje, że wszystko w porządku, ale tak czy siak będziemy musieli mu pomóc w odnalezieniu Drake'a. - odparł zapatrzony w drogę. Prychnąłem pod nosem.
- O nie nie, ja już się na to nie piszę, pomogłem mu z Nicole, z resztą sam sobie poradzi. - oznajmiłem zirytowany.
- Jesteś jego przyjacielem, nie powinieneś tego mówić, nawet jeśli jesteś cholernie zazdrosny o to, że Louis jest z Nicole a nie ty. - powiedział dość opanowanie, ale widziałem, że wkurwiłem go moją gadką.
- Nic nie czuję do Nicole.
- Nie zachowuj się jak dzieciak. To widać. - ponownie wzruszył ramionami a ja już nie protestowałem, bo miał rację.
Cholernie mi się podoba i mnie podnieca. Chciałbym kiedyś widzieć ją nagą w moim łóżku. Potrząsnąłem głową. Skąd mam takie chore myśli? Pewnie jeszcze tego nie robiła, chyba, że Louis był szybszy. Może do niczego nie dojdzie? Mam taką cicha nadzieję.
- No i co? Sam widzisz. Myślisz teraz o niej. - oblizał usta i patrzył na drogę. - Nie niszcz im tego, okej?
- Niczego kurwa nikomu nie niszczę. Payne. Ubzdurałeś coś sobie, zresztą ona nie zaufa mu po tym co się stało, zapewniam ci to. - wysyczałem.
- Możesz mi wmawiać, przecież widzę.
Chciałem już się odezwać, ale zrezygnowałem, bo wiem, że z nim nie wygram. On wie swoje, a ja swoje. I ma cholera rację.
Znów długa droga przed nami. Byłem ostro zmęczony i ile bym dał, żeby się porządnie wyspać. Ale nie dzisiaj. Ten dzień mam już zaplanowany.
Po paru dłużących się godzinach dojechaliśmy do Doncaster. Była prawie piąta rano, więc Liam pojedzie się wyspać, tak myślę.
- Wracasz do domu? - spytałem.
- Tak, odświeżę się szybko i pojadę do Diany, na pewno się martwi, ale to za parę godzin, bo teraz pewnie śpi. Muszę wynagrodzić jej czas, kiedy byłem z wami, a nie z nią. - przygryzł wargę. Wiedziałem, o czym myśli. W sprawach seksu nie jest gorszy od nas, a czasem mnie zadziwia. Też jest napalonym kutasem. - A ty?
- Co ja? - nie słuchałem go.
- Wracasz do domu? - spojrzał na mnie, zatrzymując się na czerwonym świetle. - Harry, nie. Nie pierdol, że teraz tam do nich jedziesz. Zostaw ich samych.
- Kurwa! Nie wyciągaj wniosków, człowieku jestem zmęczony i wracam do siebie. Możesz mnie podwieźć? - chciałem go rozszarpać.
Ogólnie zrobiłem się bardziej agresywny w tym czasie, co nie wpływało dobrze na mnie i na innych.
- Dobra, tylko ogarnij się, okej? - spytał.
Nie odpowiedziałem.
Wysadził mnie pod domem i nie wytrzymałby, gdy nie dodał jakiegoś komentarza.
- Tylko pamiętaj.... - rzucił mi wymowne spojrzenie.
Spojrzałem wrogo w jego stronę i wszedłem do domu. Odjeżdża? Wyjrzałem przez okno. Szybko zniknął, fiut. Leci jak oparzony, tylko żeby przelecieć swoją laskę. Eh. Wybrałem jeden z kilku aut w garażu i tym razem padło na szare Audi A7. Uwielbiałem ten samochód. Jakoś dobrze mi się kojarzył. Może dziś też tak będzie?
Jechałem z nadzieją, że Louis' a nie będzie. Nie myliłem się i miałem szczęście.
Zapukałem do drzwi i szybko ukazała się w nich Kate.
- Hej. - uśmiechnęła się słabo. - Wejdź. - otworzyła drzwi szerzej. - Louis'a nie ma.
- Tak, tak. - przytaknąłem. - Chciałem zobaczyć Nicole...
- Harry... - ściszyła głos.
- Tak? - bałem się, że powie mi coś strasznego.
- Z Nikki jest źle. Nie, to mało powiedziane. Bardzo źle.
Spojrzałem jej w oczy jak sparaliżowany i minąłem jej ramię. Szybkim krokiem poszedłem do salonu, gdzie ją zauważyłem. Kucnąłem przy niej, nie mogąc oderwać wzroku od jej twarzy. Miała dwa siniaki. Jeden pod okiem, drugi na szczęce. Jebany. Kurwa. Damski. Bokser. On jest martwy, obiecuję mu to. Schowałem głowę przy jej i jęknąłem. Wygląda, jakby miała zaraz zejść. Nie może tak być... Widziałem, że Kate lub Louis usztywnili jej rękę. Cholera. Nie widziałem więcej ran, bo była zakryta grubym kocem.
- Nicole... - pocałowałem ją delikatnie w czoło. Może nie powinienem tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać.
Złapałem jej drugą sprawną dłoń i pogłaskałem.
- To się ułoży... Pomogę ci, wiesz? - szepnąłem.
Ona nie reagowała. Jakby była w innym świecie. Nawet nie spojrzała na mnie. Ten skurwiel nie miał granic.
Delikatnie pocierałem jej ramię żeby nie sprawić jej bólu. Co on mógł jej zrobić? Na pewno coś najgorszego, bo żeby być w takim stanie i na nic nie reagować? Miałem w głowie jedną z najokropniejszych rzeczy na myśli, jednak nie chciałem tego stwierdzać.
- Kate już jestem! - usłyszałem trzask drzwi i czyjeś kroki. Przełknąłem ślinę, bo wiedziałem co zaraz się stanie, nie zdążyłem odskoczyć a Louis już był w salonie razem z Kate, która próbowała go zatrzymać.
- Co ty kurwa tu robisz?! - stanął w niedalekiej odległości od nas i cały się spiął.
Ja również stanąłem na równe nogi i starałem się być niewzruszony zaistniałą sytuacją.
- Przyszedłem do Nicole. Jakiś problem? - zapytałem.
- Louis, nie rób głupot. - zza jego pleców wyłoniła się Kate pocierając jego ramię, jednak on nie reagował tylko patrzył się na mnie tak, jakby miał się zaraz rzucić i mnie zamordować.
- Masz sekundę aby się stąd wynieść. - rzucił oschle a jego oczy pociemniały. O nie, furia. Pf.
- Tak? - zamrugałem rozbawiony i schowałem ręce do tylnych kieszeni moich spodni. - Bo w takim razie co mi zrobisz?
- Pokażę ci drogę do drzwi. Nie widzisz, że nie potrzebuje teraz twojego wsparcia? - warknął i zaczął się zbliżać.
- Louis... - szepnęła Kate.
- Cicho! - krzyknął na nią jednak nie odwrócił się w jej stronę.
- Ahh Louis, a skąd wiesz, że ona akurat potrzebuje ciebie? Myślisz, że po tym wszystkim wróci wszystko do normy? Nawet nie wiesz co on jej zrobił, a wiesz kogo będzie obwiniać? - zaśmiałem się drwiąco i znowu na niego spojrzałem. - Tak Louis, ciebie. - uśmiechnąłem się tak żeby go wkurwić.
Pokręcił głową zirytowany i już zmierzał do mnie, jednak ja dalej stałem i czekałem na jego ruch.
- Kim ty jesteś żeby to stwierdzać? Jesteś popierdolony i wiadomo, że starasz się dobrać tylko do jej majtek, ale to po moim trupie. - pchnął mnie na co ja lekko się zachwiałem.
- W takim razie, bądź trupem. - zacząłem dążyć do drzwi. - Nie jestem popierdolony, po prostu wiem czego chcę. Miłego dnia. - trzasnąłem drzwiami i teraz normalnie zacząłem oddychać, bo mimo całej tej sytuacji byłem spięty, bo myślałem, że przyjebie mi w twarz. Chociaż specjalnie chciałem wyprowadzić go z równowagi. Wsiadłem do samochodu i zacząłem kierować się do domu odespać kilka tych dni kiedy byliśmy w drodze. Myślę, że należy mi się.
Cholernie mi się podoba i mnie podnieca. Chciałbym kiedyś widzieć ją nagą w moim łóżku. Potrząsnąłem głową. Skąd mam takie chore myśli? Pewnie jeszcze tego nie robiła, chyba, że Louis był szybszy. Może do niczego nie dojdzie? Mam taką cicha nadzieję.
- No i co? Sam widzisz. Myślisz teraz o niej. - oblizał usta i patrzył na drogę. - Nie niszcz im tego, okej?
- Niczego kurwa nikomu nie niszczę. Payne. Ubzdurałeś coś sobie, zresztą ona nie zaufa mu po tym co się stało, zapewniam ci to. - wysyczałem.
- Możesz mi wmawiać, przecież widzę.
Chciałem już się odezwać, ale zrezygnowałem, bo wiem, że z nim nie wygram. On wie swoje, a ja swoje. I ma cholera rację.
Znów długa droga przed nami. Byłem ostro zmęczony i ile bym dał, żeby się porządnie wyspać. Ale nie dzisiaj. Ten dzień mam już zaplanowany.
Po paru dłużących się godzinach dojechaliśmy do Doncaster. Była prawie piąta rano, więc Liam pojedzie się wyspać, tak myślę.
- Wracasz do domu? - spytałem.
- Tak, odświeżę się szybko i pojadę do Diany, na pewno się martwi, ale to za parę godzin, bo teraz pewnie śpi. Muszę wynagrodzić jej czas, kiedy byłem z wami, a nie z nią. - przygryzł wargę. Wiedziałem, o czym myśli. W sprawach seksu nie jest gorszy od nas, a czasem mnie zadziwia. Też jest napalonym kutasem. - A ty?
- Co ja? - nie słuchałem go.
- Wracasz do domu? - spojrzał na mnie, zatrzymując się na czerwonym świetle. - Harry, nie. Nie pierdol, że teraz tam do nich jedziesz. Zostaw ich samych.
- Kurwa! Nie wyciągaj wniosków, człowieku jestem zmęczony i wracam do siebie. Możesz mnie podwieźć? - chciałem go rozszarpać.
Ogólnie zrobiłem się bardziej agresywny w tym czasie, co nie wpływało dobrze na mnie i na innych.
- Dobra, tylko ogarnij się, okej? - spytał.
Nie odpowiedziałem.
Wysadził mnie pod domem i nie wytrzymałby, gdy nie dodał jakiegoś komentarza.
- Tylko pamiętaj.... - rzucił mi wymowne spojrzenie.
Spojrzałem wrogo w jego stronę i wszedłem do domu. Odjeżdża? Wyjrzałem przez okno. Szybko zniknął, fiut. Leci jak oparzony, tylko żeby przelecieć swoją laskę. Eh. Wybrałem jeden z kilku aut w garażu i tym razem padło na szare Audi A7. Uwielbiałem ten samochód. Jakoś dobrze mi się kojarzył. Może dziś też tak będzie?
Jechałem z nadzieją, że Louis' a nie będzie. Nie myliłem się i miałem szczęście.
Zapukałem do drzwi i szybko ukazała się w nich Kate.
- Hej. - uśmiechnęła się słabo. - Wejdź. - otworzyła drzwi szerzej. - Louis'a nie ma.
- Tak, tak. - przytaknąłem. - Chciałem zobaczyć Nicole...
- Harry... - ściszyła głos.
- Tak? - bałem się, że powie mi coś strasznego.
- Z Nikki jest źle. Nie, to mało powiedziane. Bardzo źle.
Spojrzałem jej w oczy jak sparaliżowany i minąłem jej ramię. Szybkim krokiem poszedłem do salonu, gdzie ją zauważyłem. Kucnąłem przy niej, nie mogąc oderwać wzroku od jej twarzy. Miała dwa siniaki. Jeden pod okiem, drugi na szczęce. Jebany. Kurwa. Damski. Bokser. On jest martwy, obiecuję mu to. Schowałem głowę przy jej i jęknąłem. Wygląda, jakby miała zaraz zejść. Nie może tak być... Widziałem, że Kate lub Louis usztywnili jej rękę. Cholera. Nie widziałem więcej ran, bo była zakryta grubym kocem.
- Nicole... - pocałowałem ją delikatnie w czoło. Może nie powinienem tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać.
Złapałem jej drugą sprawną dłoń i pogłaskałem.
- To się ułoży... Pomogę ci, wiesz? - szepnąłem.
Ona nie reagowała. Jakby była w innym świecie. Nawet nie spojrzała na mnie. Ten skurwiel nie miał granic.
Delikatnie pocierałem jej ramię żeby nie sprawić jej bólu. Co on mógł jej zrobić? Na pewno coś najgorszego, bo żeby być w takim stanie i na nic nie reagować? Miałem w głowie jedną z najokropniejszych rzeczy na myśli, jednak nie chciałem tego stwierdzać.
- Kate już jestem! - usłyszałem trzask drzwi i czyjeś kroki. Przełknąłem ślinę, bo wiedziałem co zaraz się stanie, nie zdążyłem odskoczyć a Louis już był w salonie razem z Kate, która próbowała go zatrzymać.
- Co ty kurwa tu robisz?! - stanął w niedalekiej odległości od nas i cały się spiął.
Ja również stanąłem na równe nogi i starałem się być niewzruszony zaistniałą sytuacją.
- Przyszedłem do Nicole. Jakiś problem? - zapytałem.
- Louis, nie rób głupot. - zza jego pleców wyłoniła się Kate pocierając jego ramię, jednak on nie reagował tylko patrzył się na mnie tak, jakby miał się zaraz rzucić i mnie zamordować.
- Masz sekundę aby się stąd wynieść. - rzucił oschle a jego oczy pociemniały. O nie, furia. Pf.
- Tak? - zamrugałem rozbawiony i schowałem ręce do tylnych kieszeni moich spodni. - Bo w takim razie co mi zrobisz?
- Pokażę ci drogę do drzwi. Nie widzisz, że nie potrzebuje teraz twojego wsparcia? - warknął i zaczął się zbliżać.
- Louis... - szepnęła Kate.
- Cicho! - krzyknął na nią jednak nie odwrócił się w jej stronę.
- Ahh Louis, a skąd wiesz, że ona akurat potrzebuje ciebie? Myślisz, że po tym wszystkim wróci wszystko do normy? Nawet nie wiesz co on jej zrobił, a wiesz kogo będzie obwiniać? - zaśmiałem się drwiąco i znowu na niego spojrzałem. - Tak Louis, ciebie. - uśmiechnąłem się tak żeby go wkurwić.
Pokręcił głową zirytowany i już zmierzał do mnie, jednak ja dalej stałem i czekałem na jego ruch.
- Kim ty jesteś żeby to stwierdzać? Jesteś popierdolony i wiadomo, że starasz się dobrać tylko do jej majtek, ale to po moim trupie. - pchnął mnie na co ja lekko się zachwiałem.
- W takim razie, bądź trupem. - zacząłem dążyć do drzwi. - Nie jestem popierdolony, po prostu wiem czego chcę. Miłego dnia. - trzasnąłem drzwiami i teraz normalnie zacząłem oddychać, bo mimo całej tej sytuacji byłem spięty, bo myślałem, że przyjebie mi w twarz. Chociaż specjalnie chciałem wyprowadzić go z równowagi. Wsiadłem do samochodu i zacząłem kierować się do domu odespać kilka tych dni kiedy byliśmy w drodze. Myślę, że należy mi się.
(Louis)
Pieprzony kutas. To ma być przyjaciel? Kiedy zaczęło mi się układać i trafiło mi się szczęście, to on się wpieprza. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewał. Zawsze byliśmy najlepszymi kumplami. Do teraz. Wytrzymywałem te gadki na temat Nicole, ale to się skończyło. Przyjeżdża tu, żeby co? Wyrwać ją z moich objęć? Może i nie było mnie w domu, ale pojechałem do Liam'a. Chciałem z nim porozmawiać, podziękować za zachowanie zimnej krwi i tak dalej, bo byłem mu bardzo wdzięczny. Ale on jak żmija wykorzystał sytuację. Zawrzało we mnie, jak zobaczyłem, że klęczy przy Nicole i był przy niej tak cholernie blisko. Serce mnie zakuło na myśl o tym, że mógłby ją jeszcze dotykać i całować. To ja ją odzyskałem i to na mnie jej zależy. Mówiła mi to i to się nie zmieniło. Chyba. Bałem się, że teraz nie ma do mnie zaufania na zawsze. To moja wina, że teraz tak wygląda i nie reaguje na otaczający ją świat.
- Dlaczego go tak traktujesz? - Kate zjawiła się przede mną.
- Co? Jaja sobie robisz? Nie mów mi, że mu kurwa krzywdę robię. Czemu go wpuściłaś? Nie widziałaś jak się zachowywał? Jak przy niej klęczał? - zacisnąłem szczękę
.- Nie zrobił niczego niestosownego, a ty niedługo z zazdrości zamkniesz ją w klatce ze złotym kluczykiem. Nie wiesz nawet, czy będzie chciała z tobą rozmawiać gdy się otrząśnie.
- Zamknij się. - tak, przegiąłem, ale ona też jest niezła. - Nie obwiniaj mnie o wszystko! Wszyscy zrzucacie to na mnie, nie wiedziałem, że to się tak potoczy. Kocham ją i chciałem żeby była ze mną szczęśliwa i bezpieczna. Tyle, nie odzywaj się do mnie dzisiaj, okej? - spojrzałem ostatni raz w jej rozzłoszczone oczy.
Kucnąłem przy sofie i zabrałem Nikki do mojego pokoju. Ten salon to nie jest sala szpitalna i nie ma tu żadnych godzin odwiedzin. Jest moja i tylko moja. Nie chcę, żeby ktoś ją taką widział, ona też z pewnością tego nie chce. Położyłem ją na miękkiej pościeli i ułożyłem się obok niej. Nawet nie mogłem się do niej przytulić, bo była zbyt zraniona. Odwinąłem ją z koca, który miała na sobie. Musiałem sprawdzić jej stan. Na nic nie reagowała i miała przymknięte oczy. Bolało mnie serce, gdy widziałem jak cierpi. Za pierwszym razem w oczy rzuciły mi się dwie rany po jej bokach. Jedna wyglądała jak od uderzenia paskiem, lub czymkolwiek innym. Na drugiej była jeszcze zaschnięta krew. Pobiegłem do łazienki i zwilżyłem ręcznik. Obmywałem jej każdą znalezioną ranę. To, co zbiło mnie z tropu, to rozerwany materiał jej majtek i fioletowa skóra pod pępkiem. On to zrobił. Kurwa. Widział ją nagą i naprawdę to zrobił. Okryłem ją pościelą i wybiegając z domu krzyknąłem.
- Kate, musisz jeszcze raz obejrzeć Nicole! Ja muszę rozpierdolić łeb temu skurwysynowi.
Wszyscy przechodnie, który przechodzili obok gapili się na mnie jakbym wyszedł z wariatkowa, ale tylko gdy na każdego z nich spojrzałem swoim gromiącym spojrzeniem aby nie wtykali nosa w nieswoje sprawy i żeby żyli dalej pełnią życia tak jak zawsze, a mnie zostawili samego z moimi problemami, bo nie potrzebuję niczyjej łaski, odwrócili wzrok.
- Louis! Co się stało? - Kate wyszła z domu i zbliżyła się do mnie.
- Nicole... ona... - jąkałem się.
- Tak? - szepnęła.
- Ona... ona jest zgwałcona... ona... dlatego zamknęła się w sobie. - zacisnąłem pięści. - Znajdę chuja i obetnę mu piłą jaja. Nie daruję mu tego. - wstałem, a razem ze mną Kate patrząc na mnie jak na psychicznego człowieka.
- Lou, nie rób głupot. - powiedziała spanikowanym głosem.
- Obejrzyj Nicole, ja muszę jechać do Liam'a. Jeżeli otworzy się przed tobą i zacznie coś mówić, masz natychmiast do mnie dzwonić. Rozumiesz? - zmarszczyłem czoło i spojrzałem w jej oczy oczekując na odpowiedź. Ona jednak milczała, co wziąłem za zgodę.
- Kiedy wrócisz? - spojrzała na swoje rozdygotane palce, a ja patrząc na nią w jakim stanie musiała się znajdować, mechanicznie się do niej przytuliłem żeby dodać jej otuchy. Mimo, że byłem w tym sam miałem wsparcie u mojej siostry i naprawdę czasami jak przemyślę wszystko to żałuję, że tak się do niej odnoszę. Wiedziałem, że chciała tylko pomóc.
- Nie wiem... postaram się jak najszybciej wrócić. Wiesz, że nie mogę puścić wolnego Drake'a. - pogłaskałem ręką jej plecy po czym odsunąłem ją od siebie.
- Uważaj na siebie. - rzekła.
- Jak zawsze. - uśmiechnąłem się lekko i wsiadłem do samochodu, po czym zacząłem oddalać się spod swojego domu.
Nie jechałem tak szybko jak zwykle żeby nie dostać kolejnej ukochanej " walentynki " od Gerarda. Jutro chyba zapłacę za te mandaty, bo mam już dość pieniędzy. Jakoś nie wiem jak powiedzieć wszystkim, że teraz jestem bez pracy, bo nawet z warsztatu zostałem wyrzucony jednak widziałem jedną ciekawą posadę, za którą zamierzam się zabrać gdy tylko skończę z tym całym gównem.
Podjechałem pod dom Liam'a, pospiesznie wysiadłem z samochodu i bez zbędnego pukania wszedłem do środka i zastałem przyjaciela siedzącego na kanapie.
- Cześć.
Na moje słowa odwrócił się i lekko się uśmiechnął.
- Siema, jak się trzymasz? - zapytał wstając i ściskając mnie w przyjacielskim uścisku.
- Jest chujowo. Nie jestem pewny, ale... ale Nicole chyba została zgwałcona. - zacisnąłem szczękę i pięści na samo wyobrażenie tego jak Drake musiał ją okropnie potraktować.
- Nie pierdol. - Liam z samego szoku uformował ze swoich ust kształt litery " o ". - Jak to? Powiedziała ci? - usiadł na kanapę i złapał się za czoło. - Jaki pojeb... - powiedział pod nosem.
- Nic nie mówi... Nawet nic nie mówiła do Harrego. - jeszcze bardziej się spiąłem gdy tylko sobie o nim przypomniałem. - Zaczyna mnie już wkurwiać. Przyjechał dziś do mnie to znaczy nie do mnie, a do Nicole, bo mnie nie było. - rozczochrałem swoją grzywkę poirytowany. - On chcę się do niej dobrać.
- Zauważyłem to, że jest nią zainteresowany. - odparł. - Tylko jakoś nie chce się do tego przyznać, ale ja to widzę, jednak teraz nie zawracaj sobie nim głowy, bo wiadomo, że Nicole nie poleci do niego. Przecież to ciebie kocha. - przyznał na co się rozluźniłem. Tak, Liam to mój prawdziwy przyjaciel.
- Masz rację... - podrapałem się po karku. - A wracając do Nicole, to nic mi nie mówiła, ale zabrałem ją do siebie do pokoju i odwinąłem ją z tego koca. Oglądałem jej rany i widziałem najgorszą pod jej podbrzuszem, plus rozerwane majtki. Nie wiedziałem, że może posunąć się aż tak daleko... to miała być zemsta? - przetarłem dłońmi swoją twarz.
- Zemsta? A ma się za co mścić? - zapytał.
Jednak nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo do pokoju weszła Dominica. Co ja pierdolę, Diana. Zbliżyła się do mnie z prędkością światła i palcem wskazującym dźgała mój tors i gromiła mnie wzrokiem.
- Masz mi kurwa powiedzieć co się stało Nicole. - powiedziała stanowczo.
- Diana... - odparł Liam żeby ją uspokoić, jednak ona mu przerwała.
- Nie Liam! Domagam się wyjaśnień. - nalegała.
Westchnąłem wkurwiony i wiedziałem, że muszę powiedzieć to tej żmii, bo nie da mi żyć, a poza tym to najlepsza i jedyna przyjaciółka Nicole.
- Nicole tydzień temu została porwana, dzisiaj w nocy ja, Liam i Harry ją uratowaliśmy z rąk mojego byłego szefa. Porwał ją dlatego, że rzuciłem u niego pracę.
- Dlaczego pozwoliłeś mu na to żeby ją porywał?! Co ma oznaczać ten gwałt? - zaczęła krzyczeć zresztą jej się nie dziwię, też krzyczałbym na jej miejscu.
- Skąd miałem wiedzieć, że cały czas była pod jego okiem? Nie wiedziałem i przepraszam, ważne, że jest już bezpieczna. - odparłem starając się nie wybuchnąć.
- Tak myślisz? Gdzie ona teraz jest?!
- Przestań kurwa się wydzierać i ogarnij się wreszcie. Jest u mnie z Kate. - warknąłem.
- Sorry, ale nie wiesz czy właśnie na nią nie czyha. - wywróciła oczami.
- Drake został sam, więc będzie się bał się pokazać przez jakiś czas. - stwierdziłem.
- On ją zgwałcił? - zapytała piskliwie i usiadła na kolana Liama wtulając głowę w jego tors. Czułem się niekomfortowo, chciałem teraz tak siedzieć z moim aniołkiem.
Skinąłem głową, a ona nie odezwała się.
- Musimy jakoś zwabić Drake'a. - powiedziałem krążąc po pokoju. - Nie dam mu od tak odejść, musi za to zapłacić, nawet jeśli miałbym go zabić. - ustałem i oparłem się o ścianę.
- A masz jakiś pomysł? - uniosła brew czekając na jakieś propozycje.
Jednak i ja, i ona nie mieliśmy żadnego. Po chwili Diana ustała na nogi i zaczęła się we mnie wpatrywać, na co ja zmrużyłem oczy.
- Ja mam pomysł. - odparła, a ja zmarszczyłem czoło.
- Kontynuuj. - nalegałem.
- Mogę udawać dziwkę, być waszą przynętą. - już i tak jesteś niezłą dziwką więc nadajesz się do tej roboty - pomyślałem.
- Pojebało cię?! - mój przyjaciel ustał naprzeciwko Diany i wydarł się na nią a ja myślałem, że moja japa będzie szorować podłogę, bo widok Liama w takim stanie jest rzadki. Właściwie nigdy nie widziałem go takiego, żeby krzyczał na dziewczynę.
- Nie krzycz na mnie, nie zamierzam mu pomóc, chcę żeby Nicole była bezpieczna. - krzyknęła na niego, a ja zamierzałem się przez chwilę nie wtrącać, żeby nie przerywać im ten konwersacji.
- Nie możesz tego zrobić!
- Liam do cholery jasnej! Nie jestem twoją własnością, tak?! - stali tak razem twarzą w twarz.
- Nie? To co tu jeszcze kurwa robisz? - zacisnął szczękę.
Czułem się dziwnie patrząc tak na ich kłótnie.
- Wiesz co? Sama nie wiem! - krzyknęła i poszła do ogrodu, widocznie chciała się uspokoić.
- Wow... - odetchnąłem.
Liam opadł na kanapę i przejechał dłońmi po twarzy.
- Nie ma takiej opcji, nie zgadzam się na to. Diana tego nie zrobi.
- Ej... Ja rozumiem. - odparłem. - Tylko pomyśl. Twojej dziewczynie nic się nie stanie. Będziemy cały czas blisko niej.
- Kurwa wybij to sobie z głowy! Nie! - warknął.
Cholera, jak go przekonać? W końcu dobierał się do Nicole.
- Nie mamy innego pomysłu, jeśli ten skurwiel zobaczy jako pierwszych nas, to będzie o wiele trudniej. Proszę... - ściszyłem głos. - Pomyśl. Jak teraz czuje się Nikki? Co w ogóle czuła, kiedy jej... kurwa dotknął? - wysyczałem przez zęby.
- Lou...
- Nie, żaden Lou. Zastanów się. Muszę wracać do mojej dziewczyny. - odparłem i wyszedłem z jego domu.
Nie chciałem z nim więcej dziś rozmawiać, bo każdego poniosło. Pomysł Diany jest dobry. Zawsze są jakieś minusy, ale nie będzie sama. W głowie nawet już układałem plan. Mam nadzieję, że Liam zmieni zdanie.
Wróciłem do domu z roztrzęsionymi rękami, na myśl o tym jak czuje się Nicole.
- Kate? - zawołałem, wchodząc do domu.
- Jestem tutaj. - usłyszałem jej głos dobiegający z sąsiedniego pokoju.
Zdjąłem kurtkę i rzuciłem kluczyki na szafkę.
- I co? - szepnąłem, jednak Nicole była w innym pokoju, więc mogłem spokojnie mówić normalnym tonem. - Powiedziała coś? Cokolwiek?
Wszyscy przechodnie, który przechodzili obok gapili się na mnie jakbym wyszedł z wariatkowa, ale tylko gdy na każdego z nich spojrzałem swoim gromiącym spojrzeniem aby nie wtykali nosa w nieswoje sprawy i żeby żyli dalej pełnią życia tak jak zawsze, a mnie zostawili samego z moimi problemami, bo nie potrzebuję niczyjej łaski, odwrócili wzrok.
- Louis! Co się stało? - Kate wyszła z domu i zbliżyła się do mnie.
- Nicole... ona... - jąkałem się.
- Tak? - szepnęła.
- Ona... ona jest zgwałcona... ona... dlatego zamknęła się w sobie. - zacisnąłem pięści. - Znajdę chuja i obetnę mu piłą jaja. Nie daruję mu tego. - wstałem, a razem ze mną Kate patrząc na mnie jak na psychicznego człowieka.
- Lou, nie rób głupot. - powiedziała spanikowanym głosem.
- Obejrzyj Nicole, ja muszę jechać do Liam'a. Jeżeli otworzy się przed tobą i zacznie coś mówić, masz natychmiast do mnie dzwonić. Rozumiesz? - zmarszczyłem czoło i spojrzałem w jej oczy oczekując na odpowiedź. Ona jednak milczała, co wziąłem za zgodę.
- Kiedy wrócisz? - spojrzała na swoje rozdygotane palce, a ja patrząc na nią w jakim stanie musiała się znajdować, mechanicznie się do niej przytuliłem żeby dodać jej otuchy. Mimo, że byłem w tym sam miałem wsparcie u mojej siostry i naprawdę czasami jak przemyślę wszystko to żałuję, że tak się do niej odnoszę. Wiedziałem, że chciała tylko pomóc.
- Nie wiem... postaram się jak najszybciej wrócić. Wiesz, że nie mogę puścić wolnego Drake'a. - pogłaskałem ręką jej plecy po czym odsunąłem ją od siebie.
- Uważaj na siebie. - rzekła.
- Jak zawsze. - uśmiechnąłem się lekko i wsiadłem do samochodu, po czym zacząłem oddalać się spod swojego domu.
Nie jechałem tak szybko jak zwykle żeby nie dostać kolejnej ukochanej " walentynki " od Gerarda. Jutro chyba zapłacę za te mandaty, bo mam już dość pieniędzy. Jakoś nie wiem jak powiedzieć wszystkim, że teraz jestem bez pracy, bo nawet z warsztatu zostałem wyrzucony jednak widziałem jedną ciekawą posadę, za którą zamierzam się zabrać gdy tylko skończę z tym całym gównem.
Podjechałem pod dom Liam'a, pospiesznie wysiadłem z samochodu i bez zbędnego pukania wszedłem do środka i zastałem przyjaciela siedzącego na kanapie.
- Cześć.
Na moje słowa odwrócił się i lekko się uśmiechnął.
- Siema, jak się trzymasz? - zapytał wstając i ściskając mnie w przyjacielskim uścisku.
- Jest chujowo. Nie jestem pewny, ale... ale Nicole chyba została zgwałcona. - zacisnąłem szczękę i pięści na samo wyobrażenie tego jak Drake musiał ją okropnie potraktować.
- Nie pierdol. - Liam z samego szoku uformował ze swoich ust kształt litery " o ". - Jak to? Powiedziała ci? - usiadł na kanapę i złapał się za czoło. - Jaki pojeb... - powiedział pod nosem.
- Nic nie mówi... Nawet nic nie mówiła do Harrego. - jeszcze bardziej się spiąłem gdy tylko sobie o nim przypomniałem. - Zaczyna mnie już wkurwiać. Przyjechał dziś do mnie to znaczy nie do mnie, a do Nicole, bo mnie nie było. - rozczochrałem swoją grzywkę poirytowany. - On chcę się do niej dobrać.
- Zauważyłem to, że jest nią zainteresowany. - odparł. - Tylko jakoś nie chce się do tego przyznać, ale ja to widzę, jednak teraz nie zawracaj sobie nim głowy, bo wiadomo, że Nicole nie poleci do niego. Przecież to ciebie kocha. - przyznał na co się rozluźniłem. Tak, Liam to mój prawdziwy przyjaciel.
- Masz rację... - podrapałem się po karku. - A wracając do Nicole, to nic mi nie mówiła, ale zabrałem ją do siebie do pokoju i odwinąłem ją z tego koca. Oglądałem jej rany i widziałem najgorszą pod jej podbrzuszem, plus rozerwane majtki. Nie wiedziałem, że może posunąć się aż tak daleko... to miała być zemsta? - przetarłem dłońmi swoją twarz.
- Zemsta? A ma się za co mścić? - zapytał.
Jednak nie zdążyłem mu odpowiedzieć, bo do pokoju weszła Dominica. Co ja pierdolę, Diana. Zbliżyła się do mnie z prędkością światła i palcem wskazującym dźgała mój tors i gromiła mnie wzrokiem.
- Masz mi kurwa powiedzieć co się stało Nicole. - powiedziała stanowczo.
- Diana... - odparł Liam żeby ją uspokoić, jednak ona mu przerwała.
- Nie Liam! Domagam się wyjaśnień. - nalegała.
Westchnąłem wkurwiony i wiedziałem, że muszę powiedzieć to tej żmii, bo nie da mi żyć, a poza tym to najlepsza i jedyna przyjaciółka Nicole.
- Nicole tydzień temu została porwana, dzisiaj w nocy ja, Liam i Harry ją uratowaliśmy z rąk mojego byłego szefa. Porwał ją dlatego, że rzuciłem u niego pracę.
- Dlaczego pozwoliłeś mu na to żeby ją porywał?! Co ma oznaczać ten gwałt? - zaczęła krzyczeć zresztą jej się nie dziwię, też krzyczałbym na jej miejscu.
- Skąd miałem wiedzieć, że cały czas była pod jego okiem? Nie wiedziałem i przepraszam, ważne, że jest już bezpieczna. - odparłem starając się nie wybuchnąć.
- Tak myślisz? Gdzie ona teraz jest?!
- Przestań kurwa się wydzierać i ogarnij się wreszcie. Jest u mnie z Kate. - warknąłem.
- Sorry, ale nie wiesz czy właśnie na nią nie czyha. - wywróciła oczami.
- Drake został sam, więc będzie się bał się pokazać przez jakiś czas. - stwierdziłem.
- On ją zgwałcił? - zapytała piskliwie i usiadła na kolana Liama wtulając głowę w jego tors. Czułem się niekomfortowo, chciałem teraz tak siedzieć z moim aniołkiem.
Skinąłem głową, a ona nie odezwała się.
- Musimy jakoś zwabić Drake'a. - powiedziałem krążąc po pokoju. - Nie dam mu od tak odejść, musi za to zapłacić, nawet jeśli miałbym go zabić. - ustałem i oparłem się o ścianę.
- A masz jakiś pomysł? - uniosła brew czekając na jakieś propozycje.
Jednak i ja, i ona nie mieliśmy żadnego. Po chwili Diana ustała na nogi i zaczęła się we mnie wpatrywać, na co ja zmrużyłem oczy.
- Ja mam pomysł. - odparła, a ja zmarszczyłem czoło.
- Kontynuuj. - nalegałem.
- Mogę udawać dziwkę, być waszą przynętą. - już i tak jesteś niezłą dziwką więc nadajesz się do tej roboty - pomyślałem.
- Pojebało cię?! - mój przyjaciel ustał naprzeciwko Diany i wydarł się na nią a ja myślałem, że moja japa będzie szorować podłogę, bo widok Liama w takim stanie jest rzadki. Właściwie nigdy nie widziałem go takiego, żeby krzyczał na dziewczynę.
- Nie krzycz na mnie, nie zamierzam mu pomóc, chcę żeby Nicole była bezpieczna. - krzyknęła na niego, a ja zamierzałem się przez chwilę nie wtrącać, żeby nie przerywać im ten konwersacji.
- Nie możesz tego zrobić!
- Liam do cholery jasnej! Nie jestem twoją własnością, tak?! - stali tak razem twarzą w twarz.
- Nie? To co tu jeszcze kurwa robisz? - zacisnął szczękę.
Czułem się dziwnie patrząc tak na ich kłótnie.
- Wiesz co? Sama nie wiem! - krzyknęła i poszła do ogrodu, widocznie chciała się uspokoić.
- Wow... - odetchnąłem.
Liam opadł na kanapę i przejechał dłońmi po twarzy.
- Nie ma takiej opcji, nie zgadzam się na to. Diana tego nie zrobi.
- Ej... Ja rozumiem. - odparłem. - Tylko pomyśl. Twojej dziewczynie nic się nie stanie. Będziemy cały czas blisko niej.
- Kurwa wybij to sobie z głowy! Nie! - warknął.
Cholera, jak go przekonać? W końcu dobierał się do Nicole.
- Nie mamy innego pomysłu, jeśli ten skurwiel zobaczy jako pierwszych nas, to będzie o wiele trudniej. Proszę... - ściszyłem głos. - Pomyśl. Jak teraz czuje się Nikki? Co w ogóle czuła, kiedy jej... kurwa dotknął? - wysyczałem przez zęby.
- Lou...
- Nie, żaden Lou. Zastanów się. Muszę wracać do mojej dziewczyny. - odparłem i wyszedłem z jego domu.
Nie chciałem z nim więcej dziś rozmawiać, bo każdego poniosło. Pomysł Diany jest dobry. Zawsze są jakieś minusy, ale nie będzie sama. W głowie nawet już układałem plan. Mam nadzieję, że Liam zmieni zdanie.
Wróciłem do domu z roztrzęsionymi rękami, na myśl o tym jak czuje się Nicole.
- Kate? - zawołałem, wchodząc do domu.
- Jestem tutaj. - usłyszałem jej głos dobiegający z sąsiedniego pokoju.
Zdjąłem kurtkę i rzuciłem kluczyki na szafkę.
- I co? - szepnąłem, jednak Nicole była w innym pokoju, więc mogłem spokojnie mówić normalnym tonem. - Powiedziała coś? Cokolwiek?
(Kate)
Bałam się, że mogę powiedzieć coś nie tak. W końcu to siostra mojego brata, ale ja też się do niej przywiązałam. Czułam, jakby łączyła nas silna więź, bo była w takiej samej sytuacji jak ja. Może nawet gorszej, bo Drake jest obleśny. Ugh, to mało powiedziane. Krążyłam po salonie z ręką na czole wymyślając rozmowy z Nicole, ale to na nic. Weszłam spontanicznie do pokoju, w którym leżała samotnie w pościeli Louis'a. Jak jej pomóc? Usiadłam bez słowa na łóżku obok niej. Nie zareagowała, kiedy mnie zobaczyła, na szczęście kierowała wzrok na mnie. Chociaż to. Gdy tu przyjechała, nie robiła nic innego oprócz oddychania. Bałam się, że minie wiele czasu zanim z tego wyjdzie. To pewne.
- Porozmawiasz ze mną? - szepnęłam - Louis'a nie ma... Jesteśmy tu same, tylko ja mogę ci pomóc... Wiesz, jestem kobietą i możesz powiedzieć mi wszystko, a jeśli poprosisz to zostanie między nami i nawet twój chłopak się o tym nie dowie.
Patrzyła na mnie z zapuchniętymi oczami, ale nie odpowiedziała. Zamknęła oczy. To trudne. Czuję się jakbym mówiła do ściany. Przecież Nicole tak na prawdę wewnątrz jest martwa. Sama chciałabym rozjebać Drake'a.
- Nie chcesz rozmawiać? A mogę tu z tobą chociaż posiedzieć? - zapytałam delikatnie.
Otworzyła oczy w pół, pogłaskałam ją po głowie, a ona lekko skinęła. Cieszyłam się jak dziecko z prezentu pod choinkę. Taki mały gest, dzięki któremu wiedziałam, że chociaż mnie słucha. Nicole nie będzie chciała rozmawiać o tym z Louis'em, a sam jego dotyk na pewno będzie jej się źle kojarzył, bo w końcu to dotyk mężczyzny. Głaskałam jej dłoń, zastanawiając się co mogę jeszcze powiedzieć. Jeśli nie ona, to ja będę się odzywać.
- Nicole... Wiesz co ci pomoże? Kąpiel. Pomogę ci wejść do wanny, obmyję cię i chociaż w małym stopniu poczujesz się lepiej. Dobrze? - w moich oczach zbierały się łzy, gdy widziałam ją w takim stanie.
Znów skinęła głową w odpowiedzi zgody, ale ledwo to zauważyłam. Pomogłam wstać jej z łóżka. Całe szczęście, że mój brat ma łazienkę w pokoju, bo nie wiem kiedy bym ją tam zaprowadziła. To, że była obolała to zbyt delikatne słowo. Była zniszczona. Wstała opierając się o mnie, jednak nie dała rady zrobić kroku. Wymsknęła mi się spod mojego ramienia, nie mogła utrzymać się na nogach. Ciężko było wziąć mi ją na ręce, ale jakoś sobie szybko poradziłam, zresztą Nicole schudła i to bardzo. Odkręciłam letnią wodę, bo wszystkie rany, które miała na swoim ciele z pewnością nie były przyzwyczajone do takiej temperatury.
- Chciałabym zmyć z ciebie te wspomnienia chociaż w połowie... - szepnęłam.
Obmyłam każdą część jej ciała bardzo starannie. Ubrałam ją w swoje ubrania, bo Louis przywiózł ją w samych majtkach. Cholera, nie miała nawet stanika. Ułożyłam ją powoli na łóżku i okryłam pościelą. Pobiegłam po wodę do kuchni i zaniosłam na górę.
- Musisz coś pić, nawet jeśli nie chcesz jeść. Proszę... - posłałam jej słaby uśmiech.
Nicole uniosła delikatnie głowę, na co szybko pomogłam jej się napić. Mimo tego, że byłam z nią przez ten czas gdy nie było Louis'a, nie powiedziała do mnie ani jednego słowa.
- Dziękuję ci, że jesteś. Nicole na pewno jest łatwiej w twojej obecności. Nienawidzę siebie za to, że nie mogę z nią długo przebywać, bo ona z pewnością źle czuje się przy mnie.
- Louis... Nie mów tak.
Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czoło.
- Dziękuję - zamyśliłem się. - Powinienem zawieźć ją do jej domu. Do matki... Boję się tego.
- Chcesz, żebym pojechała z tobą? - spytała.
- Nie, nie. To nie jest dobry pomysł. Muszę sam sobie poradzić z tym, co zjebałem. Nigdy sobie tego nie wybaczę, wiesz? To tylko i wyłącznie moja wina.
- Przestań.
- Powiesz jej, że chce zabrać ją do domu? Przygotuj ją na to... Ja nie potrafię. Przepraszam - w tym momencie chciałem się rozbeczeć.
- Oczywiście.
Nie chciałem wejść do swojego pokoju po ubrania, bo była tam Nicole. Zabrałem inną bluzę z łazienki, bo ta którą miałem na sobie była zakrwawiona. Dalej nosiłem ją po tym, jak ją tam znalazłem... Szybko się przebrałem i czekałem przy schodach na Kate. Oparłem się o ścianę, a ona zeszła na dół.
- Śmiało - ścisnęła mnie za rękę.
Odetchnąłem głęboko i ruszyłem do pokoju. Leżała tam dalej nie reagując, jednak moja siostra już ją przebrała. Nie poradziłbym sobie bez Kate. Bez słowa wziąłem Nicole na ręce i spojrzałem w jej zapłakane oczy. Na sam widok moje też się zaszkliły. Samotna łza zakręciła się w moim oku. Pocałowałem ją w czoło i powiedziałem:
- Przepraszam, że pojawiłem się w twoim życiu.
To było ostatnie zdanie jakim odezwałem się do niej w moim domu. Położyłem ją na tylnych siedzeniach i włączyłem ogrzewanie, żeby nie zmarzła.
W końcu podjechałem pod jej dom. Bałem się tego, co powie jej matka. Z dziewczyną na rękach zapukałem do drzwi.
- Louis... Co ty do... - nie dokończyła, tylko zalała się łzami.
Bez słowa wszedłem do salonu i położyłem Nicole na kanapie.
- Wiem, że mnie pani nienawidzi. Ja siebie też. - ściszyłem głos.
W tej chwili z kuchni wyszedł wysoki mężczyzna w granatowej koszuli.
- Kto to? Co... - zadrżał na widok dziewczyny na kanapie. - Córeczko... - podbiegł do kanapy i schował głowę przy jej przedramieniu.
Więc to jej ojciec. Wstał i spojrzał na mnie z gniewem w oczach.
- Co ty tu jeszcze do cholery robisz? - warknął.
- Chciałem porozmawiać. - starałem się zachować spokój.
- Wypieprzaj stąd, bo połamię ci wszystkie nogi, skurwysynie! - krzyknął.
- Chris! Przestań! - krzyknęła mama Nikki ze łzami w oczach. Pociągnęła go za ramię w swoją stronę.
- To ty przestań! Spójrz do chuja! Twoja córka tu leży, ledwo żywa i on ma tu zostać? Popierdoliło was wszystkich! - wyrzucił ręce w górę.
Stałem tam przerażony, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa i wtedy spojrzałem na moje słoneczko. Ruszyła ręką i wychrypiała:
- Przestańcie...
Jej rodzice zamarli w bezruchu, jednak ja od razu do niej podskoczyłem.
- Czego potrzebujesz? Zanieść cię do pokoju? Wiem, nienawidzisz... - przerwała mi ledwo słyszalnym głosem.
- Nie zostawiaj... nie... nie zostawiaj mnie. - wydusiła z siebie te słowa i zamknęła oczy.
Spojrzałem oszołomiony na jej matkę, która pokazała mi ręką, żebym zabrał ją na górę, natomiast jej ojciec zabijał mnie wzrokiem. Bez słowa poszedłem z Nicole na górę i ułożyłem ją w jej łóżku. Położyłem się powoli obok niej i przeczesałem jej włosy.
- Nie chciałem Nikki... Wybacz mi, błagam, wybacz... - powiedziałem zdławionym głosem.
Odwróciła głowę w drugą stronę. To znaczyło, że....? Wiedziałem. Nie odezwie się do mnie, nie czuje się dobrze w mojej obecności. Nagle na jej biurku zadźwięczał telefon. Wziąłem go do ręki i odebrałem bez namysłu.
- Tak?... Co?!... Dlaczego do niej dzwonisz?... Mówiłem wystarczająco jasno!... Kurwa, sam tego chcesz... Dobrze... Dziesięć minut...
Rzuciłem telefon na biurko i spojrzałem na dziewczynę, ciężko oddychając.
- Przyjdę tu jeszcze, dobrze? Tylko na parę chwil, wiem, że nie chcesz mnie widzieć.
Czekałem na jakąś odpowiedź, ale to oczywiste, że Nicole się do mnie nie odezwie. Wyszedłem bez słowa z jej domu, nawet nie szukając jej rodziców.
Załatwię to raz na zawsze.
Jechałem do umówionego miejsca. Chciałem mieć to już za sobą i wrócić z powrotem do Nicole, o ile jeszcze jej rodzice zechcą mnie wpuścić, ale jednocześnie mogę wejść oknem. Zaparkowałem i zastanawiałem się, dlaczego akurat kazał mi przyjechać w miejsce gdzie czasami przychodzi na mały boks. Jedna myśl nasuwała mi się na głowę. Chciał się bić? Wszedłem do środka budynku i zauważyłem, że stoi przy worku treningowym i intensywnie w niego uderza.
- Styles! - zawołałem, a jego wzrok od razu skierował się w moją stronę, a na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech.
- Idź do szatni i widzimy się za pięć minut na tym ringu. - wskazał rękawicą bokserską na wybrane miejsce naszej przyszłej walki. Co kurwa? To ma być rozmowa czy mam go kurwa zabić? Jedno i drugie mi się podoba.
Skierowałem się w stronę szatni i zauważyłem przygotowane dla mnie ubrania . Wszedłem do przebieralni i szybko je na siebie założyłem. Ustałem przy lustrze i lekko roztrzepałem grzywkę tak jak lubię.
Gdy wyszedłem, niewielki tłum zbliżał się do naszej " sceny ". Z deka to jest żałosne. Ominąłem ludzi stojących przy ringu i wskoczyłem tam, po czym Harry rzucił mi rękawice.
Sędzia stanął między nami i zaczął nas przedstawiać. Gdy tylko wymawiał nasze imiona podnosił rękę, któregoś z nas.
- Jesteście gotowi?! Zaczynamy. - po tych słowach sędzia zszedł z ringu, a ja z Harrym staliśmy z dystansem do siebie, lekko podskakując z nogi na nogę i przyjmując pozycję do walki.
- Jak tam się trzyma Nicole? Co, nie podymasz? - zaśmiał się i chciał mi przyłożyć w twarz lecz jednak byłem szybszy i wyminąłem cios.
- Moja przeszłość jest już tylko przeszłością, teraz wiem co to miłość. - warknąłem i uderzyłem go w ramię jednak nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Zaśmiał mi się w twarz i jedno co chciałem zrobić to rzucić się na niego.
- Kogo chcesz oszukać? Wiadomo, że chcesz Nicole tylko przelecieć i zostawić. Oboje mamy taki sam cel. - uderzył mnie w twarz, a ja nie zdążyłem się obronić po czym w rewanżu uderzyłem go w brzuch tak, że zgiął się, a gdy wyprostował się jebnąłem go w nos że odchylił głowę do tyłu.
- Co ty kurwa powiedziałeś? Chcesz wykorzystać Nicole?! To o to od początku ci chodziło?! I ty śmiesz nazywać się moim przyjacielem! - nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego spadając z nim na ziemię. - Nie wiesz jaka ona jest wrażliwa?! - próbowałem uderzać go w twarz, ale zasłaniał się i teraz to ja znalazłem się pod nim.
- Od kiedy to cię kurwa zaczęły obchodzić uczucia?! - przywalił mi swoim czołem w nosem a ja jęknąłem z bólu i oddałem mu pięścią, po czym zdjąłem te jebane rękawice.
- Odkąd ją poznałem! Ty nie widzisz tego jak ja się kurwa dla niej staram? - odsunęliśmy się od siebie i z trudem łapaliśmy oddech.
- Na razie to wszystko jebiesz, każdy uważa, że gdybyś jej nie poznał to te rzeczy, które ją spotkały nie miałyby miejsca, zrozum to wreszcie, że to jest jedynie twoja wina. - powiedział łamiącym się głosem i też rzucił rękawice a tłum obok ringu zaczął buczeć.
- Dlaczego mnie wszyscy do chuja obwiniacie! - złapałem się za głowę i już chciałem się rozbeczeć, ale się powstrzymałem.
- Spójrz prawdzie w oczy Louis, jako twój przyjaciel, może już nim nie jestem, mówię ci jak jest. Jeżeli chcesz żeby nie cierpiała, musisz dać jej odejść. Jeśli ją kochasz tak właśnie musisz zrobić. - odparł już zdecydowanie spokojniej.
- Ale... - jąkałem się, bo czułem jak coraz łamie mi się serce gdy Harry wypowiadał prawdę. Prawdę, której nie chciałem przyjąć do serca.
- To najlepsze rozwiązanie. - podszedł do mnie i przytulił mnie po przyjacielsku, ale brutalnie go odepchnąłem. Zszedłem z ringu i skierowałem się do szatni. Miał rację. Nie chciałem wziąć teraz prysznica, nie miałem na to czasu. Muszę się z tym pogodzić. Szybko założyłem na siebie swoje ubrania i wyszedłem z budynku wsiadając do samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu mojej Nicole, której muszę pozwolić odejść i powiedzieć te najgorsze słowo, którego nigdy nie chciałem do niej powiedzieć. "Żegnaj".
Całe moje życie jest już popierdolone. To co miałem tak naprawdę muszę zostawić. Tak będzie lepiej, dla niej. Dla mnie z pewnością nie, ale ona zacznie od nowa. Nasze spotkanie, tam wtedy pod drzewem nie powinno mieć wcale miejsca. Mogłem pozwolić jej od razu odejść gdy tamtego dnia się wycofywała gdy mnie zobaczyła.
Zapukałem do drzwi i na szczęście otworzyła mi jej mama. Teraz nic się dla mnie nie liczyło. Mógłby otworzyć nawet ojciec, mógłby mnie rozszarpać. Chciałbym nie mieć uczuć, tak jak kiedyś. Po tym jak pojawiła się Nicole już nie potrafię.
- Louis? - spojrzała na mnie.
- Przepraszam, że jestem tu znów. To ostatni raz, kiedy mnie pani zobaczy. - gula uwięzła mi w gardle.
- Co... Co ty mówisz? - przepuściła mnie w drzwiach.
Nie odpowiedziałem i ruszyłem do drzwi pokoju Nicole. Nawet drzwi wywoływały we mnie wspomnienia. Pamiętam to gdy zszedłem na dół na śniadanie, pamiętam to, jak dopiero co odkrywałem jej skórę. Położyłem dłoń na klamce i zagryzłem wargę. Zatrzymałem się. A może to się ułoży? Wybaczy mi i znów będzie jak dawniej? Wróci mój aniołek? Co ty pierdolisz, Tomlinson. Nie ma już was. Nie ma Nicole. Otworzyłem cicho drzwi i rozejrzałem się po pokoju. Leżała na łóżku odwrócona do mnie plecami. Nie mogłem tego zrobić! Po prostu nie powiem jej tego. Nie wytrzymam. Usiadłem obok niej na pościeli i zakryłem usta dłonią. Jednak słowa wypływały same z siebie.
- Przepraszam. Nie umiem wyrazić tego słowami, jak bardzo cię skrzywdziłem. - zbliżyłem rękę, by pogłaskać jej głowę, ale wycofałem ją. - Gdybym cofnął czas... Wcale nie powinnaś mnie poznawać. Pewna osoba powiedziała mi, że jeśli się kogoś kocha, trzeba dać mu odejść. Właśnie to robię. Nicole, pamiętaj. Kocham cię. Może nie zawsze to pokazywałem, byłem dupkiem. Ale zawsze cię kochałem. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz... - zatrzymałem się. - Albo... albo poznasz kogoś lepszego, niż ja. - powiedziałem zduszonym głosem. - Żegnaj, Nicole.
_________________________________________________________________________________
płaczemy. płaczemy. płaczemy.
jak u was emocje? bo my nie możemy wydusić z siebie słowa, dławimy się łzami. nie wiemy co jeszcze napisać, ciężko nam. jesteśmy w depresji.
pojawiła się nowa muzyka, oczywiście dołująca, pasująca do siedemnastego rozdziału. jeśli chcecie tytułuy, piszcie na nasze twittery po lewej stronie.
chciałam też napisać, że po prawej stronie pojawiły się zakładki "Bohaterowie"i "Infinity" czyli nowy blog. Dziękujemy za wszystkie komentarze. ily
***
Jechałem do umówionego miejsca. Chciałem mieć to już za sobą i wrócić z powrotem do Nicole, o ile jeszcze jej rodzice zechcą mnie wpuścić, ale jednocześnie mogę wejść oknem. Zaparkowałem i zastanawiałem się, dlaczego akurat kazał mi przyjechać w miejsce gdzie czasami przychodzi na mały boks. Jedna myśl nasuwała mi się na głowę. Chciał się bić? Wszedłem do środka budynku i zauważyłem, że stoi przy worku treningowym i intensywnie w niego uderza.
- Styles! - zawołałem, a jego wzrok od razu skierował się w moją stronę, a na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech.
- Idź do szatni i widzimy się za pięć minut na tym ringu. - wskazał rękawicą bokserską na wybrane miejsce naszej przyszłej walki. Co kurwa? To ma być rozmowa czy mam go kurwa zabić? Jedno i drugie mi się podoba.
Skierowałem się w stronę szatni i zauważyłem przygotowane dla mnie ubrania . Wszedłem do przebieralni i szybko je na siebie założyłem. Ustałem przy lustrze i lekko roztrzepałem grzywkę tak jak lubię.
Gdy wyszedłem, niewielki tłum zbliżał się do naszej " sceny ". Z deka to jest żałosne. Ominąłem ludzi stojących przy ringu i wskoczyłem tam, po czym Harry rzucił mi rękawice.
Sędzia stanął między nami i zaczął nas przedstawiać. Gdy tylko wymawiał nasze imiona podnosił rękę, któregoś z nas.
- Jesteście gotowi?! Zaczynamy. - po tych słowach sędzia zszedł z ringu, a ja z Harrym staliśmy z dystansem do siebie, lekko podskakując z nogi na nogę i przyjmując pozycję do walki.
- Jak tam się trzyma Nicole? Co, nie podymasz? - zaśmiał się i chciał mi przyłożyć w twarz lecz jednak byłem szybszy i wyminąłem cios.
- Moja przeszłość jest już tylko przeszłością, teraz wiem co to miłość. - warknąłem i uderzyłem go w ramię jednak nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Zaśmiał mi się w twarz i jedno co chciałem zrobić to rzucić się na niego.
- Kogo chcesz oszukać? Wiadomo, że chcesz Nicole tylko przelecieć i zostawić. Oboje mamy taki sam cel. - uderzył mnie w twarz, a ja nie zdążyłem się obronić po czym w rewanżu uderzyłem go w brzuch tak, że zgiął się, a gdy wyprostował się jebnąłem go w nos że odchylił głowę do tyłu.
- Co ty kurwa powiedziałeś? Chcesz wykorzystać Nicole?! To o to od początku ci chodziło?! I ty śmiesz nazywać się moim przyjacielem! - nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego spadając z nim na ziemię. - Nie wiesz jaka ona jest wrażliwa?! - próbowałem uderzać go w twarz, ale zasłaniał się i teraz to ja znalazłem się pod nim.
- Od kiedy to cię kurwa zaczęły obchodzić uczucia?! - przywalił mi swoim czołem w nosem a ja jęknąłem z bólu i oddałem mu pięścią, po czym zdjąłem te jebane rękawice.
- Odkąd ją poznałem! Ty nie widzisz tego jak ja się kurwa dla niej staram? - odsunęliśmy się od siebie i z trudem łapaliśmy oddech.
- Na razie to wszystko jebiesz, każdy uważa, że gdybyś jej nie poznał to te rzeczy, które ją spotkały nie miałyby miejsca, zrozum to wreszcie, że to jest jedynie twoja wina. - powiedział łamiącym się głosem i też rzucił rękawice a tłum obok ringu zaczął buczeć.
- Dlaczego mnie wszyscy do chuja obwiniacie! - złapałem się za głowę i już chciałem się rozbeczeć, ale się powstrzymałem.
- Spójrz prawdzie w oczy Louis, jako twój przyjaciel, może już nim nie jestem, mówię ci jak jest. Jeżeli chcesz żeby nie cierpiała, musisz dać jej odejść. Jeśli ją kochasz tak właśnie musisz zrobić. - odparł już zdecydowanie spokojniej.
- Ale... - jąkałem się, bo czułem jak coraz łamie mi się serce gdy Harry wypowiadał prawdę. Prawdę, której nie chciałem przyjąć do serca.
- To najlepsze rozwiązanie. - podszedł do mnie i przytulił mnie po przyjacielsku, ale brutalnie go odepchnąłem. Zszedłem z ringu i skierowałem się do szatni. Miał rację. Nie chciałem wziąć teraz prysznica, nie miałem na to czasu. Muszę się z tym pogodzić. Szybko założyłem na siebie swoje ubrania i wyszedłem z budynku wsiadając do samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu mojej Nicole, której muszę pozwolić odejść i powiedzieć te najgorsze słowo, którego nigdy nie chciałem do niej powiedzieć. "Żegnaj".
Całe moje życie jest już popierdolone. To co miałem tak naprawdę muszę zostawić. Tak będzie lepiej, dla niej. Dla mnie z pewnością nie, ale ona zacznie od nowa. Nasze spotkanie, tam wtedy pod drzewem nie powinno mieć wcale miejsca. Mogłem pozwolić jej od razu odejść gdy tamtego dnia się wycofywała gdy mnie zobaczyła.
Zapukałem do drzwi i na szczęście otworzyła mi jej mama. Teraz nic się dla mnie nie liczyło. Mógłby otworzyć nawet ojciec, mógłby mnie rozszarpać. Chciałbym nie mieć uczuć, tak jak kiedyś. Po tym jak pojawiła się Nicole już nie potrafię.
- Louis? - spojrzała na mnie.
- Przepraszam, że jestem tu znów. To ostatni raz, kiedy mnie pani zobaczy. - gula uwięzła mi w gardle.
- Co... Co ty mówisz? - przepuściła mnie w drzwiach.
Nie odpowiedziałem i ruszyłem do drzwi pokoju Nicole. Nawet drzwi wywoływały we mnie wspomnienia. Pamiętam to gdy zszedłem na dół na śniadanie, pamiętam to, jak dopiero co odkrywałem jej skórę. Położyłem dłoń na klamce i zagryzłem wargę. Zatrzymałem się. A może to się ułoży? Wybaczy mi i znów będzie jak dawniej? Wróci mój aniołek? Co ty pierdolisz, Tomlinson. Nie ma już was. Nie ma Nicole. Otworzyłem cicho drzwi i rozejrzałem się po pokoju. Leżała na łóżku odwrócona do mnie plecami. Nie mogłem tego zrobić! Po prostu nie powiem jej tego. Nie wytrzymam. Usiadłem obok niej na pościeli i zakryłem usta dłonią. Jednak słowa wypływały same z siebie.
- Przepraszam. Nie umiem wyrazić tego słowami, jak bardzo cię skrzywdziłem. - zbliżyłem rękę, by pogłaskać jej głowę, ale wycofałem ją. - Gdybym cofnął czas... Wcale nie powinnaś mnie poznawać. Pewna osoba powiedziała mi, że jeśli się kogoś kocha, trzeba dać mu odejść. Właśnie to robię. Nicole, pamiętaj. Kocham cię. Może nie zawsze to pokazywałem, byłem dupkiem. Ale zawsze cię kochałem. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz... - zatrzymałem się. - Albo... albo poznasz kogoś lepszego, niż ja. - powiedziałem zduszonym głosem. - Żegnaj, Nicole.
_________________________________________________________________________________
płaczemy. płaczemy. płaczemy.
jak u was emocje? bo my nie możemy wydusić z siebie słowa, dławimy się łzami. nie wiemy co jeszcze napisać, ciężko nam. jesteśmy w depresji.
pojawiła się nowa muzyka, oczywiście dołująca, pasująca do siedemnastego rozdziału. jeśli chcecie tytułuy, piszcie na nasze twittery po lewej stronie.
chciałam też napisać, że po prawej stronie pojawiły się zakładki "Bohaterowie"i "Infinity" czyli nowy blog. Dziękujemy za wszystkie komentarze. ily
OMG why ?!! Jak mogłaś to zrobić ???!! Pisz szybkooooooo
OdpowiedzUsuńOhhh już nie lubię Hazzy, naprawdę miałam nadzieję, że on tak z miłości ewentualnie krótkie Ale zauroczenie, ale chuj kolejny prostolinijny... Ough zawiodłam się, ale to chyba jedyne opowiadanie, w którym ofiara gwałtu zachowuje się jak ofiara gwałtu... Waiting Love xxxx
OdpowiedzUsuńAh, tyle emocji...
OdpowiedzUsuńNa początku rodziału Hazz mi sie wydawał, taki aww. Chłopak był z siebie dumny, aż strach pomyśleć, co by było, jakby to on znalazł Nikki, wtedy to by chyba pęknął z tej dumy. Chyba jednak zostało w nim coś z bogatego dzieciaczka, chłopak wciąż chce mieć wszystko, nawet jeśli "coś" jest poza jego zasięgiem... W sumie rozumiem jego zachowanie, ale jestem lekko skonsternowana, bo nie wiem w końcy, czy jemu naprawdę zależy na Nicole, czy faktycznie tylko chce jej się dobrać do majtek ;/
Liam jest najlepszy, zmieniam drużyne i jestem #TeamLiam, o! Wtedy będę bezstronna i skończą się moje dylematy :D On jedyny jest z nich najrozsądniejszy i myśli trzeźwo, bo te dwa głupki to się przecież jak niedorozwoje zachowują -.- No jak w przedszkolu, dosłownie. Jeszcze sobie bójkę urządzili, no to sory, ewoluowali do gimbazy, propsy!
Jeden się na wszystkich wyżywa i nikogo nie docenia, a drugi łazi, jakby miał okres, a do tego fantazjuje jak niewyżyty Andrzej. Brawa.
Biedna Nicole, dzięki Bogu za Kate, która mogła się nią choć przez chwilę zająć. Ona jako jedyna może doskonale zrozumieć Nikki, bo była w podobnej sytuacji. Nie wyobrażam sobie, co te dziewczyny musiały przejść i chyba nigdy nie chciałabym się przekonać na własnej skórze o ich doświadczeniach...
Zdziwiła mnie Diana, mimo wych wszystkich śwństw, potrafiła wyjść z dobrą inicjatywą, mam nadzieję, że jej plan zostanie zrealizowany, bo temu skurwysynowi się należy!
Nie wierzę, że Louis to zrobił. Po prostu to do mnie chyba jeszcze nie dotarło... Do Nicole chyba też jeszcze nie. Jestem ciekawa, jaka będzie jej reakcja. Podziwiam Louisa, że się na to zdobył, chyba jednak naprawdę ją kochał. Ugh, miałam ochotę płakać pod koniec, jesteście okropne! Czekam na kolejny xx
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
Jezu rycze . To zachowanie Louis'a na końcu było takie piękne... No poprostu genialny rozdział ! Mam nadzieje, że to jeszcze nie koniec. ;)
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
Ja rycze jak durna :,( nie pozwólcie mu odejść proszę :* oni muszą być razem pomimo tego co ich spotkało, błagam ;)
OdpowiedzUsuńA ja się poprostu popłakałam i nie mogę się uspokoić. Nawet nie umiem sb wyobrazić tego co czuje teraz Nicole. A Louis, jemu to dopiero musi być ciężko.
OdpowiedzUsuńA Wam dziewczyny napiszę, że naprawdę macie talent. Wszystko jest tak realnie opisane. A poza tym to nie wiem jak Wam się to wszystko udaje :P
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Ania
o fuck, wyje i nie mogę się uspokoić, ja jebie. : OOOOO Harry jaki kut*as. tak jak go kocham to teraz to nienawidzę. jeszcze te piosenki w tle mnie rozje*bały całkowicie, szczególnie druga. nie wiem co napisać, bo wyje jak debil. ej naprawdę dziewczyny, nie mam pojęcia co napisać. nie mam nic w głowie na chwilę obecną. : ooo
OdpowiedzUsuńhttp://we-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com
Harry zachował się jak dupek, kutas... nie spodziewałam się tego. A Lou.. Boże ryczę! Płaczę! Potop! Matko jedyna to zakończenie było przepiękne, smutne, cudowne, łamiące serce i wspaniałe zarazem. Mam nadzieję że tak to się nie skończy! Również nie wiem czemu wszyscy obwiniają Louis'a za wszystko. :/ Tzn. zrobił wiele złych rzeczy, ale się strasznie zmienił... a każdemu przecież należy się druga szansa. Ale jezu nie mogę przestać płakać. Te słowa Louis'a były takie... uhdwucnaishyqvenjahjcnak... i jeszcze przyznał, że ją kocha. Tak szczerze kocha. ancdkjnujsaJOijocidjsjs Dawajcie nexta jak najszybciej bo ja tu usycham! :c @We_AreStrong xx
OdpowiedzUsuńJak zwykle w Waszym wykonaniu mistrzostwo. Wzruszający koniec, o tak.
OdpowiedzUsuńW sumie to się nie zaskoczyłam, tak myślałam, że skończy się tym, że on zechce ją "zostawić", pożegnać, odejść. Jednak szokiem była sytuacja z Harrym. Powiedział, że chce ja tylko przelecieć i zostawić. W twarz Louisowi to prosto powiedział, a sam wcześniej myślał o Nicole tak czule.Sama nie wiem co o nim myśleć. Zawiódł mnie z jednej strony, ale z drugiej cały czas wcześniej był właśnie taki kochany. Trochę sami siebie są warci. Jeden jak rozwydrzona nastolatka przeżywająca pierwszy okres, a drugi jak zakłamany napeleniec. Do tego ten boks... ten ring, widownia... trochę mnie to rozśmieszyło szczerze mówiąc :D (dodatkowo wyobraziłam ich tam sobie jako chłopców z X Factora, jako One Direction którzy się wygłupiają i Tommo oczywiście rozbraja wszystkich, upada co minutę i bije się w spowolnionym tempie robiąc przy tym te głupie miny, hahaha :D) Wracając do ff: Reakcja Liama na pomysł Diany mnie jakoś nie zdziwiła, wiadomo, że nie pozwoliłby jej na coś takiego i mam szczerą nadzieję, ze nie pozwoli jej na to. Cieszę się tak naprawdę, ze Liam podniósł głos, nie może być przecież wiecznie taką Matką Teresą xd Chociaż mi się "podobała" ich kłótnia to i tak uwielbiam tego Liama- Matka Teresa,bo w sumie chyba tylko on tu trzeźwo myśli, patrzy na wszystko obiektywnie i nie staje po niczyjej stronie. To mi się w nim bardzo podoba. Też zacznę płakać na ulicy jak Diana i może poznam takiego Liasia ;) Dobrze, że Kate pomogła Nicole, przecież sama na początku miała podobne sytuacje. Tylko nie pamiętam dobrze.. czy ona przypadkiem nie "kochała" Drake'a i dlatego nie pozwoliła mu tego zrobić? Szczerze trochę mnie to zaintrygowało, muszę zajrzeć do poprzednich rozdziałów. Wracając do tej części, Nicole sama odezwała się, powiedziała, że chce aby Louis z nią został, a teraz on wrócił aby się pożegnać. Czemu o tym nie pomyślał.. no ale w sumie to chyba nic innego nie powinien zrobić. Tak ogromne poczucie winy, nawet wstyd. "Musi" ją zostawić z miłości. "Jeśli się kogoś kocha, trzeba mu dac odejść" myśl przewodnia mojego opowiadania, lol xd poza tym,to cytat z bajki Barbie o koniach Majesty hahahahaha xd wiem, ze pewnie nawet o tym nie wiecie, ale mi się od razu tak kojarzy, bo ja właśnie z tego "zaczerpnęłam inspiracji" hahaha...niic.nie oceniajcie mnie, nie oglądam barbie xd doobra, dość, wracam do komentarza: to nie może być taki koniec. ...prawda...prawda?! musi być choć w połowie szczęśliwy, bo tak myślę, ze to już niedługo byście pewnie to zakończyły. Chciałabym aby Nicole i Louis byli razem, ale wiem też, że pewnie nie zechcecie zrobić szczęśliwego zakończenia, bo te nieszczęśliwe są s=zawsze ciekawsze :D cóż, pozostaje mi czekać. właśnie, piszcie szybko!
pozdrawiam, @magdazyne xxx
Jestem roztrzęsiona i załamana. Spodziewałam się czegoś smutnego, ale nie aż tak. Po przeczytaniu poprzedniego rozdziału wahałam się pomiędzy Louisem a Harrym jednak teraz całkowicie rozwiałyście moje wątpliwości. Harry to dupek, a wydawał się taki czuły i troskliwy wobec Nicole a tu tylko chodziło o seks ? No ja pierdziele.
OdpowiedzUsuńZa pokazanie Liama ze swojej ciemniejszej strony macie wielkiego plusa. Każdy kochający chłopak zachowałby się tak jak on i nie pozwolił swojej dziewczynie udawać dziwki i pogrywać z kimś tak niebezpiecznym. Jednak mam cichą nadzieję że Drake'owi się oberwie i pożałuje tego co zrobił biednej Nikki. Kate zachowała się wspaniałomyślnie, nikt nie zrozumiałby Nicole, tak jak ona która przeszła to samo jakiś czas temu. Ring bokserski i walka chłopaków wprowadziła w to trochę grozy. A tata Nicole który pojawił się zupełnie nieoczekiwanie .. zatkało mnie. Louis bardzo się stara pokazać wszystkim że bardzo ją kocha, denerwuje mnie że wszyscy tak go obwiniają. Każdy może popełniać błędy i uczyć się na nich . Nie powinny komplikować nam całego życia. Wiem że powoli zbliżacie się ku końcowi co bardzo mnie smuci. Chciałbym żeby Nicole wybaczyła mu i wszystko było idealnie jednak tak nie dzieję się w życiu prawdziwym i podejrzewam że w waszym ff też tak nie będzie. Coś czuję że Louis zrobi coś głupiego. O nie nie proszę
Beczałam przy tym rozdziale jak głupia a zwłaszcza kiedy się z nią żegnał i mówił że znajdzie sobie kogoś lepszego. Cholera, jesteście świetne kocham wasze opowiadanie i chyba załamie się jak je skończycie. Mam nadzieję że dodacie kolejny rozdział jak najszybciej.
Całuję <3
Płaczę :') to najlepsze ff na świecie czekam na dalsze.rozdziały xx
OdpowiedzUsuńpiękne, cudowne i niesamowite ♥ rycze masakra normalnie ;( tak jak wszyscy tu mówią Harry to dupek i tyle
OdpowiedzUsuńJestem mega ciekawa co będzie się działo dalej, macie pisać to opowiadanie w nieskończoność :p
Pozdrawiam i zycze dużo weny
Aqua
Awww I cry ;( to opowiadanie jest poprostu zajebiste xxx Lots of love xx @NiallAkaAngel_
OdpowiedzUsuńCałe szczęście że nikogo nie ma w domu!
OdpowiedzUsuńJaka by zobaczyli co się ze mną dzieje...
Rycze jak jak pojebana!
Jak on mógł, czuję się tak samo jak podczas czytania Dark'a!
Mam nadzieję że nowy rozdział dodacie szybko bo nie wiem czy wytrzymam.
Liam zachował się jak rycerz, chociaż ja bym była Dianą to pewnie też chciałabym pomóc przyjaciółce.
A Harry... od dawna było wiadomo że kocha Nicole tak mniej wiecej od tej imprezy, ale w życiu nie spodziewałabym się że się o nią pokłucą.
Naprawdę dziewczyny macie talent!!!
BRAWO!!!
P.S. Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://dreamfanfictiononedirection.blogspot.com/
Poryczałam się...!! :(
OdpowiedzUsuńAle ten Harry mnie wkurwia!!!!! Nie chcę, aby on był z Nikki, chce żeby Lou jej nie zostawiał, a Styles zniknął z jej życia!
Kocham tego bloga! <3