sobota, 15 lutego 2014

Rozdział szesnasty

Coś rozwalało mnie od środka. Pieprzony ból. Serce biło mi tak mocno jakby zaraz miało wyrwać się z piersi. Dopiero co ją odzyskałem i znów ją tracę? Dlaczego? Skronie pulsowały mi z całych sił, a ja dalej starałem się myśleć racjonalnie. To musiał być ten sukinsyn, przecież pamiętam ten złom. Co mam do chuja zrobić? Jeśli jest teraz związana i nie ma jak się ruszyć? Nie... Kurwa! Kogo ja oszukuję.  Z pewnością tak jest, ten skurwiel może posunąć się do wszystkiego, ale nie pozwolę na to. Nie tym razem. Zacisnąłem dalej trzymane klucze w pięści. Wiem co zrobię. Muszę wrócić teraz do Doncaster. Ściemnia się i dzisiaj jej nie znajdę, ale w nocy nie będę siedział bezczynnie. Myśli, że jestem taki głupi? To się myli.
Nie zastanawiając się już dłużej pobiegłem w stronę domu Nicole, gdyż tam miałem swój samochód. Mimo, że nie byłem do końca sprawny, bo lekko kulałem oraz towarzyszył mi ból ramienia to teraz nie miało to znaczenia. Liczyło się to aby uratować Nicole. Co jeśli on zrobi jej krzywdę? Tu nie chodzi o nią, tu chodzi o mnie. Wiedziałem, że poniosę konsekwencje tego, że zrezygnowałem z pracy dla niego, ale nie sądziłem że on okaże się jeszcze gorszym kutasem i zapłacę za to kosztem mojej dziewczyny. Jak on ją znalazł?! Skąd w ogóle wiedział jak ona wygląda? To oznacza jedno, musiał ją śledzić albo jego ludzie śledzili mnie. Dlaczego wcześniej nie posłuchałem się przyjaciół? Wiadomo, że to był najgorszy błąd w moim życiu. Nienawidziłem tej roboty. Spędziłem w więzieniu cztery lata, przez tego grubego, rudego debila. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem do Doncaster. Już niedługo Nikki będę przy tobie. A ciebie Drake czeka powolna i bolesna śmierć. Nie daruję tym razem. Nikt nie będzie dotykał mojego aniołka.
Odjechałem z podjazdu domu Nicole i z całej siły szarpnąłem gałkę zmiany biegów. Nie mam dużo czasu. Nie wiem co ten chuj planuje, ale już widzę jego zakrwawiony ryj pode mną. Pociągnąłem za końcówki włosów i zostawiłem jedną rękę na kierownicy. Drugą opierałem się o czoło starając się myśleć o tym, jak szybko odbić Nicole z jego łap. Oblizałem wargi i otworzyłem szybę bo było mi zbyt gorąco ze stresu i zdenerwowania. Mój licznik wskazywał już ponad 160km/h. Nie mogę tracić na czasie i nikt nie przeszkodzi mi w drodze do Doncaster. Nawet ten jebany radiowóz, który już zdążył mnie zauważyć. Zawsze kiedy coś się dzieje i się śpieszę to są w każdym miejscu. Dziś się nie zatrzymam.
Szybko wyskoczyłem z samochodu wbiegając z hukiem do domu. Nie chciałem budzić Kate, ale muszę się śpieszyć bo może być już kurwa za późno. Zacisnąłem szczękę i ruszyłem do salonu i skierowałem wzrok na jeden z małych obrazów na ścianie. Zdjąłem go i rzuciłem na podłogę. Odnajdę moją Nicole, choćby nie wiem co miało się stać. O tej dziurze w ścianie wiedziałem tylko ja. Kiedyś ten skurwiel kazał schować mi to w najdziwniejszym miejscu, żeby nie dostało się w niepowołane łapska. Wyjąłem te zakichane papiery, rzuciłem je na stół i pobiegłem po łyk wody do kuchni. Gdy wróciłem Kate stała w piżamie i pocierała oczy.
- Louis? Co ty robisz? - spytała zdziwiona.
- Kate nie mam czasu pogadamy kiedy indziej, dobra? Idź już spać, zaraz wyjdę więc nie będę robił hałasu. - warknąłem.
Wyjąłem broń ze schowka w ścianie i schowałem w spodniach, żeby Kate niczego nie podejrzewała.
- Uspokój się! - podniosła ton. - Już kurwa nie robi to na mnie wrażenia, że jesteś taki groźny. Powiedz mi, co się do chuja dzieje. - usiadła na kanapie.
- Zajebiście, że się mnie nie boisz, ale teraz proszę cię idź. - złapałem ją za ramiona i czułem, że nie panuję nad sobą. - Proszę cię, nie denerwuj mnie okej? - nawet na nią nie spojrzałem.
Zacząłem nerwowo przekładać kartki i szukać jednej z najważniejszych. Jest. Przygniotłem połowę papieru, bo miałem ochotę rozjebać wszystko i wszystkich. Nawet Kate. Czytałem miejsca Drake'a, w których miał kilku swoich "zakładników", bo wolał robić to poza miastem.
- Louis mów! - znów się odezwała.
- Zamknij się do chuja. - wysyczałem.
Przyglądałem się małemu druczkowi i nie wiedziałem, gdzie mam jechać w tym momencie. On miał cztery miejsca, z czego dwa były dość blisko siebie. Myślę, że byłoby szybciej gdybym znalazł jakąś osobę do pomocy. Ale to musiałby być ktoś zaufany. Pomyślę o tym później.
Kate spojrzała na mnie wrogo, rzuciłem jej tylko wściekłe spojrzenie i wybiegłem w stronę samochodu. Pierwsze miejsce jakie wybrałem to Roundhay. Sukinsyn specjalnie wykupił jakieś domki letniskowe, tylko po to żeby przetrzymywać tych, którzy coś mu zawinili. Psychol. Normalnie byłbym tam w godzinę, ale będę szybciej.
Na miejscu pojechałem na koniec miasta. Kurwa, co za zadupie. Szybko zatankowałem na jednej ze stacji, bo to nie jedyne miejsce, które odwiedzę tej pieprzonej nocy. To, że było ciemno nie ułatwiało mi sprawy. Dojechałem do lasu, w którym mogłaby być Nicole. Starałem się wszędzie dotrzeć autem, bo nie miałem ze sobą żadnej latarki. Niestety musiałem wysiąść i radzić sobie po ciemku. Przez dobre piętnaście minut biegałem po lesie i nie dbałem o to, żeby nie było mnie słychać. Wreszcie zauważyłem dwa stare, rozpadające się domki. Serce wyrywało mi się z piersi na myśl o tym, że siedzi związana w tej ruderze z psycholami. Kurwa, to moja wina i ja ją w to wciągnąłem. Nie daruję sobie tego jeśli któryś z nich zrobi jej krzywdę. Cicho otworzyłem drzwi i przeszukałem dwa pokoje i łazienkę. Cisza. Nie było nawet żadnych znaków, które wskazywałyby na to, że ktoś tu w ogóle był. W domku obok też niczego nie zauważyłem. Wyszedłem z niego i nie wytrzymałem. Krzyknąłem z całych sił, a echo po lesie niemiłosiernie się rozniosło. Upadłem na kolana i zamknąłem oczy. Przez chwilę jeszcze tak klęczałem i rozmyślałem o najgorszych rzeczach.
Muszę wziąć się w garść i jechać do kolejnej kryjówki, którą posiadał Drake. Czas mnie naglił i w każdej chwili mógł jej coś zrobić. Wiedziałem, że powodem, dla którego to robił było to, że odszedłem z pracy. To ja byłem mu potrzebny, a on wiedział co jest moim słabym punktem. Wstałem i pospiesznie skierowałem się do samochodu. Włączyłem silnik i zacząłem wycofywać samochód.
Kolejnym punktem moich " odwiedzin " był stary, opuszczony cmentarz w Doncaster. Może nie dokładnie, bo pomieszczenie znajdowało się tam gdzie prawie wcale nie ma grobów.

Droga z lasu aż do cmentarza zajęła mi niecałe piętnaście minut. Zresztą się nie dziwię, bo jechałem z wystarczającą prędkością aby złamać prawo i dostać po raz kolejny jakiś jebany mandat. Wysiadłem z samochodu i pobiegłem przez opuszczony cmentarz aż do jego starego " bunkru". Nienawidziłem przyciągać w te miejsce ofiary Drake'a i spuszczać im łomot. Nie czułem się tam komfortowo, a poza tym nie znosiłem tego robić.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i dalej nic. Miałem ochotę podpalić te wszystkie jego kryjówki, ale nie miałem czasu, bo musiałem pojechać do dwóch kolejnych. No kurwa, w którejś na pewno musi być lub gra ze mną w jakąś pojebaną grę.
Przez kolejne dwie godziny błądziłem po Doncaster, nie wiedząc co mogę zrobić. Przeszukałem każdą kryjówkę Drake'a a po Nicole ani śladu. To gdzie ja mam jej kurwa szukać? Co powiem jej matce?! Miałem ochotę wjechać samochodem do morza, ale jeszcze się powstrzymywałem. Stanąłem na jakimś parkingu, który był przy najlepszym szpitalu w Doncaster. Oparłem swoje czoło o kierownicę i miałem ochotę krzyczeć. Zabrał mi mojego aniołka. Moją jedyną nadzieję na szczęście! Niech ja go tylko znajdę, ale w tej kwestii to przegrałem. Wiedział jak mnie szantażować. Potrzebowałem pomocy, bo wiedziałem, że sam wszystkiego nie załatwię. Wyprostowałem się na fotelu i wyjąłem telefon z tylnej kieszeni moich spodni oraz wybrałem numer. Odebrał po trzecim sygnale.
- Harry, potrzebuję twojej pomocy.




( Nicole )


Obudziłam się i poczułam jak siedzę i się poruszam. Jechałam samochodem, ale czemu? Otworzyłam szerzej oczy, aby zbadać co dzieje się w tej chwili. Strasznie bolała mnie głowa jakby ktoś mi w nią przywalił kowadłem. Chciałam się ruszyć ale poczułam, że mam związane kostki u nóg oraz swoje dłonie, a na ustach miałam taśmę. Co się kurwa dzieje? Zaczęłam się panicznie wiercić, ale na próżno, bo dostałam z liścia od jakiegoś mężczyzny, który siedział obok mnie. W oczach miałam łzy, bo wiedziałam, że jestem porwana i te spoliczkowanie mówiło mi o tym, że to co się dopiero zaczyna, będzie miało gorszy koniec. Spojrzałam na mężczyznę, który nie grzeszył urodą. Miał kilka kilogramów nadwagi, kilkudniowy zarost, a gdy uśmiechał się do mnie, miałam ochotę schować się pod stół, bo ten jego uśmiech był przepełniony grozą oraz czymś czego nie mogłam odczytać w jego twarzy.
- Kochanie, jeżeli będziesz posłuszna to nic ci takiego nie zrobię. - przysunął się bliżej a ja chciałam od niego odskoczyć, ale walnęłam ramieniem o szybę.
Chciałam coś powiedzieć, ale z moich ust wydobywały się jakieś dźwięki, które nic nie mówiły. Facet podążał ręką w stronę mojego policzka i z całej siły zerwał mi taśmę tak, że krzyknęłam z bólu. Łzy samoistnie zaczęły spływać mi po policzkach.
- Kim ty jesteś?! - krzyknęłam rozdrażniona.
Jego oczy pociemniały, a drwiący uśmiech z niknął z twarzy.
- Oj kochanie, obiecuję ci, że będziemy się wspaniale bawić. Rozrywką jest dla mnie to, że prowokuję twojego chłoptasia. - zaśmiał się nisko, że aż na karku poczułam gęsią skórkę.
- Masz mu nic nie robić! 
- Nic mu nie zrobię, no chyba, że zrobię coś tobie. - oblizał dolną wargę.
Przełknęłam ślinę, a gula w moim gardle nie chciała przejść. Louis ratuj mnie!



( Louis )


Podjechałem pod dom Harrego tak jak się umówiliśmy. Nie chciałem wszystkiego wyjaśniać przez telefon. Harry przeważnie wiedział co robić, bo był bystrzejszy ode mnie. Zazwyczaj nikt go nie doceniał, bo był znany jako rozpieszczony bachor, jednak nie był taki jak inni mówili. Wcale nie obchodziło go to ile kasy ma w portfelu. Wiedziałem, że on potrzebuje rodziny, ale nie wiem czemu akurat zacząłem o tym rozmyślać. To pewnie z przemęczenia, bo nie spałem prawie całą noc, a na dworze było już całkiem widno. Całe szczęście, że go nie zbudziłem. Zapukałem a on od razu pojawił się w drzwiach.
- Wchodź. - przepuścił mnie przez drzwi a ja ruszyłem w stronę salonu i usiadłem na kanapę. - Mów szybko, bo się niecierpliwie. Co się stało? - zapytał złączając swoje dwie brwi, marszcząc przy tym czoło.
- Nicole została porwana przez Drake'a! - krzyknąłem i aż wstałem bo nie mogłem usiedzieć sekundy na miejscu.
- Nie pierdol... dlaczego?! Jak?! - krzyknął w moją stronę a na jego twarzy było widać przejęcie.
- Wyszliśmy na kawę i tylko na moment spuściłem ją z oczu i już jej nie było, wiem, że porwał ją Drake, bo widziałem jego samochód, który odjeżdżał spod kawiarni. - powiedziałem spanikowany. 
- Dlaczego spuściłeś ją z oczu? Oszalałeś?! - Harry nie zniżał tonu, a to wszystko powoli zaczynało mnie irytować.
- Przestań się na mnie drzeć! Co ja poradzę, że akurat wtedy zachciało mi się szczać! - krzyknąłem i uniosłem ręce w znaku kompletnej irytacji.
- Jesteś naprawdę taki niedomyślny? Przecież wiedziałeś jakie będą konsekwencje gdy skończysz pracę dla Drake'a! A przez ciebie płaci za to Nicole! - podszedł do mnie i przyłożył mi w szczękę.
Chwyciłem się za nią, ponieważ bardzo mocno pulsowała. Oszalał do reszty czy jaki chuj?
- Co ty odpierdalasz?! Nie przyszedłem tu żeby się bić. Co się stało to się nie odstanie i kurwa musisz mi pomóc, bo nigdy sobie tego nie wybaczę jak ten skurwiel coś jej zrobi! - zacząłem masować obolałe miejsce. 
Harry bez słowa ominął mnie, mocno strącając moje ramię. Kurwa! Chciałem, żeby mi pomógł, a nie próbował sprowokować. Czekałem parę minut, bo chyba musiał ochłonąć po tym, co ode mnie usłyszał.
Wrócił i widziałem, że dalej ma zaciśnięte pięści.
- Dobra, powiedz mi, widziałeś coś oprócz tej ciężarówki? - oddychał ciężko. 
- No nie, ale wiem, że to jego wóz. Zresztą, pod tą pieprzona kawiarnią leżały jej klucze od domu. - byłem bezradny i gdybym nie był sobą, chyba bym się rozbeczał. 
Harry patrzył na mnie bez słowa i widziałem, że w głowie już układa jakiś plan. 
- Skoro jesteś pewien, że to Drake, to musisz dużo o nim wiedzieć. Nie mówiłeś mi wszystkiego o tej robocie. 
- Tak, tak. - przytaknąłem. - W domu mam takie papiery z jego różnymi miejscówkami. Więcej miejsc nie ma i do chuja, jak mam ją znaleźć?! - podniosłem ton.
- Jak będziesz się tak unosił, to wątpię, że cokolwiek ci się uda. - powiedział to spokojnie, ale jego szczęka była zaciśnięta, więc tak naprawdę może wybuchnąć.
 Nie odzywałem się, bo jeśli palnę coś głupiego, to może wcale mi nie pomoże. Czekałem, aż powie coś sensownego.
- Musi być coś, co jeszcze pamiętasz, to gdzie on często przebywa i być może jest daleko od miasta. Wiesz co, usiądź i pomyśl, ale nie o Nicole, a o tych miejscach. - oblizał usta. - Nie zrobi jej nic, zabierzemy ją stamtąd o czasie, uwierz mi. - poklepał mnie po plecach. - Poczekaj tu i się zastanów. Zaraz wracam. 
Widziałem jak pobiegł po schodach na kolejne piętro. Gdyby nie on, zrobił bym coś bardzo głupiego. Muszę się opanować. Powinno być jeszcze jakieś miejsce, którego mi nie zapisał, albo o nim zapomniał. Z całych sił przypominałem sobie te wszystkie akcje, twarze ludzi, którym zrobiłem krzywdę. Z chęcią wziąłbym teraz kreskę heroiny. Nie, nie myśl o tym kurwa. Wstałem z miejsca i wpatrywałem się w widok przez okno. Wiem! Wiem. Pamiętam, że kiedyś musiałem jechać tam przez pół dnia, tylko dla jakiegoś jednego skurwiela. To będzie moja ostatnia nadzieja. 
Harry wrócił z czarną torbą.
- I jak? Przypomniało ci się coś? - uniósł lekko brwi.
- Tak, zaraz wyjeżdżamy.
- A ty, spałeś coś dzisiaj? 
- Jak kurwa miałem spać?! Mam sobie słodko kimać, kiedy on może ją... kurwa... dotykać?! - warknąłem.
- Zamknij się, boże. Ja poprowadzę, a ty wyśpisz się w aucie.
Jezu, dobrze, że nie jestem w tym teraz sam.
- Okej, przepraszam, co tam masz? - wskazałem na torbę.
Harry wyjął bez słowa cztery pistolety i wiele naboi. Cholernie wiele. 
- Dlaczego cztery? - zdziwiłem się. 
- Na wszelki wypadek... - zniżył głos, co mnie kurwa przeraziło. Wow. - Więc, jedziemy?  - rzucił kluczyki ze stołu w moją stronę. - Pojedziemy moim, jest bardziej pojemny. Chyba, że wolisz jechać dwoma?
- Nie, nie czuje takiej potrzeby. - schowałem kluczyki do kieszeni.
Ruszyliśmy w stronę samochodu. Harry włożył torbę do bagażnika, a ja wpakowałem się za kierownicę.
- Możesz kurwa nie utrudniać? - warknął.
- Możesz kurwa nie kląć? Dziękuje. - wyszczerzyłem zęby ironicznie. - Dojadę tylko do jakiejś pierwszej lepszej stacji benzynowej i puszczę cię przed kierownicę. Dobrze? - zaakcentowałem.
Harry pokręcił głową bezradnie i usiadł od strony pasażera.
Po około dwóch godzinach dojechałem do stacji i cieszyłem się jak dziecko, bo w sumie chciałem się wyspać, miałbym więcej sił żeby lepiej myśleć, bo jak na razie to nie myślę wcale i zachowuję się jak kutas. Nie mogę się opanować. Już chciałem wysiąść z samochodu kiedy zatrzymał mnie Harry, ciągnąc mnie za ramię.
- Siedź tu, albo przesiądź się do tyłu. Nie masz pojęcia, co Drake mógł na ciebie pierdolić, nawet na policji. Więc lepiej, żebyś się nie pokazywał.
Skinąłem głową bez słowa. Wyjąłem portfel z kieszeni i zacząłem wyjmować dla niego banknoty, ale znów mi przerwał.
- Tego też nie rób. Myślę, że ta kasa będzie ci potrzebna w przyszłości na coś innego, może na kolejną kurwa kawę w kawiarni co? - wybuchł niespodziewanie. Już otworzyłem usta, ale nie zdążyłem się odezwać. - Nawet mi nie mów, że co się stało to się nie odstanie. Najlepiej wcale się teraz nie odzywaj. Śpij już kurwa. - jezu, zachowywał się jak psychol. - Idę zapłacić za paliwo i coś do jedzenia, żeby ratować twoją Nicole. Tak twoją, niestety. - ostatnie zdanie burknął pod nosem, ale słyszałem to.
Znów chciałem coś powiedzieć i jakoś obronić się przed jego argumentami, ale to na nic. Zmieniłem miejsce i położyłem się na tylnych siedzeniach, wcześniej włączając też ogrzewanie, bo zrobiło mi się zimno. Może dlatego, że usłyszałem co powiedział? "Niestety twoja"? Co to miało do cholery być? Harry zaczyna mnie powoli wkurwiać. Fajnie, że zgodził się mi pomóc i będzie nam ciężko się dogadać, zresztą już tak jest, ale niech nawet nie próbuje wykorzystywać tej sytuacji, żeby znów zbliżyć się do mojego aniołka. Przecież raz już tak było, kiedy to ja coś zjebałem, to on z niej korzystał. Cieszył się pewnie każdą chwilą z nią spędzoną.


*** 


Czułem, że jadę samochodem, ale nie wiem dlaczego. Otworzyłem oczy i wtedy sobie przypomniałem. Ta jebana szara rzeczywistość. Teraz tylko we śnie mam Nicole. Śniła mi się, pierwszy raz od porwania, bo przecież wcześniej nie spałem. Siedzieliśmy na kanapie. Dotykałem jej skóry, była taka wrażliwa i drżała pod każdym dotykiem. Całowałem jej szyję, a ona śmiała się. Ale zniknęła. Rozmyła się, a został po niej czarny pył na sofie. Moje sny są popierdolone. W szpitalu też miałem koszmar z nią związany. Spojrzałem na przednie lusterko. Harry był skupiony na drodze. Zupełne przeciwieństwo mnie. 
- Księżniczka wyspana? - spojrzał w odbicie w lusterku. 
- Psychol uspokojony? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. 
- Zmienisz mnie, jest siedemnasta, prowadzę już siedem godzin, szczać mi się chce. - uśmiechnął się.
Dziś pierwszy raz  się uśmiechnął i nawet się na mnie nie wydarł. Wow, robi postępy. Ale tylko on myśli tu racjonalnie. 
- To zatrzymaj się. - przetarłem oczy i zmierzwiłem potargane włosy. 
Znów usiadłem przy kierownicy i jak to w moim zwyczaju, nie jechałem powoli. Myśl o tym, że Nicole jest cała i zdrowa i że niedługo ją zobaczę podnosiła mnie na duchu. 
- Jeżeli rozwalisz ten samochód, zapierdolę cię. - odezwał się Harry.
- Nie jęcz, tylko włącz radio. - chociaż tak mogę odstresować się od tej poronionej sytuacji. 
Około dwie lub trzy godziny później zatrzymałem auto. Nałożyłem jeansową kurtkę, którą zostawiłem z tyłu i oparłem się o maskę samochodu. Harry zrobił to samo. Wyciągnąłem paczkę papierosów. Podsunąłem mu pod nos z sugestią, żeby wziął jednego. 
- Wiesz, że nie palę, ale cała ta akcja mnie męczy. - odparł i wziął jednego. 
Zamknąłem oczy i odchyliłem się lekko do tyłu, zaciągając się. Szybko wyprostowałem się jak oparzony, bo w mojej kieszeni odezwał się telefon. 
Harry spojrzał na mnie zszokowany moją reakcją przy czym zaciągnął się. Spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem numer, którego wcale nie miałem w kontaktach. Bez zastanowienia się odebrałem.
- Halo?... Tak to ja Louis... Nie... Czy to ważne?... Co kurwa?! Dlaczego?... Przepraszam... Już jadę... Do zobaczenia. - rozłączyłem się.
- Kto to? - zapytał Harry widocznie zaniepokojony a także zniecierpliwiony. 
Chciałem odpowiedzieć, ale zadzwonił kolejny telefon tym razem na ekranie wyświetlił się numer zastrzeżony. Spiąłem się, bo nikt przeważnie nie dzwonił do mnie z zastrzeżonego numeru. Spojrzałem niepewnie na Harry'ego, a on odszedł na chwilę, więc odebrałem.
- Louis. - rzuciłem cierpko. - Kto dzwoni?... Drake?! - nagle podbiegł do mnie Harry na wypowiedziane imię i czekał na nowe wiadomości. - Jeśli jej kurwa coś zrobisz to cię zapierdolę... Jesteś pojebany... Będę nazywał cię jak chcę... Nie waż się jej nawet dotykać... Gra?... Pierdol się. - rozłączyłem się po czym rzuciłem telefonem o asfalt tak że roztrzaskał się na części. Złapałem się za głowę i krążyłem wokół samochodu.
- Od kogo były te telefony? - zapytał marszcząc czoło.
- Pierwszy telefon był od jej matki. - przygryzłem nerwowo wargę i zmierzwiłem swoje włosy.
- No a ten drugi? - zapytał a w jego głosie słychać nutę irytacji. 
- No a jak kurwa myślisz? - spojrzałem na niego nieźle wkurwiony a on jedynie spiął się i zacisnął szczękę.
- No i kurwa widzisz z tobą nawet nie da się pracować! - krzyknął a ja już nie mogłem panować nad sobą i podszedłem do niego zmniejszając dystans między i wrogo patrzyliśmy sobie w twarze.
- O chuj ci chodzi? - powiedziałem niskim głosem tak że z jego twarzy mogłem wyczytać, że lekko się wystraszył co mnie usatysfakcjonowało.
Odepchnął mnie lekko i schował ręce w kieszeń.
- Jak cokolwiek ma wyjść skoro zachowujesz się jakby ktoś jebnął ci w fiuta kamieniem? - warknął.
- A jak mam się zachowywać? On mnie szantażuje, powiedział, że ma ładne ciało, że jeżeli nie streszczę dupy to jej coś zrobi i jeszcze mam na karku policje, bo jej matka się martwi i muszę wracać do miasta! Nie zniosę tej myśli, że ktoś oprócz mnie może ją dotknąć, jakbyś zachowywał się kurwa na moim miejscu?! Jak mam być kurwa spokojny kiedy nie wiem co się z nią dzieje?! - wybuchnąłem i wyrzuciłem z siebie wszystko co we mnie siedziało. - Mam dość, że każdy mnie obwinia o to co się stało! Skąd miałem się spodziewać, że Drake miał na nią oko?! Nie wiem co się dzieje na świecie, nie jestem jakąś pierdoloną wróżką, że mogę przewidzieć przyszłość! - złapałem się za głowę a Harry gapił się w ziemię. Mam kurwa nadzieje, że wreszcie jakoś do niego dotarłem. - Dzwoń po Liama. - zażądałem groźnie.
- Po co? - zapytał jakby zbity z tropu.
- Sami nie damy rady z tym wszystkim, nie uważasz? - zgromiłem go wzrokiem. - Poza tym muszę jechać do Northampton i porozmawiać z jej matką aby wycofała zgłoszenie zaginięcia na policji. Nie mam zamiaru się z nimi użerać.
- Nie uważasz... - przerwałem mu.
- Nie, nie uważam, skończ z tymi mądrościami i nie traktuj mnie jakbym był głupszy od ciebie tylko wreszcie kurwa dzwoń, bo sami nie damy rady. Ja pojadę do Northampton załatwić sprawę z jej mamą, a wy zajmiecie się poszukiwaniami Nikki. - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na swój telefon. No tak, trzeba kupić nowy oraz wreszcie spłacić mandaty.
Usłyszałem jak wyjmuje telefon ze swojej kieszeni oraz coś mruczy pod nosem. Jakoś w to nie wnikałem. Odkąd Nicole pojawiła się w jego życiu to wszystko się jebie w naszej przyjaźni. No kurwa nigdy się z nim nie kłóciłem! Ale nie zamierzałem z nią kończyć, nie dlatego, że Harry widocznie się w niej zakochał. Kiedyś będziemy musieli strzelić krótką pogawędkę na ten temat. Odwróciłem się do niego a on miał przyłożoną słuchawkę do ucha.
- Cześć stary... Jest sprawa, Nicole została porwana przez Drake'a i musisz nam pomóc ją uratować... Później ci powiem to nie czas na wyjaśnienia... Gdzie jesteśmy? - rozejrzał się dookoła. - Hmm, najlepiej będzie jak namierzysz mój telefon, bo Louis swój rozjebał... Nie pytaj... Później ci wszystko wytłumaczy... Na razie. - rozłączył się i włożył telefon do kieszeni.
- Trochę mu zajmie dojechanie tutaj. - stwierdziłem.
- Może podjedziemy tam?
- Nie wiem czy będzie ci się chciało marnować paliwo i czas. Najlepiej będzie jak tutaj poczekamy, nie zginiemy. Idź spać, ja będę na czatach.



( Nicole )


Nic nie widziałam a spowodowane było to tym, że bolały mnie oczy od płaczu, a także były zakryte jakąś chustką, która widocznie nie była prana już dość dawno.Nie wyrywałam się, bo wiedziałam, że nie mam szans z tym typem. Ciągnął mnie za rękę, a ja potykałam się o własne nogi nie nadążając za nim. Jego " wataha" szła za nami. Nagle usłyszałam, że otwiera drzwi co spowodowało, że jeszcze bardziej przycisnął moje ramię. Chwilę później otworzył kolejne drzwi, zdjął mi chustkę a ja nie zdążyłam przyzwyczaić wzroku i poczułam jak pchnął mnie na dół a ja tracą kompletnie równowagę poturlałam się w dół po schodach. Jęknęłam przeraźliwie z bólu i zaczęłam płakać. Nie mogłam poruszać nogą bo coś mi w niej strzelało. Mało brakowało abym zemdlała ale poczułam jak ktoś ciągnie mnie za włosy przez co usiadłam.
- Robisz mi krzywdę. - powiedziałam piskliwie próbując wyrwać mu moje włosy z jego rąk, ale byłam bezradna bo dalej miałam je związane.
- Och ja dokładnie zdaje sobie z tego sprawę. Boli cię coś? - w pomieszczeniu było ciemno, ale ja wiedziałam, że on uśmiecha się drwiąco. Nie pachniał zbyt przyjemnie a ja już domyślałam się kim był ten człowiek.
- Ty... jesteś potworem... kazałeś dla Louis'a popełniać takie chore przestępstwa. Sam nie możesz tego robić?! - krzyknęłam w jego stronę, ale od razu tego pożałowałam, bo gwałtownie puścił moje włosy, przez co opadłam na ziemię.
- Hmm, to czyli Louis chwalił ci się. - zaśmiał się tak chłodno, że zrobiło mi się słabo.
- On mnie uratuje! A tobie skopie dupę! - krzyknęłam resztkami sił i poczułam jak kopnął mnie w brzuch przez co skuliłam się i załkałam.
Podszedł do mnie i odwiązał mi ręce, przez co natychmiastowo złapałam się za bolący brzuch. On mnie zabije.
- Wierzysz, że po ciebie przyjdzie skoro nawet nie wie gdzie jesteś?
Nic nie odpowiedziałam, nie chciałam znowu dostać. Nagle zapalił jakąś świecę, która ledwo oświetlała pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Podejrzewam, że była to piwnica, bo strasznie pachniało tu wilgocią i pleśnią.
- Witaj w swoim nowym domu. - wziął mnie na ręce i przeniósł na jakiś materac zdejmując mi spodnie.
Co?! On chce mnie zgwałcić!? Zaczęłam się szarpać, ale spodni już nie miałam.
- Szefie! - nagle otworzyły się drzwi, a w nich pojawił się jeden z jego pracowników.
- Czego?! Nie widzisz, że jestem zajęty?! - odwrócił się w jego stronę a ja się skuliłam i obserwowałam go. 
- Do pana przyszedł Rose w sprawie pracy, to pilne. - stwierdził chłopak.
- Dobrze już idę. - odwrócił się w moją stronę. - Zabawimy się potem. - mrugnął do mnie i uśmiechnął się obrzydliwie przez co ja jeszcze głośniej załkałam i nie mogłam zahamować łez.
Wyszedł i zostawił mnie zamkniętą w tej piwnicy, a ja nie miałam szans na ucieczkę z powodu złamanej kostki. Louis, błagam pospiesz się.



( Louis )




Co mam powiedzieć jej matce? Co do cholery? Tak naprawdę jestem sam w tym gównie. Chyba cierpię tak samo, jak Nicole. O ile ona nie cierpi fizycznie. Kurwa. Zadrżałem na myśl o tym, że ten skurwiel ją dotyka, albo robi jakąś krzywdę. Muszę się spieszyć. Ale Liam'a jak nie było, tak nie ma. Siedziałem z szeroko rozłożonymi nogami przy podwoziu auta, zamknąłem oczy i oparłem głowę o drzwi. Starałem się myśleć z optymizmem, ale słabo mi to wychodziło. W głowie miałem same czarne scenariusze. Cholernie czarne. Nie powinienem tak myśleć. Muszę coś zmyślić, żeby mama Nicole wycofała to zgłoszenie. Usłyszałem cichy warkot silnika w oddali. Serce zabiło mi mocniej z radości, bo wreszcie mogłem stąd odjechać. Teraz zauważyłem też światła na tym zadupiu. Tu nie było żadnej żywej duszy oprócz nas. Liam szybkim krokiem ruszył do mnie. Kucnął na przeciwko mnie. 
- Co tu się do kurwy nędzy dzieje? - oczy miał szeroko otwarte, bo był najbardziej wyspany. Mam nadzieję, że z nim będzie nam łatwiej.
- Nie mam czasu, żeby wszystko ci opowiadać. Harry streści ci to, albo kurwa legendę opowie. Nieważne. Muszę wziąć twoje auto, żeby dojechać do Northampton. - przerwał mi.
- Dlaczego tam?
- Matka Nicole zgłosiła zaginięcie, a ja nie potrzebuję tych sukinsynów do pomocy, serio. - schowałem głowę w dłonie.
- A...
- Żadne aaa, mówiłem ci, że nie mam czasu tak?!  Daj mi kluczyki, a jeśli chcesz coś wiedzieć to pytaj Śpiącej Królewny.
- Kluczyki są w stacyjce.
- Przepraszam, jeśli zachowuję się jak ostatni kutas, ale to co się dzieje, to tylko i wyłącznie moja wina. Nie dziwię się nikomu, kto zwala na mnie winę.
Nie słyszałem już, co odpowiedział mi Liam, bo byłem już w jego samochodzie. Spojrzałem tylko na zegarek w aucie. Wskazywał parę minut po czwartej. Znów spędzę kilka godzin za kierownicą. Czy te jego jebane kryjówki nie mogą być bliżej? Nie mam na to wszystko czasu, a on może jej coś zrobić. Tak czy  siak, zapierdolę go. Będzie cierpiał, a jego śmierć będzie powolna. Mogę mu to przysiąc.
Chciałem napić się jakiejś szybkiej kawy, ale teraz całe życie kawa - będzie kojarzyć mi się z najgorszym.

Jest już dziewiąta rano. Całe szczęście, że nie ma obok mnie Harry'ego bo z pewnością pieprzyłby, że jadę za szybko. Teraz liczy się tylko moje szczęście, mój aniołek, a nie prędkość i policja.
Zaparkowałem pod domem i obejrzałem okolicę. Dopiero co stąd wychodziliśmy, szliśmy uliczkami i śmialiśmy się ze wszystkiego. Rozmawialiśmy tak, jakbyśmy znali się parę dobrych lat. To musi wrócić, nie wybaczę sobie tego. Nie wyobrażam sobie innego życia. Ona musi być przy mnie, a ja przy niej. Zapukałem do drzwi, a chwilę później otworzyła mi jej matka. Miała zapuchnięte oczy i wyglądała bardzo źle. Wiedziałem, że płakała.
- Pani... - nie zdążyłem dokończyć.
- Wejdź do środka, nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział. - siłą wepchnęła mnie do mieszkania.
- Pani nie może zgłaszać tego na policję.
- Co?! - spojrzała poirytowana. - To może ty, książę z bajki ją znajdziesz? Tak? Tak właśnie będzie? Niczego nie wycofam, wszystko przez ciebie. Jesteś śmieciem wiesz! Kolejny raz Nicole na pewno zalewa się łzami, dzięki tobie! - mimo takiego osłabienia bardzo krzyczała. - Gdyby cię nie poznała, moja córka byłaby tu teraz ze mną. Dlaczego ty człowieku istniejesz? Kim ty jesteś? Wcale jej nie kochałeś, nie kochasz i nie będziesz kochał! Zależy ci tylko na tym, żeby ją wykorzystać. Dobrze, że moja córka nie jest idiotką i nie dała ci się do teraz. Nie będziesz już miał okazji, bo jeśli policja ją znajdzie, to już nigdy jej nie zobaczysz! Nigdy, rozumiesz?! - zaczęła okładać mój tors pięściami, zalewając się łzami. - Nienawidzę cię! Zniszczyłeś jej życie, nikt nie wie gdzie ona jest! - oddychała ciężko i teraz zamilkła.
Odciągnąłem jej ręce i mocno trzymałem.
- Nie może mnie pani tak nazywać. - starałem się opanować, bo gdyby nie to, to mógłbym zajebać nawet jej, kobiecie. Też zachowuję się jak psychol. - Kocham ją z całego serca, nigdy czegoś takiego nie czułem i nigdy bym jej nie skrzywdził. Szkoda, że pani tego nie widzi. Nie śpię i jeżdżę po wielu miejscach, żeby znaleźć pani córkę i mój cały cholerny świat! - teraz podniosłem głos. - Chce pani, żeby Nicole wróciła cała i zdrowa do domu? Chce pani tego czy nie?! - krzyknąłem.
Przytaknęła głową z poirytowaniem.
- Świetnie. - burknąłem. - Więc teraz pojedzie pani na komendę, wszystko to wycofa. Ona tu wróci. Zapewniam panią, tylko musi pani to wycofać.
Puściłem jej nadgarstki i teraz staliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie w twarz w milczeniu. Po czasie się odezwała.
- Wcale nie chcę tego robić. Jestem zmuszona, ale Nicole ma wrócić tu cała i zdrowa. I tak nie mam do ciebie zaufania. - westchnęła. - A teraz wyjdź, do cholery! - wybuchnęła i pokazała mi ręką drzwi.
Wyszedłem bez słowa, bo gdybym powiedział coś złego, to drugi raz nie przekonałbym jej do zmiany zeznań. Musiałem ochłonąć.
Wyjechałem na koniec Northampton i przypomniałem sobie o tym, co mówił Harry. Jasne, nie mogłem się pokazywać. Ale byłem głodny, a całe jedzenie zostało z nim i Liam'em. Nie miałem wyboru. Trzasnąłem drzwiami i ruszyłem do pomieszczenia z kasą. Stała tam jakaś młoda dziewczyna.
- Dwa cheeseburgery. - rzuciłem pospiesznie.
- Z jakim sose... - nie dokończyła.
- Srakim kurwa! Daj mi te dwa cheeseburgery, ja ci zapłacę i się pożegnamy.
Nawet na mnie nie spojrzała, zauważyłem, że jej ręce zaczęły się trząść. Czekałem przy kasie, gdy wróciła po kilku minutach.
- To też. - rzuciłem na ladę pierwszy lepszy energizer.
- Czternaście funtów... - powiedziała cicho.
Zabrałem jedzenie, rzuciłem jej o wiele więcej niż powiedziała i oddaliłem się od stacji, żeby zjeść.
Przede mną jeszcze kawałek drogi.
Nie do końca pamiętałem tamto miejsce, bo wszystkie były podobne, ale wreszcie tam trafiłem. Samochód miał pootwierane drzwi, a Liam rozmawiał przez telefon.
- Jakieś nowe wiadomości? - spojrzałem na nich, bo Harry wyszedł z auta.
- Mamy Drake'a.
Zadrżałem. Przejechałem ręką po twarzy, a mój wzrok utkwił w jednym punkcie. Nareszcie ją zobaczę. Zabiorę z tego syfu. Zaśnie obok mnie jak kiedyś. Liam mną potrząsnął.
- Ogarniasz coś? - skinąłem głową - Namierzyliśmy go dzięki resztkom tego twojego telefonu. Karta jeszcze ocalała. Pojechałem do Ray'a, pamiętasz, taki typ nie daleko mojego osiedla. Musieliśmy mu nieźle zapłacić, ale... - Harry się wciął.
- Ja zapłaciłem. Za to, żeby ją odnaleźć.
Zacisnąłem szczękę i przemilczałem to. Teraz wolałem słuchać Liam'a.
- Tak jak mówiłem, ekhem, Harry zapłacił, więc teraz wiemy, co robić.
- To na co czekać? - wsiadłem do auta i uchyliłem szybę. - Liam, nie zostawiaj auta, myślę, że dobrze będzie jeśli pojedziemy dwoma.



( Nicole )


Siedziałam skulona w kącie. Ból trochę ustał, ale to pewnie dlatego, że się wcale nie ruszałam. Przysłuchiwałam się temu co działo się na górze. Moje próby wstania nie powodziły się wiele razy, więc postanowiłam zostać w tym miejscu w jakim teraz siedziałam. Łzy trochę ustały, ale wiem, że to nie koniec tortur. Co jeśli on mnie zgwałci? Czego chce od Louis'a? To wszystko jest popierdolone. Moja mama pewnie się zamartwia, a ja nie wiem co mam robić. Nie mam szans na ucieczkę, a powoli tracę nadzieję, że ktokolwiek mnie odnajdzie. Byłam cała obolała i przez światełko jakie świeciło ledwo w piwnicy przez zapaloną świeczkę, słabo mogłam dostrzec moje siniaki, ale jednak były. Sporo, plus ta kostka, którą skręciłam. Nagle zesztywniałam i zauważyłam, że schodzi po schodach. Nie, nie, zostaw mnie. Podsunęłam się jeszcze bardziej do ściany jakby to miałoby mi pomóc schować się jak najdalej od niego. Podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę tak, że stanęłam na nogi i zawyłam z bólu a łzy ponownie zleciały mi po policzkach. 
- Tak właśnie kochanie będziesz krzyczeć kiedy zaczniemy prawdziwą zabawę. Musisz mnie zaspokoić, bo zostałem cholernie wkurwiony, a dawno tego nie robiłem. - szliśmy po schodach a ja cicho jęczałam z bólu.
- Nie rób mi krzywdy. - wyjęczałam nieskładnie kiedy już byliśmy na górze a on mocno przygwoździł mnie do ściany tak, że całkiem mocno przywaliłam o nią głową.
- Zamknij. się. - wysyczał przez zaciśniętą szczękę z taką dokładnością, że nawet nie miałam odwagi znowu załkać i znowu pociągnął mnie w stronę jakiegoś miejsca. Nie nadążałam za nim. Nagle znaleźliśmy się w jakimś pokoju gdzie były zapalone dwie lampki. W pomieszczeniu nie było niczego oprócz tych lamp i starego łóżka jednoosobowego.  Przełknęłam głośno ślinę, bo wiedziałam co się zaraz wydarzy. Właśnie tego obawiałam się najbardziej. Miałam jedynie cień nadziei, że zaraz to się skończy i spocznę w ramionach Louis'a, ale jedynie mogę się mylić. Pewnie dał już sobie spokój ze mną, wyrwał pierwszą lepszą i wmawia jej, że ją kocha tak jak mi zrobił pranie mózgu. Gdyby mu na mnie zależało już dawno byłabym z nim gdzieś daleko, lecz nie tu. Pchnął mnie na łóżko, a ja zaczęłam się wiercić i chciałam wstać, ale przywalił mi po raz kolejny w twarz, że opadłam na łóżko i złapałam się za pulsujący policzek. Damski bokser.
- Proszę... nie... - wyszeptałam załamana.
- Leż. - warknął po czym zauważyłam ze w ręku trzyma cztery krawaty ale po chuj to. Nie.. czy on? Spojrzałam na niego marszcząc czoło, ale tego nie zauważył, bo moja twarz była zasłonięta przez większość moich włosów. Pociągnął mnie za ręce tak że już siedziałam po czym chwycił moje dłonie i zaczął je związywać. To samo zrobił z nogami, a ja nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam biegać, krzyczeć, wiercić się. A chciałam żeby był jak najdalej ode mnie. Chciałam żeby ten koszmar już się skończył.
Pod koniec zostałam przywiązana do łóżka, a on zaczął nożyczkami przejeżdżać po mojej koszulce. W kilku sekundach byłam naga. Byłam cała czerwona od płaczu i nie przestawałam jęczeć a on po raz kolejny dzisiaj przykleił mi taśmę na usta, ale i tak to nie powstrzymało mojego jęczenia i kompletnego zażenowania. Jestem naga. NAGA. Przed obrzydliwym mężczyzną, który chce mnie zgwałcić. Nachylił się i przygryzł płatek mojego ucha.
- Będziemy się teraz cholernie dobrze bawić. - zaśmiał się nisko. - A bynajmniej ja.
Nie kontrolowałam łez i tego, że się wierciłam, ale on szybko sobie ze mną poradził i unieruchomił mnie.
- To ustalmy grafik. - zbliżył twarz do mojej i językiem zaczął jeździć po moim policzku co było strasznie obrzydliwe. - Zabawimy się... - zaczął lizać drugi policzek. - Potem połamię ci ręce i nogi... - chwycił mnie za piersi i mocno je ścisnął po czym ja wygięłam się w łuk i zaczęłam kręcić panicznie głową. - A jeszcze potem zobaczy cię twój chłoptaś i zobaczy kurwa co to znaczy cierpienie. - zerwał z całej siły taśmę a ja wrzasnęłam i zaczęłam ryczeć. Nie chciałam być zgwałcona. Mężczyzna zaczął ściągać z siebie ubrania przez co dokładnie mogłam zobaczyć jego niedoskonałości. Te całe owłosienie i nadwaga... Nie, nie, nie. 
Wyjął ze spodni jakąś foliową torebeczkę, po czym ją rozszarpał i włożył coś ( zdaję mi się, że była to prezerwatywa ) i naciągnął ją na swojego penisa, po czym zaczął go pocierać, a ja miałam ochotę umrzeć. Zacisnęłam mocno oczy, bo zbliżał się, a ja byłam unieruchomiona. 
- Och tak.. chcesz go do buzi kotku? - stanął przy mojej twarzy i zaczął go pocierać mocniej, a ja odwróciłam głowę w inną stronę. - I tak cię to nie minie. - prychnął po czym po kilku sekundach znalazł się we mnie przedzierając się przez moje dziewictwo i wchodząc i wychodząc ze mnie z taką siłą i prędkością, że zaczęłam wiszczeć przez taśmę i wyginając się. Schylił się i zaczął całować moje sutki ssąc za nie mocno oraz gryźć. Zostaw mnie kurwa!!! Zostaw!!Zaczęłam szarpać nogami i rękami, ale to na nic. On zwiększył tempo po czym doczekał spełnienia. Wyszedł ze mnie i spojrzał na mnie. Oddychałam ciężko tak jak on, ale nie mogłam nabrać wystarczająco powietrza, bo dalej panicznie płakałam. Odwiązał mnie i chwycił za rękę, a ja obolała jeszcze bardziej, jakby ktoś rozerwał moje krocze i wsadził coś wielkiego. Nie mogłam normalnie chodzić przez kostkę, gwałt i to że mnie pobił. Nigdy nie będę w stanie wymazać tego z pamięci. Znowu znalazłam się w piwnicy, ale tym razem pociągnął mnie w stronę materaca i pchnął mnie na niego, a ja opadłam twarzą i zaczęłam łapać panicznie oddech.
- Powtórka jutro skarbie, ale tym razem z łamaniem kości. - zaśmiał się drwiąco po czym wyszedł a mnie zostawił samą. Nagą. I zmieszaną z błotem. Nic teraz nie miało sensu. Jestem zapomniana i niechciana. Zostałam zakładniczką tego pojeba. To koniec mojego życia.


***

Kilka kilometrów przed zatrzymaliśmy się, żeby zaplanować wszystko z Liam'em.
- Ty pójdziesz od strony bramy, zauważysz ją od razu jak będziemy się zbliżać, bo samochód postawimy parę metrów przed nią. - spojrzałem na niego i podałem mu jedną z broni.
- Więc my obydwoje idziemy w stronę domu, tak? - zapytał Harry.
- Tak. Jeśli któryś z nas znajdzie Nicole, biegniemy z nią od razu do samochodu i oddalamy się parę metrów w lewo za tamtym zakrętem, żeby skurwiele Drake nie truli nam dup. Potem jakoś się odnajdziemy. Nikki będzie już bezpieczna. - westchnąłem.
- Chodź. - poklepał mnie po plecach.
Ruszyliśmy w stronę piekła. Tak naprawdę nie wiedziałem ilu może ich tam być. Ale zginie każdy, jeśli ją ktoś dotknął. Auto zostawiliśmy tak, jak się umówiliśmy. Liam skradał się po lewej stronie, a ja i Harry ruszyliśmy w prawo. Musieliśmy być niezauważeni, bo najpierw musiałem ją znaleźć. 
- Idź za ten dom, kojarzę coś, że są tam inne pomieszczenia. - podał mi pistolet i ruszył bez słowa. 
Schyliłem się pod oknami, ale zauważyłem jakiś cień, więc musiałem być czujny. Nie martwiłem się o to, co się stanie. Wbiegłem z hukiem do środka witając jakiegoś nowego typa kopnięciem w brzuch. Wygiął się w łuk, na co skorzystałem z okazji i złapałem go za szyję unosząc pod ścianę. 
- Dotknąłeś ją? - wysyczałem.
- Może tak, może nie. - zaśmiał się ironicznie. 
Tym razem złapałem go za koszulkę i jednocześnie ją rozerwałem. Zadałem mu cios w szczękę, później w nos przez co krew sączyła się po jego twarzy. Opadł bezradnie na ziemię, a ja podniosłem go kolejny raz i skierowałem pięść w stronę żeber. Głośny dźwięk łamanych kości bardzo mnie usatysfakcjonował. Leżał na ziemi, a ja ruszyłem do innych pokoi, jednak zatrzymałem się. Spojrzałem w jego stronę. Nie ruszał się i nie mógł oddychać. Podniosłem ostatni raz jego ciało i rzuciłem go na ścianę, przez co jego głowa mocno się od niej odbiła. Stracił przytomność, a może nawet i zdechł. Cieszę się. 
Pobiegłem do pokoju z oknem, ale było tam pusto. Kolejne. Nic. Straciłem nadzieję, ale nie sprawdziłem jeszcze jednego miejsca. Piwnicy. Zbiegłem na dół po rozpadających się schodach. Usłyszałem strzał rozlegający się na podwórku. "Dobra robota, Harry" - pomyślałem. Ci idioci z pewnością nie mają niczego przy sobie. Byłem w jakiejś piwnicy i na moje nieszczęście spotkałem kolejnego wafla Drake'a. Podszedłem go od tyłu i złapałem za szyję. Facet próbował złapać oddech i gdy odwróciłem jego głowę w moją stronę poznałem go. Wykonywałem z nim kiedyś jedno zlecenie. Uśmiechnąłem się szyderczo i zacząłem go dusić. Błagał mnie o litość. Może i był w porządku, kiedy z nim pracowałem, ale było - minęło. Jego twarz zrobiła się czerwona i już nie reagował. Osunął się o ścianę, a ja skorzystałem z okazji i zacząłem kopać go w brzuch, jak w słaby worek treningowy. Nie ruszał się. Oh, jaki to piękny widok. Zatraciłem się w tych ciosach. Pobiegłem do ostatniego pomieszczenia na końcu za schodami. Drzwi były zamknięte. Kurwa. Energia mnie rozpierała, bo wiedziałem, że mój aniołek tam jest. Zaraz ją stąd zabiorę i wszystko się ułoży. Kopałem w drzwi, ale na nic zdały się moje siły. Wziąłem niezły rozbieg i je wyważyłem. Udało się. Rozglądałem się, bo nie mogłem przyzwyczaić się do ciemności, ale jednak była tam jakaś świeczka. Ciemna postać siedziała skulona w rogu pokoju. Wiedziałem, że to ona. 
Kurwa. Mać. Ona. Była. Naga. Czy. To. Znaczy. Że... Drake jest już martwy. 
Wreszcie widziałem ją po kilku dniach. Wyglądała jakby uszło z niej życie. Nie spojrzała w moją stronę, tyko wpatrywała się w jeden punkt. Nie zareagowała, kiedy wyważyłem drzwi. Co on jej do chuja zrobił? Zerwałem pościel z łóżka i owinąłem jej poturbowane ciało. Zauważyłem jeden z wielu siniaków. Nie mogłem znieść tego widoku. Nie pojadę z nią do szpitala, bo mogą zawiadomić policję. Zaopiekuję się nią już na zawsze. Wybiegłem z tego syfu, a światło na podwórku mnie oślepiło, mimo, że robiło się ciemno. Przy werandzie domu zobaczyłem postrzelone ciało z kałużą krwi. Harry kocham cię za to, że to zrobiłeś. Nicole miała zamknięte oczy, a jej oddech był płytki i prawie niewyczuwalny. Jedna ręka bezwładnie zwisała, a wargi były spuchnięte. Była jakaś dziwnie lżejsza, niż kiedyś. Pobiegłem w stronę samochodu i położyłem ją na tylnym siedzeniu. Odjechałem parę metrów z tamtego miejsca i zauważyłem inne auto.
Wiedziałem czyje. Drake spierdolił. Pieprzony tchórz. Znajdę go, nie musi się o to martwić. Zdechnie szybciej niż myśli, czy tego chce, czy nie. 

 ____________________________________________________________________________

Wróciłyśmy! Jezu, jesteście kochani, to co napisaliście pod rozdziałem piętnastym było takie afniawfbuiasnicafasnfiowanof. 
Nie chcemy zawieszać tego bloga, bo kochamy to robić. Ale oczekujemy tego, że pod tym rozdziałem będzie też dwadzieścia komentarzy jak pod ostatnim, a może i więcej? Dacie radę, wierzymy w was! W końcu dałyśmy wam taki emocjonujący rozdział i nawet obrzydliwy bo Drake... Eh fasnfaosnfoanofapmfp nienawidzę go i chciałabym go odstrzelić.
Jak wasze emocje po przeczytaniu? Co myślicie o zachowaniu Harry'ego? Chyba nie jest dyskretny w swoich uczuciach do Nicole, a Lou to wyczuwa. To co czuła Nicole musiało być potworne... Piszcie też, jak wam podobał się Louis w tym rozdziale! 

22 komentarze:

  1. Boże dziewczyny, kocham Was czy kocham? :')
    Nie miałam czasu w pierwszym tygodniu szkoły po feriach, nie przeczytałam z 2-3 rozdziałów, ale jednak musiałam cofnąć się do 5 ostatnich, tak, tak moja ogarniętość jest chujowa. Czytałam je z tyloma emocjami, poważnie, czułam jak przyśpiesza mi bicie serca! Jak Nicole biegła do tego szpitala, do Lou to po aż miałam łzy w oczach. Mistrzostwo! Jesteście na prawdę wielkie, zapiera dech w piersiach. Tyle zwrotów akcji, tyle się dzieje, ciągle coś nowego i ekscytującego. Popadam w kompleksy, że mój styl pisania i całe moje ff wypada blado i po prostu chujowo przy Waszym ;)
    Co do tego rozdziału, jak czytałam ten ohydny fragment z Drake'em i Nicole to bez przerwy miałam grymas na twarzy i czułam po prostu obrzydzenie, dodatkowo wyobrażając to sobie! Ugh, ale myślę, że o taki efekt Wam właśnie chodziło ;) Jestem trochę w szoku, że chłopaki aż zabijają tych gości, myślałam, że skończy się na bijatykach. Wyobrażając sobie Louisa i Harrego w takiej akcji aż mi się robi gorąco, Tommo tak cholernie pasuje do takiej roli. Chłopaki muszą też gonić Drake'a, tej chuj nie może wyjść z tego tak gładko. O nie! Już to sobie wyobrażam, jak Lou go torturuje. Gorzej będzie, jak jednak mama Nicole zawiadomi policje, i chłopaki trafią do więzienia, o czym też myślę. Ah, no aż nie wiem której z tysiąca moich wersji wierzyć, ale Wasza i tak będzie najlepsza. Nie mogę doczekać się następnego, piszcie szybko, błagam! :)

    Pozdrawiam xxx
    @magdazyne

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to jest świetne ! Z niecierpliwością czekam na next ! ;)

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG to jest odjechane :) zabiła bym tego skur.... Draka, jak on mógł ją zgwałcić:/ cieszę się że nie zawiesiłyście bloga, bo on jest genialny ;) tylko teraz pewnie Nicole nie będzie chciala znać Lou po tym co ją spotkało przez niego:( błagam niech oni będą razem :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie ! Super rozdział, czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Harry jest po prostu awwww <3
    Lou.. Tak rozumiem go i też jaoebdbdkskdj...
    Nie wiem dlaczego, ale nadal jestem za Hazzą! Lou strasznie zniszczył jej życie.. Ough dziwna ja...

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże sisndixnwjskx to najlepsze ff jakie kiedykolwiel czytałam . Kocham was za to i nie moge doczekać się kolejnego rozdziału !

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję dziewczyny, emocjonujący rozdział. Okropny jest ten Drake. Jak to czytałam to odechciało mi się jeść bo jadłam płatki haha XD a przechodząc do rzeczy to wasze ff bardzo mi się podoba i mam nadzieję że szybko dodacie kolejny rozdział. Zawsze jak to czytam to albo płacze albo cieszę się jak małe dziecko. Tylko zastanawia mnie co będzie teraz z Louisem.. ja na miejscu Nicole nie chciałabym go znać. Mimo wszystko, to jego wina. A Harry awww.. Taki bezpośredni. Nie wyobrażam go sobie teraz z Nikki ale Louis nie zasługuje na nią . Życzę weny i do następnego ! xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nienawidze gwałtów. To największa zbrodnia. Czekam na następną część!;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, ogarnęłam się, mogę skomentować :)
    Wow, ale Lois dostał preszera, niemal jak ja czasami ;o Zaskoczył mnie tym, że kompletnie nic go nie obchodziło, oprócz Nicole. Zlał nawet własną siostrę, co było trochę dziwne, bo kiedy ją wyklinał, to tak naprawdę ten czas mógł poświęcić na krótki wytłumaczenie, ale ja wszystko rozumiem, adrenalina i te sprawy :P Na początku miałam wrażenie, że kiedy pomyślał o pomocy, to wybierze Liama, a nie Harry'ego, więc z deczka zonk ;) Całkowicie rozumiem Stylesa, on też był dobrze wkurwiony i miał prawo do humorków, no bo w końcu nawet, jeśli Nikki mu się nie podobała, to na pewno przez ten krótki okres czasu stała się jego przyjaciółką, a z doświadczenia wiem, że przyjaźń potrafi zdziałać o wiele więcej niż miłość... Cieszę się, że Harry nie zawahał się nawet przed zabiciem jakiegoś typa, byleby pomóc Nicole :) Oczywiście również doceniam poświęcenie Louisa, ale nie wiem, jakoś do przyjaźni mam więszy sentyment, so... Miło, że Liam też dołączył do nich bez zadnych pytań, o to właśnie chodzi w przyjaźni!
    Przejdźmy do Nicole... Biedaczka, tyle co ona się musi wycierpieć przez tego Tomlinsona -.- Szkoda słów, ale cóż, to je miłość, tego nie ogarniesz ^^ Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się tego gwałtu, oczekiwałam, że bedzie tak, jak w większości opowiadan, czyli "Romeo" ratuje swoją "Julkę" tuż tuż przed jej oprawcą, ale tutaj mnie zupełnie zaskoczyłyście i to na plus, zdecydowanie! Znaczy no wiem, że nie powinnam się cieszyć z takich rzeczy, ale mimo wszystko podziwiam, że potrafiłyście napisać tak brutalną scenę i zapewne mimo trudności w pisaniu, nie pominęłyście jej :)
    Do tego jeszcze matka Nicole, powiem, że Louis ma już u niej nieźle przejebane... Wspołczuje chłopakowi, jeszcze długo nie porucha, ze względu na różne okoliczności :D
    Jestem ciekawa, jak się to dalej potoczy, kiedy już wszystko wyjdzie w miarę na prostą :)
    Chyba tyle z mojej strony, czekam na kolejny tyle i trzeba będzie xx
    Pozdrawiam~Lady Morfine <3
    P.S. Uwielbiam pierwszą i trzecią piosenkę z Waszej playlisty :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie no jest super! Tak jak Aneta Nieć myślałam, że Lou ją uratuje przed gwałtem, tak jak było w opowiadaniach które czytałam wcześniej ale tak nie było co mnie bardzo cieszy bo zrobiłyście to, że sie tak określe 'orginalnie'. Zachowanie Louis'a było naprawde piękne z resztą tak samo jak zachowania Liam'a i Harry'ego. Mam nadzieje, że Nicole nic poważnego nie będzie. I myślę, że Lou powinien zabrać Niki do swojego domu, do Kate. Bo Kate też została zgwałcona i pobita, i teraz się dobrze po tym trzyma. Jak Nicole z nią pogada to może jej pomuc.. Boże jaka ona biedna..;c No nic rozdział był naprawde ciekawy, pełen wrażeń i - co najlepsze - bardzo długi ! ;) Licze na to, że następne też będą równie ciekawe i długie jak ten. :) Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu :) rozdział niesamowity :P koniecznie mnie poinformujcie ♥♥♥
    Życzę dużooooooooooooooooooo weny
    Aqua

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli masz twittera, to napisz go w komentarzu żebym mogła cię informować :)

      Usuń
  12. Boże płaczę, to był strasznie emocjonujący rozdział. Najpierw śmiałam się z odzywek Harry'ego do Lou i odwrotnie. Perspektywa Nicole kompletnie mnie rozłożyła, boże biedna dziewczyna. Drake to chuj... ._.
    Jak zawsze świetnie i dzięki za informowanie @czekaj_kinga
    Kochana . Nowy rozdział na http://enjoy-the-darkness-jbfanfiction.blogspot.com/ .
    Zapraszam xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże dziewczyny to opowiadanie jest świetne! :)
    Mam nadzieje, że Louis dopadnie tego drania. On jest bez serca. Ale jeszcze za to zapłaci. Nicole musi być z Lou! :D A Harry niech lepiej nie miesza, bo to jeszcze na złe mu wyjdzie :P
    No to od dziś macie o jedną czytelniczke wiecej ;)
    Czekam z niecierpliwoscią na następny rozdział. A swoją drogą to jak mogłyście przerwać w takim momencie?! :P
    Pozdrawiam :)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszymy, że jesteś nowa x gdzie znalazłaś naszego bloga?

      Usuń
    2. Koleżanka mi go poleciła ;)

      Usuń
    3. Black angel mam do Cb małą prośbe. Chciałam dodać komentarz do Twojego bloga (Infinity), bo bardzo mi sie spodobał, ale nie mam takiej możliwości, ponieważ komentarze z anonima są zablokowane. Da się coś z tym zrobic? :)

      Usuń
    4. odpowiem za black angel, bo chyba już poszła spać xd teraz rozmawiałam z drugą autorką Infinity i już jest zmienione, więc normalnie możesz dodać tam komentarz anonimowo :) x

      Usuń
    5. Super, dziękuję :)

      Usuń
  14. Matko to jest epickie, to jest ZAJEBISTE!! *_* Nienawidzę Drake'a... skurwiel jebany... -,- Ale Lou mu odpłaci... Boże wczułam się w to opowiadanie... uczucia Harry'ego do Niccole.. interesujące rozwinięcie historii ;d Przeczytałam ten rozdział na jednym wdechu. Jesteście genialne i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! SZYBKO DAWAĆ NEXTA ! :D @We_AreStrong xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam nadzieję, że tego pojebanego chuja Drake'a spotka bardzo, ale to bardzo powolna i bolesna śmierć. Jeśli on zginie będę usatysfakcjonowana. W momencie kiedy on zgwałcił Nikki się poryczałam...głupi skurwiel!
    Mam szczerą nadzieję że ten kutasiarz pierdolony zdechnie!!!!!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń