(Drake)
Wstałem
z ziemi i zacząłem śmiać się do siebie. To jeszcze nie koniec
Tomlinson, ja dopiero się rozkręcam. Nagle pod swoją stopą poczułem coś
twardego i drobnego. Schyliłem się i zacząłem obracać zdobycz w swoich
dłoniach. Czyli dlatego Tomlinson ryczał? Ja pierdole. Teraz już mam
lepszy sposób aby zmusić go do pracy. Czas podjąć operację " Nicole".
Uśmiechnąłem się przebiegle i wyszedłem za drzwi.
-
Ben, Jimmy! Do mnie! - krzyknąłem do dwóch pozostałych pracowników.
Szkoda, że nie miałem kogoś lepszego, ale oni akurat nadają mi się do
tej roboty.
- Co jest? - zapytał Ben a zanim stanął Jimmy.
-
Mam dla was zadanie. - patrzyłem na naszyjnik w moich rękach. - Chcę
abyście sprawdzili kim jest ta Nicole, z którą spotyka się Tommo. -
warknąłem w ich stronę.
- Może jakaś wskazówka, jak ona wygląda? - zapytał Jimmy marszcząc czoło.
-
Nie pierdol tylko do roboty. - rzuciłem naszyjnik na biurko i
spojrzałem na nich. - Jeszcze tu jesteście? Wypierdalać! - pokazałem na
drzwi.
(Nicole)
Od wielu dni w moim pokoju panuje ciemność, tak samo jak w mojej duszy. Uznałam, że nienawidzę siebie za to co dzisiaj zrobiłam. Przyjechał do mnie w nocy, błagał o to, żebym mu wybaczyła, nie pozwoliłam mu się dotknąć. To może ja jestem suką? Mam mieszane uczucia, bo mimo jego starań nie zapomnę tego co zrobił. Myślałam, że owinął mnie sobie wokół palca, by szybko mnie przelecieć. Ale po dzisiejszym dniu zmieniłam zdanie. A teraz znów myślę co innego. Czy powinnam zaryzykować? Otarłam kolejne łzy i odwróciłam się na drugą stronę poduszki, która była jeszcze sucha. Nigdy żaden chłopak się mną nie interesował, nie uważam, że jestem strasznie brzydka, ale też nie piękna. Nikt nigdy mnie nie zauważał. Aż pojawił się on. Chłopak, który wcale nie jest dla mnie. Cztery lata spędził w więzieniu i dalej robi swoje. Ćpa heroinę i Bóg wie co jeszcze. A mimo to, przyjechał do mnie. Właśnie do mnie. Tyle lasek ślini się na jego widok, każdą ma na wyciągnięcie ręki. Gdyby mogły, wszystkie wepchałyby się mu do łóżka. Bo przecież o to chodzi tak? Chodzi tylko o seks. Nie mogę na to pozwolić. Może spotkam kogoś lepszego. Niestety Louis, którego zaczynam kochać ma więcej minusów niż plusów. Podniosłam chusteczki spod łóżka i położyłam na poduszkę, bo miałam cały mokry policzek. Było mi strasznie zimno i przypominałam sobie, jak Louis otulał mnie swoim ramieniem, nawet kiedy znalazłam go pijanego. Ale wtedy chodziło o jego siostrę.
Ktoś zapalił światło w korytarzu. Nawet nie cieszyłam się z tego, że nowy dom jest lepszy niż tamten w Doncaster. Chyba wszyscy powinni spać o pierwszej w nocy tak? Mama weszła cicho do pokoju, więc udawałam, że śpię. Ona jednak nie dawała za wygraną. Zapaliła małą lampkę nocną i usiadła na łóżku. Odgarnęła włosy z mojej twarzy i zobaczyła, że mam twarz czerwoną od płaczu. Jest przyzwyczajona do tego widoku od dwóch tygodni. I nie może mi pomóc.
- Nicole? Wiem, że jest środek nocy i przepraszam, że cię budzę... - przerwałam jej.
- Nie spałam. - kolejna łza spłynęła mi po policzku.
Mama szybko ją otarła i kontynuowała.
- Przyszli do nas policjanci. - ożywiłam się, bo od razu na myśl przyszedł mi Louis. O co może chodzić? - Chcą z tobą porozmawiać.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Boję się tego co usłyszę. Zeszłam po schodach, a przy drzwiach stali dwaj mężczyźni w mundurach.
- Dobry wieczór. Bardzo przepraszamy, że budzimy panią tak późno.
- Tak, tak. - powiedziałam ledwo przytomna.
- Nie chcemy pani stresować. Czy jest pani spokrewniona z Louis'em Tomlinsonem?
Na dźwięk jego imienia zadrżałam i musiałam oprzeć się o ścianę, bo zrobiło mi się słabo. Od wielu dni nic nie jadłam, więc mimo wszystko byłam osłabiona.
- Ja... - przecież nie jestem, ale co się do cholery dzieje? - Jestem jego kuzynką. - skłamałam i wbiłam wzrok w moje nagie stopy.
Mama posłała mi zdziwione spojrzenie, ale dałam jej do zrozumienia, żeby się nie odzywała.
- Pani brat trafił do szpitala, około godziny temu.
Zamurowało mnie. Pospiesznie spojrzałam na mamę, która miała taki sam wyraz twarzy jak ja po czym wzrokiem wróciłam na komisarza.
- Czy jest pan pewny, że chodzi o Louis'a Tomlinson'a? - zapytałam marszcząc brwi i w duchu byłam pełna nadziei, że to nie chodzi o Lou. Że to tylko pomyłka, że nic nie grozi dla mojego Louis'a. Miałam łzy w oczach i szybko je otarłam.
- Mamy zdjęcia zmiażdżonego samochodu, rozpoznaje pani ten pojazd? - zapytał i pokazał mi zdjęcie.
To jest jego samochód... zakryłam usta dłonią i z niedowierzaniem na nie patrzyłam. Co do cholery się stało?
- Ale... miał wypadek? - mój głos był przepełniony bólem, a gdy wypowiadałam te słowa strasznie piszczałam.
- Widocznie musiał jechać z wielką prędkością i wpadł na cysternę. Samochód jest zniszczony, bo po uderzeniu dodatkowo wjechał w drzewo, a ciężarówka wcześniej wjechała w jego tył. - odparł i zabrał zdjęcie. - Musi pani pojechać z nami.
Nie zastanawiałam się ani chwili dłużej, tylko pobiegłam na górę.
- Proszę dać jej chwilę. - usłyszałam słowa mojej matki.
Trzasnęłam drzwiami i osunęłam się po nich dalej mając rękę na ustach, a po moich policzkach leciały słone łzy. Dziwię się, że miałam jeszcze czym płakać.
Zastanawiałam się teraz jak to mogło się stać, czy to była moja wina? Czy tak chciał wyładować emocje, że spowodował wypadek? Tak. To jest jedynie moja wina, nigdy sobie tego nie wybaczę. Wtedy tak się dla mnie trudził. Przejechał sto dwadzieścia kilometrów tylko po to aby mnie przeprosić i jeszcze... i jeszcze ten naszyjnik. Zachowałam się jak dzieciak. Mogłam mu wybaczyć i wszystko byłoby dobrze, nie byłoby żadnego wypadku a ja zamiast płakać siedziałabym zapewne w objęciach Lou. Tak bardzo mi go brakuje.
Wstałam z podłogi i wyciągnęłam z szafki ciemnie jeansy i bluzę z kapturem. Weszłam na moment do łazienki i spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Cała czerwona od płaczu, a worki pod oczami właśnie oznajmiały, że długo nie spałam. W swojej twarzy nie widziałam życia, a samo zmęczenie zaszłymi sytuacjami.
Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół i wyszłam za policjantami. Moja mama chciała jechać razem ze mną, ale nie mogła zostawić Shannona, a ja chciałam być przy Louisie sama. Najgorsza myśl: co jeśli on nie żyje? Co jeśli go nie uratowali? Tak bardzo chciałam żeby z tego wyszedł.
Przez całą drogę do Doncaster wspominałam ten krótki czas spędzony z Lou. Krótki, ale cenny. Co jakiś czas policjanci pytali o mój stan, ale ja nie miałam ochoty wcale z nimi rozmawiać. Chciałam jak najszybciej być w tym szpitalu blisko Louis'a. Przytulić go i prosić żeby mi wybaczył za moje zachowanie.
- Panno Selby, dojechaliśmy na miejsce. - odparł policjant, który siedział na miejscu pasażera.
Szybko wyjrzałam za okno po czym pospiesznie pociągnęłam za klamkę drzwi jednak one były zamknięte. Opadłam na fotel i czekałam aż wreszcie mi je otworzą.
Gdy wyszłam z samochodu szybko pobiegłam do budynku. Ruszyłam w stronę recepcji.
- Dobry wieczór, mogłabym wiedzieć gdzie jest oddział chirurgiczny? - zapytałam pospiesznie, a recepcjonistka przypatrywała się mojej zmęczonej twarzy.
- Dobry wieczór. Najszybciej dojechałaby pani windą na szóste piętro lecz niestety w nocy są nieobsługiwane, więc dojdzie pani do celu przez tamte schody. - pokazała ręką, a ja spojrzałam w tamtą stronę.
Od razu ruszyłam z miejsca i biegłam ile miałam sił w nogach. Co chwila się potykałam, co było spowodowane osłabieniem i zmęczeniem. Wbiegłam wreszcie na te cholerne piętro i zauważyłam pielęgniarkę, która siedziała przy blacie i widocznie była na zmianie i przysypiała.
- Przepraszam. - szepnęłam a ona spojrzała na mnie rozkojarzona.
- Umm.. przepraszam. - poprawiła okulary na nosie. - W czym mogę pomóc? - zapytała uprzejmie i wyprostowała się na siedzeniu.
- Pod którą salą leży Louis Tomlinson?
- Przepraszam proszę pani, ale jest za późno na odwiedziny, proszę przyjść... - przerwałam jej.
- Posłuchaj. - nachyliłam się do niej. - Nie obchodzi mnie to, po prostu powiedz mi gdzie jest ta pieprzona sala nie po to jechałam tu pierdolone dwie godziny żeby usłyszeć, że nie mogę zobaczyć kogoś kogo kocham! - krzyknęłam w jej twarz, a w jej oczach dostrzegłam rozproszenie.
Czy ja właśnie krzyknęłam, że kocham Louisa? Mało istotne, żeby teraz się nad tym zastanawiać. Pielęgniarka jeszcze chwilę na mnie patrzyła po czym spoważniała.
- Dobrze, ale nie za długo. Ostatnia sala na końcu korytarza.
- Było można tak od razu. - rzuciłam na odczepne i pobiegłam do sali gdzie leżał mój słodki brunet.
W całym tym szpitalu tylko biegałam, jakby to miało mi pomóc. Chciałam być jak najszybciej przy nim. Na końcu korytarza były dwie ostatnie sale. Wbiegłam do tej po lewej stronie, ale łóżko było puste. Cholera. Zabrali go na operację? A może... Nie. Jest jeszcze druga sala i on tam na pewno na mnie czeka, mimo tego, że tak go potraktowałam. Wróciłam do sali po prawej stronie, gdzie stały dwa łóżka. Jedno z nich zajmowała najważniejsza osoba w całym moim pieprzonym, beznadziejnym życiu. Zakryłam usta dłonią, żeby zdusić jęk rozpaczy. Przez moment stałam jak sparaliżowana, a strużki łez skapnęły na białą podłogę szpitalną.
- Kochanie... - szepnęłam.
Powoli przysuwałam się do łóżka, bo bałam się, że zrobię mu krzywdę. Zawsze gdy się w niego wtulałam, uważałam, że jestem bezpieczna w tych silnych ramionach i że Louis jest moją oazą. Mogłam się tam schować i nigdy nie wychodzić. A teraz widziałam go w tej białej, wyblakłej pościeli. Miał zamknięte oczy. Zadrżałam, a cisza w tej sali zaczęła mnie przerażać. Słyszałam tylko urywane dźwięki wszystkich tych urządzeń, do których jest podłączony. Chcę usłyszeć jego głos, dźwięczny, taki którym mówił do mnie, kiedy się ze mną droczył. Mam nadzieję, że już niedługo tak będzie. Wszystko wróci do normalności. Znów będziemy leżeć razem beztrosko w łóżku. Teraz był kruchy i wydawało mi się, że jeśli go dotknę to się rozpadnie. Na jego klatce widniał tatuaż "It Is What It Is", a do jego ciała były poprzyklejane jakieś kabelki. Ten widok mnie przerażał. Bałam się tego, co usłyszę od lekarzy. Usiadłam na jakimś pobliskim krześle i wpatrywałam się w niego. Widziałam dużą ranę na szyi. Przejechałam po niej palcem i prawie niewyczuwalnie pocałowałam. Był cały pokiereszowany. Jego knykcie były zakrwawione. Kolejną raną jaką zauważyłam to wielka szrama na ramieniu. Chciałam mu pomóc, ale nie potrafiłam. Chciałam, żeby jego ciało było takie jak dawniej. Nie mogę go poskładać, zatuszować tych ran. Na pewno zostaną po tym blizny. Ale on się obudzi. Nie dopuszczam do siebie myśli, że będzie inaczej. Ile bym dała żeby być na jego miejscu. Żeby nie cierpiał. Bo ja na to bardziej zasłużyłam niż on.
- Louis... - szepnęłam.
Złożyłam mu delikatny pocałunek na wargach. Były zimne i zakrwawione. Cały ten wypadek był spowodowany przeze mnie. Patrzyłam na jego powieki z nadzieją, że znów ujrzę jego turkusowe tęczówki. Ale tak się nie stało. Ruszyłam w stronę okna i oparłam się o szybę. Przestałam płakać. Obiecałam sobie, że będę silna. Silniejsza niż on teraz. Nie pozwolę mu odejść. Nigdy.
***
Minęły około trzy godziny, bo była już czwarta. Noc była zimna, a ja postanowiłam przejść się blisko szpitala. W ręku trzymałam kubek gorącej kawy i wiedziałam, że powinnam poinformować Harry'ego, albo Kate. Nie wiem, czy ma kogoś jeszcze. Ah, no tak i Liam.
Wróciłam do środka bo na podwórzu nie było ciepło. Usiadłam obok Louis'a i chwyciłam go za rękę. Wyglądał tak bezbronnie i spokojnie, mogłabym patrzeć na niego cały czas, ale nie tu i nie w takim stanie. Położyłam swoją głowę obok jego ręki i nie poczułam jak zasypiam.
- Nicole.. - poczułam czyjąś rękę na swoich plecach i aż zerwałam się z miejsca.
Odwróciłam się w stronę osoby, która mnie obudziła.
- Ty zapewne musisz być Kate... - złapałam się za czoło i zamknęłam oczy. Próbowałam wyrównać oddech.
- Przepraszam jeśli cię wystraszyłam. - zbliżyła się do mnie i mocno przytuliła. Czułam jak się trzęsie.
- Nic nie szkodzi. - pogładziłam jej plecy dłonią.
- Co się stało? - widziałam, że się rozpłacze.
Westchnęłam i zaczęłam jej wszystko opowiadać, od początku do końca.
Opowiedziałam jej o tym jak w nocy przyjechali do mnie policjanci, jak czułam się przez te wszystkie ostatnie dni. Kate wyznała mi, że gdy Louis mnie poznał zmienił się na lepsze, bo zaczął ją inaczej traktować, co mnie trochę uradowało. Wiem, że mam wsparcie u Kate, a ona ma u mnie.
- Trzymaj się kochana i liczę na to, że jak się obudzi to mu powiesz co czujesz. - uśmiechnęła się przyjaźnie i ostatni raz mnie przytuliła. Mam nadzieję, że się obudzi.
Rozpłakałam się w jej ramionach a ona wytarła kciukiem moje łzy które bezlitośnie spływały mi po policzkach. Och, miałam już dość płaczu.
- Dziękuję... Mieć taką siostrę jak ty to skarb. - przyznałam szczerze, a ona się uśmiechnęła i wyszła.
Długo nie pobyłam sama z moim skarbem, bo zauważyłam, że w drzwiach stoi Harry który miał zszokowany wyraz twarzy gdy spojrzał na Lou. Wyszedł z pomieszczenia. Nie siedziałam bezczynnie tylko wyszłam do niego na korytarz. Siedział na krześle a twarz miał schowaną w dłonie. Usiadłam obok niego i mocno go przytuliłam. Już nie płakałam bo nie miałam czym. Harry szybko odwzajemnił mój gest i siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę.
- Jak się czujesz? - zapytał szeptem i spojrzał mi w oczy.
- Szczerze? To tragicznie. - przyznałam.
- Jadłaś coś w ogóle? Bo gdy ostatnio się widzieliśmy nie byłaś aż tak chuda. - spojrzał na mnie.
- Umm... tak jakby.. - spojrzałam na swoje splecione palce.
- Musisz jeść. Chodź, pójdziemy na śniadanie. - zaproponował.
- Nie chcę jeść.
- Chodź. - rozkazał.
- A co jeśli on się obudzi i mnie przy nim nie będzie? - zapytałam jakbym czegoś się bała.
- Nie martw się, jakby tak było to nigdzie by nie poszedł, chodź ja stawiam.- chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Ledwo cokolwiek przełknęłam, mimo tego dodało mi to trochę sił. U Louisa był jeszcze Liam, gdy byłam na śniadaniu.
***
Mijały dni i noce, przez co czułam jakby to wszystko trwało wiecznie, a nie tydzień. Wczoraj byłam u Diany, strasznie się za nią stęskniłam. Odświeżyłam się trochę u niej i długo nie zabawiłam, wolałam być przy Lou. Siedziałam tak przy jego łóżku i czytałam jakąś bezsensowną książkę wypożyczoną w szpitalnej bibliotece. Nie zależało mi na tym aby chodzić do szkoły. Liczył się w tej chwili tylko Louis. Nagle usłyszałam cichy jęk. Szybko odłożyłam książkę i spojrzałam na chłopaka. Miał przytwarte oczy. Szybko się do niego zbliżyłam. i złapałam za rękę.
- Louis kochanie, to ja Nicole. Pamiętasz mnie? Boli cię coś? - pytałam pospiesznie, a w moich oczach wzbierały się łzy bo nie mogłam uwierzyć w to, że on się obudził.
- N...Nicole? - wypowiedział moje imię tak, jakby mówienie sprawiało mu ból.
- Jestem tutaj Louis. Jesteś bezpieczny, przepraszam. - schowałam twarz w zagłębienie jego szyi po czym oparłam swoje czoło o jego. - Kocham cię. - wyszeptałam z zamkniętymi oczami a później na niego spojrzałam. - Kocham cię słyszysz? I za wszystko cholernie żałuję. - łzy zaczęły mi lecieć po policzkach.
Właśnie po tej imprezie zdałam sobie sprawę jak bardzo go kocham mimo tego, że znamy się tak krótko.
Chłopak patrzył na mnie przymrużonymi oczami, bo nie miał sił aby je szerzej otworzyć i uśmiechnął się lekko.
- Ja.. ja też cię kocham.. - wyszeptał i zamknął oczy a także odetchnął z ulgą jakby się czegoś obawiał.
Jego słowa sprawiły że stado motyli które były uśpione w moim brzuchu nagle przebudziły się do życia.
- Nigdy cię nie zostawię, rozumiesz? - szepnęłam.
***
(Louis)
Szedłem przez las, a wieczorne światło przebijało się przez wysokie drzewa. Ciemna droga była cała w żółtych liściach, a mimo to dalej było ciepło. W tym miejscu było tak spokojnie. Żadnych problemów. Niczego. Parę metrów dalej zauważyłem mój sens życia. Stała tam. Miała na sobie jasną, białą sukienkę, która powiewała jej na wietrze, a włosy miała uroczo potargane. Była taka piękna. Uśmiechnąłem się zawadiacko, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Ruszyłem powoli w jej stronę, ciesząc się jej widokiem. Słyszałem jej śmiech, taki niewinny. Byłem bardzo blisko niej, gdy nagle moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem w miejscu i nie mogłem dojść do mojego aniołka. Dalej się uśmiechała i czekała, aż się zbliżę. Ale ja nie mogłem. Jakby nogi ugrzęzły mi w ziemi. W tej chwili Drake wyłonił się zza drzewa. Nie widziałem, co skrywa za plecami. Musiałem ruszyć. Nie mogłem tak stać bezczynnie do cholery. Przecież może zrobić jej krzywdę! Widocznie ona go nie zauważyła, ale jakim cudem, skoro stoi parę centymetrów od niej?
- Zabierz od niej te łapy skurwysynie! - krzyknąłem, a mogłem ruszać tylko rękami.
Uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców nóż. Błyszczał w słońcu, a mnie zamurowało. Nie mogłem ruszyć nogami. Ona - jakby zastygła ze swoim uśmiechem skierowanym w moją stronę. Wbił jej nóż w szyję, przez co krew niemiłosiernie spływała po jej pięknej sukience. Nie uśmiechała się już. Jej oczy zrobiły się czarne. Drake zniknął, a ona została w pokrwawionej sukni. Jej głowa zwisała żałośnie i dopiero teraz mogłem do niej podbiec.
- Nicole! - padłem na kolana pod jej martwym ciałem.
Szybko oślepiło mnie białe światło. Nie widziałem wszystkiego dokładnie, miałem przed sobą rozmazany obraz. Usłyszałem czyjś słodki głos.
- Louis kochanie, to ja Nicole. Pamiętasz mnie? Boli cię coś?
I jak wam się podoba? Ostatnie dwa rozdziały były naprawdę wzruszające. Jesteśmy bardzo dumne i kochamy naszych czytelników. <3
Jeśli chcecie coś do nas napisać, zapraszamy na nasze twittery:
@mankatomlison
@wioleek
Wkońcu! Myślałam że się nie doczekam! Rozdział jak zwykle świetny. Boże kljfgdklfdjgkfgjfd jeju, ciekawi mnie co zrobią ci giermkowie Drakea ._. czekam na następny @niallerxhomie
OdpowiedzUsuńUmmm... Ten Drake Jest strasznie pfzyjebany. Oughhhh...
OdpowiedzUsuńLou powinien go zabić czy coś xd wtedy byłoby łatwiej że i ogólnie znowu cudownie... Już czekam na 15 xxx
Cuuuuudooooowny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 Czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńpewnie, że będę tutaj wpadać i czytać, bo podoba mi się fabuła : ) polubiłam tutaj Louis'a chociaż w rzeczywistości nie przepadam za nim. ale tutaj jest całkiem ok, no i Nicole, chyba moja ulubiona postać w tym opowiadaniu. : )
OdpowiedzUsuńwe-have-got-a-bit-of-love.blogspot.com
To było/jest epickie, zajebiste *_* Boże dajcie szybko kolejny rozdział BŁAGAM! ♥ @We_AreStrong
OdpowiedzUsuńZ zapartym tchem czytałam te wszystkie czternaście rozdziałów przez ostatnie trzy godziny. Kiedy tylko wyskoczyło mi pojawienie, że w mojej zakładce "SPAM" pojawił się komentarz od razu go przeczytałam, weszłam w link i zabrałam się za czytanie. Woah to jest coś...coś coś świetnego. Tak ! To jest świetne. Normalnie postać Louisa nie jest dla mnie tak atrakcyjna w opowiadaniach jak Harry, czy Justin. A u Was z zapartym tchem i rumieńcami na twarzy czytałam gorące momenty z życia tej dwójki. Chciałam Wam serdecznie podziękować, że dotarła do mnie ta informacja i, że teraz tu z Wami jestem. Dobra robota, xx
OdpowiedzUsuńJa jeszcze tak szybciutko chciałam przy okazji zaprosić do siebie. Mam nadzieje, że coś przeczytałaś, oprócz zakładki "SPAM" :]
http://enjoy-the-darkness-jbfanfiction.blogspot.com/
Przepraszam, że dopiero teraz biorę się za komentowanie, ale w tym tygodniu jestem zupełnie nie do życia i szczerze mówiąc, jedyne, co robię wieczorami- które mam wolne- to leżę w łóżku i czytam książki. Anyway.
OdpowiedzUsuńJezu ten Drake to jest popierdolony. Należało mu się lanie! Szkoda, że Louis nie zrobił tego mocniej, albo że w ogóle go nie zabił ;/ Jestem ciekawa, jak ten skurwiel wykorzysta swoją wiedzę na temat Tomlinsona, chociaż po takim idiocie nie spodziewałabym się nieczego kreatywnego...
Kiedy do Nicole przyszli policjanci i zaczęli mówić o tym samochodzie to zaczęłam sobie myśleć, że to nie może być Louis. Że to ktoś inny jechał jego samochodem, a policja wzięła tą osobę za właściciela samochodu. Musiałam się jednak rozczarować :( Miejmy nadzieję, że Tomlinson wróci do zdrowia i może się opamięta lekko :D
Potem miałam koncepcję, że to wszystko się tylko śni Nicole, a po mojej stronie stawało jeszcze to, że powiedzieli sobie te 2 słowa, wtedy to już byłam niemal pewna, że to tylko jakiś sen, haha, trudno mi czasem w coś uwierzyć, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi taki bad boy jak Tomlinson + wyznania miłosne :3
Chyba Nicole dostała to, czego pragnęła, nie? Teraz tylko czekam jak to wszystko się dalej potoczy, bo coś za słodko mi się przy końcówce perspektywy Nicole zrobiło :P
Koniecznie powiadomcie mnie o następnym!
Pozdrawiam~Lady Morfine <3
o jejciu...Mam nadzieję, że ten głupi chuj Drake jej nic nie zrobi, że Lou ją uratuje...
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwa, że Lou się wybudził, że powiedzieli sobie "Kocham Cię".
Piękny rozdział kochanie <3
Pozdrawiam i całuję :*