piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział dwunasty

Na podwórku padał deszcz. Ulewa jakiej dawno nie było. Los raczej dziś mi nie sprzyja. Miałam gdzieś to, że na zewnątrz było tak jak było. Przysiadłam na jakiś krawężniku blisko przystanku autobusowego. Pozwoliłam sobie zmoknąć do suchej nitki. Skuliłam się i zaczęłam płakać, przypominając sobie o niedawnym zdarzeniu z Louis'em. Czy ja powiedziałam dla Harry'ego, że jestem jego dziewczyną? Dlaczego to zrobiłam? Może byłoby lepiej gdybym nic nie wiedziała. Wszystko jakoś by się ułożyło, Louis na pewno skończyłby z tym gównem, a ja nie przejmowałabym się niczym. Odgarnęłam włosy z mokrych policzków i przetarłam oczy, a deszcz już doszczętnie mnie zmoczył. Miałam to gdzieś. Ale dlaczego ja się przejmuję? Zawsze byłam sama i tak powinno być. Znam się z nim bardzo krótko, a oczekiwałam nie wiadomo czego.  Jestem idiotką, która cały czas się nad sobą użala. Skrzyżowałam nogi z nadzieją, że będzie mi choć trochę wygodniej, ale przecież jestem na krawężniku do cholery. Na ulicy nie było żadnej duszy, tylko jedna latarnia słabo się świeciła, słyszałam ciężkie krople deszczu. Teraz było mi wszystko jedno. Zza rogu wysokiego domu dobiegały mnie czyjeś szybkie kroki. Zauważyłam wysokiego chłopaka w czarnym płaszczu, który biegł w moją stronę. Szybko się wycofałam, bo znów poczułam na sobie nieprzyjemny, brutalny dotyk Louis'a, a przed oczami miałam jego rozbawioną twarz i zaciśniętą szczękę. Nieznajomy był coraz bliżej, a ja przyśpieszyłam kroku. Nie mogłam już opanować moich łez.
- Nicole, zaczekaj! - usłyszałam znany mi głos, ale bałam się odwrócić, wolałam nie ryzykować.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam słabo, potykając się o własne nogi.
- Nicole... - ktoś chwycił mnie za rękę. Harry.
- Co?! - krzyknęłam i załamał mi się głos.
Harry nic nie powiedział. Spojrzał na mnie. Wytarł mi łzy z policzków, a po chwili znajdowałam się w jego objęciach. Nie chciałam się wyrywać, było mi dobrze i czułam się bezpiecznie. Rozpraszała mnie jego ręka, która gładziła moje plecy.
- Weź mój płaszcz. - zaczął go zsuwać ze swoich ramion.
- Będzie ci zimno. - szepnęłam.
- Nie martw się, ważne żeby tobie było ciepło. - odparł i pomógł mi go założyć.
- Skąd wiedziałeś, że nie ma mnie na imprezie? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Widziałem jak wybiegłaś. Odczułem, że coś się stało, a potwierdziło to, że Louis wyszedł z tego pokoju, z którego ty wybiegłaś.
Co.
- Rozmawiałeś z nim? - odważyłam się na niego spojrzeć, gdy wreszcie ruszyliśmy z miejsca. Deszcz niestety dalej nie ustawał.
- Nie, bo wyszedł do ogródka, a ja wybiegłem za tobą. Co się stało?
- Dojdźmy do mojego domu to wszystko ci opowiem, okej? - zapytałam, a on przytaknął.
Jednak nie byłam pewna, czy to był taki dobry pomysł. Nie chcę mu nic mówić. 


***


Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Harry podtrzymywał mnie za przedramię. Podeszliśmy pod drzwi mojego mieszkania. Byłam pewna, że nikogo nie ma w domu, ale niestety moje nadzieje zostały odstawione na bok, ponieważ ktoś siedział w salonie i oglądał telewizję. Odwiesiłam płaszcz i spojrzałam na Harrego. Był cały mokry, że aż serce mi się ścisnęło i jedynie czego pragnęłam to żeby dać mu ciepły koc i gorącą czekoladę.
- Wróciłam! - krzyknęłam, a Shannon odwrócił się. - Rodzice w domu? - zapytałam.
- Wyszli. - spojrzał na mnie, a potem wychylił się bardziej aby dostrzec kogo przyprowadziłam. Cała się spięłam, bo znając mojego nieznośnego brata to zacznie coś nawijać.
- Kolejnego przyprowadziłaś? Tamten agresywny kutas ci się znudził? - uniósł jedną brew, a mnie aż zagotowało.
- To jest Harry, mój znajomy. A ten agresywny kutas ma na imię Louis. Zmień słownictwo. - warknęłam w jego stronę.
Shannon wstał i podszedł do Harrego aby mu się bardziej przyjrzeć. Loczek totalnie niewzruszony zaistniałą sytuacją z brakiem emocji na twarzy patrzy na to chore umysłowo zwierzę zwane moim bratem.
- Przyznam, że masz fajniejsze włosy od tamtego fagasa, który mnie nie lubi. - przyglądał mu się.
- Dzięki. - burknął Harry.
- Aha, z tamtym to przynajmniej mogłem podyskutować, a ty się nawet nie odezwiesz? - wyrzucił ręce w górę z kompletnej irytacji.
Harry zmarszczył brwi i ominął go po czym znalazł się przy mnie.
- Nie mamy raczej o czym rozmawiać. - odparł grzecznie Harry. - Idziemy do twojego pokoju? - zapytał.
- Tak, zrobię ci coś ciepłego do picia. - uśmiechnęłam się lekko. To mój pierwszy uśmiech odkąd wyszłam z domówki.
- Zacznie się na piciu herbatki, a skończy się tym, że nie będę mógł znieść jęków podniecenia Nicole. - zaśmiał się ironicznie mój brat. 
Po kim on taki niemiły?
- Młody, ogarnij trochę dupę, bo to co mówisz jest niestosowne i nie powinno cię obchodzić to, po co tu przyszedłem. Idź już spać. - Harry spojrzał w jego stronę i zgromił go wzrokiem.
- Harry. - zawołałam go i poszliśmy do mojego pokoju. 
Chłopak usiadł na łóżku i przypomniały mi się chwile, kiedy to Louis leżał na tym łóżku i na mnie spoglądał. Coś zakuło mnie w środku. Byłam dla niego tylko dziwką. Zależało mu na tym, żeby mnie zaliczyć i szukać nowych wrażeń. Czuję się jak szmata.
- Nicole? Jesteś tu? - Harry zbliżył się do mnie. 
Odeszłam od niego i opadłam na pościel. 
- Czy ja wyglądam na dziwkę? - zapytałam zapłakanym głosem. 
- Co ty wygadujesz? - oparł się o biurko. 
Nie odezwałam się. Może to nie był dobry pomysł, żeby tu przyszedł. Nie wiem już nic. Za dużo sobie wyobrażałam. Idiotka ze mnie. 
- Harry... Diana tam została? - nawet na niego nie patrzyłam. 
- Nie wiem, nie przyglądałem się ludziom gdy wybiegałem. - miał zatroskany głos. 
W pokoju zrobiło się cicho. 
- Powiesz mi... - oblizał wargi. - Powiesz mi co się stało?
Lustrowałam go wzrokiem, bo w sumie wcale mu się często nie przyglądałam. Nie wydawał się tak agresywny jak Louis. Chociaż pozory mylą. Impreza odbywała się w jego domu, a on nie był pijany. 
- Chcę ci pomóc, Nicole. - usiadł na krawędzi łóżka zachowując pomiędzy nami dystans.
Przygryzłam wargę i odgarnęłam włosy z twarzy. Patrzyłam na niego w milczeniu jak idiotka, myśląc że wszystko wyczyta z moich oczu.
- To te narkotyki tak? Był naćpany? - mówił bardzo cicho.
- Nie. To nie to. 
- To... - przerwałam mu, bo chciałam już to z siebie wydusić. 
-  Ty poszedłeś ich szukać, kiedy spotkaliśmy się przy tym jakby no... 
- Barze. - dokończył za mnie. 
- Mhm. Później poszłam go szukać, jakiś facet się do mnie przylepił. On... on odepchnął go ode mnie - pociągnęłam nosem. - Chciałam z nim porozmawiać, o tym całym jego gównie. - wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju. - Myślałam, że jest wszystko okej, położyliśmy się... -  wydobyłam z siebie jęk rozpaczy. - Położyliśmy się na łóżku. - założyłam kosmyk włosów za ucho. - Zaczął mnie całować, prosiłam, żeby przestał, on mnie nie słuchał, byłam przest... - Harry urwał mi w pół zdania.
- Ciii... - zerwał się z łóżka i objął mnie mocno.
- Powiedz mi.. co ja mogę zrobić? On się niszczy. - pociągnęłam nosem.
- Nicole... zrozum, to jest uzależnienie, nie da się z tego tak łatwo wyjść. Musisz znać to uczucie żeby go zrozumieć. - szepnął mi do ucha.
- I znam. - spojrzałam na niego.
- Tak? Bierzesz coś? - był zszokowany.
- Nie... - zaśmiałam się lekko po czym spoważniałam. - Uzależniam się od Louisa.
Jego wyraz twarzy był poważny, bez emocji. Czyli nic nie dało się z niej wyczytać, co mnie mogło trochę wprowadzać w błąd. Denerwowałam się, czy powiedziałam coś nie tak? Pstryknęłam palcami przed jego oczami.
- Ziemia do Harrego. Co jest? - zapytałam niepewnie.
- Nie nic..- potrząsnął głową. - Jesteście oficjalnie razem?
I co ja mam mu powiedzieć? Krótko zastanawiałam się na odpowiedzią i nie wiedziałam czy właśnie takiej chce mu udzielić.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Na imprezie jeszcze przed tym incydentem powiedziałam mu co do niego czuję. - powiedziałam lekko rozdrażniona.
Nie wiem czy powinnam mówić rzeczy komuś obcemu, ale w jakiś dziwny sposób ufałam mu.
- Kochasz go? - spojrzał na mnie spokojnie. Widziałam w jego oczach troskę i zarazem zmartwienie.
- Czy go kocham? - po raz kolejny wzruszyłam ramionami. - Nie wiem czy go kocham. Nie mam pojęcia po czym mam to stwierdzić. Czuję, że bardzo mi na nim zależy, ale czy to jest miłość, to tego nie wiem poza tym z Lou też długo się nie znam, ale wniósł do mojego życia dużo szczęścia. - uśmiechnęłam się lekko na myśl o brunecie z pięknymi turkusowymi oczami.
- A także wiele przykrości. - odparł.
Spojrzałam na niego ponieważ zwrócił moją uwagę tym co właśnie powiedział. Przykrości? Może trochę, ale chcę pomóc mu w tym aby przestał.
- Nicole, nie wiem jak ci wytłumaczyć jak rozpoznać miłość, nie wiem. Mogę podać ci przykład, jeżeli go kochasz to potrafiłabyś zrobić wszystko aby był szczęśliwy i nawet potrafiłabyś oddać za niego życie, czy dałabyś radę? - zapytał unosząc brwi.
Spojrzałam na niego niepewnie. Czy właśnie tak czuję? Czy potrafiłabym? Owszem, chcę dla niego jak najlepiej, ale pytanie czy potrafiłabym oddać za niego życie? Czy w ogóle obchodzę Louis'a i moje starania mogą pójść na marne, aby sprowadzić go na ziemię? On mi nie odpowiedział czy zależy mu na mnie. A co jeśli jestem kolejną zabawką w jego rękach? Właśnie, tego obawiam się najbardziej.
- Chcę dla niego jak najlepiej, ale czy nie jest dla mnie za wcześnie  na miłość? - zapytałam.
- Posłuchaj, niezależnie w jakim jesteś wieku to czy tego chcesz czy nie miłość cię dopadnie. - uśmiechnął się lekko jakby coś sobie przypomniał.
Chciałam coś powiedzieć, ale nasze spojrzenia powędrowały w stronę drzwi. Jezu, ten dzieciak nie daje mi żyć.
- Czego? - syknęłam w jego stronę.
- Nie bądź taka oziębła. - prychnął. - Przyszedłem cię poinformować, że twoja przyjaciółeczka przyszła i jest albo pijana albo na haju, sama rozwiąż tą zagadkę. - uśmiechnął się drwiąco i wyszedł w pokoju.
Co? Właściwie to czego mogłam się po niej spodziewać jak nie tego?
- Umm.. Przepraszam Harry, może skończymy kiedy indziej tą rozmowę, ale muszę zająć się przyjaciółką. - wstałam i spojrzałam na niego przepraszającym spojrzeniem.
- Jest okej. I tak miałem już się zbierać. - uśmiechnął się i ruszyliśmy w stronę drzwi.
Diana stała oparta o ścianę w salonie, Harry przytulił mnie prawie niewyczuwalnie, szepnął do ucha "Jeśli musisz się komuś wygadać, daj mi znać" i wyszedł. Nawet jeśli, jak miałabym dać mu znać? Nawet nie mam jego numeru. Nie ważne.
- Gdzie byłaś? Nie mogłam cię znaleźć. - Diana się odezwała.
- To chyba ja powinnam cię o to zapytać. - otarłam zaschnięty już rozmazany tusz pod oczami.
- Widocznie byłam z Liamem gdzieś indziej. - rozsiadła się na kanapie, lekko się chwiejąc.
Zaczęła głośno się śmiać.
- Dobrze się czujesz? - spojrzałam jej prosto w oczy.
Przyłożyła obydwie dłonie do ust i pobiegła do łazienki z prędkością światła. Dosłownie. Nawet nie zamknęła drzwi, więc słyszałam, że wymiotuje. Nieźle się bawiła gdy mnie nie było. Ciekawe ile wódki w siebie wlała. Wróciła, można powiedzieć, że wlokła się w stronę kanapy.
- Ile wypiłaś?
- Co? Nicole... Weź przestań - machnęła ręką. - Jednego drinka, może dwa.
Usiadłam bliżej niej.
- A co z twoim makijażem? Tak się starałam, dzięki wiesz. - wybełkotała.
- Żartujesz chyba. Szukałam cię, później... - przerwałam na myśl o tym, co robił Louis. - Nie ważne, szukałam cię, a ty mówisz mi teraz o makijażu.
Spojrzałam na jej oczy. Miała rozszerzone źrenice i była wyraźnie pobudzona. Chyba już wiem co robiła większość czasu.
- Dobrze się bawiłaś z Liam'em? - podniosłam głos.
- Głupie pytanie. - zachichotała. - Ale co ci się stało?
- Gówno mi się stało.
- Nicole, nie ładnie tak mówić do przyjaciółki.- oczy jej błyszczały.
- Tak?! Chcesz zrobić to samo co robi ze sobą Louis?! - krzyknęłam.
- Co masz na myśli? Weź dziewczyno się uspokój to jest zajebiste uczucie i serio polecam ci je bardzo. - zaczęła się śmiać niepohamowanym śmiechem.
Chyba się tak z nią nie dogadam.
- Najlepiej będzie jak teraz stąd wyjdziesz, nie zamierzam z tobą rozmawiać jak jesteś w takim stanie. - pokazałam ręką na drzwi.
- Wyganiasz mnie? - spojrzała na mnie rozbawiona.
- Wyjdź. - powiedziałam stanowczo.
- Dobra. - podniosła ręce w geście obrony i wolno szła do drzwi. - Ale jeżeli nie dojdę bezpiecznie do domu to ty za to odpowiadasz. - zaśmiała się.
- Za nic nie będę odpowiadać. To twoja wina, że doprowadziłaś się do takiego stanu, wyjdź wreszcie. - nerwy zaczęły powoli mi puszczać.
- Przyjaciółka. - prychnęła drwiąco. - Adios. - zatrzasnęłam za nią drzwi i osunęłam się po nich na podłogę.
Zaczęłam zastanawiać się nad tym co się właśnie stało. Czy dobrze zrobiłam, że ją stąd wygoniłam zamiast pozwolić jej zostać na noc? A jeśli na prawdę stanie jej się coś złego? Od początku wiedziałam, że ta cała impreza to jeden wielki błąd i nie powinnam na niej się znaleźć. To nie są moje klimaty, w ogóle tam nie pasowałam.
- Będziesz tak tu siedzieć i użalać się nad swoim losem? - powiedział niewzruszony tym co się stało mój nieznośny brat. Jeszcze jego mi tu brakowało.
- Wypierdalaj na górę albo rozjebię ci łeb tym co przy najbliższej okazji wpadnie mi do rąk. - wstałam z podłogi i zaczęłam iść w jego stronę. Wow, to ja potrafię być taka groźna? Może dlatego, że nikt mnie dawno tak nie zdenerwował.
- Wow, wow! Spokojnie. Chyba musisz przestać zadawać się z tym twoim chłoptasiem, bo robisz się taka groźna jak on. - podniósł ręce w geście obrony i zaczął wycofywać się.
- Najlepiej zejdź mi z oczu, bo nie mam ochoty się teraz z tobą użerać. - schowałam twarz w dłonie.
- Nicole... - przerwałam mu.
- Idź. Nie potrzebuję teraz twojego nagłego współczucia. - warknęłam w jego stronę i usiadłam na kanapę.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, tylko trzask drzwi. Nareszcie sama!
Nie wiem jak długo musiałam leżeć, bo nawet nie poczułam jak zasnęłam.




(Harry) 




Chyba pierwszy raz nie miałem kaca po imprezie. I to imprezie w moim domu. Może wypiłbym 
więcej, gdyby wczoraj nie było takich akcji. Dobrze, że ludzie szybko się zmyli bo nie miałem ochoty na użeranie się z nimi, ponieważ taką grupę ciężko byłoby wygonić. Leżałem w łóżku na brzuchu i nie miałem ochoty wstawać. Często miałem takie dni. Wiem, leń ze mnie. Ale nie przeszkadza mi to. Promienie słońca przenikały przez zasłony w pokoju. Jednak wstałem, bo zgłodniałem. Zegar w kuchni pokazywał 13:23. No dobra, dzisiaj przesadziłem, mogłem zaoszczędzić sobie godzinę. Zrobiłem sobie kawę, bo dalej nie wszystko do mnie docierało. Usłyszałem dźwięk sms gdzieś w salonie. Dom nie był w najlepszym stanie, ale to nie ja jestem tu od sprzątania. Rodzice zostawili mi dom i dwie sprzątaczki, więc one się tym zajmą. Poprzerzucałem wszystkie poduszki na kanapie, ale nie znalazłem telefonu. Pod stolikiem walały się butelki każdego rodzaju alkoholu. Od słabego piwa, do mocnej whisky. Kopnąłem jedną z nich. Mojego iPhone'a znalazłem pod fotelem, ze zbitym wyświetlaczem. Mało się tym przejąłem, bo to nie pierwszy i nie ostatni raz. Wiele ludzi uważa, że jestem rozpieszczonym bachorem, bo rodzice zostawili mnie tu z wielkim domem, chociaż korzystam tylko z jednej trzeciej tego domu. W parę minut mogę kupić sobie nowy telefon, a stary wyrzucić do kosza. Nie chwalę się tym, może rodzice chcieli tak mi wynagrodzić to, że mają mnie gdzieś i rzekomo "pracują" w południowej Francji. Ostatnio dzwonili może miesiąc temu? Mogę oddać ten dom i całe te gówno za darmo, byle tylko mieć normalną rodzinę jak kiedyś. 
Po swoim długim rozmyślaniu wreszcie przeczytałem SMS'a. 


Od: Charlotte
Myślę, że powinniśmy się spotkać, dawno mnie nie zabawiałeś. x


Ja pieprzę. Uderzyłem się w czoło ręką. Laska jest niewyżyta. Popełniłem błąd, spotykając się z nią ostatnio. Może jestem taki sam jak Louis? Przynajmniej nie jaram. To jest jakiś plus. Uśmiechnąłem się pod nosem, rzuciłem telefon na kanapę, ale spadł na podłogę więc raczej nic już z niego nie będzie. Nie muszę jej odpisywać. To była jedna, no może dwie noce. Na prawdę mi się nudziło, a nie miałem żadnych fajnych lasek przy sobie. Wróciłem po kawę, którą zostawiłem w kuchni i rozsiadłem się w pokoju na trzecim piętrze z widokiem na morze. Czasem lubiłem tak posiedzieć, sam ze sobą. Jednak nie długo. Jedna ze służących przyszła do pokoju. Nawet nie wiedziałem, że cała ta służba, którą kiedyś wynajął mój ojciec już jest. Ten dom jest popierdolony.
- Panie Styles? - weszła niepewnie, jakby się mnie bała.
- Janett, mówiłem, mów mi Harry. - rozłożyłem nogi na fotelu naprzeciwko.
- Tak, Harry. - podeszła trochę bliżej. - Przyszedł pana kolega. - odchrząknęła. - Twój kolega.
- Mhm. - nawet nie wiedziałem, kto to i nie miałem ochoty schodzić. - Dzięki, Janett.
Pospiesznie wyszła bez słowa z pokoju, a ja zszedłem na dół za nią.
- Louis. - spojrzałem w jego stronę.
- Harry.
Tak wyglądały nasze powitania. Jak zwykle. Może to i śmieszne? Przypomniałem sobie o Nicole i o tym, co jej zrobił. Kurwa, zachował się jak śmieć. Co wieczór szukał sobie jakiejś laski na noc, ale nigdy nie pchał się do niej na siłę. Pojebało mu się w głowie. Nie zostawię tak tego. Będę udawał, że o niczym nie wiem, ciekawe czy pochwali mi się swoim wyczynem, o ile cokolwiek pamięta.
- Chodź, stary. - poklepałem go po plecach z fałszywym uśmiechem.
Zaprowadziłem go na górę, tym razem na drugie piętro.
- Coś do picia? - uniosłem szklankę.
- Wodę. - usiadł na fotel i złapał się za czoło po czym zaczął rozmasowywać sobie skronie.
- Kac? - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej żeby nie było podejrzeń.
Skinął głową a ja wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę kuchni po napój.
Wszedłem do pokoju i postawiłem wodę na stolik przy fotelu. Louis stał przed oknem i obserwował to co działo się za oknem.
- Przyniosłem wodę. - oznajmiłem.
Odwrócił się i uśmiechnął się lekko w moją stronę, po czym podszedł i zaczął pić. Jezu, pił tak jakby nie dali mu wody aż przez tydzień.
Uniosłem jedną brew do góry i w milczeniu obserwowałem swojego przyjaciela. Odstawił pustą szklankę i wytarł rękawem zwilżone usta.
- Ostro chyba musiałeś być wczoraj wypity. - zaśmiałem się.
- Bania mnie napierdala jak nigdy, a gdzie ty wczoraj wybyłeś? Z tego co pamiętam szukałem cię. - spiąłem się lekko, ale starałem się aby nie było tego po mnie widać.
Ale postanowiłem już nie udawać, że nic się nie stało. Zachował się jak fiut.
- Pocieszałem twoją dziewczynę po tym jak prawie ją zgwałciłeś. - uniosłem brew, a Louis zacisnął szczękę.
- Moją dziewczynę? Zgwałciłem? - mówił jakby nie wiedział o co chodzi.
- Co? Już nie pamiętasz Nicole? Czy może znalazłeś sobie wczoraj jakąś ździrę po tym jak uciekła ci spod fiuta? - syknąłem w jego stronę.
Patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, bo już wiedziałem jaki Louis jest i nie zamierzam stać jak ciota z założonymi rękami kiedy mnie uderzy.
- Nie mówi ci to nic czy za dużo się wczoraj naćpałeś? - zacisnąłem pięści.
- Chuj powinno cię to obchodzić. - zbliżył się do mnie i przygwoździł mnie do ściany łapiąc za materiał mojej koszulki.
- Nie, bo w przeciwieństwie do ciebie to nie bawię się uczuciami dziewczyn. - uśmiechnąłem się drwiąco i strzepałem rękę Louis'a.
- Nie waż się nawet do niej zbliżać bo oberwę ci chuja. Spójrzmy prawdę w oczy, jesteś taki jak ja! - krzyknął.
- Nie Louis. Mylisz się. - stwierdziłem a on uderzył mnie w szczękę.
Nie spodziewałem się takiego ruchu po nim, oddałem mu uderzając go prawie w oko.
Po tym ciosie powinien zostać niezły siniak. Rzucił się na mnie a ja odepchnąłem go tak, że razem z nim upadliśmy na ziemię. Byłem pod nim a on próbował okładać mnie pięściami, jednak brałem od niego " lekcje " i spodziewałem się tego. Złapałem go za nadgarstki z całych sił i starałem się go przewrócić. Znalazłem się nad nim a on próbował się wyrwać. Oboje wiedzieliśmy, że jest ode mnie silniejszy i jeżeli go puszczę to będę martwy.
- Nie żyjesz. - wycedził przez zęby.
- Dlaczego kurwa się tak rzucasz?! Przecież nic jej nie zrobiłem, tylko pocieszyłem po tym jak byłeś dla niej bezczelny! - warknąłem w jego stronę a on przestał się szarpać.
- Zejdź ze mnie. - powiedział to bardzo powoli przez co miałem gęsią skórkę na plecach. Zszedłem tak jak chciał a on wstał z ziemi i ruszył w stronę drzwi.
Nic nie powiedział przed tym jak wyszedł tylko teatralnie trzasnął drzwiami. Wstałem z podłogi i podszedłem do lustra, po czym zacząłem szukać śladów. Złapałem się za szczęka bo cholernie mnie bolała i zauważyłem lekko sinawą barwę.
- Ja pierdole. - powiedziałem do siebie i zszedłem na dół poszukać jakiegoś lodu.



(Nicole)



Dalej nie miałam ochoty na nic i cały dzień spędziłam w swoim pokoju, nie odzywając się do nikogo. Moją głowę przepełniał ból od płaczu, chociaż nie wiem po co płakałam, bo nic mi to nie pomogło. Jestem słaba. Na całym ciele czułam dotyk Louis'a. To  był nieprzyjemny dotyk i niepodobny do Louis'a. Bałam się go i nadal boje. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Zza drzwi wyłoniła się mama. Nareszcie wróciła. Ale nie chcę jej teraz tłumaczyć, dlaczego jestem zabeczana. Nie zrozumie i powie, że miała racje i  że źle zrobiłam pozwalając zostać Lou w nocy w domu. 
- Nicole? Kochanie? Wszystko w porządku? - usiadła na łóżku. 
- Tak mamo, tak. - otarłam łzy.
- Dlaczego płaczesz? 
- Nic takiego mamo, przypomniałam sobie coś. Nie martw się. - wymusiłam uśmiech. - Jak w pracy? 
- W pracy? -  zamyśliła się. - Nooo, dobrze, dobrze. Muszę ci coś powiedzieć.
Spoważniałam, bo zawsze, gdy mama mówi "Muszę ci coś powiedzieć" to nie jest dobra wiadomość.
- Co powiedzieć? - usiadłam prosto. 
- Dzisiaj dostałam nową ofertę pracy.
- To chyba dobrze tak? To coś lepszego? - potarłam jej ramię, bo widziałam, że trochę posmutniała.
- Oczywiście, że tak. Zarobki są dwa razy większe i na prawdę opłacalne.
- To co jest nie tak? - zapytałam. 
- Ta praca... - zaczęła bawić się palcami. - Ta praca nie jest tutaj. 
- Ale to chyba nic złego? 
- Niby nie, gdyby nie to, że miasto jest oddalone o 120 km. 
Zadrżałam. 
- Mielibyśmy się wyprowadzić, tak? - teraz mówiłam ciszej. 
- Tak, nie stać mnie na jeżdżenie tam codziennie.
- Jakie to miasto? - przygryzłam wargę.
- Northampton.
Starałam się poukładać to wszystko. Wiem, że mamie zależy na tej pracy, bo nie usiedziałaby w domu nawet dwóch dni. Bardzo lubi tą prace. Nie chcę, żeby była smutna przez moje humory. Ja nie mam nic do stracenia. Gdybym miała Louis'a to zastanawiałabym się nad tym wyjazdem. Ale muszę przestać o nim myśleć, żeby się nie zakochać, bo już z tego nie wyjdę. Dobierał się do ciebie, Nicole. Wyjedź z Doncaster. Mój głos w głowie mi podpowiadał. Ale co z Dianą? Zawsze dobrze się bawiła na imprezach, ale ta heroina. Upewniałam się, że to wina Liam'a, a nie jej. Bardzo jej się podoba i pewnie dlatego to zrobiła. A więc, wyjeżdżam. Shannon ma raczej mniej do gadania. Mimo to, chcę pożegnać się z Dianą. 



Kochani, rozdział trzynasty będzie po naszych feriach, czyli tak po 9 lutego, nie wiemy jak u was z feriami. Po dodaniu 11 rozdziału miałyśmy 6200 wyświetleń, dzisiaj jest 7200. Bardzo wam dziękujemy i jeśli będzie więcej komentarzy niż w poprzednim rozdziale (21) to będzie dla nas miła niespodzianka misie! :) 

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Dawajcie kolejny szybciutko bo nie wiem czy wytrzymam do 9 lutego :D Pozdrawiam i życzę dużo weny kochane! @We_AreStrong xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Z góry infromuję, iż nie wiem, czy ten komentarz będzie całkiem spójny, gdyż mój mózg chyba jeszcze śpi, pomimo, że ja nie mogę...
    Po pierwsze- Taaaaaaaakiiiiii dłuuuuuugiiiii! <3
    Szkoda mi Nicole, ale z drugiej strony... Harry, awww. Zdecydowanie jestem po jego stronie, no bo... On wydaje się być inny i w ogóle. Wiem, jestem dziwna, to opowiadanie o Tomlinsonie, którego równie mocno uwielbiam, ale ostatnimi czasy czytm chyba za dużo ff z Harry'm.
    Anyway. W głowie miałam uśmiech (mój mózg nie był jeszcze zdolny do wydania moim ustom takiego polecenia, więc jedynie uśmiechałam się w głowie :D), jak czytałam pierwszą perspektywę. Styles tak się troszczył o Nicole i jestem ciekawa, jakby się o nią troszczył, gdyby byli parą. Potem jednak uświadamiam sobie, że nie byłoby to zbyt fajne, bo on mógłby być dla niej taką rutyną, byłoby za słodko, a ja, czytając to, po każdym rozdziale musiałbym iść do dentysty, z powodu bólu zębów od słodkości. Także Louis zostaje, bo wtedy przynajmniej coś się dzieje :D Szkoda tylko, że to taki głupi ćpun, ale mam nadzieję, że się opamięta, jak Nicole wyjedzie. Tak w ogóle, to jaki wyjazd?! Coś czuję, że się będzie działo. I jeszcze ten "trójkącik" no, no, no, już nie mogę doczekać się następnego rozdziału, bo coś czuję, że zajdzie dużo zmian. Bardzo proszę w nim o jakiś płacz, smutek, rozpacz, albo najlepiej to taką dobrą nienawiść :P Dobra, kończę, bo chyba coś mi nie idze z tym komentarzem, już Was nie będe męczyć. Korzystajcie z ferii, póki możecie, bo potem ja zaczynam swoje :D
    Pozdrawiam~Lady Morfine <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecujemy, że będzie smutek, wlasciwie rozdzial trzynasty jest skonczony az jestesmy w szoku i gdy go pisalysmy jeszcze przy tych piosenkach ktore chwilowo dodalysmy na bloga to plakalysmy. Chyba jedyny rozdzial ktory mnie tak zasmucil. Zresztą gdy pojawi sie jeszcze kilka komentarzy to dodam ten rozdzial gdyz black angel bedzie poza miastem i brak dostepu do internetu. No więc zostalo komentowanie :D

      Usuń
  3. Jeejku, jaki długi! Świetny jak każdy
    To co zrobił Harry i jak go sobie wyobrażałam czytając, no po prostu CUDO. Kochany, tak bardzo kochany, troskliwy. Jejku, skarb. Ale z drugiej strony, to musi zakończyć się jedynie przyjaźnią. Louis mimo tych wszystkich błędów jest tylko i wyłącznie dla Nicole. Ta przeprowadzka dodatkowo, jejku, już to sobie wyobrażam, jak ona w deszczu wybiega z samochodu i biegnie do Louisa, bo wie, że nie może bez niego żyć, mimo wszystko. Ona się nic zajmie, ona mu pomoże, a on zajmie się nią i jej pomoże. Tak, tak, tak ma być :D Jeeju, jak ja wytrzymam do 9 lutego :(

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie musisz wytrzymywać tak długo, rozdział 13 jest skończony, ale czekamy na komentarze i wtedy dodamy :)

      Usuń
  4. Świetna metamorfoza bloga!

    Zapraszam na 9 rozdział na wdechu!http://ostatni-wdech.blogspot.com/2014/01/9.html

    OdpowiedzUsuń