środa, 11 września 2013

Rozdział ósmy

Przeczesałam ręką mokre włosy. W głowie kłębiły mi się same złe myśli. Czuję nienawiść do Alana. Wiem, że pomiędzy nami się psuło, ale nie było najgorzej. To nie tak, że nie jest dla mnie atrakcyjny i dlatego nie chciałam uprawiać z nim seksu. Jest cholernie przystojny, tylko jego charakter się pogarsza. On chciał się ze mną pieprzyć i wyłącznie na tym mu zależało. To jest definitywny koniec. Z zamyślenia wyrwał mnie nowo poznany brunet. Jak on miał na imię? Ah, tak, Liam. Przez mój płacz ciężko mi jest zapamiętać nawet czteroliterowe imię. Cholera.
- Usiądź tu sobie, zrobię ci coś ciepłego do picia. - uśmiechnął się nieśmiało i zniknął za progiem kuchni.
Nie chciałam zamoczyć mu kanapy, więc jednak na niej nie usiadłam. Stałam na dywanie, pocierając swoje ramiona, żeby choć trochę było mi cieplej.
- Dlaczego nie usiadłaś? - zapytał, stawiając kubek gorącej czekolady.
- Jestem... cała mokra, nie chciałam, żeby twój... - przerwał mi.
- Przestań, siadaj. - powiedział radośnie.
Na chwilę pomiędzy nami zapadła cisza.
- To trochę niezręczny moment, czuje się jak przybłęda... Dlaczego akurat mnie tu zaprosiłeś? Nie znasz mnie dobrze, skąd wiesz jakie mogę mieć zamiary? - powiedziałam drążcym głosem i wzięłam łyk gorącego napoju.
 - Przyjąłbym każdego, gdybym zobaczył kogoś na ulicy w takim stanie w jakim dzisiaj ciebie spotkałem. - uśmiechnął się przyjaźnie.
 Zatem czy mogłabym mu ufać? Czy pod tym uśmiechem nie kryje się coś podejrzanego? Tak właściwie, nie wiem czemu teraz o tym myślę. Nie mam pewności przez Alana. Nie wiem czy znowu ktoś tak jak on mógłby mnie skrzywdzić. I własnie tego najbardziej chciałam uniknąć.
- Ale przecież mnie nie znasz. - upiłam kolejny łyk czekolady.
- A czy wyglądam groźnie? - zapytał. - Usiądź, bo nie lubię rozmawiać z kimś gdy ja siedzę, a ktoś stoi.
Żeby nie zapeszać i nie denerwować chłopaka, który chciał mi pomóc, usiadłam naprzeciwko niego.

- Czy wyglądasz groźnie? Oczywiście, że nie. - odparłam nie patrząc na niego. 
- Dlatego daj sobie pomóc i powiedz co się stało, dlaczego płaczesz? - zapytał. W jego głosie słyszałam troskę.
Człowieku, jesteś zbyt słodki!
Nie chciałam nic mówić, więc wolałam zająć się czekoladą. Trzymałam ciepły kubek w dłoniach i obracałam nim. Nie wiedziałam, jak zacząć i czy jest jakiś sens mu to mówić. Podobno łatwiej jest wygadać się obcej osobie. Przycisnęłam kubek do piersi i zaczęłam mówić.
- Zawsze kiedy chcę dobrze wszystko się pieprzy. - ściszyłam głos.
Brunet nie odzywał się tylko czekał aż zacznę kontynuować. Nie dawał za wygraną.
- Chciałam porozmawiać z moim chłopakiem, zakończyć nasze dziecinne kłótnie. Były wywołane najmniejszymi głupotami. - szybko otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku. - Myślałam, że nie będzie z nim problemu i wszystko układało się dobrze, on chciał tylko... - zatrzymałam się i przełknęłam ślinę.
- Nie musisz kończyć, widzę, że cię to rani. Jak to się skończyło? - zapytał spokojnym głosem.
- Dlaczego mam mówić to akurat tobie jeśli nic o mnie nie wiesz?! - wydarłam się na niego.
Nagle zrozumiałam, że nie powinnam tego robić, bo ten chłopak chciał mi jakoś pomóc. Zachowałam się chamsko.
- Przepraszam, nie panuję na tym. Tego wszystkiego jest za dużo...
- Nie przejmuj się. - wciąż wpatrywał się we mnie.
- Skończyło się na kolejnej kłótni. Nie, to nie była kłótnia. Nawet nie potrafię tego nazwać. Wyzywał mnie, bo nie chciałam z nim tego robić... Popchnął mnie, wyszłam stamtąd. Nie chcę tam wracać. - otuliłam się, bo dalej byłam przemoczona.
- Nikt nie każe ci tam wracać. Dlaczego od niego nie odejdziesz? - przyglądał mi się bacznie.
- Dobre pytanie Liam. Nie mogę tego zrobić...  jestem z nim za bardzo związana, nie wyobrażam sobie dnia bez niego. - odparłam, upijając kolejny łyk gorącej czekolady.
- Oczywiście, że możesz, ale musisz tego chcieć. On nie może cię tak traktować. Przeżyłabyś bez niego. Przecież jak jeszcze go nie znałaś inaczej żyłaś, tak? Teraz też możesz. - powiedział pocieszająco słodki brunet. Liam wstał i usiadł obok mnie, a ja zatopiłam się w jego objęciach.
- Od dziś zawsze możesz na mnie liczyć. Ale dalej mi się nie przedstawiłaś. - poczułam, że się uśmiechnął
- Diana.
- Miło cię poznać. - zaśmiał się. - Na pewno jest ci trochę zimno co? W tych ubraniach szybko nie wyschniesz. - przytaknęłam na jego pytanie.
Zaczęłam trochę wiercić się na jego skórzanej kanapie.
- Na górze mam chyba jeszcze jakąś koszulkę i spodenki siostry mojego kumpla. Chodź ze mną. - pociągnął mnie za rękę.
- Ale... - przerwał mi.
- Żadne ale. - powiedział wchodząc po schodach.
Otworzył drzwi do pokoju o granatowych ścianach. Zostawił mnie przy drzwiach i znalazł w szafie ubrania, o których mówił.
- Trzymaj. - podał mi je. - Przebierz się, tu masz łazienkę. - wskazał na białe drzwi. - Ja będę na dole, nie krępuj się. - uśmiechnął się i wyszedł.
Przysłuchiwałam się jego krokom czy na pewno nie został przy pokoju. Moje podejrzenia jednak się nie sprawdziły więc postanowiłam wejść do łazienki, bo głupio byłoby mi się tutaj przebierać. Dał mi czarną luźną koszulkę i jeansowe szorty. Szybko się w nie przebrałam i poczesałam włosy szczotką, która leżała przy lustrze. Widocznie dziewczyna, o której wspominał Liam nie wzięła wiele swoich rzeczy. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i zeszłam na dół. Zauważyłam, że jest w kuchni i widocznie coś piecze, bo zapach powoli roznosił się po całym domu.
- Ładnie pachnie. - powiedziałam od progu.
- Mam nadzieję, że nic nie przypalę. W zamrażarce miałem jeszcze 2 zapiekanki. Jesteś głodna? - uśmiechnął się.
- Tak trochę, ale nie chcę robić problemu...
- Jaki problem? Siadaj. - wskazał mi krzesło.
Posłusznie usiadłam i przyglądałam się mu. Miałam okazję zauważyć jego mięśnie, bo miał koszulkę bez ramion. Na jego lewej ręce widniał tatuaż. Był to jakiś napis, ale nie mogłam go odczytać bo cały czas się ruszał. Nagle się odwrócił i zobaczył, że mu się przyglądam.
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko okej. -  nagle się zarumieniłam, przyłapał mnie na tym, że się na niego gapił.
On uśmiechnął się tylko pod nosem i wziął dwie szklanki do których nalał mi soku.
- Dzięki. - wymruczałam zawstydzona.
Usłyszałam, jak ktoś wchodzi drzwi wejściowe się otwierają. Poczułam się niekomfortowo. Ujrzałam nieźle zbudowanego bruneta, z całą ręką w tatuażach. Nie zauważył mnie, bo siedziałam po prawej stronie kuchni.
- Cześć stary! - zawołał.
- Cześć, Louis. - przywitali się po męsku. - Już chyba ochłonąłeś?
Louis, więc tak się nazywa? Czy to nie jest... Nie no, przecież nie jeden chłopak ma tak na imię. Nagle odwrócił się i mnie zauważył.
- Oo, sorry, nie zauważyłem cię. - powiedział i odwrócił wzrok znów w stronę Liama. - Kto to? - zapytał go.
- Jestem Diana. - wyprzedziłam odpowiedź chłopaka.
Znów spojrzał na mnie.
- Mhm. - zjechał mnie wzrokiem od stóp do głów. - Czekaj, czekaj... - zamyślił się. - Skąd masz te ciuchy?
- Pożyczyłem jej je, była przemoczona i... - odpowiedział za mnie, ale nie dokończył bo Louis mu przerwał.
- Co kurwa? - podniósł ton i podszedł do mnie.
Patrzył na mnie jakbym zajebała mu cały jego majątek i utopiła w rzece.
- Bo bear, uspokój się, przecież ona nic takiego nie zrobiła, po prostu nie ma przy sobie suchych ubrań i... - przerwał mu.
- Co mnie obchodzi to, że sprowadzasz do domu jakieś dziwki i dajesz ubrania mojej siostry! - krzyknął w stronę Liama.
Odepchnęłam go od siebie.
- Nie jestem żadną dziwką. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Opanuj się Louis. - podbiegł do niego Liam, kiedy on robił zamach w moją stronę. - Nie gadaj, że zamierzasz jej zrobić krzywdę, robisz awantury z nie wiadomo jakiego powodu. Proszę cię abyś wyszedł. - złapał go za ramię i pociągnął go w stronę wyjścia z kuchni. Nie zamierzałam stać jak jakaś ciota i pobiegłam za nimi.
- Myślisz, że się ciebie boję ty zasrany kutasie?! - krzyknęłam w jego stronę.
Brunet był tak rozzłoszczony, że zaczął się wyrywać się z uścisku Liama. Prawie mu się udało, ale postanowił się uspokoić.
- To nie koniec głupia suko. - warknął w moją stronę.
- Co powiedziałeś? - powiedziałam rozzłoszczona.
- Dobrze. Słyszałaś. - zaakcentował.
Zacisnęłam pięści i miałam pomiędzy nim niezły dystans, więc mogłam mu się przyjrzeć. Wyglądał dobrze, no cholernie dobrze. Ale to jeden wielki chuj. I mam nadzieję, że to nie ten sam, o którym mówiła Nicole. Nie, nie ma takiej opcji. Przecież Nicole jest nieśmiała, nie dość, że on strasznie onieśmielałby ją, to ona nie wytrzymała by z nim nawet dnia. To psychol. Kurwa przecież to tylko ciuchy, nie zjem ich. Nazwał mnie dziwką? Koleś ma nieźle nasrane w bani. Sama byłam w szoku, że tak mu odpyskowałam, ale gdyby nie Liam to byłoby ze mną źle. Damski bokser. Jak może rzucać się do mnie z łapami?
- Zastanów się, co robisz Louis. W moim domu znów wybucha akcja przez ciebie, która jest bezsensowna. Po co przyszedłeś? - Liam był zadziwiająco spokojny.
- Kate prosiła mnie żebym zabrał od ciebie jej rzeczy, które tu ostatnio zostawiła, ale widzę, że te ubrania mają nowego właściciela. - spojrzał na mnie. Jego oczy przybrały barwę ciemnego błękitu.
Jakoś dalej mnie to nie ruszyło.
- Ok zaraz ci je zdejmę, jeśli cię to tak boli. - odparłam wcale niewzruszona.
Skierowałam się na górę i tylko za plecami słyszałam szept Louisa, dyskutującego z Liamem, zapewne na temat mojej osoby. Gdy już znalazłam się w pokoju tak zwanej Kate, zdjęłam jej ubrania i rzuciłam na łóżko. Byłam w samej bieliźnie, ale nie zamierzałam wkładać moich przemoczonych ubrań, więc odnalazłam pokój Liama i wzięłam do ręki jakąś jego koszulę. Od razu wciągnęłam ją na siebie. Zeszłam na dół, a oni dalej tam stali. Louis gapił się na mnie z nienawiścią w oczach, na prawdę on nie ma równo pod sufitem. Postanowiłam stać bliżej Liama, niż tego psychola.
- Przepraszam, że wzięłam twoją koszulkę, ale twój kolega pewnie zerwałby ze mnie te ubrania. - spojrzałam na niego z pogardą.
- Nie ma sprawy, przecież nie będziesz chodzić w samej bieliźnie, byłoby ci zimno. - spojrzał na mnie.
Jego koszulka sięgała mi do połowy uda, to dobrze że nie musiał widzieć więcej.
- Myślę, że tobie by to odpowiadało, gdyby była bez tych ubrań, Liam. - zadrwił Louis.
- Skończ dobrze? Myślę, że dziś wystarczająco się poniżyłeś.
Po słowach Louisa drugi raz zarumieniłam się w obecności Liama.
- Przyjechałeś tu chyba po rzeczy Kate, tak? - zapytał.
- Owszem, mógłbym je wreszcie dostać? - pospieszył.
- Tak. - uśmiechnęłam do niego, tylko po to żeby go bardziej wkurzyć.
Dałam mu te ubrania w niegrzeczny sposób, lecz pchnęłam je w jego klatkę piersiową.
- Twoja siostra nie ma za fajnego gust co do ubrań, to tak na przyszłość. - puściłam w jego stronę oczko.
- Oczywiście, że ma. Nienajlepszy, ale ma. Bynajmniej ma ładniejszą twarz. - on także puścił do mnie oczko. Ktoś tu sobie pogrywa.
- Serio? Jeśli jest do ciebie podobna, to myślę, że się mylisz. Możesz już wreszcie wyjść i nie zatruwać powietrza? - podniosłam jedną brew do góry.
- Zobaczymy czy mocna będziesz w gębie, kiedy nie będzie przy tobie Liama. - warknął.
- Nie groź mi, bo i tak nic tego nie da. - wzruszyłam ramionami.
- Dobra skończcie się kłócić! Wyjdź już wreszcie, pogadamy jak się wreszcie uspokoisz. - Liam starał wypchać Louisa za drzwi.
- Zostaw mnie. Wiem gdzie są drzwi. - spojrzał na mnie. - Do zobaczenia. - i wyszedł.
Oparłam się o ścianę i odetchnęłam. Nigdy nikt mnie tak nie wkurzył. Nigdy. To co zrobił dziś Alan to nic w porównaniu z tym co zrobił ten cham. Z całego serca współczuję jego siostrze. Zamknęłam oczy i znów wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.
- Wszystko w porządku? - otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą zatroskanego Liama.
Matko, jaki on jest opiekuńczy. Podziwiam go. Przebywa ze mną godzinę i trochę a w moich oczach jest już taki, nieosiągalny.
- Tak, jest okej. Chciałam tylko się uspokoić. - wypuściłam powietrze.
- Nawet nie wiesz, jak przykro mi jest za Louisa. On kiedyś taki nie był... To zaczęło się... - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Nie, nie chcę wiedzieć. Przepraszam Liam, ale teraz mnie on nie interesuje. Chciałabym jakoś odpocząć od tego dnia, ale chyba się nie uda.
- Przepraszam. - jego mina posmutniała.
Cholera. Jak mi się go zrobiło szkoda w tej chwili...
- Liam nie, to nie jest twoja wina! Nie masz mnie za co przepraszać. - starałam uśmiechnąć się mimo mojej złości i poklepałam go po plecach. - Chodź, jednak jestem mocno głodna. - chciałam poprawić humor brunetowi. Na jego twarzy zagościł uśmiech gdy dowiedział się, że jednak zjem razem z nim. Jest strasznie sympatyczny i w porównaniu z Alanem jest aniołem. Dosłownie. Weszliśmy do kuchni i wróciłam na swoje miejsce na krześle. Liam wyjął dwie zapiekanki z piekarnika i podał mi na talerzu.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Naprawdę, on mi poprawiał humor! Dobrze, że wtedy nie zostawił mnie tam samej, w tej ciemnej uliczce. Jestem mu wdzięczna i zamierzam mu to powiedzieć.
- Liam... - przełknęłam kęs zapiekanki. - Dziękuję, że pomogłeś mi dzisiaj. Nie dość, że poprawiłeś mi humor, to przynajmniej teraz nie siedzę w domu sama i nie użalam się nad sobą. Dziękuję jeszcze raz. - spojrzałam na niego.
Zauważyłam, że moje słowa go trochę onieśmieliły. Schlebiało mi to.
- Nie masz za co dziękować, to chyba oczywiste, że nie zostałabyś tam. Dobrze, że właśnie tamtędy przechodziłem. - napił się soku.
- Chyba powinnam już iść... Twoja zapiekanka była świetna i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - zaśmiałam się.
- Ale możesz zostać. - odpowiedział.
- Nie chcę robić kłopotu. I tak już dziś nieźle namieszałam. - wstałam od stołu i wstawiłam talerz do zlewu.
- Jeśli nie dajesz się namówić, to cię chociaż odwiozę.
- Okej, jeśli nalegasz. - uśmiechnęłam się.
Wzięłam swoją kurtkę z wieszaka, ale dalej była przemoknięta. Spojrzałam na nią z grymasem na twarzy. Liam to zauważył. Otworzył szafę i wyjął czarną bluzę z kapturem.
- Trzymaj, chociaż tyle. Nie masz spodni, ale w moim samochodzie jest ciepło.
- Teraz mam gwarancję, że się spotkamy, bo mam twoje ciuchy. - zachichotałam.
Szybko założyłam na siebie bluzę i wyszłam z nim na zewnątrz.






*         *         *


____________________________________________________________________________________________________________________________
(Louis)


Stałem już w tym pierdolonym korku od 15 minut. Dzisiaj szczęście mi nie sprzyjało, chciałem po prostu już być u Nicole, przy niej czuję się trochę spokojniej. Jedyne o czym teraz myślałem, to o tej głupiej suce. Gdyby tyle nie szczekała, nie wyskakiwałbym do niej z łapami.
Miałem już dość stania w miejscu, więc skręciłem w zakamarek, który już bardzo dobrze znałem, chociaż nie można tamtędy przejeżdżać, ale miałem to w dupie. Nie chciałem, żeby Kate długo na mnie czekała. Nie chciałem znowu jej zawieść. Może i niepotrzebnie wkurzyłem się na tą dziewczynę, ale nikt nie będzie dotykał własności mojej siostry.
Skręciłem jeszcze parę razy i byłem już pod naszym domem. Kiedy wyszedłem z auta z domu rozbrzmiewała muzyka. Tak, to był mój jeden z ulubionych zespołów jak i Kate. The Script. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do domu.
- Już jestem! - krzyknąłem, ale widocznie na marne, bo nie usłyszałem odpowiedzi.
Postanowiłem iść na górę do pokoju Kate, dać jej te ubrania. Gdy szedłem po schodach muzyka byłą coraz głośniejsza. Otworzyłem drzwi i zastałem moją siostrę leżącą na łóżku, czytającą książkę w samych szortach i staniku. Odwróciła się do mnie i się uśmiechnęła. Podeszła do laptopa i ściszyła muzykę.
- Słyszałam, że lubisz ten zespół. - wyszczerzyła do mnie swoje białe zęby.
- Owszem. - odparłem. - To chyba należy do ciebie młoda. - rzuciłem w jej stronę ubrania, które zostawiła u Liama.
- Umm... dzięki. A czemu nie zabrałeś wszystkich rzeczy? - zapytała wpatrując się mi w oczy.
- Wszystkich? A to nie są wszystkie? - zapytałem zdumiony.
- No.. miałam u niego kosmetyczkę. Czemu jej nie wziąłeś?
- Coś mnie wytrąciło z równowagi. - zacisnąłem pięści gdy tylko przypomniałem o dziewczynie z czarnymi jak węgiel włosami.
- Coś? - uśmiechnęła się figlarnie. - A może raczej ktoś? - walnęła mnie w ramię.
- Nie to nie tak jak myślisz Kate. - powiedziałem stanowczo.
- Już znam cię na tyle bracie, że przede mną nic nie zataisz, mów kto to. - poruszyła dziwnie brwiami.
Nie będę nic jej mówił o tej pustej dziewczynie, bo nie ma co. A wspomnieć jej o Nicole? Ona mi nie uwierzy, że ona naprawdę mi się podoba, a nie tak jak inne. Poczekam z tym.
- Nie spałem już z kobietami od dawna. Gdyby jakaś była to powiedziałbym ci. - stwierdziłem.
- Jasne. - uśmiechnęła się zawadiacko.
- Nie będę się z tobą kłócił, wcale nie musisz mi... - przerwała mi.
- Louis się zakochał! - zaczęła się śmiać.
- Nie zachowuj się jak jakaś jedenastoletnia gówniara, bo tak nie jest.- burknąłem.- Widzę, że tobie humor się poprawia? - odgryzłem się jej.
- A żebyś wiedział! - zachichotała. - Nie zmieniaj tematu, no wygadaj mi się, śmiało.
- Powiedziałem ci, że jeśli ktoś taki będzie, to dowiesz się o tym pierwsza. Jak na razie to jakaś laska u Liama miała na sobie twoje ciuchy. Zdjęła je dość szybko, chociaż nieźle pyskowała.
- Co? O czym ty mówisz? - zdziwiła się.
- Przecież dobrze słyszałaś. Sam za dużo nie wiem, ale chyba Liam zaczyna sprowadzać sobie do domu dziwki. - zaśmiałem się.  - Gdy będę u niego kolejny raz, to wypytam go o nią. Chociaż, muszę ci powiedzieć, ze wygląda na odważną.
- Nooo proszę... - zamyśliła się. - To o niej tak myślisz?
- Kurwa, Kate. Nie. - byłem spokojny, bo mimo wszystko cieszyłem się, że jest ze mną bezpieczna.
- Dobra, dobra. Ale pamiętaj. - zagroziła mi palcem. - To mi pierwszej mówisz wszystko, Liam może być jedynie na drugim miejscu. - udawała poważną.
- Pewnie. Jadłaś coś?
- Mhm, tak. Zdążyłam już pogrzebać w twojej lodówce i dobrze, że mieszkam tu tymczasowo, bo chyba nie umiesz zrobić sobie nawet zakupów. - zadrwiła ze mnie.
- Tymczasowo? Kto powiedział, że tymczasowo? - uniosłem brwi.
- No chyba nie uważasz, że wytrzymamy tu razem zbyt długo?
- Pewnie, że nie. Ja zresztą będę potrzebował trochę prywatności... - przygryzłem wargę na myśl o Nicole, w moim domu, sam na sam. - Tak więc przemyślałem dzisiaj trochę i wiesz, że cię zaniedbałem... Nie ma już po co wracać do tamtych wspomnień. To będzie twój dom. Może nie już jutro, ale niedługo. - uśmiechnąłem się, będąc dumny, że wychodzi mi bycie miłym dla Kate.
- Louis? - przyłożyła dłoń do mojego czoła. - Dobrze się czujesz? Nie masz gorączki? - zachichotała. - Fajnie, fajnie, ale nie skorzystam, dzięki za chęci. - wywróciła oczami.
- Ale ja nie pytałem cię czy się zgadasz. - zaczynałem się z nią droczyć.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? A gdzie będziesz mieszkał ty? - zapytała.
- O mnie się nie martw, wiesz dobrze, że już sobie w życiu poradziłem. Na razie nie musisz o tym myśleć, bo nie zrobię tego natychmiastowo. Spokojnie. - popatrzyłem na nią. - Dobrze, że znów jesteś przy mnie. - przytuliłem ją. - Ja się zmywam, muszę załatwić pewną sprawę...
- Sprawę? Chyba nie mówisz o... - przerwałem jej.
- Nie, nie. - nie chciałem mówić jej, że dalej nie skończyłem z robotą u Drake'a. - Wrócę rano, nie martw się.
Ostatni raz spojrzałem na nią i wyszedłem z domu.




Po niecałych dwudziestu minutach byłem już pod domem Nicole. Nawet nie zapukałem, bo wiedziałem , że jej starych nie ma w domu. Wszedłem i zastałem ją na kanapie w przydługiej koszulki i chyba w samych majtkach? Przygryzłem wargę.
- A pukać nikt ciebie nie nauczył? - wstała i zaciągnęła koszulkę tak żeby zasłonić swoje majtki, a raczej pupę.
Uśmiechnąłem się na myśl o tym, że mógłbym ją popchnąć teraz na tą sofę i zedrzeć z niej te wszystkie ubrania. O tak.
- Maleńka, nie gorączkuj się tak. - podszedłem bliżej i przygryzłem wargę.
- Myślałam, że jutro przyjedziesz... - szepnęła i spuściła swój wzrok. Stałem tuż przy niej.
- Ta odległość między nami jest nieznośna, nie mogłem doczekać się, aż ciebie zobaczę. - chwyciłem ją lekko za podbródek i uniosłem go tak żeby na mnie patrzyła.
Miała śliczne oczy. Duże, błyszczące i ciemnoniebieskie, przepełnione nieśmiałością. Nigdy nie trafiałem na takie dziewczyny. Zdarzało mi się tylko trafiać na takie, które od razu pakowały mi się do łóżka, a ja się na to godziłem, bo chciałem tylko zaspokoić się seksualnie. Chciałem wreszcie to zmienić, spróbować czegoś nowego.
- Umm... napijesz się czegoś? - zapytała cicho. Jest taka urocza.
- Masz piwo? - odparłem.
- Proszę? - zapytała, tępo patrząc mi w oczy.
- Erm.. herbatę, herbatę. - zaśmiałem się na widok jej zakłopotania.
- Za chwilę zrobię, tylko się ubiorę... - odwróciła się i powędrowała w stronę schodów.
- Masz ładną pupę. Z chęcią  kiedyś wykorzystał bym ją. - krzyknąłem w jej stronę.
Te słowa były akurat prawdziwe. Nic tylko ścisnąłbym jej pośladki. Ta dziewczyna sama w sobie jest idealna. Czekając na nią pomyślałem, że mam duże szczęście. Ona może pomóc mi  chociaż w małym stopniu się zmienić, bo ja sam już sobie z tym nie poradzę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk sms'a. Wyjąłem telefon z kieszeni i przeczytałem tekst.


Od: Drake
Jutro stawiasz się u mnie o 16, jak zwykle w magazynie. Mam niezłe zlecenie. 


Nic mu nie odpisałem. Przełknąłem głośno ślinę i mocno zacisnąłem komórkę w swojej pięści. Wszystko zaczęło się układać, to teraz prawidłowo powinno zacząć się jebać. Życie. Jeśli Nicole dowie się o tym, to stracę wszystko. Znów będę w tym samym bagnie, co kiedyś. Chcę z tym skończyć, ale dobrze wiem, jakie będą tego konsekwencje. Drake boi się, że jeśli ludzie, którzy dla niego pracowali odejdą, pójdą na policje, za to co robi. Takie trochę błędne koło. Chyba muszę się nad tym porządnie zastanowić, jeśli chcę, żeby Nicole dalej przy mnie była. Usłyszałem jej kroki na schodach i natychmiast się odwróciłem Cholera... Jak ona może tak dobrze wyglądać we wszystkim? Dosłownie. Gdybym nałożył na nią worek na śmieci, dalej byłaby piękna. Jej długie, brązowe włosy sięgające prawie do pasa, beztrosko leżały na luźnym swetrze, a ciemne legginsy doskonale pokazywały, że jej figura jest idealna. Podeszła do kuchennego blatu i patrzyła na mnie.

- Louis? Pytam drugi raz, ile słodzisz?
Cholera, to ona coś do mnie mówiła? Nieźle. Wstałem z kanapy i sam wsypałem sobie 2 łyżki cukru. Jeszcze raz się jej przyjrzałem, tym razem z bliska.
- Jesteś śliczna. - oblizałem usta.
Zaśmiałem się pod nosem, gdy na moje słowa dziewczyna spojrzała w dół na swoje stopy, zawstydzając się. Naprawdę nie wiedziałem jak to robię. To przecież nic dziwnego. Jest śliczna, słodka, urocza, nieśmiała i taka... niewinna... To jest dla mnie coś nowego.
- Hej maleńka. - podniosłem jej podbródek żeby na mnie patrzyła.
- Louis przesadzasz z tymi komplementami.. - popatrzyła mi w oczy i się zarumieniła. Znowu chciała spuścić głowę, ale jej nie pozwoliłem.
- Uwierz w siebie kochanie. - pocałowałem ją w czoło i postawiłem herbatę na stół.
Usiedliśmy do stołu i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym popijając ciepły napój, łyk za łykiem. Przy Nicole zapominałem o mojej trochę gorszej stronie, czuję, że może udać mi się zmienić i to tylko dzięki niej. To może być początek czegoś nowego. Bynajmniej miałem nadzieję.
Dziewczyna wstała i wzięła dwie filiżanki do ręki, i kierowała się do zlewu aby je zmyć. Miała idealną figurę. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu w talii oraz położyłem swoją głowę na jej ramieniu. Nicole zaczęła się śmiać i ochlapała mnie wodą pomieszaną z płynem do naczyń.
- No maleńka, z Tomlinsonem się nie pogrywa. - uśmiechnąłem się zawadiacko.
- A ja w stu procentach mogę ci udowodnić, że dziewczyny są sprytniejsze. - odwzajemniła uśmiech i zaczęła uciekać. Zaśmiałem się i pobiegłem za nią. Stanąłem na środku salonu i rozglądałem się na boki w poszukiwaniu dziewczyny. Nic. Postanowiłem pójść zobaczyć, czy przypadkiem nie skrywa się za schodami, bo to miejsce wydawało się jakoś podejrzanie głośne. Szedłem w stronę cichego chichotu.
Zauważyłem, że jest tam Nicole. Była tyłem do mnie. Kucnąłem żeby być na jej poziomie.
- Bu. - szepnąłem jej do ucha, a ona odskoczyła i zaczęła uciekać w stronę kanapy. Niestety nie udało jej się daleko uciec, ponieważ ją złapałem.
- Dobrze, wygrałeś, wygrałeś! - krzyczała.
Miałem ją w swoich ramionach i zacząłem ją łaskotać. W tym już chyba sobie ze mną nie poradzi.
- Przestań, proszę! - chichotała i starała się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.
Nie chciałem tego kończyć, czekałem, aż zacznie mnie błagać. Moje łaskotki przekładały się z lekkim podszczypywaniem jej skóry, co przyprawiało ją o dreszcze. Podobało mi się to. I to bardzo. Rąbek jej bluzki co jakiś czas zsuwał się z jej ciała, dzięki czemu mogłem nacieszyć się widokiem jej nagiej i delikatnej skóry.
- Co - starała się coś powiedzieć. - Co mam... - znów chichot. - Co mam zrobić żebyś przestał? - ledwo wysapała te słowa, oczywiście ze śmiechem.
- Nie wiem, nie wiem. - zaczynałem się z nią droczyć.
- Proszę! Zrobię... zrobię wszystko! - jej śmiech był uroczy.
Przystopowałem po tych słowach. Spojrzałem jej głęboko w oczy i starałem się zachować powagę.
- Mówisz, że wszystko? - przygryzłem jej skórę przy obojczykach.
- Wszystko, ale nie to o czym myślisz... - odepchnęła mnie lekko. Słusznie, bo kiedy zacznę COŚ więcej to nie przestaję.
- Okej. A więc, pocałuj mnie tutaj. - wskazałem palcem na swój policzek.
- Łatwizna. - zamknęła oczy i uformowała z ust " dzióbek ".
Gdy cmoknęła mnie w policzek, skorzystałem z okazji i przekręciłem głowę, żeby nasze usta złączyły się. Zacząłem ją namiętnie całować z nadzieją, że odwzajemni pocałunek. Przez chwile była zszokowana i myślałem, że od razu mnie odepchnie, ale tak nie było. Swoją jedną rękę wplątała w moje włosy, a drugą podtrzymywała na moim ramieniu. Złapałem ją za plecy, a jedną ręką trzymałem ją za policzek. Delikatnie poprosiłem ją, aby dała mi dostęp do wnętrza swojej buzi. Zrobiła to. Moje serce w tej chwili było uradowane i chciałem wykorzystać tą szansę na tyle dobrze, aby i ona była zadowolona. Wzajemnie sprawialiśmy sobie przyjemność. Wiedziałem, że Nicole nie jest wprawiona, ale najgorzej jej nie szło. To było urocze. Chciałem pokazać jej więcej. Czym jest prawdziwa przyjemność, ale niestety ktoś wszedł do domu. Szybko wróciliśmy na swoje miejsca. Nicole poprawiała koszulkę, a ja oblizywałem usta i zastanawiałem się kim jest ten konus, który stoi przed nami.
- Nicole, kto to? - zapytał.
- Um.. Shannon... poznaj Louisa. Ugh.. to mój kumpel. - zarumieniła się.
Kumpel? Okej.
- Od kiedy to ty się miziasz z kumplami? - widziałem rozbawienie w jego oczach.
- Mniejsza o to. - popatrzyła na mnie, a później na niego.  - Dlaczego nie jesteście na koncercie? Miało was nie być do niedzieli...
- Nieważne. - rzucił bluzę i opadł na sofę.
Młody siedział sobie bezkarnie i milczał. Ten wieczór jest tylko mój i Nicole.
- Możesz iść do swojego pokoju? - starałem się być miły.
- Ooou, przeszkodziłem w czymś? - zadrwił.
- Shannon... - Nicole wysyczała przez zęby.
- Nie twój interes. - wzmocniłem uścisk w talii Nicky.
- Shannon, nie rób problemu  idź do siebie. - dziewczyna była łagodna.
- Nie rozkazuj mi.
Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale dziewczyna złapała mnie za rękę.
- Jedźmy do ciebie, Louis... - szepnęła.
- Kate jest w domu.
Odsunęła usta od mojego ucha.
- Idź do tego pieprzonego pokoju! - krzyknęła i wskazała palcem na schody. - Nie rób niepotrzebnych problemów.
- Chcę obejrzeć film. Mama nie pozwala przyprowadzać obcych do domu bez jej wiedzy. - uśmiechnął się głupio, żeby mógł jeszcze bardziej nas zdenerwować.
- Słuchaj młody. - wstałem. - Zapierdalaj do tego pokoju albo ja ci w tym pomogę. - wkurwiłem się.
Nicole wstała i złapała mnie za ramię.
- Louis, uspokój się. Sama sobie z nim poradzę. - gładziła moje ramię co trochę mnie uspokajało.
Nie odzywałem się i w myślach policzyłem do dziesięciu. Jej brat wstał i miałem nadzieję, że posłusznie pójdzie na górę. Jednak on poszedł do lodówki i szybko wrócił na swoje miejsce na kanapie.
- Chodź, Lou. - jej ton był taki... uspokajający...
Wzięła kubki z herbatą, ale zabrałem je jej  sam wszedłem z nimi po schodach. Nicky otworzyła mi drzwi do swojego pokoju, a ja postawiłem kubki na biurku. Zdjąłem bordową bluzę i rzuciłem ją na krzesło. Nicole mi się przyglądała. Cholera, była idealna.
- Z Kate już wszystko w porządku?
- Tak, zabrałem jej rzeczy od Liama. On sprowadził do domu jakąś laskę. Nie spodobała mi się i za bardzo pyskowała, a nie była u siebie. Pierwszy raz widziałem ją na oczy.
- A ty? Zrobiłeś jej coś? - w jej oczach widziałem troskę.
- Nie, kazałem oddać jej ciuchy, które miała na sobie. Należały do Kate.
- Ale... Chyba nie robiłeś awantury? - zapytała.
- Nie... - skłamałem.
- Uhm... - popatrzyła w dół.
- Może skończymy to co nam przerwano? - uśmiechnąłem się zawadiacko i teraz byłem blisko niej. Spojrzała na mnie, a w jej oczach widziałem błysk niepewności.
- Ej, spokojnie. - pocałowałem ją w policzek i zjechałem na jej kość policzkową. Z jej ust wydobywały się ciche pomruki. Jej nos też nie obył się bez pocałunku.
- Hmm... Twoje usta wyglądają samotnie... - spojrzałem na jej zaróżowione wargi. - Może spotkają się z moimi?
Przerwałem jej niepewność. Rozluźniła się.
- Jaki romantyczny. - zachichotała. - Romeo... - z jej pięknych ust znów wydobył się śmiech.
- Sama widzisz. Zmieniam się na lepsze. - przerwałem. - Dla ciebie. - szepnąłem.
Poczułem, że po tych słowach na jej ciele pojawiły się dreszcze. Głaskałem skórę na jej ramieniu. Była zupełnie inna, delikatna. Nie mogłem powstrzymać się, by jej nie pocałować. Zbliżyłem wargi i muskałem te miejsca. Teraz moje usta znalazły się na szyi. Tego uczucia, które zaraz jej podaruję, pewnie jeszcze nigdy nie zaznała. Muskałem i przygryzałem skórę. Zacząłem ją lekko ssać, na co ona wydawała z siebie ciche jęki, przemieniając je na zmianę z moim imieniem. Cholernie mnie to podniecało i musiałem opanowywać się, żeby nie przesadzić. Jest zbyt krucha i delikatna, nie mogę jej skrzywdzić. Nie wybaczyłbym sobie tego. Mokre miejsce ostatni raz przyssałem i zwilżyłem językiem. Dmuchnąłem na nie zimnym powietrzem, na co Nicole zasyczała. Między muskaniem jej skóry, zadawałem jej pytanie.
- Jestem twoim pierwszym chłopakiem?
- Kto powiedział, że chłopakiem? - zaczynała się ze mną droczyć, to mi się podoba.
- Teraz już tak... Spójrz rano w lustro i obejrzyj to miejsce. - przejechałem palcem po szyi, gdzie zrobiłem jej dość pokaźną malinkę.
- Uhm... - odważyła się spojrzeć mi w oczy. - Jesteś w tym doświadczony...
- Ty też nie długo będziesz, Nicky. - przygryzłem wargę.
- Nikt jeszcze nie mówił na mnie Nicky. - uśmiechnęła się.
- Bo tylko ja mogę tak mówić.
Mimo tej krótkiej rozmowy dalej robiłem swoje. Zdziwiło mnie, bo to teraz Nicole przejęła inicjatywę. Objęła mnie mocno, jakby się czegoś bała i była pewna, że ze mną jest bezpieczna. Lekko szturchnęła mój policzek nosem, to było urocze. Nasze twarze były do siebie zbliżone. Patrzyłem jej w oczy, a ona przygryzła wargę. Cholernie mnie to rozpraszało. To ja chciałem jej to zrobić. Dziewczyna złączyła nasze wargi i prosiła o dostęp do mojej buzi. Teraz ja zacząłem się z nią trochę drażnić, ale długo nie wytrzymałem i uległem. Oddałem się jej całkowicie, pierwszy raz oddałem się dziewczynie. Co ona ze mną robi... Mimo wszystko nie chciałem być gorszy i pieściłem jej podniebienie. Na ten gest zwiększyła swój uścisk. Czułem, że fala pożądania we mnie napływa. "Tylko się opanuj, Tomlinson, opanuj... " ten głos kłębił się w mojej głowie.
Nicole objęła moją twarz swoimi małymi, delikatnymi dłońmi i intensywnie mnie całowała. Podobało mi się to coraz bardziej. Wziąłem ją na ręce, a ona oplotła mnie swoimi nogami w talii. Przygwoździłem ją do ściany i przygryzłem jej wargę, po czym polizałem ją i zwycięsko się uśmiechnąłem. Dziewczyna zdjęła moją koszulkę, co mnie strasznie zdziwiło. Chyba nie wiedziała co robi, ale jeśli chce, to mogę być jej pierwszym. To będzie dla mnie wręcz " zaszczyt ". Nie chciałem się spieszyć, wolałbym zerwać z niej te wszystkie ubrania dość zwinnie, ale ciekawiło mnie co zrobi dalej.
- Nicole... - odezwał się znajmy głos. Kurwa Shannon.
Postawiłem ją na ziemi i przejechałem kciukiem po mojej dolnej wardze. Dziewczyna szybkim krokiem do niego podeszła i wypchnęła go z pokoju zamykając za sobą drzwi. Byłem tak na tego smarkacza wkurwiony, że mógłbym rozszarpać go gołymi rękami. Przystawiłem ucho do drzwi i słyszałem jak Nicole go opierdala. Serio on nie wie jak się puka. O dużo nie prosimy. Chcemy tylko prywatności. Szybko odsunąłem się od drzwi gdy usłyszałem, że Nicole wraca do pokoju. Zacząłem ciężko oddychać na jej widok. Znów stała na przeciw mnie, w seksownie potarganych włosach i już mocniej różową malinką.
- Myślę, że nie wejdzie tu już co najmniej przez dwa dni. - podniosła brew.
- Co mu powiedziałaś? - przyciągnąłem ją do siebie, żeby mieć ją blisko.
- Jeśli wejdzie tu jeszcze raz, kiedy nie jestem sama, powiem mamie, że przykryłam go na tym, jak ogląda pornole. - zachichotała.
- Jesteś przebiegła... - szepnąłem.
Kolejny raz zbliżyłem swoje wargi do moich i tym razem to ja przygryzłem jej wargę, a na koniec pociągnąłem. Ocierała się o mój nagi tors, co jeszcze bardziej mnie podniecało. Podobała mi się ta pozycja, kiedy oplatała mnie nogami. Znów wziąłem ją na ręce i lekko zjechałem w stronę pośladków. Zatrzymałem się w bezpiecznym miejscu, bo chciałem wiedzieć, czy jest pewna tego co robi.  Ona jednak nie protestowała, więc ścisnąłem je lekko, na co ona cicho jęknęła. nasze języki przyśpieszały w zawrotnym tempie. Nie wiedziałem, że jest tak dobra. Tak jak obiecałem, pokazuje jej, czym jest prawdziwa przyjemność. Znalazłem jej czuły punkt na linii szczęki, prawie przy uchu. Zacząłem ssać te miejsce, teraz już trochę agresywniej. Jednak teraz miałem zdrowy rozsądek i chyba potrafiłem się zatrzymać, ale ona mnie o to nie prosiła. Jej głowa opadła prawie na ścianę, a paznokcie wbijały się w moje plecy. Poczułem jak jej dłonie majstrują przy moim rozporku. Złapałem je i przyciągnąłem do mojej twarzy. Ucałowałem jej knykcie i czułem jak się trzęsie.
- Kochanie nie spiesz się, do niczego cię nie zmuszam. - położyłem się z nią na łóżko i mocno objąłem, po czym ona mocno się wtuliła.
- Chciałam ci pokazać, że nie jestem taka słaba jak myślisz.- powiedziała cichym głosem.
- Wcale nie uważam, że jesteś słaba. - odgarnąłem z jej twarzy zagubiony kosmyk włosów i włożyłem jej za ucho. - Imponujesz mi jak na tak niedoświadczoną, ale nie spiesz się. Nie chcę żebyś potem żałowała swojego wyboru. - pocałowałem ją w głowę.
- Dobrze... Przepraszam, co ja sobie myślałam. - powiedziała dość niesłyszalnie. 
- Nie masz za co, to jest urocze. - uśmiechnąłem się.
Leżeliśmy tak przez jakiś czas w ciszy. Chciałem się odezwać, ale usłyszałem jak Nicole cicho pochrapuje. To słodkie. Nie chciałem jechać do domu, więc sam postanowiłem zasnąć. Po czasie udało mi się.


No i jest tak długo oczekiwany rozdział 8 haha :D Jesteśmy zadowolone z tego, że czytacie nasze opowiadanie, bo wam się podoba. Tylko dla was staramy się pisać tak długie rozdziały.
Ps. Dziękujemy wam za 2000 wyświetleń na bloga. Jesteście świetni! <3 Nie wiemy, kiedy pojawi się 9. Ale dla was rozdziały piszemy nawet w szkole, żebyście nie musieli czekać. To do następnego.
 








18 komentarzy:

  1. Przeczytałam, więc nie wypada nie skomentować, zwłaszcza, że wydaje mi się, że szukasz ludzi, którzy będą czytać Twojego bloga (przyznajmy, każdy to robi :D).
    Nieźle piszesz, chociaż rozdział trochę nie w moim stylu.
    Zapraszam na zagubione-opowiadania.blogspot.com.
    Ja piszę "Tajemniczego Kota" oraz napisałam osobne opowiadanie "Jak Stałam Się...".
    Chcesz, wpadnij.
    Tylko jest kilku autorów. Heh.
    Przypomina mi się pewna pomyłka.
    Muszę spadać, bo z fizy mnie babka zabije, więc taki krótki komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  2. nexttttt:PPPPPPPPPP

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ! Fajnie, że się tak poświęcacie wiem że pisanie to ciężka praca :))

    http://lili-buntowniczka-1d-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. NEXT PLEASEEE SZYBKOOOO

    OdpowiedzUsuń
  5. superowyy czekam na next♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę nadrobić rozdziały! Powiadamiaj mnie ♥

    Jest już 5 rozdział! Komentarz jest mile widziany! ♥♥♥
    ostatni-wdech.blogspot.com/2013/09/5.html

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział !:*:*:*

    ZAPRASZAM NA NOWY IMAGIN
    http://one-directions-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. KIEDY DACIE NEXT? ;//<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaramy się jak najszybciej, na razie mamy tylko trochę, ponieważ zabrakło nam pomysłów na dalsze pisanie, ale prosimy o cierpliwość :) x

      Usuń
  9. świetny <3333 Zapraszam do siebie ----> http://czas-jednak-nie-leczy-ran.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Super <3<3<3 czytam od początku <3<3 Sorry, że wcześniej nie komentowałam ale mnie wciagnelo. Spokojnie nadrobić ld teraz przy każdym dodaje komek <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurka muszę nadrobić w weekand <3
    ♠ ostatni-wdech.blogspot.com - nowy rozdział
    ♠ swiatolci.blogspot.com -> nowy blog, odwdzięczam się ♥

    OdpowiedzUsuń