poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział szósty

- Żartujesz chyba? - zatkało ją. - Ja pierdolę... - przeklęła pod nosem.
Zdziwiła mnie jej reakcja. To oni się znają?
- O co chodzi? Coś z nim nie tak? - zapytałam.

Diana mi nie odpowiadała. Pomachałam jej ręką przed oczami.
- Diana? Co cię tak zdziwiło? 
- Niczego nie wiesz? - nareszcie, ocknęła się.
- A jest co powinnam wiedzieć? - dalej nic z tego nie rozumiałam. 
- Słyszałaś chyba kiedyś o grupie chłopaków, którzy nie są zbyt grzeczni w naszym mieście? 
- No tak, tak, coś kojarzę. Mówisz o tych, którzy na zawołanie jakiegoś faceta załatwiają na porachunki z ludźmi?
- Tak, to oni. -spojrzała mi w oczy.
- I co w związku z tym? - zaczynałam powoli się bać.
- Bo... bo.... - ucichła, jakby zastanawiała się czy na pewno powinna to powiedzieć. - Louis jest z nimi. Z tą resztą chłopaków... - złapała moją dłoń.
Zamurowało mnie. Przecież to nie może być prawda. Louis nie wygląda na takiego. Owszem jest dupkiem, ale żeby coś takiego robić, na dodatek niewinnym ludziom? Widzę, że wielu rzeczy o nim nie wiem.
- Ty sobie ze mnie kpisz? - zapytałam skonsternowana.
- Dlaczego miałabym to robić? Nie wierzysz mi?
- Skąd ty o tym wiesz?! - krzyknęłam, nie panując już nad swoimi emocjami.
Nigdy tak nie wybuchałam. Odkąd poznałam Louisa zdarzało mi się to dość często.

- Każdy zna tą bandę Nicole. - odparła niewzruszona moim zachowaniem.
- Louis przecież pracuje jako mechanik samochodowy, a nie jako zbir. - powiedziałam jej.
W duchu miałam nadzieję, że jej się tylko osoby pomyliły, że to nie może być on.
- Widocznie nie powiedział ci wielu rzeczy, każdy może mieć dużo prac.

- Jesteś pewna tego co mówisz? - byłam zakłopotana. 
- Tak Nicole. Widziałam kiedyś go w akcji. To było okropne, uwierz mi. Chyba skończysz to szybciej, niż zaczęłaś. 
- Nie wierzę w to. - odwróciłam wzrok wpatrując się w okno. 
- Nie musisz. Sama się przekonasz, tylko nie wiem kto ci wtedy pomoże. 
- A ty nie musisz się o mnie martwić. - fuknęłam, już lekko obrażona. 
Zapadła cisza. Super atmosfera. Mimo, że nie chce mi się jej wierzyć, że to właśnie ON jest w tej grupie, chciałabym się jakoś upewnić. Tylko jak? 
- Diana, przepraszam. Nie chciałam na ciebie naskoczyć... Tylko, że dla mnie to jest niemożliwe. - odgarnęłam włosy z policzka. 
- Okej, okej, rozumiem cię. - przytuliła mnie. 
- Co mam teraz zrobić? Znam go ledwie parę dni, a już dowiaduję się o nim takich rzeczy... To nie tak, że się zakochałam. Nie, nie wiem jak to jest. Nie znam tego uczucia. Ale coś mnie do niego ciągnie i podoba mi się. - załamałam ręce. 
- Kochanie... - powiedziała łagodnie Diana.
Wzięła moją twarz w swoje dłonie, tak żebym spojrzała w jej oczy.
- Wiem, że to dla ciebie trudne, że to twój taki pierwszy raz, ale uczmy się na błędach, dlatego radzę ci dobrze. Skończ tą znajomość, bo nie warto. - uśmiechnęła się lekko.
Ale problem był w tym, że właśnie nie chciałam tego kończyć. Przy Louisie czułam się tak inaczej i tego uczucia nie da się opisać.
- Diana... możemy o tym nie rozmawiać? Muszę sama to przemyśleć. - odparłam i przygryzłam wargę, spuszczając wzrok na swoje stopy.
- Posłuchaj mnie. To będzie najlepsze wyjście mówię ci. - uśmiechnęła się, po czym wstała. - Słuchaj kochana, przepraszam, ale muszę już iść. Mam kilka spraw na głowie. Widzimy się jutro w szkole?
- Tak... - dalej nie spuszczałam wzroku ze swoich stóp.
Jakoś w tym momencie obecność Diany stała się dla mnie nieważna. 

- Jak będziesz jeszcze chciała ze mną o tym pogadać, albo się spotkać to dzwoń. Mamy jeszcze wiele tematów do obgadania. - puściła mi oczko. - Trzymaj się! - wzięła kurtkę i zamknęła za sobą drzwi. 
Trzaśnięcie drzwiami to ostatni dźwięk jaki usłyszałam po jej wyjściu. Siedziałam w ciszy, a jedyne co usłyszałam to głos Louisa w mojej głowie. Taki... nie wiem jak go opisać. Po prostu idealny. Przecież to nie mogła być prawda. Owszem, czasem dziwnie się zachowywał, był trochę agresywny. Ale to nie przestępstwo. Przecież on nie zabiłby niewinnego człowieka. To nie jest realne. Myśli kłębiły się w mojej głowie. Opadłam na kanapę z płaczem. Kiedy po długim czasie wszystko dobrze się układa i czuję, że mam szansę, żeby nie być tak zupełnie sama, to się rozpada. Na malutkie kawałeczki. Łzy ściekały po moich policzkach, a kanapa była mokra. Jestem na to za słaba. Zwinęłam się w kłębek i nawet nie poczułam tego, jak zasnęłam. 



*       *       * 



Otworzyłam leniwie oczy i nawet nie pamiętałam, dlaczego leżę na kanapie o 18:00. Przecież jest jeszcze wcześnie... Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. No tak, nie byłam dziś w szkole. Louis... Już wszystko pamiętam. Znów zebrało mi się na płacz. Rzuciłam telefon na kanapę i poszłam do lodówki po wodę. Wisiała na niej kartka od mamy: "Nie chcieliśmy cię budzić, jesteśmy z Shannonem w Liverpoolu, pamiętasz, że błagał mnie o koncert Kings Of Lions, wrócimy za 2 dni, buziaki. Mama. " Aha, czyli znów wolny dom, może to i lepiej.
Bynajmniej nie będę musiała się nikomu tłumaczyć dlaczego nie było mnie dziś w szkole.
Wyjęłam z lodówki wodę i kierowałam się w stronę pokoju. Usłyszałam, że dostałam smsa. Zawróciłam do kanapy i chwyciłam telefon w wolną rękę. Przesunęłam palcem po ekranie.
Od: Louis
Hej maleńka, jak samopoczucie? x
Prychnęłam pod nosem. Postanowiłam mu nie odpisywać. Brzydziłam się tego co się o nim dowiedziałam.
Poszłam do siebie na górę i położyłam się na łóżko. Nagle dostałam kolejnego smsa, nie muszę się domyślać od kogo.
Od: Louis
Jesteś tam? Coś się dzieje?
Niech on da mi spokój! Potrzebuje tylko samotności. Wyłączyłam telefon tylko po to żeby się do mnie nie dobijał. byłam za bardzo załamana, żeby z nim pisać. Chcąc się jakoś odstresować wzięłam laptopa na kolana i poczekałam chwilę, aż się włączy. Postanowiłam posłuchać muzyki. Odtworzyłam "No boundaries" Adama Lamberta i weszłam na twittera. Przeglądałam go bezmyślnie, zjeżdżając w dół i nie czytając tweetów innych. Wyłączyłam przeglądarkę i wstałam z łóżka. Postanowiłam spakować się do szkoły, bo nie zamierzałam zmarnować kolejnego dnia. 


* pół godziny później * 

Siedziałam przy biurku z zeszytem od biologii. Jane, moja znajoma z klasy była tak "miła" i dała mi swoje zeszyty, żebym mogła nadrobić zaległości.  Zostały mi jeszcze dwa przedmioty. Środa zawsze była najgorszym dniem ze wszystkich w szkole. Będę musiała go jakoś przetrwać. Tylko pytanie, jak ja wytłumaczę to, że dziś mnie nie było w szkole... Już od początku wiedziałam, że nie dogadam się z moim wychowawcą. Z rozmyśleń wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi, roznoszące się po całym domu. Nie myśląc już kompletnie o niczym zbiegłam na dół, żeby otworzyć drzwi osobie, która nieustannie w nie wali. Spojrzałam przez wizjer i zatkało mnie. To był Louis. Nie wiedziałam co mam robić, nie chciałam mu otwierać, ale wiedziałam, że jest dość agresywny jak nie dostaje tego co chce i w każdej chwili może wywarzyć te zasrane drzwi. Może jak nie będę się odzywała to pomyśli, że mnie nie ma i sobie pójdzie?
- Nicole otwórz, wiem że tam jesteś! - walenie w drzwi coraz bardziej było głośniejsze.

Osunęłam się cicho po drzwiach siadając na podłogę i zatykając uszy. To było dziecinne i myślałam, że coś zdziała. Myliłam się. 
- Otwórz te pierdolone drzwi! - na pewno bolała go pięść od tego walenia, bo pukaniem nie dało się tego nazwać.
Cholernie się bałam, że jeśli otworzę, to na mnie naskoczy. Chociaż to ja powinnam to zrobić, bo to on jest wszystkiemu winien. 
- Okej... - usłyszałam jak warknął pod nosem i odszedł od drzwi.
Poczułam ulgę, że nie muszę go dzisiaj widzieć. Siedziałam tak jeszcze na podłodze i myślałam o tym wszystkim. Oparłam głowę o drzwi i przeczesałam ręką swoje włosy. Jedna łza poleciała po moim policzku. Ciszę w pustym domu przerwało stukanie w rynnę. Nie przejęłam się tym, widocznie coś tam wpadło. Zamknęłam oczy i nie kontrolowałam już swoich łez. Nagle doszły do mnie odgłosy z góry. Teraz się przeraziłam. Nim zdążyłam wstać Louis zbiegł po schodach. Zadałam sobie pytanie "jak?" "jak on tu wszedł?". Stałam przed nim z wymalowanym zdziwieniem na twarzy. Nawet nie zastanawiałam się jak wyglądam, zapewne cały mój makijaż znajdował się rozmazany od łez na moich policzkach. Podszedł do mnie i gwałtownie złapał mnie za nadgarstek oraz patrzył mi w oczy. Widziałam jedynie w nich złość.
- Puść mnie, sprawiasz mi ból.. - powiedziałam łamiącym się głosem i skierowałam swój wzrok na jego rękę, którą w tej chwili zaciskał na moim nadgarstku. Chłopak rozluźnił nieco uścisk.

- Dlaczego płaczesz? - zapytał i chwycił mnie za podbródek, żebym popatrzyła na niego.
Po chwili odwróciłam wzrok od jego przeszywających oczu i odsunęłam go od siebie.
- Nikt cię tu nie zapraszał, wyjdź. - powiedziałam z bólem w głosie i ręką pokazałam mu drzwi, nie patrząc nawet na niego.
- Słucham? - zdziwił się.
- Dobrze słyszałeś, wyjdź. - ledwo przeszło mi to przez gardło. 
Posłusznie odsunął się ode mnie, a ja patrzyłam jak oddala się w stronę drzwi. Nie mogłam zobaczyć jego emocji, bo jedyne co było widoczne to jego plecy. Odwrócił się jednak gwałtownie, podszedł do mnie i szybkim ruchem wziął mnie na ręce. 
- Louis postaw mnie! - krzyknęłam. 
Nie reagował i szedł razem ze mną po schodach do mojego pokoju. Szarpałam się jak mogłam, obijałam pięściami jego plecy, bo niestety nogi miałam przy jego torsie. Dosłownie wisiałam na jego barkach i widocznie miał niezły widok na mój tyłek. Krzyczałam ile mogłam, ale był zbyt silny. Nie użył klamki, tylko kopnął z niezłą siłą moje drzwi i wszedł do środka. Trochę brutalnie rzucił mnie na łóżko i nadal nie pozwolił mi się wydostać. Obie jego silne ręce były po obu stronach mojej głowy. Byłam przerażona. Obróciłam głowę na bok tak, żeby na niego nie patrzeć. Jednak długo to nie trwało. Zbliżył się do mnie. Jedną ręką utrzymywał ciężar swojego ciała, a drugą podtrzymywał moją głowę. Musnął moje wargi, schodząc ustami do mojej szyi. 
- Powiesz mi, co się stało? - wymruczał, dalej robiąc swoje. 
 Nie mogłam się na niczym skupić. Nie walczyłam już z Louisem, bo i tak nie miałam z nim szans. Odpływałam od jego dotyku. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
- Louis... - mruknęłam cicho i zaplątałam swoje palce w jego włosy lekko za nie ciągnąc.
Chłopak całował mnie po kości policzkowej, aż znalazł mój czuły punkt. Przygryzał delikatnie moją skórkę na szyi, po czym zaczął mocno ją ssać. Syknęłam, bo to co wyczyniał wcale nie było miłe. Gdy już skończył, pocałował mnie w zaczerwienienie i lekko się ode mnie odsunął, choć dalej znajdował się nade mną. Otworzyłam oczy i ręką złapałam się za szyję w miejsce, które mnie bolało.

- Co to ma znaczyć? - zapytałam poirytowana.
Te jego sztuczki wcale na mnie nie działają.

- Co się stało pytam kolejny raz? - palcem przejechał pod moim okiem żeby zetrzeć pozostałości po moim makijażu.
- Proszę cię, zostaw mnie samą. - powiedziałam.
- Dopóki mi nie powiesz o co chodzi, zostaję tu. - odparł z kamiennym wyrazem twarzy.
- Wyjdź stąd! - krzyknęłam mu w twarz i pięściami zaczęłam walić go w tors. Ku mojemu zdziwieniu wcale się nie skrzywił, a waliłam go dość mocno, bo aż pięści zaczynały mnie boleć.
- Już? Już skończyłaś? - przechylił głowę na bok i wpatrywał się we mnie.
Widocznie jest już na to odporny, jeśli ma taką "robotę".
- Nie dotykaj mnie. - wysyczałam i odsunęłam się od niego.
Złapał mnie za nadgarstki i znów przycisnął do pościeli. Wiedziałam, że tracił już cierpliwość. 
-To boli. Puść mnie. - spojrzałam na niego.
On nie zważał na moje prośby i dalej kurczowo trzymał mnie przy sobie.
- Teraz i tu, powiesz mi o co ci chodzi. - jego oczy były wściekłe. 
- Nic nie muszę ci mówić! Odpierdol się. - plunęłam mu w twarz.
- Nie każ mi tego robić Nicole, tylko powiedz mi po dobroci. - zacisnął bardziej ręce wokół moich nadgarstków.
Do moich oczu napłynęły słone łzy, które spływały mi po policzkach.

- Bo co mi zrobisz?! Zabijesz mnie tak jak tych wszystkich niewinnych ludzi?! Brzydzę się tobą! - już po tych słowach nic nie widziałam przez łzy.
- O co ci chodzi? - na jego twarzy widziałam wymalowany szok.
- Nie udawaj, dlaczego niczego mi nie mówisz! Nic o tobie nie wiem, żałuję że tamtego dnia cię spotkałam. Już tak w krótkim czasie rujnujesz mi życie! - zaniosłam się płaczem.
Chłopak nie fatygował się tylko rozluźnił uścisk, podniósł mnie i posadził sobie na kolanach, tylko po to żeby mnie przytulić.
- Naprawdę nie mam pojęcia o co ci chodzi... - szepnął mi do ucha, delikatnie gładząc moje włosy. 
Było mi dobrze w takiej pozycji. Mimo że czułam wielką nienawiść do Louisa, to szczerze przyznam, że mogłabym tak cały czas siedzieć u niego na kolanach, wtulona w jego dobrze zbudowany tors.
- Dlaczego mnie okłamujesz? - przełknęłam łzy. - Dlaczego nie powiesz mi prawdy? 
Widziałam, że starał się opanować. 
- Jakiej prawdy, Nicki? - odparł cicho.
- Prawdy, że zabijasz niewinnych ludzi! Na jakieś pieprzone zlecenie! - wykrzyczałam i chciałam wstać ale dalej trzymał mnie w uścisku. 
- Nikogo nie zabijam. - parsknął śmiechem i pogłaskał mnie po policzku.
- Przestań. - odrzuciłam jego dłoń. - To cię śmieszy? Nie próbuj odwracać mojej uwagi od tego. 
- Ale naprawdę, nikogo nie zabijam. Nie powiedziałem Ci prawdy, ale to nie jest tak jak myślisz. - zamyślił się, jak gdyby zaraz miał powiedzieć słowo, które mnie zrani.
- A jak? - podczas jego nieuwagi wstałam i usiadłam na skraju łóżka. 
Louis siedział tak przez dłuższy czas w ciszy, próbując coś z siebie wydusić, chciałam przerwać tą ciszę, ale chłopak wreszcie raczył się odezwać.
- Owszem. Mam taką robotę, ale mogę ci przysięgnąć, że nikogo jeszcze w życiu nie zabiłem. - spojrzał na mnie.
- Jeszcze?! - krzyknęłam zdumiona. - A zamierzasz?! - wstałam i zaczęłam chodzić w kółko po pokoju, łapiąc się za czoło.
- Za taką robotę dobrze płacą, nie narzekam. - wstał i uśmiechnął się zawadiacko.
Wcale mnie to nie bawiło!!
- A tak właściwie skąd to wiesz Nicole? - stał naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie.
- No raczej całe Doncaster wie o tym co robisz! Jak możesz mówić, że dobrze za to płacą? Masakrujesz niewinnych ludzi! Dobrze się z tym czujesz? - zrobiło mi się gorąco od tego krzyku.
- Nie wiem, czy są niewinni. Ale widocznie im się to należy. 
- Nie wierzę w to, nie wierzę, że możesz tak mówić. 
Zapadła cisza. 
- Przecież to nie tyczy się ciebie. - trzymał moją głowę w swoich dłoniach. 
Wyrwałam się mu.
- Masz z tym skończyć. - powiedziałam cicho. 
- Co? - zapytał zdziwiony.
- Jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek się ze mną spotkać, masz z tym skończyć. - stanęłam przy oknie. 
- Nie mogę. 
- Jak wolisz. Ale nie zobaczymy się już. 
Wstałam i otworzyłam drzwi, by wyjść ale Louis mnie zatrzymał. 
- Zaczekaj. 
- Co zaczekaj? Louis, a co jeśli będziesz musiał skrzywdzić kogoś z moich bliskich?! - krzyknęłam.
-Musiałbym to przemyśleć.
- Wtedy bym ci nie wybaczyła. - powiedziałam ze łzami w oczach. - A teraz wynoś się z mojego domu. Nie chcę cię widzieć!
- Nie rozkazuj mi. - krzyknął. - Będę pracował gdzie mi się chce, a ty masz gówno do gadania!
- Dobrze, a więc wyjdź! Masz coś jeszcze do ukrycia? - zapytałam cała czerwona od płaczu i złości.
Zamilkł.
- Aha, czyli nie zamierzasz mi mów... - przerwał mi.
- Dobrze, powiem ci! Siedziałem cztery lata w więzieniu. Ta praca to moje życie. Tyle w temacie.



i jest kolejny. prosimy o 15 komentarzy i od następnego rozdziału mamy nadzieję, że nie trzeba przypominać wam o króciutkim wpisie, że chociaż to przeczytaliście :) 




21 komentarzy:

  1. Super rozdział :d Niegrzeczny Lou... podoba mi sie :d czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. DAWAJCIE DZIEWCZYNY SZYBCIUTKO NEXT BO OSZALEJE W 100%♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Już chcę kolejny rozdział. Louis? W więzieniu? No, no. Jestem ciekawa tego co będzie dalej, więc szybko piszcie. Co ona zrobi? W sumie chłopak był z nią szczery, powinna to docenić, ale z drugiej strony skoro dowiedziała się czegoś takiego.. Nie wiem. Czekam na kolejny. :D

    No i zapraszam na drugi rozdział do mnie. :)
    http://enemies-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejny rozdział *-* Lou opowie Nicol o sobie <3 Świetny rozdział jak zawsze xx

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja pier papier dawać mi tu dziewczyny szybko następny

    OdpowiedzUsuń
  6. ALE TO JEST ZAJ*********** DZIŚ ZNALAZŁAM I OD DZIŚ CZYTAM!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział wspaniały z resztą jak każdy♥♥ czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  8. super!!♥♥ kochm wasze opowiadanie!:DD

    OdpowiedzUsuń
  9. Bloga przeczytam za niedługo, obiecuję ♥
    Nowy rozdział:
    http://ostatni-wdech.blogspot.com/2013/09/4.html

    OdpowiedzUsuń
  10. końcówka :o jestem ciekawa,jak dziewczyna zareaguje.daj szybko następny ♥
    mam nadzieję że się odwdzięczysz i zostawisz komentarz:life-is-trouble.blogspot.com ;) /amy

    OdpowiedzUsuń
  11. kumpela mi poleciła tego bloga i widze ze odrazu 15 kom dodaje ale jestem bodekscytowana co bedzie dalej :DDD

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest naprawdę cudowny <3 Coś czuję,że często będę tu zaglądać :D Czekam na następny ;*
    i zapraszam do mnie na: forbidden-love-forever.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. dajcie dzis next prosze♥♥

    OdpowiedzUsuń
  14. NEXT PLISSS:)♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  15. ROZDZIAŁ WSPANIAŁY :) CIEKAWI MNIE JAK ZAREAGUJE ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam wszystko bo obiecałam. Od samego początku mnie zaciekawił. Coraz dłuższe piszcie. Kocham tego Louisa. Boże ale on jest sexi : *
    ostatni-wdech.blogspot.com
    Czekam na następny : *****

    OdpowiedzUsuń