- Co ja tu robię? - zapytał zaspanym głosem.
- Niczego nie pamiętasz? - spytałam.
- Nie. - warknął.
- Tak się odwdzięczasz, że się tobą zaopiekowałam? - wstałam z łóżka.
Ręką odgarnął włosy, które znajdowały się na jego czole.
- No już, kochanie się nie obrażaj. - powiedział, a na jego ustach znalazł się ten jego łobuzerski uśmiech. Czasami doprowadzał mnie do szału.
- To może teraz łaskawie powiesz mi co się stało?
- Skąd mam to wiedzieć? Pamiętam jedynie, że pojechałem do kumpla... - przeciągnął się. - Fajnie się z tobą śpi. - przygryzł wargę.
Postanowiłam zignorować gest chłopaka.
- Znalazłam cię wczoraj pijanego w twoim samochodzie, kiedy szłam się czegoś napić. - spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. - Ty.. ty się do mnie dobierałeś. - zarumieniłam się.
Louis jedynie się zaśmiał, bo zauważył moje zakłopotanie i to, że nie chcę w tym momencie się na niego spojrzeć.
- Ja? Dobierać się do ciebie? Jakbym mógł. - spojrzał na mnie. - Chociaż, patrząc na ciebie, to nie dziwię się samemu sobie. - zaśmiał się głupio. - Żartuję, jeśli zrobiłem coś takiego to przepraszam...
- Ok. Przeprosiny przyjęte - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Nadal nie wiedziałam czy mam pytać o to co się zdarzyło wczoraj, ale byłam zbyt ciekawska.
- Um.. a powiesz mi, dlaczego wczoraj tak nagle pojechałeś?
Po tym pytaniu Louis szybko spoważniał.
- Idę do łazienki wziąć prysznic, daj mi 5 minut. - podniósł koszulkę z podłogi, którą wczoraj tam zostawił i zamknął za sobą drzwi.
Przez parę sekund mogłam wgapiać się w jego nagi tors, jednak zdziwiłam się, że kompletnie zignorował to o co go zapytałam. Może nie powinnam tego robić.
Zeszłam na dół do kuchni. Miałam cholerne szczęście, że mama była w delegacji. Nie muszę tłumaczyć jej się z tego, co nieznajomy jej chłopak robi w moim łóżku. Tata wyjechał za granicę, nie wiem nawet na jak długo, a Shannon nawet nie zauważył mojej obecności, wieczorem już spał, a rano go nie było. Właśnie.. Szkoła... Dzisiaj odpuszczam sobie dzień. Otworzyłam lodówkę i oparłam się o jej drzwi. Świeciła pustkami. Zrobiłam herbatę i zaczęłam smażyć jajecznicę, miałam nadzieję, że Louis się tym naje. Pochłonięta robieniem śniadania dla nas obojga nawet nie zauważyłam, że chłopak już dawno siedzi przy stole i się mi przypatruje. Udałam, że tego nie widzę i dalej zajmowałam się tym co teraz. Nie odwracając się w jego stronę zapytałam.
- Jesteś głodny?
- Powiedzmy. - uśmiechnął się.
Włożyłam jajecznicę sobie i mu na talerz, po czym postawiłam na stół. Chłopak nie zabierał się do jedzenia dopóki ja nie usiądę naprzeciw niego.
- Smacznego. - powiedziałam, po czym usiadłam i zaczęłam jeść.
Louis nawet gdy jadł przypatrywał mi się cały czas jak w obrazek. Trochę to mnie krępowało i nie mogłam skupić się na jedzeniu.
- Powiesz mi jaki był powód? - zapytała nieśmiało.
- Nie wiem o co ci chodzi. - odpowiedział po czym wziął kolejną porcję jajecznicy do ust.
- Wiesz o co mi chodzi, czy to coś czego nie powinnam wiedzieć? - nie spojrzałam na niego.
Przez chwilę zapadła cisza. Nie mogłam niczego wyczytać z jego twarzy. Siedział i wgapiał się w ścianę.
- Louis? - spojrzałam na niego, ale nie reagował.
Wreszcie się otrząsnął.
- Musiałem...ee... pojechać do mojej siostry. - odpowiedział szybko.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć przed wyjściem? Czy coś jej się stało?
- Sam nie wiem... Kurwa... - odstawił kubek z herbatą. - Pojechałem do Liama, to mój dobry kumpel, znamy się dość długo. Wczoraj zadzwonił do mnie i powiedział mi, że Kate - moja siostra jest u niego i że jest pobita, coś takiego. Sam wszystkiego nie pamiętam bo to był dla mnie szok, dlatego wyjechałem od ciebie bez słowa. Dalej nie wiem co się stało, Liam powiedział mi tylko, że przyszła do niego w nocy, zapłakana i wystraszona. Nie chciała mi nic powiedzieć.. Ona mi nie ufa. - jego głos się załamał.
Przez jakiś czas zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć, jednak żałowałam , ze w ogóle poruszyłam ten temat.
- Louis... bo może ty nie potrafisz obchodzić się z dziewczynami... um.. nie zrozum mnie źle, ale może jesteś zbyt agresywny i ona się ciebie boi, próbowałeś z nią rozmawiać? - zapytałam niepewnie.
Bałam się co mi odpowie. Nagle wybuchnął.
- Ty nic nie rozumiesz! - wstał i patrzył mi prosto w oczy.
Mówił dość głośno.
- Myślisz, że jestem taki głupi?! Nawet jak starałem się być miły to i tak się mnie bała! - krzyknął na mnie.
Nie wiem dlaczego, ale zamurowało mnie. Przecież ja mu nic do cholery nie zrobiłam! Palant.
Bałam się go w tej chwili, dlatego postanowiłam wstać i powoli się wycofać. Chłopak przyglądał mi się z niedowierzaniem.
- Nicole... stój... przepraszam. - złapał mnie za ramię. - Nie chciałem na Ciebie krzyczeć... - spuścił wzrok.
Jego wzrok mnie onieśmielał i nie wiedziałam gdzie spojrzeć. Podczas gdy on trzymał mnie za ramiona ja patrzyłam na swoje buty. Nagle poczułam jego dotyk. Podniósł mój podbródek i szepnął.
- Spójrz na mnie, Nicole. - oblizał usta. - Przepraszam, proszę usiądź ze mną...
- Dobra okej, tylko puść mnie już. - wykręciłam się. - Twój uścisk jest dla mnie zbyt mocny. - usiadłam na miejsce, chociaż wolałam mieć do niego dystans przed jego kolejnym wybuchem agresji. - Więc? Możesz teraz spokojniej? - założyłam ręce na piersi.
- Oddaliła się ode mnie. Nie poświęcałem jej tyle czasu ile trzeba, zajmowałem się... - nagle się zatrzymał. - Nieważne. Chcę jej pomóc ale nie potrafię, nie radzę sobie z tym.
- A jak się zachowywałeś wobec niej, nie wiem no.. w domu? - zapytałam już pewniej.
Jak miałby teraz na mnie nakrzyczeć to wygoniłabym go z domu.
- Starałem się ją traktować tak jak należy. Nigdy jej niczego nie brakowało, to nie moja wina, że nie mogę być wszędzie gdzie ona. Pracuję żeby nas utrzymać. A ona wykrzyczała mi w twarz, że nigdy nie byłem przy niej kiedy ona tego potrzebowała. - załamał mu się głos.
Chłopak schował twarz w swoje dłonie. Ale nie płakał. Nagle mnie coś tchnęło żeby wstać i go przytulić. I właśnie to zrobiłam. Wstałam i go przytuliłam, a on schował twarz w zagłębienie mojej szyi.
- Nicole... ja wiedziałem, że ciągnie ciebie coś do mnie,
ale żeby aż tak? - szepnął mi do ucha i poczułam, że się uśmiecha.
Nagle we mnie się zagotowało. Odepchnęłam go od siebie.
- Ty pieprzony symulancie! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
- No co ty, możesz już tak zostać. - przygryzł wargę. -
Chodź. - zaśmiał się i poklepał po
kolanach. - Usiądź na moich kolanach. - zamruczał.
- Wykorzystujesz mnie, wiesz? - Louis coraz bardziej mnie
irytował.
- Nie przesadzaj, tak daleko jeszcze nie doszliśmy. - jego
śmiech zapewne słychać było w drugim pokoju.
- Louis! - podniosłam głos. - Możesz choć na chwilę
spoważnieć? - stanęłam przy oknie i wzięłam łyk herbaty.
- Nie umiesz się dobrze bawić... Ale nie martw się, niedługo
pokażę ci co to znaczy dobra zabawa...
- Co masz na myśli? - zdziwiłam się.
- Mam na myśli... - przerwał. - A nic, nic. Dobrze gotujesz,
wiesz? Chyba będę cię tu częściej odwiedzał.. Ale tak w godzinach nocnych... -
mrugnął do mnie.
Uniosłam brwi. Jak on może być tak bezczelny i tak bez
skrupułów i zażenowania wygadywać takie głupoty...
- Myślę, że powinieneś zająć się swoją siostrą, a nie mną. -
spojrzałam na niego obojętnie.
Lou wstał i podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, ale nie na długo, ponieważ wolałam patrzeć na
swoje buty niż w jego oczy. Delikatnie chwycił mój podbródek tak żebym właśnie
patrzyła na niego. Przybliżył swoją głowę bliżej mojej. Chciał mnie pocałować?
Nie, ja tego nie chcę, a może?
Otrząsnęłam się i lekko go od siebie odepchnęłam.
- Louis, nie powinieneś...
Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdyż zamknął nasze usta w
pocałunku. Nie długim pocałunku, ale przyjemnym. Byłam w szoku, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nie wiem dlaczego oddałam pocałunek. Oplotłam swoje ręce wokół jego szyi. Chłopak domagał się językiem, aby wejść do wnętrza moich ust. Pozwoliłam mu na to. Brunet pieścił językiem moje podniebienie, znając każdy mój słaby punkt. Doprowadzał mnie do istnego szaleństwa. Louis zawinął za ucho kosmyk moich włosów, odsłaniając tym samym mój policzek. Spojrzałam się na niego, a jego oczy jak zwykle podziałały na mnie piorunująco, niczym dwa błękitne kryształy, które w sekundę mnie paraliżowały i hipnotyzowały.
- Ja.. ja.. - przerwał mi.
- Nie musisz nic mówić, wiem, że ci się podobało - uśmiechnął się miło.
- Może, powiedzmy. Ale tak nie może być, znamy się dopiero trzy dni, a ty mi tak mieszasz w głowie. - odepchnęłam go lekko od siebie i wyminęłam.
Byłam za bardzo zmieszana w tamtym momencie. Nie spodziewałam się tego po nim.
- Wiem, że tego pragnęłaś. Nie zaprzeczaj, bo to głupie. - na jego ustach był wymalowany ironiczny uśmiech.
- Nie będę kłamać. Nie spodziewałam się tego, ale owszem podobało mi się. - przygryzłam wargę. - Ale nie rób już tego więcej.
Nie mówił nic. Zastanowiłam się, czy mam się odzywać, czy nie. Nie wiedziałam od czego zacząć. Zaryzykowałam.
- Dlaczego ja? Co we mnie jest takiego specjalnego, że stoisz tu teraz obok mnie, od naszego pierwszego spotkania wcale się dobrze nie zapowiadało. - powiedziałam to na jednym wdechu.
- Kiedy zobaczyłem cię, jak starałaś się uciec nie zwracając mojej uwagi coś we mnie drgnęło. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Poczułem, jakby łączyła nas jakaś niewidzalna więź. Od dość długiego czasu nie mam zaufania do ludzi. Ty byłaś inna. Wiem, że może brzmi to żałośnie, ale tak właśnie się czułem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Byłam tym zaskoczona.
- Umm... Louis, nie wiem co powiedzieć, serio... miło mi z tego powodu, ale to wszystko dzieje się za szybko, czego ty ode mnie oczekujesz? - zapytałam niepewnie.
- Nie ufasz mi, a przede wszystkim nie ufasz sobie. Cały czas zaprzeczasz swoim uczuciom. - odparł, wgapiając się w moje oczy, co mnie to trochę speszyło.
- Ale jakich uczuć! Louis nie bądź głupi, między nami nic nie ma!
- Ten pocałunek to było sprawdzenie, czy mnie odrzucisz. Jednak mnie przyjęłaś.
- Myślę, że za bardzo się śpieszysz... - odsunęłam się od niego. - Co z twoją siostrą?
- Dobrze by było, gdybym zaraz do niej pojechał... - pogłaskał mój policzek. - Ale nie chcę cię tu zostawiać.
- Nie jestem małą dziewczynką, Louis. Nie masz się o co martwić.
- Uwielbiam sposób, w jaki wymawiasz moje imię. Podoba mi się to. - znów się do mnie przysunął.
- Idź już. - odepchnęłam go i skierowałam się w stronę drzwi.
Otworzyłam je i czekałam aż chłopak raczy wreszcie wyjść.
- Oj kochanie, jeszcze tu wróce. - podszedł do drzwi.
- Będę twoim koszmarem. - puścił mi oczko, po czym uśmiechnął się zawadiacko i wyszedł.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. "W co ja się wpakowałam " pomyślałam i osunęłam się po drzwiach, tak, że teraz wylądowałam na zimnej posadzce. Przecież nie znam się z nim długo, a dziś właśnie spędził ze mną noc. Nie w takim sensie... Nie poznaję sama siebie. Nigdy nie miałam tak bliskiego kontaktu z chłopakiem. I to z akim chłopakiem, o którym nie wiem nic. Czuję, że skrywa coś przede mną. Boję się go o to spytać, bo wiem, że źle się to skończy. Jednak nie mam wyboru. Chociaż teraz widocznie powinien ułożyć sobie sprawy z siostrą.
Nie chcę siedzieć bezczynnie przez dzisiejszy dzień. Mam nadzieję, że Diana zerwie się dziś dla mnie z lekcji. Przez te 3 dni, trochę się od siebie oddaliłyśmy. Wzięłam do ręki telefon z szafki i szybko wysłałam jej sms.
Do: Diana
Jesteś teraz na lekcji? x
Odłożyłam komórkę i zaczęłam sprzątać ze stołu nasze śniadanie. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź.
Od: Diana
Nie, właśnie zrobiłam sobie wolne, czemu dziś cię nie było? x
Gdy odłożyłam talerze do zmywarki, od razu postanowiłam odpisać.
Do: Diana
Przyjdź do mnie to ci wszystko powiem x
Nie odpisywała, ale przyjęłam to raczej, że zgodziła się z moją propozycją. Martwiło mnie jedynie to jaką awanture zrobią mi rodzice, gdy dowiedzą się, że opuściłam jeden dzień w szkole. I co ja im wtedy powiem? " Słuchajcie, nie miałam czasu, wolałam posiedzieć w domu z nieznajomym i cholernie przystojnym brunetem, nie gniewajcie się". Powiedzmy, że jestem trupem.
- Ja.. ja.. - przerwał mi.
- Nie musisz nic mówić, wiem, że ci się podobało - uśmiechnął się miło.
- Może, powiedzmy. Ale tak nie może być, znamy się dopiero trzy dni, a ty mi tak mieszasz w głowie. - odepchnęłam go lekko od siebie i wyminęłam.
Byłam za bardzo zmieszana w tamtym momencie. Nie spodziewałam się tego po nim.
- Wiem, że tego pragnęłaś. Nie zaprzeczaj, bo to głupie. - na jego ustach był wymalowany ironiczny uśmiech.
- Nie będę kłamać. Nie spodziewałam się tego, ale owszem podobało mi się. - przygryzłam wargę. - Ale nie rób już tego więcej.
Nie mówił nic. Zastanowiłam się, czy mam się odzywać, czy nie. Nie wiedziałam od czego zacząć. Zaryzykowałam.
- Dlaczego ja? Co we mnie jest takiego specjalnego, że stoisz tu teraz obok mnie, od naszego pierwszego spotkania wcale się dobrze nie zapowiadało. - powiedziałam to na jednym wdechu.
- Kiedy zobaczyłem cię, jak starałaś się uciec nie zwracając mojej uwagi coś we mnie drgnęło. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Poczułem, jakby łączyła nas jakaś niewidzalna więź. Od dość długiego czasu nie mam zaufania do ludzi. Ty byłaś inna. Wiem, że może brzmi to żałośnie, ale tak właśnie się czułem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Byłam tym zaskoczona.
- Umm... Louis, nie wiem co powiedzieć, serio... miło mi z tego powodu, ale to wszystko dzieje się za szybko, czego ty ode mnie oczekujesz? - zapytałam niepewnie.
- Nie ufasz mi, a przede wszystkim nie ufasz sobie. Cały czas zaprzeczasz swoim uczuciom. - odparł, wgapiając się w moje oczy, co mnie to trochę speszyło.
- Ale jakich uczuć! Louis nie bądź głupi, między nami nic nie ma!
- Ten pocałunek to było sprawdzenie, czy mnie odrzucisz. Jednak mnie przyjęłaś.
- Myślę, że za bardzo się śpieszysz... - odsunęłam się od niego. - Co z twoją siostrą?
- Dobrze by było, gdybym zaraz do niej pojechał... - pogłaskał mój policzek. - Ale nie chcę cię tu zostawiać.
- Nie jestem małą dziewczynką, Louis. Nie masz się o co martwić.
- Uwielbiam sposób, w jaki wymawiasz moje imię. Podoba mi się to. - znów się do mnie przysunął.
- Idź już. - odepchnęłam go i skierowałam się w stronę drzwi.
Otworzyłam je i czekałam aż chłopak raczy wreszcie wyjść.
- Oj kochanie, jeszcze tu wróce. - podszedł do drzwi.
- Będę twoim koszmarem. - puścił mi oczko, po czym uśmiechnął się zawadiacko i wyszedł.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. "W co ja się wpakowałam " pomyślałam i osunęłam się po drzwiach, tak, że teraz wylądowałam na zimnej posadzce. Przecież nie znam się z nim długo, a dziś właśnie spędził ze mną noc. Nie w takim sensie... Nie poznaję sama siebie. Nigdy nie miałam tak bliskiego kontaktu z chłopakiem. I to z akim chłopakiem, o którym nie wiem nic. Czuję, że skrywa coś przede mną. Boję się go o to spytać, bo wiem, że źle się to skończy. Jednak nie mam wyboru. Chociaż teraz widocznie powinien ułożyć sobie sprawy z siostrą.
Nie chcę siedzieć bezczynnie przez dzisiejszy dzień. Mam nadzieję, że Diana zerwie się dziś dla mnie z lekcji. Przez te 3 dni, trochę się od siebie oddaliłyśmy. Wzięłam do ręki telefon z szafki i szybko wysłałam jej sms.
Do: Diana
Jesteś teraz na lekcji? x
Odłożyłam komórkę i zaczęłam sprzątać ze stołu nasze śniadanie. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź.
Od: Diana
Nie, właśnie zrobiłam sobie wolne, czemu dziś cię nie było? x
Gdy odłożyłam talerze do zmywarki, od razu postanowiłam odpisać.
Do: Diana
Przyjdź do mnie to ci wszystko powiem x
Nie odpisywała, ale przyjęłam to raczej, że zgodziła się z moją propozycją. Martwiło mnie jedynie to jaką awanture zrobią mi rodzice, gdy dowiedzą się, że opuściłam jeden dzień w szkole. I co ja im wtedy powiem? " Słuchajcie, nie miałam czasu, wolałam posiedzieć w domu z nieznajomym i cholernie przystojnym brunetem, nie gniewajcie się". Powiedzmy, że jestem trupem.
________________________________________________________________________________________
(Louis)
Nerwowo bębniłem palcami o kierownicę. Byłem w centrum miasta i stałem w korku. Przez ten czas, który się tak cholernie wydłużał mogłem zastanowić się nad paroma ostatnimi dniami. Martwię się o Kate, ale nie jestem dobry w takich rozmowach i szybko wybucham. Nie panuję nad tym, a chciałbym jej pomóc. Wiem, że tylko ja jestem w stanie to zrobić. Zielone. Wcisnąłem pedał gazu, do Liama dzieliło mnie jeszcze 20 minut drogi. Dziś nie zamierzałem się upijać, nie tym razem. Dziś najważniejsza jest Kate. Nawet nie zauważyłem, że droga minęło tak szybko. Musiałem porządnie się zamyśleć. Zaparkowałem auto i pospiesznie z niego wysiadłem. Nie musiałem pukać, ponieważ Liam kazał mi nazywać jego dom moim. Wszedłem i zastałem Liama i Kate rozmawiających ze sobą i śmiejących się. Jednak gdy mnie zobaczyli nagle zamilkli.
- Przeszkadzam wam? - zapytałem niepewnie.
- Nie, siadaj! - uśmiechnął się Liam.
Ten to zawsze jest pozytywnie nastawiony do wszystkiego... Podziwiam go.
- Chcesz się czegoś napić? Woda, herbata, coca-cola? - rzucił telefon na kanapę, widocznie pokazywał jakieś zdjęcia Kate.
- Coca-cola. - odparłem i opadłem na kanapę.
Spojrzałem na nią niepewnie. Nie była już tak wystraszona jak wczoraj, mimo to miała do mnie dystans. Liam podał mi napój, o który prosiłem i usiadł obok mnie.
- Nie powinienem ciebie wczoraj wypuszczać z domu w takim stanie, w jakim wyszedłeś - odparł i spojrzał na mnie martwiącym się wzrokiem.
- Oj Liam, muszę ci niezmiernie podziękować, że to zrobiłeś. - poklepałem go po ramieniu.
Kątem oka widziałem jak Kate się nam przygląda.
- Nie rozumiem. - odpowiedział zmieszany.
- Opowiem ci jak będziemy na osobności, zresztą sam powineneś już dawno się domyśleć. - uśmiechnąłem się do niego.
Nagle właśnie przypomniałem sobie o Nicole. Jej usta. Co ja bym z nimi mógł jeszcze wyprawiać. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Liam pstrykał palcami mi przed twarzą.
- Ee.. Ziemia do Tomlinsona! - zawołał.
Odepchnąłem jego rękę z przed mojej twarzy i zaśmiałem się. On też. Dobrze, że mam tak zajebistego kumpla.
- Liam, mógłbyś zostawić nas samych? - wtedy spojrzałem na Kate.
Po chwili namysłu mi odpowiedział.
- Tylko panuj nad emocjami okej? Żebym nie musiał tu wchodzić. - poklepał mnie po plecach i wyszedł do sąsiedniego pokoju.
Odstawiłem szklankę i powoli zbliżyłem się do kanapy, na której siedziała moja siostra. Usiadłem obok niej, jednak nie dotykałem jej, bo była pomiędzy nami mała przestrzeń. Chciałem zacząć od początku. Odwróciłem się w jej stronę i nie odrywałem od niej oczu.
- Kate, odwróć się. - nie reagowała. - Kate, proszę... - mój głos był coraz cichszy.
Odwróciła głowę w moją stronę i wtedy zauważyłem fioletowe plamy na jej szyi. Wiedziałem, że te malinki na pewno nie sprawiły jej przyjemności. Jednak czekałem, aż się odezwie.
Przełknąłem ślinę i zapytałem gromadząc w sobie spokój.
- Siostrzyczko... powiedz mi kto to zrobił... - pogłaskałem ją po policzku.
- Nie. Nie chcę żebyś komuś robił krzywdę z mojego powodu. - odparła.
Co ona wygaduje?! A ten ktoś mógł jej coś takiego zrobić?
- Ja nic nie powiedziałem o przemocy, ale tak nie może być nie rozumiesz?
- Ja go kocham. - Kate zaczęła przełykać swoje łzy.
- Kogo? O kim mówisz? - zawinąłem
za ucho kosmyk jej włosów.
- Colin... On nie jest zły, pewnie tak myślisz, on chce dobrze dla nas dwojga. - po jej policzkach płynęły łzy, jedną z nich otarłem.
- Dwojga? Czy dla siebie? - mój głos był coraz bardziej słyszalny i walczyłem sam ze sobą, żeby nie wydrzeć się na Kate. - Co tam się stało? - uniosłem jej podbródek.
Wtuliła się we mnie wylewając wszystkie swoje łzy. Moja koszulka była nimi przemoknięta, ale wcale mnie to nie obchodziło. Gdzieś w moich myślach tworzyłem już plan na tego skurwiela. Głaskałem ją po głowie i starałem się wydusić z niej cokolwiek.
- Powiedz, proszę. - głos mi zadrżał.
Kate odgarnęła swoje włosy, odsłaniając tym samym policzek. Westchnęła i widziałem, jak zbierała się by zacząć mówić.
- Nie miałam humoru na jakieś pieszczoty z jego strony... zdenerwował się i podniósł na mnie rękę, ale to nic takiego. Proszę Louis... zrozum mnie... - odparła i spojrzała mi w oczy.
- To nic takiego? Jak to nic takiego... To jest psychol! - krzyknąłem.
Starałem się uspokoić. Prowadziłem wewnętrzną walkę z samym sobą, tylko po to żeby nie wystraszyć Kate.
- Colin... On nie jest zły, pewnie tak myślisz, on chce dobrze dla nas dwojga. - po jej policzkach płynęły łzy, jedną z nich otarłem.
- Dwojga? Czy dla siebie? - mój głos był coraz bardziej słyszalny i walczyłem sam ze sobą, żeby nie wydrzeć się na Kate. - Co tam się stało? - uniosłem jej podbródek.
Wtuliła się we mnie wylewając wszystkie swoje łzy. Moja koszulka była nimi przemoknięta, ale wcale mnie to nie obchodziło. Gdzieś w moich myślach tworzyłem już plan na tego skurwiela. Głaskałem ją po głowie i starałem się wydusić z niej cokolwiek.
- Powiedz, proszę. - głos mi zadrżał.
Kate odgarnęła swoje włosy, odsłaniając tym samym policzek. Westchnęła i widziałem, jak zbierała się by zacząć mówić.
- Nie miałam humoru na jakieś pieszczoty z jego strony... zdenerwował się i podniósł na mnie rękę, ale to nic takiego. Proszę Louis... zrozum mnie... - odparła i spojrzała mi w oczy.
- To nic takiego? Jak to nic takiego... To jest psychol! - krzyknąłem.
Starałem się uspokoić. Prowadziłem wewnętrzną walkę z samym sobą, tylko po to żeby nie wystraszyć Kate.
- Wiedziałam, że nic nie zrozumiesz. Na co ja liczyłam. - wstała i chciała już iść, ale złapałem ją za nadgarstek, tak że już powróciła na miejsce obok mnie.
- Za co ty go kochasz? - starałem się powiedzieć to jak najspokojniej umiałem.
Ona nawet nie widzi jak się dla niej staram!
- Za co, że po prostu jest, rozumiesz?! - podniosła na mnie ton.
Byłem zszokowany, ale nie. Nie rozumiem.
- Jak mam ci wytłumaczyć, że on cię tylko wykorzystuje? Że jesteś jego zabawką? - złapałem jej dłoń.- Za co ty go kochasz? - starałem się powiedzieć to jak najspokojniej umiałem.
Ona nawet nie widzi jak się dla niej staram!
- Za co, że po prostu jest, rozumiesz?! - podniosła na mnie ton.
Byłem zszokowany, ale nie. Nie rozumiem.
- Zabawką? On był przy mnie kiedy ciebie nie było...
- Tak? I co robiliście? Wesoło było? Dla niego pewnie tak. Też się dobrze bawiłaś? - pchnąłem jakieś gazety, które leżały na stoliku. - Kate, dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Tobie? Wczoraj widziałam Cię pierwszy raz po trzech tygodniach. Uważasz, że to jest fair? Co robiłeś przez ten czas? - ręce miała złożone na kolanach i patrzyła na mnie bezradnie.
- To nieistotne. - zatrzymałem się na chwilę. - Gdzie on mieszka?
- Nie zrobisz tego.
- Daj mi jego adres. - warknąłem.
- Chyba śnisz. - odwróciła się ode mnie.
Nie wytrzymywałem z nią. To dla mnie zbyt dużo, a ja mam teraz w sobie zbyt wiele agresji. Wstałem i otworzyłem drzwi tarasu. Wyjąłem paczkę Malboro i zapaliłem jednego. Zamknąłem oczy i trzymając ręce w kieszeni zastanawiałem się co mam z nią zrobić. Jest zbyt bezbronna. Nie poradzi sobie z nim. Chyba zostało mi tylko czekać do jego kolejnej chorej akcji. Jebany skurwiel. Resztki papierosa przygniotłem butem i wróciłem do pokoju. Wziąłem głęboki oddech i usiadłem obok siostry.
- Nie chcesz sobie pomóc, okej. Kate nie oddalaj się ode mnie. Nie bądź jak mama... Proszę nie rób mi tego. Wrócisz ze mną do domu? - pogłaskałem ją po policzku.
Ona nie spojrzała mi w oczy, tylko patrzyła na swoje kolana i przygryzła wargę. Widocznie zastanawiała się nad swoją odpowiedzią. W duchu trzymałem kciuki żeby tylko się zgodziła. Byłbym wtedy bardziej pewny tego, że nic jej nie grozi. Ta cała cisza już powoli mnie wkurwiała, ale nie zamierzałem wybuchać.
- Dobrze... - powiedziała ledwie słyszalnie, ale dalej nie patrzyła na mnie.
Choć ja i tak czułem, że nie jest pewna podjętej przez siebie decyzji. Poczułem ulgę kiedy usłyszałem, że się zgodziła. Chciałem, żeby była bezpieczna.
- Masz tu jakieś rzeczy, czy możemy już jechać? - zapytałem.
- Umm... w pokoju, w którym spałam zostawiłam torebkę. Poczekaj na mnie. - powiedziała, po czym wstała i już jej nie było.
Czekałem aż moja siostra zejdzie na dół i będziemy mogli odjechać spokojnie do domu. Kiedy już zeszła, pożegnaliśmy się z Liamem i wyszliśmy z jego mieszkania.
________________________________________________________________________________________
(Nicole)
- To nieźle... - wybuchłam śmiechem, a Diana łapała się za brzuch.
- Sama nie mogłam w to uwierzyć! - śmiałyśmy się bez opamiętania.
- Dobra, muszę się uspokoić. - zachichotałam.
- Dawno się nie widziałyśmy, jakoś tracimy kontakt, zauważyłaś? - odparła Diana.
-Tak, przepraszam, trochę się zmieniło, ale postaram się to nadrobić, obiecuję. - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Trzymam za słowo. - wzięła kęs pizzy. - Mmm.. dobra! - zaśmiała się. - To jeśli mamy nadrabiać te zaległości, powiedz, co u ciebie?
Patrzę na nią i tak bardzo jej zazdroszczę. Za każdym razem gdy się spotykamy jest pełna radości i energii, a w dodatku jest taka śliczna. Zupełne przeciwieństwo mnie...
- U mnie nic nowego, bo co mogłoby się u mnie dziać? - zaśmiałam się.
- No coś kiedyś musi! - uśmiechnęła się.
- Lepiej mów co u ciebie, jak z Alanem?
- Ostatnio wszystko się pierdoli. - wzięła kolejny kawałek pizzy do ust.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - podniosłam lewą brew do góry i czekałam na to co powie mi moja przyjaciółka.
- Szkoda gadać. Jest zazdrosny dosłownie o wszystko, normalnie nie poznaję go! - powiedziała z lekko podniesionym tonem.
- Rozmawiałaś z nim w ogóle na ten temat? - zapytałam.
- Dobre pytanie. Tylko szkoda, że on właśnie nie chce o tym gadać. Czasami zastanawiam się czy ja naprawdę go kocham. - stwierdziła, po czym dodała. - A ty? Czemu nie znajdziesz sobie chłopaka?
Nagle przypomniałam o Lou. I ten jego pocałunek... Mówić jej?
- To nie jest takie łatwe, nie śpieszę się z niczym... - zatrzymałam się. - Jeśli mam już mówić, to okej, poznałam kogoś, ale to nie jest nic poważnego, serio...
- NICOLE?! Jestem z ciebie dumna! - rzuciła pizze na talerz i dała mi buziaka w policzek. - No, to gadaj. Co to za przystojniak?
- Louis.
- No dużo jest Louis'ów. Znasz jego nazwisko? - zagadnęła mnie.
- Louis Tomlinson. - uśmiechnęłam się.
- Żartujesz chyba? - zatkało ją. - Ja pierdolę... - przeklęła pod nosem.
Przepraszamy, że tak długo czekaliście na rozdział, miałyśmy inne obowiązki. Teraz nadchodzi szkoła i będą pojawiać się rzadziej niż do teraz, ale mamy nadzieję, że nie stracimy czytelników i że będziecie zaglądać tu co jakiś czas w roku szkolnym, sprawdzając czy nie pojawił się nowy rozdział. :)
UWAGA: KOLEJNY ROZDZIAŁ DODAMY JEŚLI UJRZYMY CO NAJMNIEJ 10 KOMENTARZY ( i nie mówimy tu o komentarzach jednej osoby, która spamuje, bylebyśmy tylko dodały rozdział, na prawdę, polecajcie ten blog, liczymy na większą ilość czytelników. x )
aa cudowny !
OdpowiedzUsuńszybko next !
blog świetny, ale czy wy go wgl gdzies reklamowałyście czy coś ?
OdpowiedzUsuńjak niby chcecie uzyskać 10 komentarzy skoro ludzie wgl nie wiedza ze istnieje takie opowiadanie ? ...
a teraz, skoro rozdziały mają sie pojawiac jeszcze rzadziej, chyba nigdy wam sie nie uda.
tak reklamujemy, ale bloga nie zamierzamy przecież usuwać :) rozdziały będą pojawiać się później, ponieważ my mamy więcej nauki w tym roku niż poprzednio, postaw się na naszym miejscu, pozdrawiam :)
UsuńSuper rozdział!!! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdro i weny życzę :**
RIDA
zostałaś nominowana do VBA, szczegóły na moim blogu ( XDDD ) : http://ourlovewilllastforever.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdziały są bardzo ciekawe i w sumie nie mam się do czego przyczepić. Lubię długie rozdziały, mogę się wczuć w położenie bohaterów i zobaczyć jak się czują. Ogólnie przekonało mnie to opowiadanie i będę czekała na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńhttp://enemies-fanfiction.blogspot.com/
super blog ;)))
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
opowiadanie z Kurtem Cobainem http://uwierz-w-pieniadze.blogspot.com
świetne<3
OdpowiedzUsuńzapraszam na mój blog - ŚPIEWAM -http://alexwberry.blogspot.com
ZAJE!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńjjednym słowem wspanałe wszystko przeczytałam w 1 dzionek
OdpowiedzUsuń:DDD szybko next plisssskkkaaaaaaa♥♥
Dalej!
OdpowiedzUsuń