sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział czwarty

_________________________________________________________________________________

(Louis)

*słuchaj* 



Nieźle wkurzony jechałem do domu Liama z dość dużą prędkością. Nie obchodziło mnie czy jadę według przepisów. Po prostu, chciałem dotrzeć tam jak najszybciej. Najgorsze było to, że Liam mieszkał na drugim końcu Doncaster i dlatego było trudno się do niego dostać. Źle czułem się z tym, że zostawiłem Nicole tak po prostu, bez słowa. Nie wiem dlaczego, ale to chyba jedyna z dziewczyn, której nie chciałem zaciągnąć do łóżka i od rana zaczynać od nowa. Nałożyłem czarne ray ban'y i dodałem jeszcze więcej gazu. Na moje nieszczęście usłyszałem za sobą radiowóz. Przekląłem pod nosem i postanowiłem zjechać na pobocze, żeby nie mieć problemów kolejny raz przez tych sukinsynów. Starałem się opanować, ale nie było to wcale łatwe. Zniżyłem szybę i z udawanym spokojem czekałem na jednego z glin.
- Ooo proszę! - jeden z nich zdjął okulary. - Czy mnie oczy nie mylą? Tomlinson? Dawno się nie widzieliśmy, co?
W tym momencie chciałem sobie zajebać porządnie w twarz, że to akurat na niego musiałem znowu trafić.
- Streszczaj się, bo nie mam zbyt wiele czasu. - pospieszałem go.
 
- Grzeczniej trochę. Nie pamiętasz za co siedziałeś parę miesięcy temu? Odświeżyć ci pamięć?
- Nie zadawaj sobie tyle trudu. Po co mnie zatrzymałeś? - powoli zaczynał mnie irytować.
 
- Głupie pytanie Tomlinson. Domyślasz się pewnie, że za szybko jechałeś ZNOWU. To jest ostatnie moje ostrzeżenie. Jeżeli jeszcze raz przyłapie cię na szybkiej jeździe, to spotkamy się w sądzie, jasne?
- Jasne. - powiedziałem pod nosem dość słyszalnie.
Patrzyłem na Gerarda, który wypisywał mi kolejny mandat.
- Ile?! - krzyknąłem zszokowany. - Ochujałeś. 200 funtów?
 
- Może jeszcze z 50 za wulgaryzmy do władzy? - w tym czasie jego kumpel głęboko się zaśmiał.
- Dobra, daj ten mandat. - rzuciłem świstek na fotel i spojrzałem na zegarek w aucie. - Jeszcze coś? - zacisnąłem ręce na kierownicy, żeby nie zrobić krzywdy temu leszczowi.
- Nie Tomlinson. Miłego dnia. A i pamiętaj... masz zaległy mandat. - pogroził mi palcem.
- Tak pamiętam, pracuję nad tym żeby go spłacić. Mogę już jechać, czy dalej będziesz mi zrzędzić jaki ja jestem zły? - odparłem już znudzony a zarazem wkurwiony.
- Nie. Do zobaczenia, szczeniaku.
 Zamknąłem szybę, ostatni raz spojrzałem w boczne lusterko i odpaliłem silnik. Zjechałem w inną aleję, żeby dalej nie truli mi dupy. Do Liama dzieliło mnie jeszcze około 30 km i wcale nie miałem zamiaru zwalniać.
Przeważnie kiedy zatrzymuje mnie Gerard to i tak po jego marnej gatce jadę dalej tak samo, a mu już nie opłaca się mnie gonić.
Nareszcie dotarłem pod jego dom. Trząsłem się ze złości.
Wysiadłem z samochodu i bez zbędnego pukania wszedłem do środka. W salonie nie było nikogo. Pobiegłem po schodach na górę do jego pokoju, ale był zamknięty. Cała ta popieprzona sytuacja mnie wykańczała. Zbiegłem na dół i znalazłem go w ogrodzie. Ze skrzyżowanymi rękami i zatroskaną miną patrzył na mnie siedząc na tarasie.

- Gdzie ona jest? - warknąłem w jego stronę, a on jedynie pokręcił głową.
- Uspokój się
, nie dopuszczę cię do niej, dopóki nie zachowasz spokoju. - odpowiedział ze stanowczością w głosie.
Nie lubiłem takiego Liama, był dla mnie za " grzeczny ", ale może to i dobrze.
- W porządku. - odetchnąłem. - A więc, gdzie się znajduje moja siostra? - starałem się zapytać grzeczniej. Chyba mi wyszło.

- Usiądź, daj jej odpocząć, pobyć samej. Teraz śpi, jest bezpieczna. - powiedział łagodnie.
Jednak udawanie opanowanego wcale mi nie wychodziło. Ten jego pieprzony spokój denerwował mnie jeszcze bardziej, nie mogłem nad sobą zapanować.
- Jak pobyć samej? Co się wczoraj do chuja działo? Czemu dowiaduje się ostatni? - zepchnąłem ręką jedną z pobliskich szklanek na stoliku.
- Bez nerwów, bo ją obudzisz! - podniósł na mnie ton.
- Chuj mnie to obchodzi! Chcę ją teraz zobaczyć!
Nagle nasza konwersacja została przerwana, kiedy usłyszałem jak jeden ze schodków zaskrzypiał. Miałem pewność, że to moja siostra. Odwróciłem się w jej stronę i widziałem na jej twarzy strach, żal, nieufność.
- Louis... - odpowiedziała przestraszona Kate.
 

Zatkało mnie. Stała w progu szklanych drzwi, z siniakami i okropnymi malinkami na szyi. Zajebie sukinsyna, który jej to zrobił. Nie myślałem o niczym, tylko z każdym krokiem byłem coraz bliżej niej.
- Nie podchodź... - usłyszałem słowa wypowiedziane z jej ust.
- Ale Kate... - zwolniłem.
- Powiedziałam, nie podchodź. - odparła bardziej załamanym głosem.
- Chcę tylko... - nie dokończyłem i zrezygnowany opadłem na krzesło. Znów spojrzałem na nią dokładnie obserwując jej rany z daleka. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Gdyby mama tu była, przypilnowałaby ją i nic by jej nie groziło.
- Znowu nie było ciebie,  kiedy cię potrzebowałam. - szepnęła i zeszła z trzech schodków w dół.
Nie wiedziałem co mam jej w tej chwili powiedzieć. Znowu zawiodłem moją siostrę. A w tej chwili jest dla mnie wszystkim.
- Proszę... - głos z każdym słowem coraz bardziej mi się załamywał. - Wytłumaczę ci to... nie wiesz nawet jak bardzo jestem na siebie wkurwiony, że nie było mnie przy tobie.
- Nie tłumacz się.
- Ale co się dziwisz? Po chuja z domu wychodziłaś, jeżeli mówiłem ci, że masz zostać, a teraz mnie oskarżasz. Nie mogę być wszędzie gdzie ty! - krzyknąłem jej w twarz.
Trochę mnie poniosło, ale powiedziałem jej prawdę. Zawsze mnie wini.
Rozpłakała się.
- Kurwa. - przekląłem pod nosem.
Przez jej łzy zmiękłem. Jestem zbyt agresywny, nie powinienem skakać do typów ze starego magazynu.
- Nie płacz. Nie przeze mnie - wstałem z krzesła i wyciągnąłem ręce ku niej.
Odsunęła się ode mnie ze strachem. Boi się mnie... nie.. tylko nie ona, nie chce jej stracić..
- Louis, ochłoń. - doszedł do mnie głos Liama. - Zostaw ją.
- Rozumiem, że trochę przegiąłem, ale muszę z nią porozmawiać w cztery oczy. Czy tego chce czy nie, a ty lepiej nie stawaj mi na drodze. - warknąłem w jego stronę.
- Przeginasz. Przez jakiś czas ona zostanie tutaj. Będzie bardziej bezpieczna niż z tobą.  - powiedział stanowczo.
Zaśmiałem się drwiąco.
- Nie mów mi co mam robić. Nie chcę się z tobą kłócić.
- Nie pomożesz jej takim zachowaniem. - dziwne, że Payne dalej zachowywał spokój.
- Napij się ze mną. - bez słowa poszedłem do barku i wyciągnąłem pierwsze lepsze whiskey.
Wróciłem do kumpla i postawiłem butelkę i szklanki na stół.
- Przecież prowadzisz... - spojrzał na mnie.
- Jestem już wprawiony. Przecież wiesz, poza tym co nam szkodzi wypić 2 lub 3 drinki? - zapytałem obojętnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Dawno nie piliśmy, proszę? - poprosiłem jak najładniej umiałem.
- Dobrze, ale ja wypiję tylko jednego, a teraz idę zaprowadzę Kate do pokoju, niech śpi dalej.
- Ta..- odpowiedziałem obojętnie i zająłem się drinkami.

Zalałem dwie szklanki do pełna i wsypałem kostki lodu. Moja głowa jednak zapełniona była nie tylko Kate, ale i Nicole. Chciałbym się z nią zobaczyć, chcę zbliżyć się do niej, żeby miała do mnie choć odrobinę zaufania. Czuję, że to nie jest tak jak z innymi łatwymi laskami, które wskoczą mi do łóżka na jedno pstryknięcie palcem. Widzę, że jest bezbronna i nieśmiała i że chwilami ją przerażam. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie Liam.
- Ziemia do Louisa. - powiedział,  strzelając palcami przed moją twarzą.
- Sorry stary, zamyśliłem się.
- O czym lub o kim?
- Nikt ważny. - podałem mu jedną ze szklanek. - Powiesz mi jak ona do Ciebie trafiła i co się do chuja stało?
- W sumie to już spałem i i ktoś zapukał do mnie chyba o 3 w nocy. Kate stała w moich drzwiach cała poobijana i ledwie przytomna.
- A skąd ona się wzięła u ciebie w nocy? - uniosłem jedną brew do góry.
- Nie mogłem jej uspokoić, nie mówiła nic tylko cholernie płakała, zaniosłem ja na górę do pokoju całą obolałą. Wtedy nie powiedziała mi wiele, wszystkiego dowiedziałem się rano, kiedy robiłem jej śniadanie.
Upiłem kolejny łyk mojego drinka i strząsałem się. Nie mogłem pojąć co się wydarzyło. Przecież nic dla Kate nie zrobiłem to czemu mnie się boi?
- Liam... czy ja jestem aż tak okropnym bratem?
- Jestem z tobą zawsze szczery i ty chyba znasz odpowiedź na to pytanie. Od kilku dni nie interesowałeś się nią zbytnio. - spojrzał na mnie znad szklanki.
- Ale to nie znaczy, że po tych kilku dniach zmienia się do tego stopnia, że szlaja się nie wiadomo gdzie! Nie była taka! 
- Nie zachowuj się, jakbyś był bipolarny* i nie zrzucaj całej winy na nią.
- A może powiesz, że to moja wina? Że to ja jej nie dopilnowałem? Zrozum, że ja nie mogę być z nią wszędzie. Pracuję ciężko na nasze utrzymanie, a ona mnie obwinia.
- Nie potrafię Cie uspokoić. - odetchnął.
- Jedyne co mnie uspokaja to dobry seks.
- Właśnie, nie uważasz, że powinieneś przystopować? Ile lasek już przewinęło się przez twoje łóżko?
- To jedyne dla mnie szczęście. Seks.
- Ile lasek? - zapytał.
- Nie liczę, powiem ci, że mam już jedną na oku. A brałbym... - w moim głosie zabrzmiała nutka pożądania.
Oblizałem dolną wargę, mając Nicole pół nagą leżącą na moim łóżku. Marzenia.
- Nie chcę cie już bardziej wkurzać, więc nie skomentuje tego co powiedziałeś.
- Wyluzuj. Przecież, też nie jesteś prawiczkiem i wiesz jaki jest przyjemny sex, czyż nie?
- Ale ty dziewczyny traktujesz jak zabawki. 
Payne zawsze lubił stawiać na swoim i drążyć temat do końca.
- Nie. To one odchodzą.
- Bo zachowujesz się jak zimny dupek po bzykaniu. Dziwisz im się? - zmarszczył brwi.
- Może i tak. Bynajmniej jestem uszczęśliwiony. - upiłem kolejny łyk.
Liam załamał ręce, widocznie uznał, że niczego nie wbije mi do głowy.




_________________________________________________________________________________

(Nicole)




Leżałam na sofie w salonie esemesując z Dianą i oglądając jakąś bezsensowną telenowele. Zastanawiałam się, co się wydarzyło dzisiejszego dnia. Chciałam tylko naprawić ten pieprzony samochód, a skończyło się na tym, nie dość, że go spotkałam, zgodziłam się z nim pojechać, to po czasie odstawił mnie bez słowa i w dodatku pocałował mnie w czoło. Co to miało być? W kółko zadawałam sobie to pytanie. Z jednej strony bałam się go, a z drugiej coś mnie w nim intrygowało. Mimo, że był cholernie przystojny, to miał w sobie coś przerażającego. Nie miał nawet mojego numeru by zadzwonić i powiedzieć, czy wszystko jest w porządku, może to i lepiej. Jednak od dziś wie, gdzie mieszkam. Nie wiem czemu, ale jakaś część mnie pragnęła bardzo zobaczyć się z Lou. Nie miałam ochoty leżeć cały wieczór przed telewizorem i zgrywać no - life'a. 
Wstałam i lekkim kulawym krokiem podeszłam do szafy żeby wyjąć swój płaszcz. Postanowiłam przejść się chociażby do Starbucksa na jakieś dobre karmelowe Macchiato. Była około 18, w sumie to nie było jeszcze tak ciemno. Włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam "The Fray - You found me" Szłam w rytm muzyki. Nie czułam już takiego bólu w nogach, więc szłam normalnie. Powietrze było rześkie i miło mi się je wdychało. Wieczór był przyjemny. 
Po paru minutach byłam już prawie przy budynku. Obeszłam go od tyłu idąc przez parking i moją uwagę przykuł czarny Range Rover. Rejestracja wydawała mi się znajoma. W środku pojazdu było zapalone światełko, dzięki któremu dostrzegłam kogoś na miejscu kierowcy. Podeszłam bliżej i zauważyłam, że postać w aucie ma męską sylwetkę. Miał opartą głowę i nisko rozłożone siedzenie.
 - Kurwa - przeklęłam i szybko zakryłam usta dłonią, jakby to miało coś pomóc. - Louis?! - zapukałam w szybę. 
Nie wiem czy w ogóle kontaktował, był słabo przytomny. Pociągnęłam za klamkę. Chłopak bełkotał coś pod nosem. Miał ciągle zamknięte powieki. Szturchnęłam go lekko w ramię, ale dalej nie kontaktował. Usiadłam na miejsce obok niego i szturchnęłam go z całej siły. 
- Ej ej, jeśli chcesz się ruchać, to idź na tył samochodu i czekaj tam na mnie. - wyprostował się i opadł na oparcie fotelu, bełkocząc te niezrozumiałe słowa, które do mnie skierował.
 - Słucham? - zapytałam zdumiona.
 - Nie ma tu kevinów, ja ich przynajmniej nie widzę.
Puknęłam się w czoło i spojrzałam na niego.  Jest pijany. To mało powiedziane. Bębniłam palcami o siedzenie i zastanawiałam się co z nim zrobić. Przecież nie zostawię go tutaj. Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. 
- O Nicole, co ty tutaj robisz? - uśmiechnął się głupio i odwrócił w moją stronę niezgrabnym ruchem. 
Położył rękę na moim kolanie ale ja szybko ją zrzuciłam.
 - Sss... ostra, lubię takie - przybliżył swoją twarz w moją stronę.
 - Nie, słodka. - powiedziałam sarkastycznie. - Jestem tu żeby ci pomóc, a nie pierdolić głupoty o jakichś " kevinach".
 - Nicole, jesteś moim seksownym aniołem stróżem. - przygryzł swoją wargę, a ja odwróciłam wzrok i się zarumieniłam.
 - Chyba mi się nie oprzesz co? Dziś wyjątkowo jestem cały twój. - zaczął zdejmować bluzę ale ja osunęłam mu ją w dół. 
Wyszłam z auta i podeszłam w stronę jego drzwi i je otworzyłam.
 - Wysiadaj. - starałam się zachować powagę. 
- Pani "rozkazująca Tomlinsonowi" ? Pierwszy raz widzę. To dla mnie szok. - zaśmiał się jak idiota. 
- Weź się zamknij i daj sobie pomóc! - krzyknęłam już dość zirytowana.
 - Pod warunkiem, że dasz mi buziaka. O tu - pokazał palcem wskazującym na swoje usta. Oparłam się o maskę samochodu i wyciągnęłam telefon z kieszeni. 
- Będziemy robić to tutaj? Teraz jest chyba za dużo ludzi, kotku. - podszedł do mnie i przygryzł wargę patrząc w mój dekolt. 
- Kurwa Louis opanuj się. - odepchnęłam go.
Wybrałam numer i zadzwoniłam do postoju taxi. Mimo, że do domu miałam nie daleko, wiedziałam, że szybko to ja z nim nie dojdę.
 - Mam przyciemniane szyby w aucie. Na tyle bardzo dobrze uprawia się seks, mam nawet gumki - leniwie do mnie podszedł i przywarł do mnie swoim ciałem przyciskając mnie do maski jego wozu. Czułam na swoim brzuchu jego twardniejącą erekcję, a w jego zapijaczonych oczach pożądanie.
 - Cię chyba pojebało?! - starałam się go od siebie odepchnąć, ale był za silny. 
Jednak na moje szczęście odsunął się. 
- Nie chce mieć na sumieniu gwałtu, nikt chyba by nie chciał co? - zaśmiał się gardłowo.
 W oddali zauważyłam taxi. 
- Dzięki za zrozumienie. - odparłam zdenerwowana - Chodź, tam jedzie taksówka. 
- A co z moim samochodem? 
- Nic mu się nie stanie, wrócisz po niego jutro.
 Droga minęła dość szybko. Jakoś z trudem udało mi się zaciągnąć Louisa do mojego pokoju, oczywiście nie obeszło się bez sprośnych komentarzy. 
Zrzucił szybko swoje buty i wskoczył na moje łóżko jakby był u siebie. Brakowało mi na niego słów. 
- Jesteś sama? - wybełkotał. 
- Tak, a ty zostajesz tu do rana. Nie ruszaj się, zaraz wracam. 
Wyszłam do łazienki przebrać się w jakąś rozciągniętą bluzkę i spodenki, byle tylko nie gapił się na mnie z pożądaniem. Wróciłam do pokoju, a on jak zauważyłam przysypiał. Położyłam się po cichu obok niego, starając się go już nie budzić. Nie miałam drugiego łóżka, a nie chciałam spać na kanapie, jego zresztą bym tam teraz nie przeciągnęła. Chciałam położyć się jak najdalej od niego, żeby przez sen jego ręce nie zawędrowały w nieodpowiednie miejsce.
Gdy ułożyłam się już spokojnie on przebudził się i odwrócił głowę w moją stronę. Cholera... Nawet kiedy był pijany, był zabójczo przystojny i pociągający. Lekko otworzył swoje turkusowe oczy i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów.
- Lou... idź się wykąp.
- Chyba aż tak nie cuchnę, co? - powąchał swoją pachę. - No może trochę.
- Idź. - ziewnęłam. 
- Chodź ze mną. - przygryzł wargę.
Musiałam schować twarz w poduszkę, bo sama nie mogłam się opanować, tak bardzo mnie do siebie przyciągał. Ale ocknęłam się, przecież jest pijany. Spojrzałam na niego wymownie.
- Dobrze idę już idę. - wstał lekko się chwiejąc. - Ale czekaj tu na mnie, księżniczko. - spojrzał na mnie ostatni raz i zamknął za sobą drzwi łazienki.
 - Nigdzie się nie wybieram. - szepnęłam do siebie. 
Słyszałam jak Lou odkręca kran i wchodzi pod prysznic. Potem było słychać jego śpiew. Miał cudowny głos, choć przyznam, że trochę bełkotał nieznane mi dotąd słowa.  Gdy wsłuchiwałam się w śpiew Louisa, to jakoś zrobiłam się senna, a oczy same się zamykały. 
Chyba już zasypiałam, ale po kilku minutach poczułam, że chłopak kładzie się obok mnie. Leżeliśmy tak twarzą w twarz, bez słowa, aż w końcu on się odezwał. 
- Jesteś taka niewinna. - szepnął seksownie. 
- Co masz na myśli? - zapytałam. 
- Nic. Śpij dobrze. - pocałował mnie w czoło i przysunął do siebie.
Nie miałam siły protestować. Byłam zbyt zmęczona. Zasnęłam w objęciach obcego chłopaka. Czy powinnam mu ufać?





 *    Osoba, która ma dwa oblicza. Tzn. np. raz jest dobra i miła, a w następnej sekundzie jest oschła i wredna. To taka jakby "huśtawka nastrojów" 

12 komentarzy:

  1. Kolejny rozdział pojawi się, jeśli otrzymamy min. 5 komentarzy nie wliczając w to mojego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to opowiadanie njkibhjnkzsv.
    szkoda że rozdziały są tak rzadko :C

    OdpowiedzUsuń
  3. polece to koleżankom xd
    musze się postarać żeby rozdziały pojawiały się częściej xd

    OdpowiedzUsuń
  4. ok, na razie 4 osoby. xd

    OdpowiedzUsuń
  5. powinno starczyć ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdziały pojawiały by się częściej gdyby było tyle ile trzeba komentarzy, zalezy nam na nich, jest nam miło że komuś podoba się nasze dzieło, obiecujemy że już niedługo się pojawi kolejny rozdział, musimy zacząć pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. dlatego właśnie go poleciłam :'D
    dzisiaj w nocy powinny sie pojawić ich komentarze xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego dziś lub jutro pewnie pojawi się nowy rozdział :)

      Usuń
  8. jejku przeczytalam, ten blog jest swietny *o*
    tak sie ciesze ze mi go polecila :P
    przepraszam ze dopiero teraz przeczytalam, ale nie mialam czasu ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. ;o kiedy kolejny?
    Sherlitta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Słodkiee ^^ kocham to opowiadanie ;* @NiallAkaAngel_

    OdpowiedzUsuń